Prezydent Kwaśniewski nie wiedział, że w Polsce działa więzienie CIA. Gdy się dowiedział, kazał je zlikwidować. Tak twierdzą trzej politycy SLD, którzy w 2003 r. pełnili wysokie funkcje w państwie

Fot. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
"Ameryka nie zapomni, że w tym momencie Polska stanęła na wysokości zadania. Po...

Fot. SLAWOMIR KAMINSKI / AGENCJA GAZETA
George W. Bush i Aleksander Kwaśniewski w 2003 r. w Krakowie
ZOBACZ TAKŻE
- Poseł PiS: Państwo musi chronić Aleksandra Kwaśniewskiego
- Pinior: Sześć osób w rządzie PiS wiedziało o tajnym więzieniu CIA w Polsce
- Komorowski zwolni z tajemnicy Kwaśniewskiego?
- Pożyteczny idiota próbuje zrozumieć Leszka Millera
- Adam Bodnar: Ani lewicy ani prawicy nie zależy na wyjaśnieniu sprawy tajnych więzień CIA
- Miller, Pinior i CIA
- Więzienia CIA w Polsce: Leszek Miller się broni
Przytaczamy fragmenty relacji polityków SLD. Pamiętajmy, że to tylko jedna z wersji.
Polityk 1: "Nazywali to ośrodkiem śledczym"
Amerykanie poprosili nas o możliwość międzylądowań i utworzenia w Polsce ośrodka, ale nie nazwali tego więzieniem, tylko ośrodkiem śledczym. Mówili, że będą tam przebywać ich współpracownicy. Wydzielenie jednego pawilonu w Kiejkutach [mieści się tam szkoła Agencji Wywiadu; szefem Agencji od 2002 do 2004 r. był Zbigniew Siemiątkowski] nie było problemem. Teren jest tam podzielony na kilka podstref z różnym poziomem dostępu.
Samoloty z więźniami przyjmowali na lotnisku w Szymanach oficerowie Agencji Wywiadu występujący jako straż graniczna. Stamtąd samochodami na dyplomatycznych numerach i z przyciemnionymi szybami jechano do Starych Kiejkut.
Aleksander Kwaśniewski nie wiedział, co tam się dzieje. Nie spotykał się z oficerami łącznikowymi z CIA. Wszystko odbywało się na poziomie rządu i służb.
Jeżeli chodzi o dokument, który niby miał podpisać Miller, to nie jest prawda [o dokumencie, w którym ówczesny premier Leszek Miller wyrażał zgodę na powołanie tajnego ośrodka, mówi b. europoseł Józef Pinior]. Nie przekonuje mnie też twierdzenie, że było tam napisane, co robić z ewentualnymi zwłokami więźniów. Moim zdaniem Pinior mógł czytać jakąś wewnętrzną instrukcję szkoły wywiadu w Kiejkutach, gdzie po prostu pisano, co robić, gdy w ośrodku AW ktoś umrze - bo zawał serca, bo w czasie ćwiczeń, bo wypadek. Zwłoki, o których mówi Pinior, nie muszą więc być zwłokami więźnia, ale np. funkcjonariusza.
Rękę do likwidacji ośrodka przyłożył Kwaśniewski, który najwcześniej zorientował się, że coś tam śmierdzi. W 2003 r. odbył poważną rozmowę z Bushem i poprosił, żeby prezydent USA zabrał to towarzystwo. Ośrodek przestał działać w 2003 r., chociaż samoloty dalej lądowały.
Polityk 2: "Polska znalazła się na pierwszej linii frontu"
Było tak: prezydent George W. Bush podczas wizyty w Polsce w czerwcu 2003 r. bardzo gorąco dziękował Kwaśniewskiemu. Tak wylewnie, że Kwaśniewski się zorientował, że coś tu nie gra. Zaczął sprawdzać i wyszło mu, że Bush dziękował za tajne więzienie CIA w Polsce. Kwaśniewski kazał je zamknąć. Dlatego 23 września 2003. r z Szyman odleciał ostatni specjalny samolot CIA z więźniami na pokładzie.
Żeby zrozumieć, dlaczego poszliśmy na tak daleką współpracę z Amerykanami, trzeba przywołać ówczesny kontekst. Na początku 2002 r. odnotowaliśmy wzrost przybyszów z Pakistanu, Afganistanu, Iranu i Nepalu. Straż graniczna pod różnymi pretekstami zatrzymywała ich na przejściach i sprawdzała w bazach danych służb zachodnich i amerykańskich. Podobnie było na lotniskach. W blisko 30 przypadkach okazało się, że byli to ludzie w różny sposób kojarzeni z radykalizmem islamskim. Zawracano ich, nie wpuszczano do Polski.
Co ciekawe, nie protestowali, co według oceny naszych służb miało znaczenie: skoro facet nie protestuje i grzecznie zawraca, to znaczy, że nas testuje. Opinia była taka, że to "piloci" sprawdzający, jaki jest u nas poziom kontroli. Mieliśmy poczucie poważnego zagrożenia i tego, że Polska znalazła się na pierwszej linii frontu.
Nasililiśmy penetrację środowisk islamskich w Polsce, ze skutkiem dla nich pozytywnym - nie pozwalali na żadne wątpliwości, że nie są lojalni wobec Polski. Namierzyliśmy m.in. dziwną grupę studentów z Afryki i krajów muzułmańskich, którzy przyjechali do Łodzi uczyć się języka polskiego w ramach studium dla obcokrajowców. Byli pod ścisłą obserwacją ze względu na swoje intensywne kontakty z radykalnym organizacjami.
Na poważnie liczono się z odwetem. Wzmocniono ochronę infrastruktury krytycznej. Służby kierowały całą agenturę do rozpracowania zagrożeń.
Po wakacjach 2002 r. uznano, że sytuacja się uspokoiła, i obniżono poziom zagrożenia.
Polityk 3: "Kwaśniewski się wściekł"
Wiedzieliśmy, że Amerykanie mają u nas tajną bazę i że lądują w Szymanach samoloty CIA, ale nie wiedzieliśmy, że na pokładzie byli więźniowie. Kwaśniewski miał się zorientować, co się tam naprawdę dzieje, dopiero wtedy, gdy Bush w czerwcu 2003 r. w małym gronie dziękował mu za to, co Polska zrobiła dla wojny z terroryzmem. Zdziwiło go to, bo przecież nic szczególnego nie zrobiliśmy poza wysłaniem wojsk. Bushowi nie przyszło do głowy, że Kwaśniewski może nie wiedzieć; myślał pewnie, że tak jak w Ameryce prezydent ma władzę wykonawczą i to on decyduje w tak ważnych kwestiach.
Po tej wizycie Kwaśniewski zaczął więc dociekać, za co zbierał te gratulacje. No i dokopał się do tego. Wściekł się, kazał ośrodek zamykać.
Nie wiem, czy słusznie przesądza się, że ta baza była w Starych Kiejkutach. Może. Ja słyszałem, że Amerykanie wynajęli hotele i tam wozili tych terrorystów. Na pewno zarządzali tym wyłącznie Amerykanie. Przywieźli do Polski nie tylko najlepszych agentów, którzy przesłuchiwali terrorystów, ale i agentów odpowiedzialnych za przygotowywanie posiłków, sprzątanie, zaopatrzenie. To była operacja prowadzona w najściślejszej tajemnicy. W takich przypadkach Amerykanie wszystko biorą na siebie, nie mogą ryzykować przecieku.
Kwaśniewski: "Współpraca była, więzień nie było"
Aleksander Kwaśniewski odmawia komentarzy w tej sprawie. - Współpraca wywiadu polskiego i amerykańskiego była, więzień nie było - powtarza od lat.
We wrześniu 2010 r. mówił "Gazecie": - My o tego typu faktach, jeśli miały miejsce, nie wiedzieliśmy. I nie sądzę, żeby były znane kiedykolwiek wcześniej. Współpraca wywiadowcza jest z natury tajemnicza. Proszę pamiętać, że to nie był scenariusz filmu sensacyjnego, to była walka z terroryzmem, to byli ludzie, którzy wysadzili w powietrze World Trade Center i wiele innych obiektów na świecie. Ludzie, którzy uczestniczyli w śmierci kilku tysięcy osób. Walka z takim terroryzmem mogła mieć również charakter brutalny. To nie zmienia oczywiście faktu, że każda armia, każda służba ma swoje zasady, prawo i musi go przestrzegać. Nie przyjmuję wariantu, że demokracja musi się przed terrorystami rozbroić, a terroryści mogą robić z nami, co chcą. To jest wielki dylemat, ile wolności, ile bezpieczeństwa i jak zachować w tym równowagę.
Śledztwo w sprawie ośrodka CIA w Polsce toczy się od 2008 r. Niedawno "Gazeta" ujawniła, że odsunięty został od niego prok. Jerzy Mierzewski, który prowadził je od samego początku. Opublikowaliśmy też pytania, które prokurator zadał ekspertom prawa międzynarodowego. Wynikało z nich, że śledczy zdobyli dowody na to, że ośrodek istniał i że Amerykanie przetrzymywali tam osoby, które - jak podejrzewali - należały do Al-Kaidy.
Dwaj Saudyjczycy, którzy twierdzą, że więziono ich w Polsce, dostali w śledztwie status pokrzywdzonych.
Politykom, którzy zgodzili się na powstanie eksterytorialnej, wyłączonej spod polskiej jurysdykcji bazy, grozi - jeśli dowody będą przekonujące - Trybunał Stanu.
Jak ujawniano więzienia CIA
2 listopada 2005 r. "Washington Post" opublikował pierwsze informacje o przetrzymywaniu w tajnych więzieniach w Europie Środkowej jeńców CIA podejrzewanych o terroryzm. Na prośbę władz USA nie podano nazw krajów, ale pięć dni później organizacja broniąca praw człowieka, Human Rights Watch podała, że CIA przetrzymywała więźniów m.in. w Polsce i w Rumunii.
Władze polskie zdecydowanie zaprzeczały. Przyznawano tylko, że na lotnisku w Szymanach lądowały samoloty wyczarterowane przez CIA.
Sprawą zainteresowała się specjalna komisja Parlamentu Europejskiego. W swoim raporcie (2006 r.), w którym podała, że CIA miało w Polsce więzienia, napisała, że nasze władze nie chciały z nią współpracować, a polski rząd i Sejm całkowicie zlekceważyły delegację europosłów. W dokumencie nie przytoczono bezpośrednich dowodów.
Raport wywołał protest ze strony polskiego rządu.
W 2008 r. polska prokuratura wszczęła śledztwo, by sprawę ostatecznie wyjaśnić. "Gazeta" napisała wtedy, że jednym z dowodów, którymi dysponują śledczy, jest notatka Agencji Wywiadu potwierdzająca istnienie na terenie Polski ośrodka CIA. Jesienią 2008 r. w dokumencie TVN w reżyserii Ewy Ewart pt. "Tajemnicze loty" po raz pierwszy pokazano dowód na to, że w Szymanach lądowały samoloty CIA. Był to dokument administracji lotniska. W 2009 r. "Rzeczpospolita" napisała, że loty maszyn wynajętych przez CIA były przy udziale polskich służb ukrywane przed europejskimi instytucjami kontrolnymi (Eurocontrol). W 2010 r. Fundacja Helsińska uzyskała wykaz lotów odrzutowców wynajętych przez CIA. Wynikało z niego, że część pasażerów musiała zostawać w Polsce.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz