Mafijny klan Casamonica pochował swego szefa w Rzymie z wielką pompą, jak świętego. Groteskowa dewocja gangsterów nikogo w Italii nie dziwi, ale demonstracyjna apoteoza mafii wywołała ogromny skandal.
Parę dni temu w południe na plac przed bazyliką św. Jana Bosko we wschodnim Rzymie zajechał prowadzony przez policję potężny konwój: najpierw 12 SUV-ów z kwiatami i wieńcami, potem zaprzężona w sześć czarnych jak heban rumaków XIX-wieczna, bogato złocona karoca z trumną, w której złożono ciało bossa Vittorio Casamonica, a wreszcie 250 czarnych limuzyn z żałobnikami. Na placu czekał tłum. Gdy sarkofag wnoszono do świątyni, orkiestra dęta grała z uczuciem rzewny temat z filmu „Ojciec chrzestny". Na fasadzie bazyliki wisiał ogromny fotomontaż: uśmiechający się, zażywny, upozowany na Jana XXIII Don Vittorio w bieli ze zdobionym drogimi kamieniami pektorałem na piersi, unoszący się nad bazyliką św. Piotra i Koloseum. Na dole podpis: „Król Rzymu". A obok podobne, niewiele mniejsze dzieło Photoshopa: Don Vittorio w tym samym papieskim stroju na tle Tybru i Watykanu z podpisem: „Zdobyłeś Rzym, teraz podbijesz niebiosa".
W kazaniu proboszcz Giancarlo Mattei wyraził przekonanie, że na zmarłego w niebie już czeka Pan Jezus z otwartymi ramionami. Gdy trumnę po mszy przenoszono na karawan rolls-royce'a, który przewiózł sarkofag na cmentarz Verano, tłum płakał i bił brawo. Wtedy nadleciał helikopter i z nieba obsypał żałobników pachnącymi płatkami czerwonych róż.
Żegnany z taką pompą i rewerencją Vittorio Casamonica zmarł na raka w wieku 65 lat. Był Cyganem. Na początku lat 70. ubiegłego wieku przeprowadził się z rodzinnym klanem z Abruzji na przedmieścia Rzymu do dzielnicy Romanina nieopodal słynnych wówczas studiów filmowych Cinecitta. Związał się z rzymskim gangiem Banda della Magliana (od północnej dzielnicy Rzymu – P.K). Vittorio i jego klan wymuszali i ściągali haracze, terroryzowali i karali opornych. Z biegiem czasu, gdy przywódcy gangu znaleźli się za kratkami, klan Vittorio opanował kilka dzielnic na wschodzie Rzymu. Zajął się rozprowadzaniem narkotyków, prostytucją i lichwą.
Dziś klan Casamonica to około tysiąca krewnych i powinowatych, którzy panują niepodzielnie na swoim terenie – wschodzie Rzymu po obu stronach obwodnicy GRA. Biznes gangsterów, jak szacuje rzymska prokuratura, wart jest co najmniej pół miliarda euro. W biednej dzielnicy Romanina mieszkają w pretensjonalnych, kiczowatych pałacach z doryckimi kolumnami, basenami, złotymi kranami, antykami i dziełami sztuki. Mają swoje udziały w spółkach zajmujących się lukratywnym biznesem wywózki i utylizacji odpadów, przedsiębiorstwach budowlanych i co ważniejszych inwestycjach w Rzymie.
Jednak na dobrą sprawę te informacje ujrzały światło dzienne dopiero po pogrzebie bossa. Ogromna większość rzymian nigdy przedtem o Vittorio Casamonica nie słyszała. Wszyscy zachodzą więc w głowę, jak to możliwe, że w stolicy, gdzie trudno mówić o mafijnych tradycjach czy społecznym przyzwoleniu, tak wygodne gniazdko uwił sobie potężny cygański klan.
Nikt też nie może zrozumieć, jakim sposobem władze i instytucje miasta dopuściły do aroganckiej manifestacji mafijnej siły. Kuriozalne obrazki obiegły cały świat, wyrządzając Rzymowi, jak powiedział premier Renzi, niepowetowane szkody wizerunkowe. Rozpoczęło się polowania na winnych i spychanie winy. Proboszcz powiada, że o niczym nie wiedział, ale chyba nie mógł nie zauważyć świętokradczych portretów i treści na fasadzie własnego kościoła. Rzymska policja też nic nie wiedziała, ale eskortowała karocę i konwój 250 limuzyn do bazyliki przez 10 km. Wygląda na to, że minister spraw wewnętrznych będzie się tłumaczył w parlamencie. Na razie dobrano się do skóry jedynie pilotowi helikoptera, bo ponoć nie posiadał licencji na zrzucanie płatków róż.