Droga z Phenianu nad wybrzeże Morza Japońskiego tylko na niewielkim odcinku prowadzi przez rozległą równinę. Krajobraz szybko się zmienia i najpierw pojawiają się na horyzoncie (a później towarzyszą turystom niezmiennie) mniejsze lub większe wzniesienia. W miejscach, gdzie stanowiły przeszkodę nie do przebycia, wydrążono tunele. Najdłuższy ma ponad cztery kilometry.

W połowie drogi na wybrzeże, znajduje się drugie pod względem wielkości miasto w Korei Północnej - Wonsan, które jest miastem portowym. Turystów interesują jednak nie statki stojące na nadbrzeżu, a dobrze urządzona plaża z wszelkimi wygodami, duży park w stylu wschodnim ze stawami, altankami i bogatą roślinnością. Chętnie też wszyscy spacerują po molo, wżynające się daleko w morze i zakończone wysepką, na której stoi latarnia.
Pokoiki bez ciepłej wody
Wonsan stanowi punkt wyjścia wycieczek w Góry Diamentowe. Jedzie się nadmorską szosą, zatrzymując po drodze na odpoczynek w motelu przy dostępnej plaży. Trzeba jednak, że granica morska w Korei podobna jest do naszych granic lądowych. Wzdłuż całego wybrzeża ciągnie się pas zaoranej ziemi, ograniczony zasiekami z drutu pod napięciem, natomiast kąpać można się i korzystać z plaży tylko w ściśle wyznaczonych miejscach. Ale oto uzdrowisko Kumgansan, słynące z siarczanych źródeł. Warunki zakwaterowania w niedużym pensjonacie są iście turystyczne - małe pokoiki z łazienką bez ciepłej wody. Po kolacji - ostrzeżenie, żeby nie opuszczać miejsc noclegowych, ponieważ zbliża się tajfun.Jezioro trzech dni
I - rzeczywiście, zerwał się silny wiatr, a ulewny deszcz padał przez całą noc i dzień następny. Potem wypogodziło się, jednak wyprawa w góry była jeszcze nieco ryzykowna. Pojechaliśmy więc nad jezioro Samilpho, zwane Jeziorem Trzech Dni, którego nazwa związana jest z legendą. Oto jeden z dawnych władców wybrał się pewnego razu, w okolice jeziora, na łowy. Miał wrócić tego samego dnia, a gdy się nie zjawił do rana, zaniepokojeni dworzanie zaczęli go poszukiwać. Kiedy szczęśliwie odnaleźli księcia, on tłumaczył się, że jezioro było tak piękne, iż nie marzył o niczym innym, jak o odpoczynku nad nim, choćby jeszcze jeden dzień. Miejsce to, ze względu na jego urodę, ponoć często odwiedzał Kim-Ir-Sen z małżonką. Jezioro - jak się okazuje - powstało na skutek oddzielenia części morza dużą ilością piasku. Wokoło rośnie gęsty, sosnowy bór i zielony lasek bambusowy. Życie tętni tu cały rok. Latem można zażywać kąpieli i korzystać z przejażdżek łódką; zimą przyjeżdżają łyżwiarze. Z nadzieją, że słońce zdołało osuszyć skały, ruszamy "na podbój" Gór Diamentowych.Twarzą w twarz z wodospadem
Trasa pieszej wędrówki wynosi 4 km, a jej celem jest dotarcie do wodospadu Kuronion. Nawet gdy zmęczenie dawało znać o sobie, nikt nie rezygnował z forsownego marszu. Niespodzianki zaczęły się wtedy, kiedy okazało się, że tajfun uszkodził niektóre z wiszących nad potokiem mostów. Większość, nie bacząc na trudności, zdecydowała się przejść górą, krocząc ostrożnie po chybotliwych, pojedynczych deskach. Tylko nieliczni pokonywali rzekę wpław, przeskakując z kamienia na kamień. Ostatnie 300 metrów wydawało się odcinkiem nie do przebycia. Woda podmyła drogę i wydrążyła olbrzymią wyrwę. Ale i tę przeszkodę udało się pokonać, by stanąć twarzą w twarz z potężnym wodospadem.Jezioro nagich czarodziejek
Wodospad Kuronion, zwany jest inaczej Wodospadem Dziewięciu Smoków. Jego srebrzysta struga przypomina rulon jedwabiu, spadającego z hukiem z wysokości 70 metrów po stromej, kamiennej ścianie. Krople wody rozpryskują się na najdelikatniejsze cząstki, tworząc delikatną mgiełkę. Od tej bryzy niesie się orzeźwiający chłód. Woda wyżłobiła w skale wklęsłość głęboką na 13 metrów i kotłuje wściekle w tym kamiennym basenie. Aż dziewięciu smoków, według podania, strzegło przed wrogiem Gór Diamentowych. Z wierzchołka, z którego wypływa wodospad, roztacza się widok na mnogość jezior - dużych i małych. Osiem największych nazwano Sanpchaldam. Opowiada się, że w górach Kumgansan mieszkał dobry i pracowity chłopiec, który jednak był biedny, ledwie wiązał koniec z końcem. Pewnego razu uratował jelenia przed watahą kłusowników i nocą, we śnie, zobaczył siwowłosego starca, który rzekł do niego: "Z nieba, na Sanpchaldam, sfrunie osiem czarodziejek, żeby wykąpać się w jeziorach. Jednej z nich schowaj odzienie. Z tą będziesz musiał się ożenić".Nie dawaj żonie ubrania
Chłopiec posłuchał rady starca. Ożenił się z jedną z czarodziejek i wiódł szczęśliwe życie. Niebawem jego rodzina powiększyła się, na świat przyszło troje dzieci. Ale starzec powiedział też chłopcu, że nie może oddać swej żonie odzieży, dopóki nie urodzi się czwarte dziecko. Chłopiec zlekceważył tę przestrogę i oddał żonie ubranie przedwcześnie. Zaraz potem jego żona odfrunęła do nieba. Ale zaczęła tęsknić do dobrego i pracowitego męża oraz dzieci. Tęskniła też za górami Kumgasan, które podobały się jej bardziej niż raj niebieski. Sfrunęła więc ponownie na ziemię, by zamieszkać w górach... Na tle tej legendy osnute są koreańskie opery i widowiska ludowe.Tajfun i kanalizacja
Szalejący niespełna dwie doby tajfun, wyrządził masę szkód, nie tylko w górach. Np. uszkodził kanalizację, że w naszym pensjonacie zabrakło wody. Zostaliśmy więc przeniesieni do całkiem luksusowego hotelu, w pobliżu którego odkryliśmy tajemne źródełko. I wysłuchaliśmy jeszcze jednej tajemnej legendy o tym, że w Kumgansan mieszkało niegdyś małżeństwo sędziwych staruszków. Pewnego razu starzec wyruszył w drogę, podpierając się laską, żeby dotrzeć na wierzchołek góry Czchonsonde, gdzie ponoć pojawiają się wieszczki. Szedł kretą dróżką i gdy dobrnął do skały Ansimde, poczuł silne pragnienie. Usłyszał szemranie strumyka i świecący, kryształowy klucz wskazał mu drogę do źródła, z którego ów strumyk wypływał. Kiedy napił się wody ze strumyka, nie tylko ugasił pragnienie, ale także odzyskał siły. Czuł się rześko i zdrowo, że zupełnie zapomniał o swojej lasce. Bez większego wysiłku wdarł się na wierzchołek góry i jeszcze przed wieczorem wrócił do domu. Żona wprost go nie poznała, tak odmłodniał. Pozazdrościła mężowi urody, że nazajutrz sam wyprawiła się do źródełka. Czarowna woda i jej wróciła młodość. Opuszczaliśmy uzdrowisko Kumgansan wczesnym rankiem, w pośpiechu, jako że zbliżał się kolejny tajfun. Bo któż mógł zgadnąć, co on uczyni...Piękne są Góry Diamentowe, ale nie mniej urokliwe Miohiang-san, zwane Górami Pachnącymi. Mówi się, że są drugim cudem przyrody w północnej Korei. Tchną duszącą wonią ziół, drzew i w ogóle bogatej roślinności. Nie bez powodu miejsce to upatrzyli sobie przed wiekami buddyjscy mnisi. Pamiątek i śladów kultury buddyjskiej jest tu zresztą bez liku.Oto budowla Taum - główny trzon świątyni, a obok altanka Manse, pawilon Kwanym, Rionsan, Suczhun i wiele innych starych budowli, obrazujących budownictwo koreańskie. W monastyrze byddyjskim Suczchun obejrzeć można portrety mnichów, m.in. Sosana, Samiondana, Czhojena, którzy wsławili się w wojnie ojczyźnianej, zwanej imdżińską, w latach 1592-1598. Mnich Sosan, podczas agresji Japończyków, miał 70 lat, ale z godnym podziwu patriotyzmem przeciwstawiał się agresji nieprzyjaciela. Rozesłał wici do swoich uczniów, organizując pospolite ruszenie. Sam stanął na czele wojsk, uczestnicząc w bitwie, w obronie twierdzy pheniańskiej.
Staw pełen błękitu
Niemało faktów historycznych dostarcza świątynia Pohen. Jak głosi legenda, mnichom buddyjskim pomagał w jej wznoszeniu potężny byk o trzech rogach. Dolina Man, otoczona malowniczym łańcuchem górskim z najwyższym wzniesieniem - szczytem Chainro, mieni się cudami przyrody - pełno tu szemrzących strumyków i szumiących wodospadów, skał o przedziwnych kształtach. Np. wodospad Sogok - jak mówią Koreańczycy - wydzwania kryształowymi kropelkami uwerturę o pięknie pejzażu. Wodospad jest niewielki, ale - istotnie - urokliwy. A w dole - nieduży staw koloru błękitu. Przypomina szmaragd rozpuszczony w wodnej toni. Niecałe 250 metrów stąd huczy, tocząc swe wody z gór, wodospad Muryn - "Kwitnący szczęśliwy kraj". Legenda opowiada, że u stóp wodospadu odpoczywało ośmiu braci. Wszyscy byli drwalami. I tak się zachwycili pięknem górskiego pejzażu, że nazwali to miejsce "ziemią obiecaną", a więc taką, na której ludzie nie zaznają żadnych nieszczęść i gdzie oko ludzkie radować będą drzewa brzoskwiniowe obsypane różowym kwieciem.Uratowane przez drwali
Nieco dalej można "zajrzeć w oczy" wodospadowi Binson, który, niczym rulon srebrzystego jedwabiu, stacza się po urwistej skale. Po przejściu paru kroków, staje się przed jednym z największych wodospadów - Juson, którego nazwę tłumaczy się jako "Taniec mieszkanek niebios". I znów mamy legendę, według której wieszczki sfrunęły z nieba i kąpały się w jeziorze u stóp wodospadu. Wiszący most, przewieszony nad przełęczą, łączy dwie góry o urwistych, stromych zboczach. Stąd widać jak na dłoni panoramę doliny Manphok - jej czyste, kryształowe rzeki i całą kotlinę, otoczoną bujnym, zielonym lasem. Od lat powtarzana jest legenda o ośmiu czarodziejkach doliny Manphok... Oto osiem panien zjeżdżało na ziemię.. po tęczy, by cieszyć się i podziwiać urok gór Miohiang-san. Ale pewnego razu znalazły się w opałach. Napadła na nie para lwów. Do potyczki z drapieżnikami, ryzykując własnym życiem, stanęło ośmiu drwali, odpoczywających u stóp wodospadu Muryn. Właśnie oni wybawili czarodziejki z opresji. Mieszkanki niebios odwdzięczyły się sowicie. Sfrunęły na zawsze na ziemię z ośmioma bawołami i workiem kosztowności. Wkrótce osiem par stanęło na ślubnym kobiercu...WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Zdobywanie rowerem leżącego na terenie Parku Narodowego szczytu Babiej Góry nie jest dozwolone, ale tereny po obu stronach granicy oferują znakomite, obfitujące w widoki i urozmaicone terenowo trasy pozwalające objechać Babią Górę dokoła. więcej »
Osiem najpiękniejszych widoków
Nie opodal wodospadu Juson szumi wodospad Pison - "Ulatująca wieszczka". Legenda głosi, że po zabawie na ziemi, mieszkanki niebios wzniosły się w przestworza po wielobarwnej tęczy. Pison to grzmiący, spadający po kaskadowo układającej się skale, wodospad długości 294 metrów. A w pobliżu niego oglądać można pieczarę Tangun, na ścianie której wyryte są słowa głoszące, że tu sięga swoimi korzeniami państwo koreańskie. Nad pieczarą zbudowano miasto Tangunde, w którym Tangun opanował sztukę wojenną. Jest jeszcze w pobliżu pieczara Tynczhon, skąd według legendy wzbił się do nieba Chwanum, ojciec Tanguna. Z pieczary Tangun można rozkoszować się widokiem wieczornej zorzy, odbijającej się w wodach rzeki Czhon-Czhon. Zaliczana jest ona do ośmiu najpiękniejszych widoków Chiansanu.Przycupnięty dom wieśniaków
Kilka kilometrów trzeba przemierzyć, żeby zachwycać się wodospadem Bynha - "Mleczna droga", utworzonym z sześciu mniejszych i większych strumyków. Patrząc na ten wodospad odnosi się wrażenie, że leży on na górze Miohiang-san. Kiedy znajdziesz się na górze Chianro i spojrzysz w dół, zobaczysz zielony dywan utworzony z niskopiennych krzewów i drzew, m.in. jałowców i cedrów. W górnych partiach rosną rododendrony. Gdzieś na północy majaczy sylwetka przemysłowego miasta Chiczhan. A u podnóża gór, na słonecznych stokach, przycupnęły domki wieśniaków. Na południu zaś widać błękit rzeki Czhon-Czhon, pofałdowane grzbiety gór i wąwozy. A także dolinę Chianson, a w niej międzynarodową bazę turystyczną z hotelem "Miohiang-san".Janusz Świąder