Sosnowiec pogrążył się we wtorek w smutku. Zmarł biskup Adam Śmigielski, kapłan szanowany i lubiany nawet przez ludzi niewierzących.
Biskup Śmigielski kierował sosnowiecką diecezją od dnia jej powołania przez Jana Pawła II w 1992 roku. Sosnowiec nazwał swoją trzecią ojczyzną, po Przemyślu, w którym się urodził, i zakonie salezjanów, z którym się związał w 18. roku życia. Od początku zjednał sobie sympatię wiernych z Zagłębia. - To miasto właśnie stało się miejscem mojej służby, ale i miejscem, które pokochałem - mówił o Sosnowcu.Nie odmawiał spotkania nikomu, chyba że ktoś w otwarty sposób zwalczał Kościół. Gmach kurii urządził w zwyczajnym domu katechetycznym w Sielcu, robotniczej dzielnicy Sosnowca. Pracował w urządzonym po spartańsku gabinecie - miał tylko stół i prostą szafkę, a przez pewien czas w kącie... pluszowego misia, prezent od dzieci. Biskup przekazał go do muzeum diecezjalnego, podobnie jak swoją fioletową sutannę biskupią. Od tego czasu chodził w skromnej czarnej, a jedyną oznaką godności był pierścień na palcu. Nie było w tym żadnej pozy, wszyscy znali jego wrażliwość na sprawy ludzi biednych i chorych. - Dlaczego Bóg urodził się w tak tragicznej kondycji materialnej? - pytał retorycznie w 2005 roku podczas wigilii dla ubogich na sosnowieckiej "Patelni". - Żebyśmy wszyscy mogli do niego podejść. Biedni i bogaci, uczeni i nieuczeni, wierzący i niewierzący. Pasterze nie weszliby do pałacu - podkreślił.
- Kościół zawsze stawał po stronie tych, którzy w trudnych czasach byli krzywdzeni - przypominał przy innej okazji.
Księży napominał, by troszczyli się o osoby żyjące w związkach niesakramentalnych i eliminowali ze swojego życia oznaki próżności i luksusu. - Ludzie przychodzący do parafialnej kancelarii muszą odczuć ciepło i serdeczność kapłana, a tym samym także Boga. Nigdy nie wolno odmawiać chrześcijańskiego pogrzebu, chyba że ktoś zastrzeże wyraźnie, że sobie nie życzy takiego pochówku - mówił.
Po zakończonym w 2005 roku synodzie diecezjalnym wnioskował, by finanse parafii były przejrzyste, a w przypadku ofiar za intencje mszalne bezwzględnie usuwano wszelkie pozory transakcji lub handlu. - Słyszałem, że czasem księża mówili: "Połowę z tego, co wydasz na wódkę na weselu córki, dasz za ślub". To nie jest duszpasterstwo - nie w mojej diecezji! - podkreślał biskup Śmigielski.
Zdawał sobie sprawę z problemów nękających diecezję. - To miejsce ludzi ciężkiej pracy. Często są oni zawiedzeni i zniechęceni. Tracą pracę, żyją na skraju nędzy w wielkich miejskich skupiskach - mówił po wizycie Jana Pawła II w 1999 roku. Wszystkim zapadło w pamięć, jak bp Śmigielski witał przybywającego wtedy do miasta Papieża. - Stoisz na ziemi stolicy świętego Kościoła sosnowieckiego, stolicy Czerwonego Zagłębia, czerwonego nie od nienawiści i negacji wartości religijnych i narodowych, ale czerwonego z miłości do Boga i Ojczyzny - mówił.
Choć Sosnowcem od lat rządzą prezydenci z lewicy, nigdy nie miał trudności w dogadywaniu się z nimi. - Ja się nie pytam, kto z jakiej partii pochodzi, widzę przed sobą człowieka. Kościół to nie miejsce na uprawianie polityki. W Kościele nie ma prawicy ani lewicy - podkreślał. A samorządowców, którzy na początku tego roku przyszli podzielić się opłatkiem, zapewnił: - Codziennie modlę się za każdego z was, nie patrzę, do jakiej opcji należycie, jesteśmy zjednoczeni pracą dla drugiego człowieka.
To również z powodu takiej postawy swoje honorowe obywatelstwo przyznały mu m.in. Sosnowiec, Będzin, Jaworzno, Klucze i Czeladź. - Biskup Śmigielski odwiedzał w naszym mieście wszystkie placówki, których działalność służy osobom szczególnie dotkniętym przez los, przynosił pociechę, nadzieję i podnosił na duchu - wyjaśniał powody wyróżnienia Paweł Silbert, prezydent Jaworzna.
Przed przyjazdem do Sosnowca był m.in. rektorem salezjańskiego seminarium duchownego, przełożonym wspólnoty salezjańskiej w Krakowie i prowincjałem we Wrocławiu. W niewielkiej, bo liczącej tylko 800 tys. wiernych diecezji sosnowieckiej konsekrował ponad 40 nowych świątyń, a w co drugiej parafii założył struktury Caritasu. Choć pod tym względem jego diecezja znalazła się w krajowej czołówce, bp Śmigielski uważał, że to i tak za mało. - Przecież biedni i potrzebujący są wszędzie - mówił.
W wigilię Bożego Narodzenia skończyłby 75 lat. Od kilku miesięcy biskup zmagał się z chorobą nowotworową, miał dystans do śmierci, choć wiedział, że umiera. Abp Damian Zimoń, który go odwiedził w ostatnich dniach, wspomniał, że o swojej śmierci mówił bardzo otwarcie, był przygotowany na spotkanie z Bogiem.
Diecezją sosnowiecką kieruje obecnie biskup pomocniczy Piotr Skucha.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz