sobota, 4 maja 2013

ANNA GERMAN - prawda i kłamstwa w serialu o Annie German



1) Eugen German - ojciec Anny German

Już w pierwszym odcinku ANNA GERMAN reżyser Waldemar Krzystek nagiął prawdę. 6-letnia Anna German (Anna Kirina) i jej roczny brat Fridrich tracą ojca. Biografia Anny German jest zupełnie inna - Eugen German, ojciec Anny German, został aresztowany gdy miała zaledwie rok, a Fridrich jeszcze się nie urodził.

2) Śmierć Fridricha - brata Anny German
W serialu ANNA GERMAN niespełna 2-letni Fridrich umiera na szkarlatynę gdy Irma German (Maria Poroszyna) z Anią i matką Anną Martens (Jekatierina Wasiljewa) docierają do Taszkientu. 

Prawda jest taka, że Fryderyk German był młodszy od Anny o dwa lata, urodził się 28 lutego w 1938 roku w Taszkiencie. W 1939 roku cała rodzina przeprowadziła się do Stalińska (wschodnia część Syberii) . Fryderyk zaczął często chorować, co było zapewne związane z tamtejszym klimatem.

W 1940 roku Irma musiała wrócić do pracy w pobliskiej miejscowości Osinki. Ania i Fryderyk zostali pod opieką troskliwej babci Anny Martens. W maju oboje zachorowali na szkarlatynę, co skończyło się pobytem w szpitalu. Ania wyzdrowiała, natomiast mały 2-letni wówczas Fryderyk zmarł. Irma nie była przy śmierci syna.


3) Stalinowski terror w ZSRR
Waldemar Krzystek, który wyreżyserował pierwsze odcinki rosyjskiego serialu walczył o prawdę historyczną, ale nie wszytko mu się udało. "Fakt" zauważa, że w serialu pojawiły się sceny jak mała Ania śpiewa dla żołnierzy NKWD, a państwowi urzędnicy służą pomocą ofiarom prześladowań. 

Między Rosjanami a polskim reżyserem dochodziło do spięć podczas kręcenia scen opowiadających o tragicznych losach rodziny Anny German w Związku Radzieckiem. Szczególnie gdy chodziło o kwestię aresztowań przez NKWD. 

- Kłóciliśmy się o to jak myślili - w sposób wolny, czy "postsowiecki". Kiedy kręciłem sceny aresztowań i w scenach jeździł samochód ciężarowy z napisem "Chleb", który tak naprawdę woził więźniów, pytali, czy tych aresztowanych musi być tak dużo, czy NKWD naprawdę musi być tak okrutna, czy ta paranoja przemocy musi być tak eksponowana? Odpowiadałem: tak, musi, bo tak było - powiedział Krzystek w wywiadzie dla tygodnika "Polityka.

4) Prześladowca Irmy - Walentyn Lawriszyn - z NKWD nie istniał
W serialu ANNA GERMAN od samego początku pojawia się postać Walentyna Lawriszyna (Marat Baszarow) szkolnej miłości Irmy German. To oficer NKWD aresztował Eugena Germana, bo chciał mieć Irmę tylko dla siebie. Irma i Anna German przez całe życie obarczały Lawriszyna za śmierć Eugena. W rzeczywistości jednak Walentyn nie istaniał. To postać wymyślona przez twórców serialu, by nadać dramatyzmu historii Irmy i Eugena.


Więcej
http://superseriale.se.pl/seriale/anna-german-klamstwa-w-serialu-o-annie-german-walentyn-lawriszyn-nie-istnial_314180.html


środa, 1 maja 2013

Liga Mistrzów. Ponad dekada "Królewskich" bez trofeum. Real znów poczeka na "Decime".


pst
 
30.04.2013 , aktualizacja: 30.04.2013 23:20
A A A Drukuj

30.04.2013, godzina 20:45

 Real Madryt

Bramki:Benzema (83.), Ramos (88.)
Kartki:Coentrao, Higuain, Ramos, Khedira - żółta
Skład:Lopez; Essien, Ramos, Varane, Coentrao (Kaka, 57.); Modrić, Alonso (khedira, 67.); Di Maria, Oezil, Ronaldo; Higuain (Benzema, 57.)
  • 22 Poł0
  • 01 Poł0

Borussia Dortmund 

Kartki:Guendogan, Bender, Weidenfeller - żółta
Skład:Weidenfeller; Piszczek, Subotic, Hummels, Schmelzer; Guendogan, Bender (Santana, 90.); Błaszczykowski, Goetze (Grosskreutz, 14.), Reus; Lewandowski (Kehl, 87.)
Kiedy Real Madryt, wygrywając Ligę Mistrzów w 2002 roku, zgarniał trzecie trofeum za zwycięstwo w tych rozgrywkach, wydawało się, że dobicie do dziesięciu triumfów w LM będzie kwestią czasu. Tymczasem zespół z Madrytu już od ponad dekady nie może nawet wejść do finału tych rozgrywek, a na zgarnięcie "Decimy" będzie musiał poczekać kolejny rok.
Ostatni raz Real, wygrywając Ligę Mistrzów, pokonywał Bayer Leverkusen 2:1 po pamiętnej bramce Zinedine'a Zidane'a. Od tamtego czasu "Królewscy" regularnie jednak muszą uznawać wyższość poszczególnych rywali i zadowalać się jedynie namiastką sukcesów, jakie odnosili na przełomie XX i XXI wieku.

2002/2003 - Juventus Turyn (półfinał)

Piłkarze Realu, którzy bronili wówczas tytułu, wyszli z grupy z problemami - zapewniając sobie awans w ostatniej kolejce fazy grupowej. W ćwierćfinale w dwumeczu wygrali z Manchesterem United 6:5, a w półfinale czekał już na nich Juventus Turyn. Real był wtedy jedyną ekipą, która broniła reszty Europy przed całkowitą dominacją ze strony Serie A - w drugim półfinale zagrały AC Milan i Inter Mediolan. "Królewscy" nie sprostali jednak zadaniu. W pierwszym meczu wygrali co prawda 2:1, ale w Turynie ekipa z Madrytu nie miała już szans i przegrała 3:1.

2003/2004 - AS Monaco (ćwierćfinał)

Rok później Real bez problemu wygrał swoją grupę, zdobywając w sześciu meczach 14 punktów i nie przegrywając żadnego meczu. W 1/8 finału poradzili sobie też z Bayernem Monachium, wygrywając 2:1 w dwumeczu, ale w ćwierćfinale sensacyjnie odpadli, przegrywając z późniejszym finalistą - AS Monaco 5:5 (zdecydowały bramki strzelone na wyjeździe).


2004/2005 - Juventus Turyn (1/8 finału)

W kolejnej edycji Real znów dopiero w ostatniej kolejce zagwarantował sobie awans do fazy pucharowej, ale tym razem nie przeszedł nawet pierwszej jej fazy. "Królewscy" wpadli na Juventus Turyn, z którym wygrali pierwszy mecz u siebie po golu Helguery, ale w Turynie znów okazali się słabsi i odpadli po dogrywce. Decydującą bramkę strzelił Zalayeta.

2005/2006 - Arsenal Londyn (1/8 finału)

13 września 2005 roku ekipa z Madrytu rozpoczęła kolejną edycję Ligi Mistrzów od porażki z Lyonem. Jak się okazało, ówcześni mistrzowie Francji nie pozostawili złudzeń Realowi i pewnie wygrali 3:0, jednak ostatecznie obie drużyny awansowały do najlepszej szesnastki. Nic więcej jednak piłkarzom z Santiago Bernabeu nie udało się ugrać w tamtej edycji. W 1/8 trafili na Arsenal, z którym przegrali na własnym stadionie 0:1, a na Highbury padł bezbramkowy remis i to "Kanonierzy" awansowali do ćwierćfinału.

2006/2007 - Bayern Monachium (1/8 finału)

Dokładnie rok po upokarzającej porażce z Lyonem na początku edycji 2005/2006 Real znów musiał uznać wyższość mistrza Francji. Tym razem ekipa z Francji wygrała 2:0, a obie ekipy znów awansowały do dalszych gier. Klątwa 1/8 finału trwała jednak w najlepsze. "Królewscy" trafili na Bayern i po 34 minutach pierwszego meczu prowadzili już 3:1. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do awansu, jednak w 88. minucie Mark van Bommel strzelił na 3:2, a w Monachium Bayern wygrał 2:1, awansując dalej dzięki bramkom strzelonym na wyjeździe.

2007/2008 - AS Roma (1/8 finału)

W 2007 roku Real pewnie wygrał swoją grupę i do spółki z Olympiakosem Pireus awansował do 1/8 finału. Tam piłkarze z Santiago Bernabeu trafili na AS Roma. Strzelanie rozpoczął Raul, który już w ósmej minucie pierwszego meczu strzelił gola na stadionie w Rzymie. Gospodarze odpowiedzieli jednak dwoma trafieniami, a w Madrycie dołożyli kolejne dwa, na co Real był w stanie odpowiedzieć tylko jedną bramką Raula. Real znów poległ w 1/8 finału.

2008/2009 - FC Liverpool (1/8 finału)

Rok później Real awansował z drugiego miejsca w grupie H (pierwsze zajął Juventus Turyn), a w 1/8 finału trafił na Liverpool. Tam chyba nawet najwierniejsi kibice "The Reds" nie spodziewali się takiego pogromu. W Madrycie gospodarze przegrali po bramce Benayouna, a na Anfield Road doszło do prawdziwego nokautu. Podopieczni Rafy Beniteza wygrali 4:0 i pewnie awansowali do ćwierćfinału, gdzie czekała już na nich londyńska Chelsea.

2009/2010 - Olympique Lyon (1/8 finału)

W kolejnym sezonie wszyscy mieli już dość regularnego odpadania w 1/8 finału i liczyli, że tym razem awans z fazy grupowej nie będzie wszystkim, na co będzie stać Real. Niestety, historia się powtórzyła, "Królewscy" wygrali swoją grupę, a w 1/8 finału okazali się słabsi od Lyonu (2:1 w dwumeczu).

2010/2011 - FC Barcelona (półfinał)

W sezonie 2010/2011 po sześciu latach odpadania w 1/8 finału w końcu nadeszło przełamanie. Real w fantastycznym stylu wygrał swoją grupę, wygrywając pięć ze swoich sześciu spotkań, a w 1/8 finału zrewanżował się Lyonowi za wcześniejsze upokorzenia, wygrywając w dwumeczu 4:1. W ćwierćfinale trafili na londyński Tottenham, któremu strzelili pięć bramek, nie tracąc żadnej. Kiedy byli już o krok od finału, los skazał ich na FC Barcelona, która po wypełnionym kontrowersjami dwumeczu awansowała, wygrywając łącznie 3:1.

2011/2012 - Bayern Monachium (półfinał)

W kolejnym sezonie Real był już uważany obok Barcelony za niepodważalnego faworyta całej edycji. Swoją dobrą dyspozycję potwierdził, wygrywając wszystkie mecze w fazie grupowej (bilans bramkowy 19-2). W kolejnych dwóch fazach strzelili swoim rywalom aż 13 bramek (pięć CSKA Moskwa i osiem APOEL-owi Nikozja). W półfinale znów musieli jednak pogodzić się z porażką - tym razem lepszy okazał się Bayern Monachium, który wygrał w rzutach karnych.

2012/2013 - Borussia Dortmund (półfinał)

Teraz po raz trzeci z rzędu Real musi pogodzić się z faktem, że był o włos od finału. Real bez problemu przeszedł przez fazę grupową, po czym w kontrowersyjnych okolicznościach wyeliminował Manchester United, a w ćwierćfinale dzięki dwóm bramkom wyjazdowym w Paryżu ograł PSG. W półfinale jednak trafił na Borussię, w której barwach mecz życia rozegrał Robert Lewandowski, strzelając cztery gole w pierwszym meczu. Real był w stanie odpowiedzieć jedynie trzema trafieniami i na szansę zdobycia dziesiątego pucharu za wygranie Ligi Mistrzów będzie musiał jeszcze poczekać... 

piątek, 26 kwietnia 2013

"Stroję na straży suwerenności RP, grywam w domino i poluję", czyli jaja Komorowskie



Antyestablishmentowa satyra polityczna w Polsce ostatnio nieco podupadła. Żarty z Kaczyńskich polegały w dużym stopniu na tym, że śmiano się, że nadęte kurduple i zakompleksione kartofle, a dowcipy z Tuska polegają na nazywaniu go "ruskim zdrajcą" i mówieniu na niego "chyży rój". Na szczęście zdarzają się czasem perełki. Jedną z nich jest profil "KomorowskiPL" na "Twitterze".

. /Twitter /Internet
.
 
/Twitter /Internet
Jest to fałszywe konto prezydenta. Cóż z tego jednak, że fałszywe, skoro fajniejsze od prawdziwego!

"Przespacerowałbym się, ale mię na głowę państwa śnieg pada" - twittuje na przykład "Komorowski" dzisiaj, kiedy drogowcy nas z tym całym nieodśnieżaniem wkręcają, bo "Dziki Kraj" nie wierzy, żeby po raz milionowy dali się zaskoczyć, i to w środku zimy.

"Ho, ho, ho, co ja pacze, przed kancelarią premiera uwija się minister Graś. Odśnieża aż furczy" - dodaje.

Czasem jest rubasznie, jak na przykład w tym wpisie: "Donald, przyznaję, to ja złożyłem zamówienie na Muchę, ale to miała być hiszpańska mucha na #walentynki! No i oczekiwałem dyskrecji" - ale przyznać trzeba, że sam prezydent Bronisław rubasznym żatem nie pogardzi, jak wtedy u Obamy, kiedy to chciał kobiety zostawiać i samemu iść, hen, w trawę po pas bażanty czy indyki strzelać.

"Poranna poczta przyniosła mojej osobie 897 walentynek z instytucji państwowych, samorządowych, a zwłaszcza jednostek wojskowych" - donosi fałszywy prezydent z rana.



"Czy ten satelita cośmy go wyszczelili to gen. Koziej? Pytam, bo od rana w robocie go nie ma" 
- to a'propos wczorajszego wielkiego - ho, ho, ho -  sukcesu, umieszczenia na orbicie pierwszego polskiego satelity.

Szybko się jednak okazało, że to, niestety, nie Koziej. 



"Znalazł się Koziej. Od rana strugał dla mojej osoby serce z płyty paździerzowej. To na walentynki" - donosi prezydent.


"Postanowiłem rozwiązać jakąś zagadkę kryminalną. Nie może tak być, że tylko ten Rutkoski i Rutkoski" - martwił się łże-Komorowski 8 lutego. 

Ale chyba nie rozwiązał, bo wziął się w swoich wewnętrznych zmaganiach z rutkowską sławą na sposób: postanowił docenić.  "Dedektyw Rutkowski przyjął właśnie z moich rąk nominację generalską" - pisze.

Po wyrzuceniu z "Wprostu" redaktora Lisa i prolisiej demonstracji premiera Tuska nieprawdziwy prezydent twittował tak: "Dzwoni red. Lis. Szuka pracy. Nie, dziękujemy, do odśnieżania już mamy".

A czasem, ot tak, wrzuci, co mu akuarat tam się dzieje, żeby się Naród nie martwił:
"Obiad jem" - informuje 7 lutego.


Odnosi się też do aktualnych wydarzeń, a odniesienia te opatruje osobistym stosunikiem, co zawsze sprawia wrażenie, że od ludzkich spraw żaden wielki dystans go nie oddziela:

"Mam pytanko #debataACTA Czy ACTA uniemożliwi mojej osobie grę w pasjans na fajzbuku? Anka pyta też o farmwil".


Jest też na bieżąco z nowymi technologiami:

"Czy ja dobrze słyszałem, że premier chwalił tablety?! Donaldzie!#niedlanarkotykow".

Jest rozchwtywany na arenie międzynarodowej i nie daje się spętać fałszywej skromności, tylko informuje o swoich szerokich kontaktach otwarcie:

"Dzwonił Obama. Prosił, bym w przerwie #SuperBowl wygłosił orędzie. Po amerykańsku!".

Jest bardzo asertywny i nie pozwoli pod byle pozorem szargać urzędu prezydenta, szczególnie przez dawnych (?) konkuretnów:

"Jadę do Monachium. Radek Sikorski też. Ale ja śpię od okna!".

Jak wiadomo, z tradycją kresów starej Rzeczpospolitej kontakt ma nie od dziś, a szczególnie tereny dawnego WKL i Inflant są mu miłe, toteż specjalistą od tych regionów jest nie lada:

"A teraz dawać mię tego ambasadora. Skąd on? Litwa, Łotwa, Kutwa?" - pisze. 

I w ogóle na sprawach międzynarodowych zna się, jak mało kto:

"Dzwonili z MSZ żebym jechał z wizytą do Tadżykistanu. Ha, sprawdzają mnie ale stary krzyżówkowicz nie da się nabrać. Nie ma takiego kraju!" - nie daje się zagiąć.

A i na savoir-vivre się zna, że ho-ho-ho:

"Jedzą tu takie dziwne te no jak raki czy coś i dają do nich wodę w miskach. To wypiłem całą, a Litwin-idiota tam ręce włożył. Dzikus#Davos".

Wie też, na czym polega e-bezpieczeństwo państwa:

"Rodacy, zagrożenie minęło! Tłyter, fajsbuk, wikipedia, pudelek - najważniejsze strony działały. Państwo znów zdało egzamin!" - ogłasza z ulgą w chwili, gdy hakerom znudziło się już łamanie haseł "admin" i "admin1" i dali sobie spokój.

W sytuacji zagrożenia cyberterroryzmem bardzo żwawo podejmuje właściwe i odważne decyzje personalne:

"Min. @ZbigniewHoldys odebrał właśnie nominację generalską.#stan_wyjatkowy".

Posiada też małe, ludzkie słabostki, z którymi się nie kryje, i w których mu tak uroczo:

"Wnuczka już poszła. Zamkłem się w schowku i zjem do końca te wafelki co zostawiła".

No i wiadomo, wie też, kiedy jest sens pracować, a kiedy sensu pracować nie ma i nie ma co udawać pod publiczkę:

"Dziś kancelaria nieczynna. Wikipedię zamknęli" -informował w dniu strajku "Wikipedii".

Wie też, co jest ważne, ale i to, co ważniejsze:

"Dzwonią Duńczyki. Zara, nie rozdwoję się, pranie wieszam!".

A życie jego nie jest ograniczone do pilnowania żyrandola i pałacowej celebry, nie! Czasem wymyka się na świat, między tzw. "zwykłych ludzi":

"Dzień ważnych wydarzeń: dostałem trzecią nagrodę w konkursie koła łowieckiego w Supraślu na sonet o cietrzewiu. A wystąpiłem in blanco!".

A przy okazji jest przykładnym i posłusznym mężem:

"Na zaproszenie małżonki Anny udaję się z roboczą wizytą do kuchni"  - pisze.

Żywo też uczestniczy w życiu towarzyskim e-społeczności:

"Dzwoni @BarackObama Skarży się, że @ZbigniewHoldys go zablokował".

Ze zrozumieniem odnosi się do prywatnych problemów współracowników: 


"Koziej przerażony, że Węgry bankrutują. On jeszcze od lat 80. jeździ tam na Keleti rajstopami handlować".

A to twitty z samego tylko świeżutkiego 2012 roku.

Jeden z ostatnich wpisów z 2011 brzmi tak:

"Smss od Marszałek Kopacz: lekutki wykupione? Xoxo Eva".