niedziela, 25 listopada 2007

Dość szczęśliwe losowanie Polaków - Czesi najgroźniejsi

mik
2007-11-25, ostatnia aktualizacja 2007-11-25 19:10
Zobacz powiększenie
Fot. Odd Andersen AP

Polska zagra w grupie eliminacji mistrzostw świata z Czechami, Irlandia Północna, Słowacja, Słowenia, San Marino - to rywale reprezentacji Polski w eliminacjach mistrzostw świata.

SONDAŻ
Losowanie było dla Polaków?

Szczęśliwe
Średnie
Pechowe

Relacja z Czuba

Zwycięzca grupy awansuje bezpośrednio do finałów. Zespoły z drugiego miejsca zagra o awans zagrają w barażach z innymi drużynami z drugich miejsc.

- Optymalne losowanie - powiedział zaraz po losowaniu prezes PZPN, Michał Listkiewicz w studiu TVP. - Wszędzie mamy blisko. To szczególnie ważne dla kibiców. Za niewielkie pieniądze będą mogli pojechać na mecze reprezentacji.

- Losowanie jest dobre, ale nie należy zapominać, że każdy z tych zespołów - Słowacja, Słowenia, czy Irlandia Północna - może pokusić się o niespodziankę - dodał Jacek Gmoch.

Na inny aspekt zwrócił uwagę Rafał Stec, dziennikarz Gazety Wyborczej i Sport.pl skomentował: - Dwa lata bez żadnych hitowych meczów z udziałem reprezentacji Polski.

W podobnych duchu wypowiedział się także Listkiewicz. - Dobrze, że prawa do transmisji telewizyjnych sprzedaliśmy dużo wcześniej.

Teraz byłoby trudno uzyskać wysoką cenę, bo w polskiej grupie nie ma najbardziej medialnych zespołów w Europie.

Najgroźniejszym zespołem w grupie będą Czesi, którzy w ostatnich eliminacjach mistrzostw Europy wygrali grupę z Niemcami (zwycięstwo 3:0 na wyjeździe przed miesiącem robi wrażenie) i Irlandią.

Słowenia ostatni raz na wielkiej imprezie grała w 2002 r. (nie wyszła z grupy MŚ).

Irlandia Północna ostatni awans na mundial odnotowała w 1982 r., a na Euro nigdy nie grali

Słowacja nigdy nie grała na wielkiej piłkarskiej imprezie, podobnie jak San Marino.

Miejsca rywali Polaków w rankingu FIFA:

Czechy6
Irlandia Północna32
Słowacja50
Słowenia83
San Marino197


Grupa 1Grupa 2Grupa 3
PortugaliaGrecjaCzechy
SzwecjaIzraelPOLSKA
DaniaSzwajcariaIrlandia Płn.
WęgryMołdawiaSłowacja
AlbaniaŁotwaSłowenia
MaltaLuksemburgSan Marino


Grupa 4Grupa 5Grupa 6
NiemcyHiszpaniaChorwacja
RosjaTurcjaAnglia
FinlandiaBelgiaUkraina
WaliaBośnia i Herc.Białoruś
AzerbejdżanArmeniaKazachstan
LichtensteinEstoniaAndora


Grupa 7Grupa 8Grupa 9
FrancjaWłochyHolandia
RumuniaBułgariaSzkocja
SerbiaIrlandiaNorwegia
LitwaCyprMacedonia
AustriaGruzjaIslandia
Wyspy OwczeCzarnogóra

Borusewicz nie pojedzie na głosowanie ws. Expo

jg, PAP
2007-11-25, ostatnia aktualizacja 2007-11-25 16:38

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz nie pojedzie jutro do Paryża na głosowanie rozstrzygające o tym, który kraj w 2012 roku zorganizują światową wystawę Expo. To kolejny wysokiej rangi polski polityk, który odwołuje swój przyjazd na głosowanie. O prawo do organizacji wystawy konkurują z Wrocławiem marokański Tanger i miasto Josu w Korei Południowej.

Zobacz powiekszenie
fot. Dominik Sadowski / AG
Bogdan Borusewicz
Wcześniej z wyjazdu do Paryża zrezygnował prezydent Lech Kaczyński, premier Donald Tusk, oraz wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna. W zeszły czwartek wycofał się minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Najwyższym rangą polskim urzędnikiem, który będzie reprezentował nas w Paryżu jest minister kultury Bogdan Zdrojewski. Będzie tam też prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.

Tanger w poniedziałek, w czasie ostatnich prezentacji i głosowania w Paryżu, reprezentować będzie sam król Maroko Mohammed VI, a Josu prezydent Korei Południowej Roh Moo-hyun i premier rządu Han Duck-soo.

Wczoraj dziennik "Polska" napisał, że nasze szanse na Expo są niewielkie. - Z Polski płynie jasny sygnał, że nam na Expo nie zależy - mówili gazecie znawcy polityki międzynarodowej, z którymi rozmawiała gazeta. Wyjaśniali, że delegaci reprezentujący swoje kraje w Paryżu to dyplomaci. W ich rozumieniu, w ważnej sprawie państwo wysyła prezydenta, premiera albo ministra spraw zagranicznych. Inni się nie liczą. Tymczasem Tusk zadzwonił tylko do szefów rządów trzech europejskich państw.

"Marszałek za późno dostał zaproszenie"

Wicedyrektor biura marszałka Borusewicza Zdzisław Iwanicki powiedział, że "marszałek Borusewicz otrzymał zaproszenie zbyt późno i ze względu na wcześniej zaplanowane zajęcia nie może pojechać na głosowania nad wyborem organizatora EXPO 2012". "Marszałek w tym dniu przyjmuje delegację Izby Doradców królestwa Maroka, która przybywa do Polski na jego zaproszenie" - powiedział Iwanicki.

- Po prostu marszałek otrzymał zaproszenie zbyt późno, by pogodzić wyjazd do Paryża z obowiązkami, wynikającymi z pełnionej funkcji - dodał.

Nasz szanse słabną

Kilka dni Zdrojewski, który jeszcze jako prezydent Wrocławia ubiegał się o Expo 2010, mówił, że "polska delegacja będzie walczyć do końca". Aby do tego doszło, aby Wrocław mógł wejść do II tury, od głosowania musiałby wstrzymać się 40 państw, które w ostatnich tygodniach przystąpiły do Międzynarodowego Biura Wystaw (BIE). Są to głównie małe państwa azjatyckie, afrykańskie i z okolic Oceanii.

Według Michała Tabisza, dyrektora biura pełnomocnika rządu ds. organizacji Expo w 2012 r. "lokalizacja geograficzna nowych krajów, które przystąpiły do BIE w ostatnich miesiącach, pozwala domyślać się, który z konkurujących krajów zachęcały je do wstępowania do BIE".

Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, gdyż zanim Polska, Korea i Maroko przystąpiły do rywalizacji, podpisały "umowę dżentelmeńską" w obecności władz BIE, w której zobowiązały się nie zachęcać innych krajów do przystąpienia do BIE w trakcie starań o organizację Expo 2012. Dwa lata temu do BIE należało 98 krajów, obecnie jest ich 140.

Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz starał się interweniować w tej sprawie i apelował do krajów rywalizujących, aby wspólnie poprosili nowe kraje członkowskie o wstrzymanie się od głosu w poniedziałek. Apel nie spotkał się jednak z zainteresowaniem. "Nie udało się porozumieć. Polski apel odrzuciło zarówno Maroko, jak i Korea" - mówił Dutkiewicz.

Wałęsa będzie zachęcał do fair play

Dlatego też Polacy z samego rana w poniedziałek rozwieszą w Pałacu Kongresowym plakaty nawołujące do gry fair play licząc na "ruszenie sumień" nowych państw członkowskich, które choć mają prawo brać udział w głosowaniu, to - jak tłumaczył Dutkiewicz - głosować nie powinni, gdyż nie znają państw kandydujących, nie widziały 2-letnich starań tych krajów, nie miały okazji zapoznać się z ofertami czy prezentacjami przygotowanymi przez Polskę, Koreę i Maroko.

Również b. prezydent Lech Wałęsa, który wybiera się do Paryża i ma być gospodarzem uroczystej kolacji wydanej przez Polskę dla ok. 80 delegatów BIE, zapowiedział, że będzie zachęcać do gry fair play. "Postaram się powiedzieć światu, przekonać ich, że trzeba działać fair play, że warto postępować według wcześniej ustalonych reguł" - powiedział Wałęsa. Jego zdaniem, warto też zastanowić się nad regulaminem, który dopuszcza do takich praktyk, warto sprecyzować reguły. Według Wałęsy temat zaproponowany przez Wrocław jest bardzo ciekawy i szkoda, aby przepadł.

W poniedziałek w Pałacu Kongresowym najpierw około godziny 15.00 odbędą się prezentacje przygotowane przez kraje zabiegające o organizację EXPO w 2015 r - Włochy i Turcja. Natomiast około 17.00 swoje prezentacje pokażą Polska, Korea i Maroko. Głosowanie planowane jest na 19.00.

Skazali Garriego Kasparowa na pięć dni aresztu

Tomasz Bielecki, Moskwa
2007-11-26, ostatnia aktualizacja 2007-11-25 18:22

Rosyjski specnaz wyłapuje niepokornych opozycjonistów na ulicach Moskwy i Petersburga. Na tydzień przed wyborami do Dumy sąd wsadził przywódcę demokratów Garriego Kasparowa na pięć dni do aresztu. - Władza nie cofa się przed przemocą. Nie poddawajmy się! - apelował były szachista na sali sądowej.

Zobacz powiekszenie
Policja aresztuje Garriego Kasparowa podczas wczorajszej demonstracji w Moskwie
Zobacz powiekszenie
Wczoraj w Petersburgu siły specjalne milicji (OMON) brutalnie rozpędziły manifestację antyputinowskiej opozycji, zatrzymując 300 osób,w tym byłego wicepremiera Borysa Niemcowa. W sobotę w Moskwie (demonstracja na zdjęciu) omonowcy zatrzymali ok. 50 osób. Na pięć dni trafił do aresztu Garri Kasparow, legenda szachów i jeden z przywódców słabej rosyjskiej opozycji, która nic raczej nie zwojuje w nadchodzących wyborach do Dumy. Ośmielił się poprowadzić nielegalny marsz przeciw autorytarnym rządom Władimira Putina.
Wielu demokratów nie potrafi wytłumaczyć pokazów siły, które milicja i specnaz urządzają na kilka dni przed planowanymi na niedzielę wyborami parlamentarnymi. Zdecydowana większość Rosjan to wielcy zwolennicy prezydenta Władimira Putina i zarazem pewni wyborcy jego partii Jedna Rosja. - To teatr absurdu. Kreml zdominował życie polityczne, a wciąż się czegoś boi - mówi Andriej Lipski, wiceszef "Nowej Gaziety".

Na sobotni Marsz Niezgody, czyli demonstrację opozycyjnej koalicji Inna Rosja, którą kieruje były mistrz świata w szachach Garri Kasparow, przyszło ok. dwóch tysięcy ludzi. W 12- milionowej Moskwie na 12-pasmowym prospekcie Akademika Sacharowa, który udostępnił im magistrat, ta garstka nie mogła być żadnym zagrożeniem dla władz.

"Rosja bez Putina!", "Wasz czas się skończył!", "Nie zastraszycie nas!" - skandowało kilku mówców, którym z trudem wtórowali zziębnięci i przygnębieni swą niemocą demonstranci.

- Czy to nie ma sensu? W latach 80. też się bałam, że demonstracje są bez znaczenia. A jednak komunizm się zawalił. Jak wyłumaczyłabym wnukowi, że teraz nie chodzę? - mówiła "zawstydzona hańbą putinizmu" 73-letnia Ludmiła Bunina.

Po zakończeniu legalnego wiecu niewielka grupa z Garrim Kasparowem chciała - wbrew zakazowi władz - przejść pod budynek Centralnej Komisji Wyborczej. W bocznej ulicy do akcji ruszył OMON, który najpierw blokował przejście, potem gwałtownie przepychał demonstrantów, aby wreszcie aresztować m.in. Kasparowa.

Szybki wyrok za "niepodporządkowanie się rozkazom milicji" oraz "nielegalny marsz" był pokazowym ciosem Kremla w legendę szachów, człowieka świetnie znanego Zachodowi i opisywanego przez zagraniczne media. Sposobem na pokazanie światu, jak mało liczy się jego krytyka.

Podczas weekendowych protestów w Moskwie i Petersburgu zatrzymano łącznie ponad 300 osób. Wczoraj podczas brutalnego rozpędzenia nielegalnej kilkusetosobowej demonstracji w Petersburgu na kilka godzin zatrzymano m.in. byłego wicepremiera Borysa Niemcowa oraz przywódcę opozycyjnego Sojuszu Sił Prawicowych Nikitę Biełycha. Jeden z demonstrantów po szamotaninie ze specnazem trafił do szpitala.

Czy to tylko dla podniesienia samodyscypliny i zastraszenia poddanych OMON-owcy urządzali karne operacje, choć nie było objawów groźnego buntu?

- Kreml wie, że Duma, sądy, samorządy lokalne są i będą marionetkowe. Ale marionetki to niemałe ryzyko, bo ktoś może wyrwać sznurki i one będą posłuszne nowemu panu. Wystarczy pałacowy przewrót na Kremlu i wszystkie zwrócą się przeciw obecnym władcom. Wizja takiego scenariusza może wywoływać niezdrowe lęki władzy przed wszystkim, co niezależne - tłumaczy Andriej Lipski.

Na prowincji opozycja jest nękana już bez zachowywania żadnych pozorów. Drogówka po kilkanaście razy kontroluje ciężarówki z ulotkami i w ten sposób całkowicie blokuje ich kolportaż. Niewykształconych Rosjan straszy się, że jeśli źle zagłosują, to nie dostaną nowych dowodów osobistych. W niektórych domach rozlegają się tajemnicze telefony odradzające głosowanie na demokratów. Władze utrudniają wynajem sal na spotkania wyborcze, zmuszają lokalne media do bojkotu opozycji i szkalują niewygodnych kandydatów. Przed kilkoma dniami w Dagestanie w niejasnych okolicznościach zabito kandydata demokratycznego Jabłoka.

Jednak te narastające represje nie stały się dla opozycji wystarczającym motywem do zjednoczenia się przeciw Kremlowi. W wyborach oddzielnie startuje centrolewicowa partia Jabłoko Grigorija Jawlińskiego oraz Sojusz Sił Prawicowych (SPS) Nikity Biełycha, który uczestniczy w koalicji Kasparowa.

Jawliński zarzuca SPS-owi - jak mówi - niedopuszczalny sojusz z partią nacjonał-bolszewicką i do niedawna poprawne związki z Kremlem. SPS i Jabłoko zbierają w sondażach niecałe 4 proc. głosów - za mało, by znaleźć się w Dumie. - Nie idziemy do wyborów, aby wygrać. Chcemy przypomnieć Rosjanom, że istniejemy - mówi obrońca praw człowieka Siergiej Kowaliow startujący z list Jabłoka.