niedziela, 21 października 2012

Szokujące zachowanie Rosjan w prosektorium. Wstrząsająca relacja


"I nagle podszedł Rusek i pociągnął nos prezydentowej do góry... Wszyscy zdrętwieliśmy. On zrozumiał, co zrobił. Chciał pewnie, żeby kształt twarzy był bardziej rozpoznawalny. Ale tego nie robi się tak ostentacyjnie" - to wstrząsająca relacja dla "Wprost" Dymitra Książka, lekarza LPR, który po katastrofie smoleńskiej towarzyszył rodzinom ofiar w Moskwie.

Trumna z ciałem Marii Kaczyńskiej, fot. J. Kucharzyk
Trumna z ciałem Marii Kaczyńskiej, fot. J. Kucharzyk /East News

WIĘCEJ NA TEN TEMAT

  • Byłem jak w amoku. Spaliśmy tam po godzinie, po dwie. Rodziny w ogóle nie spały - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" Dymitr Książek, lekarz LPR, który towarzyszył rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w Moskwie. - W trumny wsadzano czarne worki. Nikt jednak nie sprawdzał, co w nich jest - podkreśla. więcej »

Na rozmowę o pracy przy rozpoznawaniu ofiar zdecydował się po dwóch i pół roku od katastrofy.

Potwierdził, że ciało Pierwszej Damy zostało zidentyfikowane jako jedno z pierwszych, a on był przy tej identyfikacji. "Jej ciało było w całości, ale twarz była bardzo zniekształcona" - wspomina.

Przyznał, że przy rozpoznaniu ciała prezydentowej istotnym elementem okazał się jej pierścionek, który po opisie, podczas rozmowy telefonicznej, rozpoznała garderobiana Marii Kaczyńskiej.

Dymitr Książek przyznał w rozmowie z "Wprost", że polscy patomorfolodzy nie byli przez Rosjan dopuszczani praktycznie do żadnych czynności.

Lekarz opowiedział o szokujących zachowaniach Rosjan.

"W trumny wsadzano czarne worki. I teraz już nie można uwierzyć, że do tych trumien wkładano właściwe ciała. Nikt tego nie sprawdzał. Na kanapie wśród tych worków siedziało trzech typków. Coś pili, jedli kanapki z kiełbasą, a potem wstawali i pakowali do trumien".

Jak przyznał lekarz, tych "pakowaczy" nikt nie pilnował.

Lekarz ujawnia szokujące informacje o zachowaniu Rosjan

Do wstrząsających scen dochodziło też przy przekazywaniu trumien polskiej stronie. "Kiedy trumnę lakowano, to w sali Rosjanie zrobili granicę polsko-rosyjską". To był kosmos. Po jednej stronie siedziała rosyjska celniczka, po drugiej byliśmy my. Wszyscy. Po zalutowaniu trumna trafiała na polską stronę. Ale rozpętała się kompletna awantura, bo rodziny chciały wkładać do trumien święte obrazki, modlitewniki i różańce. Rosjanie nie chcieli się na to zgodzić. To było straszne, oburzające. Politycy wymogli na Rosjanach, by na to pozwolili - relacjonuje we "Wprost" Książek.

INTERIA.PL/Wprost

Brak komentarzy: