poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Bułgarsko-macedoński spór o dziedzictwo historyczne



http://www.regard-est.com/home/breve_contenu.php?id=1489 


Par Jan MUŚ* 
Le 01/03/2014 

Pomiędzy Bułgarią a Macedonią od lat narasta konflikt o interpretację charakteru narodowego Słowian macedońskich, a więc i samego państwa macedońskiego. Konflikt ten nie zniknie szybko z bałkańskiej agendy politycznej, gdzie elity rządzące chętnie instrumentalizują tego typu podziały.



 
Położenie Macedonii w centrum półwyspu bałkańskiego oraz pstrokata mapa etniczna tego regionu powodowały żywotne zainteresowanie tym obszarem wśród młodych państw Bałkańskich na przełomie XIX i XX wieku - Albanii, Serbii, Bułgarii i Grecji. Wszystkie te państwa rościły lub roszczą sobie prawo do części terytorium Macedonii, dziedzictwa historycznego czy nazwy. W następstwie konfliktów interesów region ten został podzielony pomiędzy poszczególne państwa. Od 1945 roku trwa proces budowania odrębnej tożsamości państwowej Macedończyków, który przybrał na sile w czasie rozpadu Jugosławii.

Nie zmieniło to jednak faktu, że «kwestia macedońska» w dalszym ciągu pozostaje ważnym elementem dyskursu politycznego w poszczególnych krajach sąsiedzkich. Albańczycy roszczą sobie prawo do kontroli zamieszkiwanej przez nich zachodniej i północno-zachodniej części Macedonii. Osobną szeroko omawianą kwestię stanowi konflikt z Grecją o nazwę młodej post-jugosłowiańskiej Republiki. Mniej znany jest spór z Serbią o uznanie odrębności macedońskiej cerkwi prawosławnej, która do lat 60-tych ubiegłego wieku podporządkowana była Belgradowi.

Na tym tle bardzo ciekawie zarysowuje się współczesny konflikt bułgarsko-macedoński, który w swej istocie dotyczy interpretacji charakteru narodowego Słowian macedońskich. W przypadku tym elity obydwu krajów kreują i podsycają źródła napięć w celu odwrócenia uwagi od katastrofalnej sytuacji wewnętrznej, odwołując się tym samym do praktyki stosowanej z takim powodzeniem przez Slobodana Miloszewicia w latach 80-tych ubiegłego wieku. Co więcej, nad Wardarem, konflikt z Bułgarią, a właściwie z «bułgarskością» stanowi bardzo ważny filar budowania współczesnej, macedońskiej tożsamości narodowej. W praktyce jesteśmy świadkami dwóch przeciwstawnie zachodzących do siebie procesów. Z jednej strony władze bułgarskie w dalszym ciągu nie są w stanie zaakceptować kulturowej, a tym samym etnicznej odrębności narodu macedońskiego[1]. Z drugiej strony, Skopje buduje macedońską tożsamość narodową w dużej mierze w opozycji do tożsamości bułgarskiej – «jesteśmy Macedończykami, ponieważ nie jesteśmy Bułgarami». Obydwie strony oskarżają się nawzajem o wykorzystywanie kwestii mniejszości narodowych (bułgarskiej w Macedonii i macedońskiej w Bułgarii) do ingerencji w wewnętrzną politykę sąsiada.

Ostatni w kolejce – problemy tożsamości narodowej Macedończyków

Bałkańscy przywódcy, tworząc zręby państwowości, a następnie je rozwijając czerpali z wzorów niemieckich, zgodnie z którymi granice i idea państwa pokrywały się zasadniczo z granicami etnicznymi. Tworzone więzi, między państwem a ludnością miały więc charakter etniczny, a nie oparty na idei obywatelstwa. W konsekwencji doprowadziło to do wielu konfliktów, o których wspomnieliśmy na początku tego artykułu, a czego doskonałym przykładem stał się proces tworzenia macedońskiej tożsamości narodowej[2].

W Macedonii grupę dominującą, na której oparta została współczesna wizja państwa stanowią prawosławni Słowianie. Kulturowo są oni bardzo zbliżeni do Bułgarów, których państwowość i poczucie odrębnej tożsamości narodowej rozwijało się dynamiczniej i dużo wcześniej, bo już od drugiej połowy XIX wieku. W konsekwencji, kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych władze macedońskie rozpoczęły podkreślanie macedońskiej tożsamości narodowej poprzez odwoływanie się do tradycji średniowiecznych państw i kultur Słowian macedońskich, automatycznie znalazły się w konflikcie z Sofią. Władze bułgarskie już od końca XIX wieku odwoływały się bowiem do tej samej tradycji kulturowej i politycznej.

Proces budowania odrębnej tożsamości narodowej Macedończyków znacząco przyśpieszyli komuniści jugosłowiańscy w czasie oraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Uznali oni za odrębny język macedoński (różniący się w niewielkim stopniu do bułgarskiego), a w konsekwencji także i odrębną, macedońską tożsamość narodową. Ważnym krokiem było krótkotrwałe uznanie istnienia Macedończyków jako odrębnego narodu przez komunistyczne władze w Sofii, zaraz po 1945 roku. Wtedy to bowiem powstały plany stworzenia przez Bułgarię i Jugosławię komunistycznej federacji bałkańskiej, której członem miała być Republika Macedonii, powstała z połączenia regionu Macedonii Piryńskiej (bułgarskiej) z Wardarską (jugosłowiańską). Rozpoczął się wówczas proces «macedonizacji» przez władze bułgarskie ludności zamieszkującej południowo-zachodnią Bułgarię, czyli Macedonię Piryńską poprzez nakłanianie ich do samoidentyfikacji jako Macedończyków. Jej celem było wzmocnienie elementów macedońskich, które Sofia postrzegała jako pro-bułgarskie. Nie należy także zapominać o toczącej się wówczas w Grecji wojnie domowej. Połączenie trzech części Macedonii (Wardarskiej, Piryńskiej i Egejskiej) tworzyłoby na Bałkanach nowy podmiot terytorialny w ramach planowanej federacji bałkańskiej, na współpracę z którym mogłaby liczyć wówczas Sofia. 

Po zamrożeniu stosunków między Belgradem a Moskwą, w 1949 polityka ta została odwrócona i władze bułgarskie szybko przystąpiły do «demacedonizacji» obawiając się konfliktu z wrogą już wówczas Jugosławią. W konsekwencji liczba Macedończyków zamieszkujących Bułgarię uległa w ciągu półwiecza znacznym zmianom. Podczas gdy w latach trzydziestych Macedończycy nie byli urzędowo wyodrębniani w Bułgarii i w Jugosławii jako odrębna grupa etniczna czy narodowa, to już na przełomie lat 40. i 50. ich liczba w Macedonii Piryńskiej przekroczyła 170 tysięcy. Po uniezależnieniu się Jugosławii od ZSRR liczba ta spadła do zaledwie kilku tysięcy[3]. Od tamtego czasu władze w Skopje powtarzają twierdzenia o setkach tysięcy Macedończyków, którzy zostali w Bułgarii poddani represjom i asymilacji. Polityczna i społeczna aktywność Macedończyków w Bułgarii jest niewielka jednak widoczna. Przejawem tlącej się «macedońskości» Macedonii Piryńskiej jest działalność Zjednoczonej Organizacji Macedońskiej Ilinden-Pirin[4], która została jawnie oskarżona o działalność na rzecz obcego państwa i w 2000 roku zdelegalizowana przez władze bułgarskie.

Bułgarsko-macedoński dyskurs

Władze w Skopje nie zgadzają się na oficjalną bułgarską interpretację charakteru narodowego macedońskich Słowian. Władze bułgarskie uznają Macedończyków za osobny naród jedynie w sensie politycznym, tzn. za grupę dążącą do zachowania własnego państwa. Polityczne aspiracje Macedończyków są przez Bułgarię akceptowane, ale Sofia utrzymuje zarazem, że etniczne korzenie słowiańskich Macedończyków są bułgarskie[5]. Zgodnie ze stanowiskiem bułgarskim, tworzona w latach istnienia Jugosławii polityczna tożsamość narodowa zastąpiła wcześniejszą, opartą na więzach etnicznych łączących Macedończyków z Bułgarami. Zgodnie z tym poglądem, w procesie kształtowania się świadomości narodowej Macedończyków, czynnik świadomości politycznej zdominował czynnik tożsamości kulturowej.

Macedonia prowadzi wobec Bułgarii niejednoznaczną politykę. Z jednej strony wypowiedzi macedońskich przywódców wskazują wyraźnie, że dobrosąsiedzkie stosunki z Bułgarią pozostają w obszarze najważniejszych zainteresowań macedońskiej polityki zagranicznej. Potwierdzają to liczne kontakty przedstawicieli obydwu krajów. Z drugiej strony, władze macedońskie wyraźnie i w sposób prowokacyjny podkreślają odrębność historyczną i kulturową macedońskich Słowian, czego najlepszym przykładem jest sztandarowa inicjatywa macedońskiego rządu Nikoli Gruevskiego –«Skopje 2014» i niedawna budowa w centrum Skopje pomnika Cara Samuela, średniowiecznego władcy, uznawanego przez Bułgarów z jednego z największych władców bułgarskich.

Ze swej strony władze bułgarskie zarzucają przywódcom macedońskim szerzenie antybułgarskich stereotypów w mediach, kinie, literaturze oraz w oficjalnych podręcznikach do historii i geografii. Za przykład «macedonizacji» może służyć wspomniana powyżej budowa pomnika Cara Samuela. Polityka Sofii wobec suwerennej od 1991 roku Macedonii także pozostaje ambiwalentna. 15 stycznia 1992 r. Bułgaria jako pierwsza uznała niepodległość Macedonii wraz z jej konstytucyjną nazwą. Przez krótki okres czasu w Sofii liczono bowiem, że Macedonia połączy się z Bułgarią. Władze bułgarskie wspierały więc także gospodarczo Macedonię w pierwszej połowie lat 90-tych, gdy Grecja nałożyła na ten kraj embargo ekonomiczne. Należy podkreślić, że Sofia nie wysuwała jednocześnie pod adresem Macedonii żadnych roszczeń terytorialnych. Z drugiej jednak strony, w Bułgarii Macedończyków uznaje się za grupę o bułgarskich korzeniach etnicznych, czyli de facto za naród sztucznie stworzony po II Wojnie Światowej. Bułgaria do dzisiaj nie uznała istnienia mniejszości macedońskiej na swoim terytorium.

Ograniczone perspektywy porozumenia

Kwestie tożsamości narodowej mają charakter subiektywny i emocjonalny, dlatego też stanowią świetne narzędzie mobilizacji politycznej. Nie należy tego sporu postrzegać jako «odwiecznego», czy «naturalnego» konfliktu między dwoma sąsiadującymi ze sobą narodami bałkańskimi. Jest on następstwem spóźnionego względem sąsiadów procesu formowania macedońskiej tożsamości narodowości oraz paternalistycznej polityki Bułgarii wobec Macedończyków jako narodu. W obecnych warunkach jest on wykorzystywany przez część elit politycznych jako narzędzie wywierania nacisku przez sąsiada, a przede wszystkim jako sposób kształtowania opinii publicznej, mobilizowania poparcia politycznego oraz odwracania uwagi od palących problemów społecznych i gospodarczych w obydwu krajach.

Doświadczenie ostatnich dziesięcioleci uczy jednak, że sztucznie wywołany konflikt o charakterze etnicznym może mieć zaskakująco trwały charakter. Co więcej w warunkach młodych, post-autorytarnych demokracji Europy Południowowschodniej, nacjonalizm okazuje się wyjątkowo efektywnym narzędziem politycznym. Choć omawiany tu spór bułgarsko-macedoński może zostać stosunkowo szybko skanalizowany i formalnie zakończony poprzez podpisanie umowy o dobrosąsiedzkich stosunkach, to już kwestia interpretacji historii i dziedzictwa narodowego pozostanie niechlubnym fundamentem pod przyszłe konflikty. Powierzchowne załatwienie sprawy nie rozwiąże istoty problemu. Tylko rezygnacja przez władz bułgarskie z roli «starszego brata», a przez władze macedońskie z prowokacyjnej polityki wobec Sofii, a także kooperacja nad wspólną, «podręcznikową» wizją przeszłości odsunie widmo konfliktu na dłuższy okres czasu. Obecny poziom elit politycznych obydwu państw nie pozwala jednak na tak optymistyczną wizję przyszłości.

Przypisy
[1] To z powodu kwestii macedońskiej, tzn. w celu przyłączenia Macedonii Bułgaria toczyła 4 spośród 5 wojen, od momentu odzyskania przez siebie niepodległości w 1878 roku. To z powodu planowanego połączenia Bułgarii i Macedonii, stolica nowo powstałego państwa bułgarskiego została przeniesiona na zachód do Sofii.
[2] Na temat współczesnej macedońskiej historiografii zobacz: Majewski P. «Cuius regio, eius historia – macedońska historiografia w latach 1944-2010», Sprawy Narodowościowe, 2011, nr 39 oraz tego samego autora (Re)konstrukcje narodu – odwieczna Macedonia powstaje w XXI wieku, WN Katedra, Warszawa 2013.
[3] «Bulgarian President on Macedonia: We Are No Second Greece!», Sofia News Agency, (dostęp dnia 29 stycznia 2013 roku). 
[4] Mac. Обединена македонска организация: Илинден–Пирин. Strona internetowa organizacji. 
[5] Bakalova M. Bulgarian «Macedonian» Nationalism In the post-1989 Decade. New Balkan Politics – Journal of Politics, Issue 6, 2003. 

* Adjunkt, Katolicki Uniwersytet Lubelski. 
Autor chciałby podziękować kolegom z Zespołu Środkowoeuropejskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, których komentarze i uwagi przyczyniły się do kształtu tego tekstu. 

Link do francuskiej wersji artykułu

Opis: Pomnik Cara Samuela postawiony w centrum Skopje. Zdjęcie: Piotr Majewski, 2013.

piątek, 20 stycznia 2017

Sikorski: Ameryka to samolubny szeryf


WYWIAD
Paweł Wroński

Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych Polski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

  • 205
Jedną z pierwszych propozycji, jakie złoży Putin Trumpowi, będzie wstrzymanie budowy bazy antyrakietowej w Redzikowie. To byłby prawdziwy sprawdzian stosunku Trumpa do Moskwy i zarazem jego przyjaźni do Polski
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

Paweł Wroński: Trump wygrał pod hasłem „Uczyńmy Amerykę znów wielką". Jakie najważniejsze wyzwania stoją przed 45. prezydentem USA w urzeczywistnieniu tej wizji?

Radosław Sikorski*: Przewrotnie mówiąc, najważniejszym zadaniem prezydenta jest upewnienie reszty świata, że Ameryka nadal chce być wielka. Czyli że gotowa jest wspierać globalny system bezpieczeństwa. Upewnienie, że jej lotnictwo i flota nadal będą strzegły wodnych szlaków handlowych, że armia będzie ograniczała obszary konfliktu. To jądro tego, co nazywamy rolą globalnego szeryfa – czyli przedstawiciela prawa międzynarodowego.

Postawa Trumpa świadczy o tym, że zamierza prowadzić twardą politykę wobec chińskich prób uczynienia morza wewnętrznego z Morza Południowochińskiego. Z drugiej strony na Forum Ekonomicznym w Davos prezydent Chin objawił się jako największy zwolennik wolnego handlu

– Jeśli wsłuchać się w retorykę Trumpa i jego obozu, można dojść do wniosku, że USA w przyszłości nie będą już światowym policjantem w dobrym znaczeniu tego słowa, tylko samolubnym państwem, które dba przede wszystkim o swój interes. Tyle że państwem mocniejszym od innych. Trump uważa, że Stany Zjednoczone więcej dokładają do tej quasi-imperialnej roli, niż na niej korzystają. Oczywiście wolno mu tak sądzić. Pytanie: czy to nowa doktryna, czy tylko brak wiedzy. Gdy poznamy na nie odpowiedź, to będziemy wiedzieli, czy chodzi o skorygowanie systemu, co zawsze jest cenne, czy jego przemeblowanie, a to byłoby już groźne.

Czy takie myślenie może sprawić, że powrócą strefy wpływów? I stanie się tak, że USA będą odpowiadać za jeden rejon świata, a inne mocarstwo – na przykład Rosja – za inny? W dodatku Trump mówi, że NATO jest przestarzałe, budżety na obronę zbyt małe, a Europa nie dba o bezpieczeństwo

– Zbieżność retoryki Trumpa z tym, co od lat mówi Moskwa, jest dla mnie zastanawiająca i niepokojąca. Miejmy nadzieję, że słowa o NATO to tylko próba wystraszenia sojuszników, aby wreszcie podnieśli budżety obronne, co samo w sobie jest słuszne. Jeśli jednak nawiązuje pan do ostatniego wywiadu Trumpa dla „Bilda" i „Timesa", to jego stwierdzenie, że NATO nie uczestniczy w wojnie z terroryzmem i że to USA bronią krajów Sojuszu, jest po prostu nieprawdziwe. Bo przecież to NATO przyszło z pomocą Ameryce po zamachach na WTC i Pentagon z 11 września 2001 r. Związaliśmy się w tej wojnie na lepsze i na gorsze ze Stanami Zjednoczonymi, odsuwając od władzy talibów w Afganistanie i próbując ustabilizować ten kraj.

Trump nie wykluczył zniesienia sankcji wobec Rosji za zajęcie Krymu, jeśli przyniosłoby to korzyści. To groźne?

– Groźne. I ta wypowiedź może być pierwszym skowronkiem takiej nacjonalistycznej doktryny twardo pojętego, krótkotrwałego interesu narodowego. To może znaleźć aprobatę wśród wyborców Trumpa. Jeśli jest się Amerykaninem mieszkającym poza Waszyngtonem, to można zadać pytanie: co nam do tego, czy Krym jest ukraiński, czy rosyjski? Mam nadzieję, że współpracownikom prezydenta uda się skorygować ten sposób myślenia, bo obecnie trzeba myśleć w kategoriach ładu międzynarodowego.

Przypadek Krymu może być precedensem i rodzi pytanie, co będzie, kiedy prawo pięści usankcjonujemy. A będzie to miało negatywne konsekwencje także dla Ameryki. To ona gwarantowała niepodległość i integralność terytorialną Ukrainy w zamian za pozbycie się przez Kijów arsenału jądrowego. Jeśli długotrwałe zobowiązania Waszyngtonu okażą się nieważne, to może oznaczać konsekwencje w przypadku Korei Południowej czy Tajwanu, których suwerenność i niepodległość USA gwarantują.

Trump wyraża radość z Brexitu i spodziewa się, że inne państwa też zaczną wychodzić z Unii. Czy to nie przyniesie odmiennego efektu, czyli zjednoczenia Europy wobec grających na jej rozbicie USA?

– Pamiętajmy, że pierwszym zagranicznym politykiem, z którym spotkał się Trump, był Nigel Farage, główny orędownik Brexitu. To było niemądre, ale trudno Trumpowi odmówić konsekwencji. Niewykluczone, że gdyby prezydent naprawdę proklamował doktrynę rozbicia Unii, to UE wreszcie znajdzie to, czego jej brakowało – doktrynę spójności opartą na antyamerykanizmie.

O tym „lewactwo", jak powiedziałaby obecna propaganda, zawsze marzyło. Był taki czas w okresie konfliktu irackiego, gdy nowa Europa tłumaczyła starej, że antyamerykanizm nas nie interesuje, że tożsamość europejską trzeba rozwijać w ramach jedności całego Zachodu. Ale jeżeli polityką Stanów Zjednoczonych stałaby się gra na rozwalenie Unii, to zasadniczo zmieniłoby psychologiczny układ sił w Europie.

Liczę na ludzi takich jak sekretarz obrony i sekretarz stanu USA. Że oni zrozumieją, iż Europa rozbita na państwa członkowskie będzie mniej użyteczna w kryzysach, które nas wszystkich czekają. Zjednoczony kontynent może mieć wątpliwości wobec polityki Stanów Zjednoczonych, ale gdy np. poprze ich stanowisko w sprawach pomocy rozwojowej i humanitarnej, to tworzy nową jakość i jest atutem.

Właśnie, współpracownicy Trumpa. Jak pan ocenia sekretarza stanu Rexa Tillersona i sekretarza obrony Jamesa Mattisa?

– Bardzo wysoko. Generał Mattis to świetny dowódca, który wie, jakie znaczenie ma NATO. A Rex Tillerson to człowiek z dużym dyplomatycznym doświadczeniem.

Kierowanie takim koncernem jak ExxonMobil można porównać do doświadczenia bycia premierem sporego państwa.

Gdy Trump mówi, że nie zdziwi się, jeśli z Unii wyjdzie kolejne państwo, to ma na myśli również Polskę?

– Zdaje się, że na polskiej prawicy, także w obozie rządzącym, są politycy, którzy chętnie by w tym pomogli. Nie miałoby to jednak nic wspólnego z polskim interesem narodowym.

Z sondażu dla ABC News i „Washington Post" wynika, że Trump już na starcie jest najgorzej postrzeganym prezydentem spośród ostatnich siedmiu przywódców Ameryki. Popiera go tylko 40 proc. badanych. Czy będzie musiał się zmierzyć z własną niepopularnością?

– W Polsce bez większych przeszkód rządzą politycy z jednym z najniższych współczynników zaufania społecznego – mam na myśli Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego.

Równocześnie 60 proc. badanych uważa, że Trump poradzi sobie ze sprawami gospodarczymi

– To prawda, Trump poruszył parę kwestii, które są ważne, a których waszyngtoński establishment nie rozwiązał. Chodzi o upolitycznienie roli banków centralnych i ich rolę w kreowaniu bogactwa, na przykład poprzez bańki spekulacyjne. W Stanach Zjednoczonych podatki korporacyjne są jednymi z najwyższych w świecie, dwa razy wyższe od tych w Polsce. To powoduje, że z Ameryki wyprowadzają się firmy, ale także uciekają pieniądze. Amerykanie mają też nadzieję, że skończy się trwający osiem lat rozdźwięk między prezydentem a zdominowanym przez Republikanów Kongresem. Jego przezwyciężenie umożliwiłoby na przykład rozpoczęcie wielkiego programu inwestycji w infrastrukturę.

Sondaż pokazuje też wysokie poparcie dla renegocjacji porozumienia NAFTA, czyli strefy wolnego handlu między USA, Kanadą i Meksykiem. Jednak większość Amerykanów jest przeciwko budowie muru na granicy z Meksykiem, co obiecywał Trump

– Bez renegocjacji NAFTA groźby Trumpa, że będzie wprowadzał cła na samochody wyprodukowane w Meksyku, są po prostu niewykonalne. Bo teraz nie ma podstaw do ich wprowadzenia. Równocześnie wycofanie się z porozumienia mogłoby mieć katastrofalne skutki dla USA. Byłoby sprzeczne z filozofią Trumpa – chęcią ograniczania napływu nielegalnych imigrantów. Pamiętajmy też, że wbrew postprawdom w internecie bilans przepływu ludności między Stanami i Meksykiem przesunął się w stronę Meksyku. Więcej ludzi przenosi się z USA za Rio Grande, co wiąże się ze wzrostem zamożności Meksyku, między innymi dzięki umowie NAFTA. Większość nielegalnych latynoskich imigrantów do USA napływa z krajów trzecich.

Jaki będzie stosunek Trumpa do Europy Środowej? Polakom obiecał zniesienie wiz, a z kręgów wojskowych nadchodzą sygnały, że w Polsce pozostanie amerykański kontyngent

– Dwie żony Trumpa są z naszych stron, czyli Czech i Słowenii. Miejmy nadzieję, że oznacza to nie tylko sympatię dla regionu. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby właśnie nasz obszar stał się obiektem pierwszego testu w relacjach amerykańsko-rosyjskich.

Jakiego?

– Putin może na przykład złożyć propozycję, aby Stany Zjednoczone zrezygnowały z dokończenia budowy instalacji tarczy antyrakietowej.
To możliwe?

– Rosjanie uważają bazę antyrakietową w Redzikowie za zagrożenie dla własnego potencjału nuklearnego. To dla nich ma żywotne znaczenie i może być prawdziwym testem nie tylko dla intencji Trumpa wobec Moskwy, ale też jego stosunku do krajów środka Europy. To dopiero będzie prawdziwa decyzja, a nie kolejne bajdurzenia o zniesieniu wiz, co obiecuje każdy prezydent.

*Radosław Sikorski – minister spraw zagranicznych z ramienia PO w latach 2007-14, minister obrony narodowej w rządzie PiS w latach 2005-07, wiceszef MON u Jana Olszewskiego i wiceszef MSZ w rządzie Jerzego Buzka. W latach 80. był brytyjskim korespondentem w Afganistanie. Wykłada na Harvardzie

The letter from Clinton to Bush, Bush to Obama (2001-01-20, 2009-01-20)

Jan 20, 2009

Dear Barack,

Congratulations on becoming our President. You have just begun a fantastic chapter in your life.

Very few have had the honor of knowing the responsibility you now feel. Very few know the excitement of the moment and the challenges you will face.

There will be trying moments. The critics will rage. Your "friends" will disappoint you. But, you will have an Almighty God to comfort you, a family who loves you, and a country that is pulling for you, including me. No matter what comes, you will be inspired by the character and compassion of the people you now lead.

God bless you.

Sincerely,

GW

--------------------------------------------------------

January 20, 2001

Dear George,

Today you embark on the greatest venture, with the greatest honor, that can come to an American citizen.

Like me, you are especially fortunate to lead our country in a time of profound and largely positive change, when old questions, not just about the role of government, but about the very nature of our nation, must be answered anew.

You lead a proud, decent, good people. And from this day you are President of all of us. I salute you and wish you success and much happiness.

The burdens you now shoulder are great but often exaggerated. The sheer joy of doing what you believe is right is inexpressible.

My prayers are with you and your family. Godspeed.

Sincerely, Bill