31.12.2012 , aktualizacja: 31.12.2012 11:53

Dotąd w śledztwie przesłuchano ok. 1170 świadków i podejrzanych, z czego aż 660 osób zostało przesłuchanych w ciągu ostatnich czterech i pół roku, czyli w czasie, gdy śledztwo prowadzone było w Gdańsku. Akta główne sprawy w momencie przejęcia jej przez gdańska jednostkę liczyły 106 tomów, a dziś obejmują w sumie 240 tomów (dodatkowo ok. 100 tomów to załączniki).
W śledztwie przeprowadzono 116 przeszukań miejsc, pojazdów i osób oraz ok. 230 różnego rodzaju oględzin miejsc, dokumentów i przedmiotów.
Sworobowicz wyjaśniła, że zgodnie z nowym, zaktualizowanym w 2012 r. planem śledztwa - na najbliższe miesiące przewidziano "wiele różnego rodzaju czynności". Odmówiła podania jednak jakichkolwiek konkretnych informacji na temat planów prokuratury.
Śledztwo, w którym badane są niewyjaśnione dotąd okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, zostało zainicjowane w październiku 2001 r., tuż po uprowadzeniu mężczyzny. Wszczęła je prokuratura w Sierpcu. Potem postępowanie przejmowały inne jednostki, aż w 2006 r. trafiło do olsztyńskiej prokuratury, która rok później oskarżyła 13 osób o udział w grupie, która uprowadziła i zabiła Olewnika.
Mimo sporządzenia aktu oskarżenia olsztyńscy śledczy nadal prowadzili postępowanie, licząc się z tym, że mogli nie wykryć wszystkich osób odpowiedzialnych za przestępstwa. W maju 2008 r. postępowanie trafiło do Gdańska wraz z drugim śledztwem prowadzonym w Olsztynie, w którym badano nieprawidłowości w dotychczasowych postępowaniach.
Po przejęciu sprawy gdańscy prokuratorzy zdecydowali się na nowo zweryfikować dotychczasowe ustalenia - dokonane głównie przez Prokuraturę Okręgową w Olsztynie.
Przeprowadzono m.in. powtórną analizę akt oraz dowodów zebranych w czasie dotychczasowych postępowań. Przesłuchano ponownie większość osób związanych ze sprawą i jeszcze raz przeszukano istotne dla śledztwa miejsca, w tym dom Krzysztofa Olewnika oraz miejsce, w których był przetrzymywany i gdzie po zabójstwie zakopano jego zwłoki.
11 lat po uprowadzeniu eksperyment z udziałem statystów
Wielokrotnie przeprowadzano też różnego rodzaju czynności i eksperymenty w domu Krzysztofa Olewnika w Drobinie pod Płockiem, który rodzina stara się utrzymać w nienaruszonym stanie od momentu porwania. M.in. w lipcu 2009 r., przy udziale podejrzanego w sprawie Jacka K., przyjaciela i wspólnika Krzysztofa odtwarzano zdarzenia związane z porwaniem Olewnika, a w październiku br. - dokładnie 11 lat po uprowadzeniu - przeprowadzono podobny eksperyment z udziałem statystów. W jego ramach odtworzono osiem epizodów związanych z uprowadzeniem.
Analizy fonoskopijne, bilingi, nieznane dotąd ślady krwi, ekshumacja zwłok
Śledczy zlecili też wiele ekspertyz - częściowo nowych, częściowo powtórnych, w tym analizy fonoskopijne nagrań, analizy billingów zgromadzonych w śledztwie oraz śladów zabezpieczonych w domu Olewnika.
Po tym, jak natrafiono na nieprawidłowości w badaniach DNA zwłok Krzysztofa Olewnika, w styczniu 2010 r. śledczy zdecydowali się na ekshumację szczątków ofiary. Potwierdziła ona tożsamość mężczyzny.
Efektem pracy śledczych było m.in. znalezienie w domu K. Olewnika nieznanych wcześniej śladów krwi. Nie wiadomo, kto i kiedy je naniósł. Dla wyjaśnienia tych okoliczności śledczy powołali w ub.r. biegłego - specjalizującego się w tego typu badaniach Bernda Brinkmanna - szefa Instytutu Genetyki Sądowej w Muenster. Biegły sporządził już zamówioną opinię i została ona przetłumaczona z niemieckiego na polski. Przed kilkoma dniami śledczy poinformowali, że zwrócą się do eksperta o jej uzupełnienie, bo opinia nie w pełni odpowiedziała na zadane pytania.
Wyniki ekspertyzy mogą okazać się istotne zwłaszcza w kontekście ujawnionych przez prokuraturę pod koniec ub.r. nowych dowodów, które - jak poinformowali wówczas śledczy - "każą podać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie".
Wśród nowych dowodów śledczy wymienili m.in. ekspertyzę zapisu rozmowy między rodziną Olewników a porywaczami przeprowadzonej w styczniu 2002 r., a więc kilka miesięcy po porwaniu, w czasie gdy Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. W tle rozmowy pojawia się głos instruujący porywaczy: biegli orzekli, że instrukcji udzielał Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Śledczy dysponują też zeznaniami świadków, którzy utrzymują, że widzieli Krzysztofa Olewnika już po jego porwaniu w okolicznościach, które wskazywały na to, że nie jest on przez nikogo przetrzymywany siłą.
Wątpliwości śledczych wzbudziły też - ujawnione przez biegłych ds. fonoskopii - luki i nieścisłości w treści nagrań między rodziną Olewników a porywaczami. Na podstawie wyników ekspertyz prokuratorzy nabrali podejrzeń, że rodzina nie przekazała organom ścigania wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy. Aby zweryfikować te wątpliwości, w listopadzie ub.r. śledczy dokonali przeszukań w domach rodziny Olewników. Zabezpieczono tam ok. 480 przedmiotów: dokumentów, nagrań monitoringu. Śledczy nie zdradzają efektów analiz tego materiału.
"Osoba wydająca instrukcje porywaczom to nie Krzysztof"
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Zdaniem rodziny nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Rodzina utrzymuje też, że osoba, która na nagraniu wydaje instrukcje porywaczom, to nie Krzysztof Olewnik.
Jak dotąd głównym podejrzanym w gdańskim śledztwie jest przyjaciel porwanego - Jacek K., któremu śledczy na początku 2009 r. przedstawili zarzuty udziału w grupie przestępczej planującej porwanie Olewnika oraz współudziału w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu. K. nie przyznał się do winy. Od 11 lutego do 11 sierpnia 2009 r. przebywał w areszcie. Zwolniono go, gdy warszawski Sąd Apelacyjny nie uwzględnił zażalenia prokuratury na decyzję o nieprzedłużeniu aresztu, podjętą przez płocki sąd okręgowy.
Warszawski sąd uznał, że prokuratura nie przedstawiła przekonujących dowodów, uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa przez K. W przekonaniu sądu zaprezentowany przez śledczych łańcuch poszlak nie zazębiał się w logiczną całość. Gdańska prokuratura nie zdradza, na czym miałby polegać udział K. w przestępstwie.
W śledztwie postawiono też kilku osobom zarzuty wyłudzenia od Włodzimierza Olewnika pieniędzy, które - tuż po porwaniu, rzekomo miały posłużyć do przekupienia przestępców mogących pomóc w odnalezieniu Krzysztofa Olewnika.
W trakcie śledztwa prokuratorzy natrafili na ślady mogące wskazywać na przestępstwa niezwiązane ze sprawą Olewnika, a popełnione przez osoby, których działania badali. W sprawach tych prokuratorzy wszczynali odrębne śledztwa.
Równolegle z postępowaniem, w którym wyjaśniane są nieznane okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, gdańscy prokuratorzy prowadzą też śledztwo, w którym badają nieprawidłowości we wcześniejszych postępowaniach w tej sprawie.
Śledztwo to zmierza ku końcowi. Przed kilkoma dniami gdańska prokuratura oskarżyła dwóch policjantów pracujących przy sprawie porwania o niedopełnienie obowiązków, skutkujące narażeniem Olewnika na utratę życia. Śledczy umorzyli natomiast postępowania wobec 24 prokuratorów, którzy także zajmowali się sprawą.
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 r. Mężczyzna został uprowadzony z własnego domu w Drobinie. Sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan na Mazowszu. Odnaleziono je w 2006 r.
Gdańska prokuratura przedłużyła śledztwo do końca czerwca 2013 r.