sobota, 26 stycznia 2013

Chiny walczą z UE o surowce Grenlandii


Andrzej Kublik
 
21.01.2013 , aktualizacja: 20.01.2013 18:21
A A A Drukuj
Chińczycy testują drogę przez Ocean Arktyczny. Jesienią lodołamacz

Chińczycy testują drogę przez Ocean Arktyczny. Jesienią lodołamacz "Xuelong" (Śnieżny Smok) w 85 dni przepłynął trasę od Szanghaju do Islandii i z powrotem (Fot. Huang Xiaoxi EAST NEWS)

- To nie jest tylko region lodów i niedźwiedzi polarnych - mówi o swoim kraju premier Grenlandii Kuupik Kleist. Są tam bajeczne zasoby surowców dla zaawansowanych technologii, o które walczy Unia Europejska z Chinami
Wyłaniająca się wśród mgieł północy największa wyspa świata Grenlandia należy do Danii, ale ma autonomię wobec Kopenhagi, a ponadto nie jest częścią Unii Europejskiej. Dziś w Brukseli mogą tego żałować. Bo politycy UE obawiają się, że w Grenlandii przegrywają batalię stulecia.

- To nie jest uczciwe zwracać się do Grenlandii, by odgrywała rolę języczka u wagi mocarstw, chroniąc bardziej czyjeś interesy niż na przykład interesy Chin - powiedział kilka dni temu premier Kleist w Kopenhadze. Spotkał się tam przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, by omawiać kwestię zapewnienia UE przywilejów w eksploatacji minerałów na Grenlandii.

Większość tego kraju pokrywają lody, a w jego północnej części ziemne prace można prowadzić tylko trzy miesiące w roku. Ale w ostatnich dekadach klimat zaczął się ocieplać i lody Arktyki - dotąd uchodzące za wieczne - topnieją, ułatwiając dostęp do surowców niezwykle hojnie zgromadzonych tu przez naturę. 

Grenlandia przyznała już 150 koncesji na poszukiwanie złóż różnych minerałów, podczas gdy w poprzedniej dekadzie tylko 10. W zeszłym roku firmy poszukujące złóż na lądzie w Grenlandii wydały około 100 mln dol. oraz ponad 1 mld dol. na podmorskie wiercenia. Szukają ropy naftowej i gazu, żelaza oraz cynku. A przede wszystkim - metali ziem rzadkich.

To grupa 17 pierwiastków o niezwykłych właściwościach. Stal z niewielką ich domieszką jest odporna na szalenie wysokie temperatury albo ma silne własności magnetyczne. Bez metali ziem rzadkich nie można myśleć o rozwoju zaawansowanych technologii. Są surowcem do produkcji ekranów do komputerów i smartfonów, turbin wiatrowych, laserów, silników do aut hybrydowych czy urządzeń diagnostycznych do rezonansu magnetycznego.

Jedną trzecią zasobów metali ziem rzadkich na świecie mają Chiny. A jednocześnie to państwo niemal całkowicie zmonopolizowało dostawy tych pierwiastków. Pekin budował swój monopol przez trzy dekady, dostarczając bardzo tanio metale ziem rzadkich ze swoich kopalń i w ten sposób wycinając konkurencję. A gdy w tym stulecie z impetem ruszyła produkcja zaawansowanych technologicznie urządzeń, Pekin zaczął odcinać kupony od monopolu. Chińczycy zaczęli ograniczaćeksport metali ziem rzadkich, wprowadzając kwoty na dostawy tych surowców na światowe rynki, z roku na rok zmniejszane. Trzy lata temu podczas konfliktu terytorialnego z Japonią Chińczycy wprowadzili nawet nieformalne embargo na dostawy ziem rzadkich dla japońskich firm, które zużywają ich najwięcej na świecie.

Dopiero wtedy zabrzmiały dzwonki alarmowe. W zeszłym roku pierwszy raz w historii Światowej Organizacji Handlu (WTO) UE, USA i Japonia wystąpiły ze wspólnym pozwem, żądając od Chin zniesienia restrykcji na eksport metali ziem rzadkich. Państwa Zachodu zaczęły szukać nowych źródeł dostaw surowców, niezbędnych dla rozwoju nowych technologii. I skierowały wzrok na Grenlandię.

O tamtejszych zasobach metali ziem rzadkich już krążą legendy. Jedno tylko złoże na południu Grenlandii, które zamierza eksploatować australijska spółka Greenland Minerals and Energy, może zawierać ponad 10 proc. całości światowych zasobów tych cudownych pierwiastków.

W 2011 r. na Grenlandię przyleciała szefowa amerykańskiej dyplomacji Hilary Clinton. Jednym z jej pierwszych pytań było: "Co słychać z metalami ziem rzadkich?" - opowiadał grenlandzki dyplomata reporterowi Reutersa.

Ale jeszcze większe nadzieje z tamtejszymi zasobami wiąże UE, zależna od importu ziem rzadkich jeszcze bardziej niż Stany Zjednoczone.

W czerwcu zeszłego roku do Grenlandii udał się komisarz UE ds. przemysłu Antonio Tajani, by wynegocjować dla Unii dostęp do tamtejszych złóż w zamian za 35 proc. dochodów z ich eksploatacji oraz transfer europejskich technologii. - Ale nazajutrz przyleciał [do Danii] prezydent Chin Hu Jintao i Chińczycy już tworzą grunt dla swoich planów - wyznał Tajani reporterowi AFP.

W zeszłym roku należąca do chińskich stalowni brytyjska spółka London Mining ogłosiła, że zainwestuje ponad 2,3 mld dol. w eksploatację rudy żelaza na Grenlandii i będzie to największa zagraniczna inwestycja w tym kraju.

Do pracy w kopalni zostanie sprowadzonych ok. 3 tys. Chińczyków, wyraźnie zwiększając populację Grenlandii, w której mieszka dziś 57 tys. ludzi. Chińczyków w planowanej na Grenlandii hucie aluminium chce także zatrudnić amerykański koncern Alcoa.

A Chińczycy już rozbudowują drogi w stolicy Grenlandii Nuuk, na której ulicach dotąd tylko w dwóch miejscach była sygnalizacji świetlna. Wystarczyło, bo w stolicy Grenlandii mieszka 16 tys. osób.

Wspominana przez Tajaniego wizyta prezydenta Chin w Danii uchodzi za wzorcowy przykład zabiegów Pekinu o wpływy w Arktyce i na Grenlandii. - Przecież nie przyleciał do Kopenhagi, by tylko obejrzeć pomnik Syrenki - ironizował Damien Degeorges z Uniwersytetu Grenlandii, nawiązując do przejazdu przez Hu Jintao tradycyjnym szlakiem turystycznym po stolicy Danii. Rzeczywiście, podczas wizyty chińskiego prezydenta w Danii podpisano 11 umów międzypaństwowych. A duńskie firmy dostały kontrakty w Chinach warte aż 3 mld dol., m.in. Carlsberg zbuduje tam browary, a koncern Maersk rozbuduje jeden z chińskich portów.

Dwa miesiące wcześniej podczas wizyty premiera Chin Dania zgodziła się poprzeć starania Pekin o przyznanie statusu stałego obserwatora w Radzie Arktyki - chociaż Chiny nie graniczą z Arktyką jak państwa tworzące tę Radę.

- Większość analityków jest zgodna, że jeśli Chiny patrzą w stronę Danii, to jednocześnie patrzą ku Grenlandii - uważa Damien Degeorges. 

Zabiegi Pekinu przynoszą wyniki. W grudniu 2012 r. grenlandzki parlament uchwalił ustawę o zagranicznych inwestycjach w przemyśle wydobywczym, zezwalając inwestorom, by płacili robotnikom zgodnie z warunkami we własnych krajach, mniej niż wynoszą płace na Grenlandii. A to faworyzuje Chińczyków. 

Nowe prawo musi jeszcze zaakceptować parlament Danii, ale Kopenhaga jasno stwierdziła, że nie usłucha apelów o zablokowanie grenlandzkich przepisów. - Musimy zaakceptować, że surowce, płace i zatrudnienie to warunki, o których decydują w Grenlandii. Ani ja, ani żaden inny polityk w Danii nie będzie decydować, co robią w Grenlandii - zapowiedziała duńska premier Helle Thorning-Schmidt.

Chińczycy już testują połączenia do Arktyki. Jesienią zeszłego roku lodołamacz Xuelong (Śnieżny Smok) jako pierwszy chiński statek odbył żeglugę po Oceanie Arktycznym, w 85 dni przepływając trasę od Szanghaju do Islandii i z powrotem. 

Brak komentarzy: