czwartek, 23 sierpnia 2012

Pisz, Staniek, Pisz. Tak Legia ograła Rosenborg



Zwycięstwo w dobrym stylu u siebie i kompromitująca porażka w Trondheim. Dwie potyczki z Rosenborgiem dostarczyły kibicom Legii skrajnych emocji. Po 17 latach od niezapomnianych meczów w Lidze Mistrzów legioniści znów zmierzą się z norweską drużyną.

Do meczu w grupowej fazie Ligi Mistrzów sezonu 1995/96 legioniści przystępowali po odprawieniu w eliminacjach IFK Göteborg. Do mistrza Norwegii podeszli z dużym respektem. - Dreszczyk emocji był – przyznaje Marek Jóźwiak, wówczas obrońca, dziś dyrektor sportowy Legii. – Wtedy Rosenborg nie był tak znaną firmą, jak teraz, ale mieliśmy dobre raporty, wiedzieliśmy jak grają i czego się spodziewać  – dodaje.

WIĘCEJ ZDJĘĆ NA LEGIA.COM

Kapitan dał zwycięstwo

Mimo dobrego rozpoznania, pierwsza połowa nie obfitowała w bramkowe sytuacje. Walka na dobre rozpoczęła się dopiero w 65. minucie, kiedy Mini Jacobsen ograł Jóźwiaka, wypuścił na czystą pozycję Karla Lokena. Atak skrzydłowego Jóźwiak powstrzymał faulem, ale na nic się to zdało, bo rzut karny na bramkę zmienił Jacobsen. Mózg norweskiej drużyny uczcił gola efektownym saltem.

Radość Norwegów nie trwała jednak długo. W tej samej minucie rezultat spotkania wyrównał strzałem z dystansu kapitan Leszek Pisz. Także z daleka uderzał kilka minut później Ryszard Staniek. Bramkarz Rosenborga Jørn Jamtfall lekko podbił piłkę, po czym odwrócił się i… wepchnął ją do bramki.

Legia złapała wiatr w  żagle. W 73. minucie do rzutu wolnego stanął ich etatowy wykonawca, Pisz. Rozgrywający mistrzów Polski nie pomylił się i precyzyjnym strzałem w lewy, dolny róg podwyższył wynik na 3:1, wywołując euforię 10 tysięcy kibiców.

CZYTAJ WIĘCEJ NA LEGIA.COM

Ostre lanie w Norwegii

Debiut w Lidze Mistrzów przy Łazienkowskiej był udany. Znacznie gorzej mistrz Polski wypadł dwa miesiące później na zaśnieżonym stadionie w Trondheim. Ofensywa Norwegów przyniosła rezultat już w 17. minucie. Roar Strand z dziecinną łatwością poradził sobie z Jackiem Zielińskim i pewnym uderzeniem pokonał Macieja Szczęsnego. Chwilę później boisko musiał opuścić kontuzjowany kapitan legionistów i bohater pierwszego spotkania Leszek Pisz. Zastąpił go Cezary Kucharski.

Drugą bramkę, po błędzie Grzegorza Lewandowskiego, wbił Harald Bratbakk. Legioniści reklamowali spalonego, ale sędzia nie podzielił ich wątpliwości. Warszawiacy schodzili do szatni z dwubramkową stratą. Trenerowi Pawłowi Janasowi nie udało się poprawić gry swojego zespołu.

W drugiej połowie obrona nadal popełniała katastrofalne błędy dopuszczając do strzelenia dwóch kolejnych goli. O postawie warszawskich defensorów najlepiej świadczy fakt, że trzecią bramkę zdobył głową najniższy na boisku (168 cm) Mini Jacobsen.

- Myśleliśmy, że pójdzie łatwo. Byliśmy nieco rozkojarzeni, pierwszy raz graliśmy na podgrzewanej murawie. Zanim się obudziliśmy, było po meczu – wspomina Jóźwiak.

W opinii prasy najlepszym zawodnikiem Legii był bramkarz Maciej Szczęsny. Choć cztery razy wyjmował piłkę z siatki, dwukrotnie bronił w sytuacjach sam na sam. - Zamiast po jeden punkt pojechaliśmy na zakupy. Żony były w hotelu obok i wydzwaniały co chwilę do mężów z informacjami, co już udało się kupić. Przy tak nieprofesjonalnym podejściu Rosenborg mógł wygrać znacznie wyżej – mówi bez ogródek Szczęsny, który do Norwegii partnerki nie zabrał.

Historyczny sukces

Mimo, że w dwumeczu bilans bramkowy 3:5 był korzystny dla Skandynawów, to Legia zajęła drugie miejsce w tabeli grupy B. Wraz ze Spartakiem Moskwa awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Do dziś żaden polski zespół nie doszedł do tego etapu rozgrywek.

bako/roody

Brak komentarzy: