Gwiazdy, którym towarzyszą planety, są w naszej Galaktyce regułą, a nie wyjątkiem - informują w ''Nature'' astronomowie, wśród nich badacze z Uniwersytetu Warszawskiego.
ZOBACZ TAKŻE
- Laboratorium DNA - klucz do współczesnego kryminału
- Twitter słabiej niż inne serwisy społecznościowe radzi sobie z pedofilami
- Nowy gatunek żmii: Rogata Matylda
- Weto złe dla przyrody
- 13-ego w piątek ''Noc Biologów'' na polskich uczelniach
- Dziecko może odziedziczyć po rodzicach cechę nie zapisaną w ich genach
W liście do "Nature" przedstawiają wyniki oszacowania, jak powszechne są układy planetarne wśród gwiazd Drogi Mlecznej.
Z analizy zebranych danych wynika, że jedna na sześć badanych gwiazd ma planetę o masie Jowisza, połowa z nich - planetę o masie Neptuna i aż dwie trzecie - super-Ziemię (a więc planetę, która jest ledwie kilka razy masywniejsza od naszego globu). Średnio na gwiazdę przypada więc więcej niż jedna planeta, a małomasywne planety podobne do Ziemi występują powszechnie - twierdzą badacze. To astronomowie z warszawskiego zespołu OGLE oraz uczestnicy międzynarodowego projektu PLANET.
Polacy nie gęsi
Większość ze znalezionych dotychczas 700 planet została odkryta dzięki obserwacji pojedynczych gwiazd i pomiarze ich niewielkiego ruchu, wynikającego z grawitacyjnego przyciągania krążącej na orbicie planety. Część planet zdradziła swoją obecność, kiedy zaćmiły (częściowo zasłoniły) swe macierzyste gwiazdy. Metody te umożliwiają jednak odkrycie planet krążących stosunkowo blisko swych słońc.
Zespoły PLANET i OGLE w swych badaniach wykorzystały zupełnie inną technikę - tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego - która pozwala odkrywać planety nawet tak niewielkie jak Ziemia, a także krążące w dużo większych odległościach od macierzystych gwiazd (nawet dziesięć razy dalej niż Ziemia od Słońca). Metoda polega śledzeniu i precyzyjnych pomiarach pojaśnienia blasku odległej gwiazdy, spowodowanego przez układ planetarny, który działa niczym skupiająca światło soczewka.
Na ten pomysł wpadł prof. Bohdan Paczyński, który w połowie lat 80. zastanawiał się, w jaki sposób wykrywać we Wszechświecie obiekty, które są ciemne - a więc np. nigdy nierozpalone gwiazdy (tzw. brązowe karły), gwiazdy całkowicie wypalone, czy czarne dziury. One same nie świecą lub świecą słabo, ale swą masą mogą zakrzywiać światło innych gwiazd. Jeśli taki ciemny obiekt znajdzie się na drodze promieni świetlnych pomiędzy Ziemią i jakąś odległą gwiazdą, to zgodnie z teorią Einsteina zakrzywi bieg promieni - tak jak w soczewce - i wzmocni blask gwiazdy.
Planety jak dziobki
Pozostaje więc śledzić mrowie gwiazd na niebie i wypatrywać takich momentów, kiedy jedna z nich nagle pojaśnieje, co będzie oznaczało, że na drodze jej promieni pojawiła się grawitacyjna soczewka. Jeśli taka soczewka składa się z dwóch części - gwiazdy i okrążającej ją planety - to z komputerowej analizy zjawiska wynika, że w krzywej zmiany blasku pojawią się charakterystyczne "dziobki" (niczym skaza na perfekcyjnej soczewce). Można po nich rozpoznać planetę, a nawet oszacować jej masę i odległość od gwiazdy.
Co więcej, do takich obserwacji wystarczy niewielki, nawet amatorski teleskop. A jeśli połączymy go z kamerą cyfrową i komputerem - łowy na układy planetarne można całkowicie zautomatyzować. W ten sposób szansa na wielkie odkrycie otworzyła się przed astronomami, którzy - tak jak np. Polacy - nie dysponują na co dzień potężnymi teleskopami.
Z tego pomysłu w Obserwatorium Uniwersytetu Warszawskiego narodził się projekt OGLE, który stworzył i którym kieruje prof. Andrzej Udalski, jeden z najczęściej cytowanych w literaturze astronomów polskich.
Od połowy lat. 90. warszawscy astronomowie obserwują niebo za pomocą 1,3-m teleskopu w Las Campanas w Chile na pustyni Atacama. Zbudowali kamerę i napisali program komputerowy, dzięki któremu każdej nocy śledzą na bieżąco jasność blisko pół miliarda gwiazd Drogi Mlecznej. Program alarmuje badaczy, jeśli tylko blask jednej z tych gwiazd zaczyna wzrastać w sposób wskazujący na zjawisko grawitacyjnego soczewkowania (Polacy wykrywają w tej chwili około 2 tys. takich zjawisk rocznie). Wtedy też alarmują współpracujących astronomów z innych kontynentów, bo kluczem do sukcesu jest jak najbardziej dokładne i nieprzerwane mierzenie zmiany blasku gwiazdy - chodzi o to, by nie przegapić ostrych "dziobków" będących odciskiem palca planety.
W dzisiejszym "Nature" analizowane są 440 mikrosoczewki grawitacyjne odkryte przez OGLE w latach 2002-07. Dodatkowe obserwacje prowadził zespół PLANET, który stworzył międzykontynentalną sieć teleskopów na trzech kontynentach. - Łącznie dały one unikalny materiał do statystycznych badań powszechności występowania planet poza Układem Słonecznym - twierdzi prof. Udalski.
Będą jeszcze cuda
To nie pierwszy sukces zespołu OGLE, o którym głośno w świecie. W maju zeszłego roku wraz z nowozelandzko-japońską grupą MOA astronomowie poinformowali o odkryciu całkiem nowej klasy planet - globów samotnych, bez gwiazdy, które prawdopodobnie zostały wyrzucone ze swoich układów i teraz same przemierzają kosmos. Ich też jest sporo, może nawet dwa razy więcej niż wszystkich gwiazd w Drodze Mlecznej.
A niedawno OGLE natrafił na największe z odkrytych w ostatnich latach ciała Układu Słonecznego.
- Największą satysfakcję mam z tego, ze OGLE od 20 już lat jest w lidze mistrzów nauki światowej i cały czas trzymamy dobrą formę oraz regularnie odkrywamy coś z najwyższej półki - mówi prof. Udalski. - To ewenement na skalę światową, podziwiają nas astronomowie z innych krajów.
- Nasz projekt będzie trwał, dopóki będziemy bezkonkurencyjni na świecie w dziedzinie takich przeglądów nieba, czyli na pewno przez kilka następnych lat, co najmniej do końca dekady - dodaje prof. Udalski. - Za jakiś czas pomyślimy o zwiększeniu mocy obserwacyjnych, np. zasięgu obserwacji (tj. postaramy się o większy teleskop). Za rok będziemy mieć też dostęp do teleskopu w Australii, w którym zainstalujemy naszą kamerę. Z dwóch miejsc - Las Campanas w Chile i Tasmanii - będziemy mogli prowadzić obserwacje prawie bez przerwy. Prof. Udalski mówi też, że w tej chwili zespół ma już nowe dane, których analiza przyniesie z pewnością "różne cuda i nowości". - Odkrycia oczywiście trudno przepowiedzieć, ale wiemy już, że oprócz planet wszelkiego typu (także o masie zbliżonej do ziemskiej), będą to tysiące nowych supernowych, gwiazd zmiennych (wybuchających, pulsujących, zaćmienowych), kwazarów. To wprost unikalne dane.
* W skład zespołu OGLE wchodzą: Andrzej Udalski, Marcin Kubiak, Michał Szymański, Grzegorz Pietrzyński, Radosław Poleski, Igor Soszyński, Łukasz Wyrzykowski, Krzysztof Ulaczyk.
Z analizy zebranych danych wynika, że jedna na sześć badanych gwiazd ma planetę o masie Jowisza, połowa z nich - planetę o masie Neptuna i aż dwie trzecie - super-Ziemię (a więc planetę, która jest ledwie kilka razy masywniejsza od naszego globu). Średnio na gwiazdę przypada więc więcej niż jedna planeta, a małomasywne planety podobne do Ziemi występują powszechnie - twierdzą badacze. To astronomowie z warszawskiego zespołu OGLE oraz uczestnicy międzynarodowego projektu PLANET.
Większość ze znalezionych dotychczas 700 planet została odkryta dzięki obserwacji pojedynczych gwiazd i pomiarze ich niewielkiego ruchu, wynikającego z grawitacyjnego przyciągania krążącej na orbicie planety. Część planet zdradziła swoją obecność, kiedy zaćmiły (częściowo zasłoniły) swe macierzyste gwiazdy. Metody te umożliwiają jednak odkrycie planet krążących stosunkowo blisko swych słońc.
Zespoły PLANET i OGLE w swych badaniach wykorzystały zupełnie inną technikę - tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego - która pozwala odkrywać planety nawet tak niewielkie jak Ziemia, a także krążące w dużo większych odległościach od macierzystych gwiazd (nawet dziesięć razy dalej niż Ziemia od Słońca). Metoda polega śledzeniu i precyzyjnych pomiarach pojaśnienia blasku odległej gwiazdy, spowodowanego przez układ planetarny, który działa niczym skupiająca światło soczewka.
Na ten pomysł wpadł prof. Bohdan Paczyński, który w połowie lat 80. zastanawiał się, w jaki sposób wykrywać we Wszechświecie obiekty, które są ciemne - a więc np. nigdy nierozpalone gwiazdy (tzw. brązowe karły), gwiazdy całkowicie wypalone, czy czarne dziury. One same nie świecą lub świecą słabo, ale swą masą mogą zakrzywiać światło innych gwiazd. Jeśli taki ciemny obiekt znajdzie się na drodze promieni świetlnych pomiędzy Ziemią i jakąś odległą gwiazdą, to zgodnie z teorią Einsteina zakrzywi bieg promieni - tak jak w soczewce - i wzmocni blask gwiazdy.
Planety jak dziobki
Pozostaje więc śledzić mrowie gwiazd na niebie i wypatrywać takich momentów, kiedy jedna z nich nagle pojaśnieje, co będzie oznaczało, że na drodze jej promieni pojawiła się grawitacyjna soczewka. Jeśli taka soczewka składa się z dwóch części - gwiazdy i okrążającej ją planety - to z komputerowej analizy zjawiska wynika, że w krzywej zmiany blasku pojawią się charakterystyczne "dziobki" (niczym skaza na perfekcyjnej soczewce). Można po nich rozpoznać planetę, a nawet oszacować jej masę i odległość od gwiazdy.
Co więcej, do takich obserwacji wystarczy niewielki, nawet amatorski teleskop. A jeśli połączymy go z kamerą cyfrową i komputerem - łowy na układy planetarne można całkowicie zautomatyzować. W ten sposób szansa na wielkie odkrycie otworzyła się przed astronomami, którzy - tak jak np. Polacy - nie dysponują na co dzień potężnymi teleskopami.
Z tego pomysłu w Obserwatorium Uniwersytetu Warszawskiego narodził się projekt OGLE, który stworzył i którym kieruje prof. Andrzej Udalski, jeden z najczęściej cytowanych w literaturze astronomów polskich.
Od połowy lat. 90. warszawscy astronomowie obserwują niebo za pomocą 1,3-m teleskopu w Las Campanas w Chile na pustyni Atacama. Zbudowali kamerę i napisali program komputerowy, dzięki któremu każdej nocy śledzą na bieżąco jasność blisko pół miliarda gwiazd Drogi Mlecznej. Program alarmuje badaczy, jeśli tylko blask jednej z tych gwiazd zaczyna wzrastać w sposób wskazujący na zjawisko grawitacyjnego soczewkowania (Polacy wykrywają w tej chwili około 2 tys. takich zjawisk rocznie). Wtedy też alarmują współpracujących astronomów z innych kontynentów, bo kluczem do sukcesu jest jak najbardziej dokładne i nieprzerwane mierzenie zmiany blasku gwiazdy - chodzi o to, by nie przegapić ostrych "dziobków" będących odciskiem palca planety.
W dzisiejszym "Nature" analizowane są 440 mikrosoczewki grawitacyjne odkryte przez OGLE w latach 2002-07. Dodatkowe obserwacje prowadził zespół PLANET, który stworzył międzykontynentalną sieć teleskopów na trzech kontynentach. - Łącznie dały one unikalny materiał do statystycznych badań powszechności występowania planet poza Układem Słonecznym - twierdzi prof. Udalski.
Będą jeszcze cuda
To nie pierwszy sukces zespołu OGLE, o którym głośno w świecie. W maju zeszłego roku wraz z nowozelandzko-japońską grupą MOA astronomowie poinformowali o odkryciu całkiem nowej klasy planet - globów samotnych, bez gwiazdy, które prawdopodobnie zostały wyrzucone ze swoich układów i teraz same przemierzają kosmos. Ich też jest sporo, może nawet dwa razy więcej niż wszystkich gwiazd w Drodze Mlecznej.
A niedawno OGLE natrafił na największe z odkrytych w ostatnich latach ciała Układu Słonecznego.
- Największą satysfakcję mam z tego, ze OGLE od 20 już lat jest w lidze mistrzów nauki światowej i cały czas trzymamy dobrą formę oraz regularnie odkrywamy coś z najwyższej półki - mówi prof. Udalski. - To ewenement na skalę światową, podziwiają nas astronomowie z innych krajów.
- Nasz projekt będzie trwał, dopóki będziemy bezkonkurencyjni na świecie w dziedzinie takich przeglądów nieba, czyli na pewno przez kilka następnych lat, co najmniej do końca dekady - dodaje prof. Udalski. - Za jakiś czas pomyślimy o zwiększeniu mocy obserwacyjnych, np. zasięgu obserwacji (tj. postaramy się o większy teleskop). Za rok będziemy mieć też dostęp do teleskopu w Australii, w którym zainstalujemy naszą kamerę. Z dwóch miejsc - Las Campanas w Chile i Tasmanii - będziemy mogli prowadzić obserwacje prawie bez przerwy. Prof. Udalski mówi też, że w tej chwili zespół ma już nowe dane, których analiza przyniesie z pewnością "różne cuda i nowości". - Odkrycia oczywiście trudno przepowiedzieć, ale wiemy już, że oprócz planet wszelkiego typu (także o masie zbliżonej do ziemskiej), będą to tysiące nowych supernowych, gwiazd zmiennych (wybuchających, pulsujących, zaćmienowych), kwazarów. To wprost unikalne dane.
* W skład zespołu OGLE wchodzą: Andrzej Udalski, Marcin Kubiak, Michał Szymański, Grzegorz Pietrzyński, Radosław Poleski, Igor Soszyński, Łukasz Wyrzykowski, Krzysztof Ulaczyk.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75476,10950588,Sto_miliardow_planet.html#ixzz1jTkUayer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz