czwartek, 20 grudnia 2007

Polacy ostrzelali afgańską wioskę, bo celowali w talibów?

man
2007-12-20, ostatnia aktualizacja 2007-12-20 10:09
Zobacz powiększenie
Polscy żołnierze z bazy Isaf Wazi Kwah
Fot. Damian Kramski / AG

Afgańska wioska ostrzelana przez polskich żołnierzy w sierpniu tego roku mogła być bazą wypadową talibów - pisze "Rzeczpospolita". Gazeta dotarła do dokumentów amerykańskiego wywiadu, z których wynika, że mieszkańcy wioski, pomagali terrorystom organizować zasadzki na członków sił międzynarodowych. Tymczasem minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski ocenia, że prokuratura nie myli się, stawiając naszym żołnierzom zarzuty w sprawie akcji w Afganistanie.

Zobacz powiekszenie
Fot. Lukasz Cynalewski / AG
Oskarżeni żołnierze przed prokuraturą wojskową w Poznaniu
Od 13 listopada siedmiu polskich żołnierzy, uczestniczących w akcji w Afganistanie, przebywa w areszcie. Prokuratura postawiła sześciu z nich zarzut zabójstwa cywilów z afgańskiej wioski. 16 sierpnia polski oddział ostrzelał bowiem afgańską wioskę z moździerza. Zginęło sześć osób, w tym kobiety i dzieci. "Rzeczpospolita" informuje, że amerykański dokument, noszący datę 17 sierpnia, czyli dzień po polskim ataku na wioskę, nie jest znany prokuraturze prowadzącej sprawę aresztowanych żołnierzy.

Polacy działali na podstawie amerykańskiego rozpoznania?

Ponadto z informacji gazety wynika, że we wtorek prezydium Sejmowej Komisji Obrony spotkało się z gen. Zbigniewem Woźniakiem, zastępcą naczelnego prokuratora wojskowego. Posłowie pytali, dlaczego prokuratorzy nie poprosili o wgląd w amerykańskie meldunki operacyjne. W odpowiedzi usłyszeli, że to skomplikowana sprawa, bo minister sprawiedliwości musiałby w ramach tzw. pomocy prawnej wystąpić z wnioskiem do USA.

Generał Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM, twierdzi w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że meldunek jasno pokazuje, iż aresztowani żołnierze działali na podstawie amerykańskiego rozpoznania, które w wiosce Nangar Khel zlokalizowało talibów.

To nie był pościg za talibami

Jednak minister Ćwiąkalski powiedział w Radiu ZET, że "jest pewny, iż zdarzenie w wiosce Nangar Khel nie było bezpośrednim pościgiem za talibami". - Na tym etapie śledztwa nic nie wskazuje, by rozkaz mogli wydać Amerykanie - dodał. Podkreślił jednak, że z całą pewnością taka możliwość też zostanie zbadana.

Zdaniem ministra sprawiedliwości "znamienne" jest, że "wyjaśnienia w tej sprawie zmienia b. minister obrony Aleksander Szczygło". Dodał, że z tego co wie, Szczygło nie był jeszcze przesłuchiwany. - Prokuratura może kogoś przesłuchiwać w charakterze świadka albo podejrzanego. Na tym polega problem, że nie powinna przesłuchiwać nikogo w charakterze świadka, kto potencjalnie może stać się podejrzanym - powiedział Ćwiąkalski.

Były szef MON Aleksander Szczygło zaznaczył w TVN 24, że stawi się na wezwanie prokuratury, jeśli ta zechce go przesłuchać w sprawie ostrzelania wioski. W odpowiedzi na słowa Ćwiąkalskiego, który zasugerował, iż były szef MON może być podejrzanym w sprawie, Szczygło powiedział, że tego rodzaju wypowiedzi to konfabulacja.

Brak komentarzy: