niedziela, 23 listopada 2008

W Gruzji ostrzelano konwój z Lechem Kaczyńskim

rik, us, PAP, IAR
2008-11-23, ostatnia aktualizacja 2008-11-25 17:46
Zobacz powiększenie
Agenci ochrony osłaniają prezydenta Gruzji Saakaszwiliego i prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego po tym jak usłyszano strzały podczas przejazdu konwoju w okolicy granicy z Osetią Południową
Fot. POOL REUTERS

- Kolumna samochodów z prezydentami Polski i Gruzji została ostrzelana w drodze z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią. Nikomu nic się nie stało. Prezydent, pytany później, dlaczego konwój pojechał w stronę Osetii, odpowiedział: - Żebym zobaczył, że Rosjanie są w miejscach, które nie są objęte planem pokojowym. Tam być ich nie powinno - mówił.

Zobacz powiekszenie
Fot. POOL REUTERS
Prezydent Saakaszwili i Kaczyński w asyście ochrony
GALERIA ZDJĘĆ
Incydent mógł nie być do końca przypadkowy. Kolumna skręciła z drogi do wioski dla uchodźców, by pojechać w stronę rosyjskiego punktu kontrolnego przy granicy z Osetią Południową. Saakaszwili chciał pokazać Kaczyńskiemu, że Rosjanie nie przestrzegają porozumienia pokojowego.

Saakaszwili mówił polskim dziennikarzom po zdarzeniu, że jeśli ktokolwiek w Europie miał złudzenia, że Rosja zmieniła swoje postępowanie, "to niech tu przyjadą i sami zobaczą". Jak podkreślił, Lech Kaczyński "był tak odważny, że widział to na własne oczy".



Ukartowany atak?

Reporter TVN24 Wojciech Bojanowski, który był w jednym w samochodów w kolumnie, stwierdził, że pojawiły się spekulacje, czy całe zdarzenie nie było sfingowane przez samych Gruzinów.

- Samochód z dziennikarzami jechał na czele kolumny, a nie na końcu, jak to się zwykle dzieje. - Zaraz przed incydentem kierowca w szalonym tempie wyprzedził inne samochody

To może być świadczyć, o tym, że to zdarzenie było zaplanowane przez Gruzinów - powiedział Bojanowski.

Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili odrzucali podejrzenia, że incydent mógł być przez nich ukartowany. - Oświadczam uroczyście, że takie sugestie to kłamstwo - mówił Kaczyński podczas wieczornej konferencji prasowej w Tbilisi. Natomiast Saakaszwili zapewniał, że nie spodziewał się po Rosjanach, że otworzą ogień. - W ten rejon jeżdżą obserwatorzy OBWE. Rosjanie zwykle tego nie robią - mówił Saakaszwili.

AFP: Tbilisi oskarża Rosjan o strzały w pobliżu konwoju

Władze w Tbilisi oskarżyły siły rosyjskie o oddanie strzałów podczas przejazdu konwoju samochodów wiozących prezydentów Gruzji i Polski. Prezydenci "odwiedzali punkt kontrolny w pobliżu Achałgori, gdy Rosjanie zaczęli strzelać" - powiedział agencji AFP rzecznik prezydenta Saakaszwilego Nato Parcchaladze.

- Prezydenci natychmiast odjechali - powiedział rzecznik dodając, że "nie jest jasne, czy strzały były wymierzone bezpośrednio w konwój czy w inny cel".

Reuters: Strzelali Osetyjczycy

Południowoosetyjskie siły bezpieczeństwa oddały strzały w powietrze, gdy kawalkada wioząca gruzińskiego i polskiego prezydentów zbliżyła się do separatystycznego regionu, co zmusiło ich do zawrócenia - podała agencja Reuters powołując się na świadka.

Agencja pisze, że świadek podróżujący z prezydentem Saakszwilim powiedział, że "umundurowani Osetyjczycy Południowi oddali strzały ostrzegawcze, gdy konwój zbliżył się na ok. 30 metrów do de facto granicy".

Kamiński: Strzały padły z rosyjskiego posterunku

- Mimo ostrzelania kolumny samochodowej z prezydentami Polski i Gruzji, L. Kaczyński dotarł inną trasą do obozu dla uchodźców na granicy z Osetią - ujawniła w TVP Info Małgorzata Gosiewska z Kancelarii Prezydenta.

Wcześniej media podawały, że strzały spowodowały zmianę planu wizyty i że prezydent wraca do Tbilisi.

Wizyta przy granicy z Osetią w obozie dla uchodźców, którzy ucierpieli w wyniku konfliktu rosyjsko-gruzińskiego, miała być pierwszym punktem programu wizyty w Gruzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

- Jechaliśmy górską drogą w stronę Osetii, kolumna zatrzymała się, nie dojechaliśmy do celu, teraz wracamy do Tbilisi - poinformowała dziennikarka PAP, która towarzyszy L. Kaczyńskiemu. - Słyszeliśmy strzały, nie wiemy, co się stało - powiedziała.

- Jechaliśmy do miejscowości, która powinna być w granicach gruzińskich w wyniku traktatu pokojowego - relacjonuje Michał Kamiński. - Strzały padły ze strony posterunku rosyjskiego, na pewno nie od Gruzinów - dodał. Według prezydenckiego ministra były to trzy serie z karabinu maszynowego. - Pojawili się gruzińscy żołnierze. Prezydent zachował zimną krew, natychmiast kolumna samochodów zawróciła do Tbilisi. Samochody były bardzo dobrze oznaczone. Z przodu jechali gruzińscy żołnierze, może to do nich skierowane były strzały, może były to strzały ostrzegawcze, w powietrze - powiedział Kamiński.

Kaczyński o incydencie:

Prezydent Kaczyński twierdzi, że wizyta na posterunku rosyjskim na granicy gruzińsko - osetyjskiej była z nim uzgodniona. Polski prezydent powiedział dziennikarzom, że chciał się naocznie przekonać o tym, że Rosjanie nie wypełniają zobowiązań, przyjętych przez prezydentów Miedwiediewa i Sarkozy'ego.

- W miejscu, w którym padły strzały nie powinno być Osetyjców - powiedział na szybko zaimprowizowanej konferencji prasowej Lech Kaczyński.

- Ludzie będący w kolumnie tak naprawdę nie wiedzą, co się stało - mówi rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, który jest w kontakcie z jednym z ministrów towarzyszących wizycie. - Nie wiemy, czy były to strzały w kierunku samochodów, czy w powietrze - dodał.

Prezydent: To było 30 metrów od nas | wideo




Lech Kaczyński na obchodach rocznicy Rewolucji Róż

Prezydent Lech Kaczyński poleciał do Gruzji, aby wziąć udział w obchodach piątej rocznicy Rewolucji Róż. W listopadzie 2003 roku Gruzini obalili rząd Eduarda Szewardnadze i odsunęli od władzy polityków związanych z dawnym Związkiem Radzieckim. Na czele pokojowych demonstracji stanął wówczas Micheil Saakaszwili.

Prezydent Lech Kaczyński stał na czele misji przywódców pięciu państw do Tbilisi w czasie sierpniowej wojny z Rosją. Polski prezydent ma się spotkać w Tbilisi z prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwili.


Brak komentarzy: