wtorek, 29 stycznia 2008

Żony celników jednoczą się przeciwko artykułowi 25

Aleksandra Pezda
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 20:20

O czym musi pamiętać żona celnika? Żeby kupować dezodoranty w sztyfcie, bo do aresztu nie pozwolą mężowi zabrać aerozolu. I żeby zrobić rodzinną fotografię - dla męża "na wynos".

Zobacz powiekszenie
Fot. Rafal Michałowski / Agencja Gazeta
Gigantyczna kolejka TIR-ów ciągnie się od Dorohuska aż pod Chełm
ZOBACZ TAKŻE


Jest ich kilkanaście, z różnych miast na wschodzie Polski. Z dnia na dzień chętnych przybywa. Plan - założyć stowarzyszenie żon celników. Na razie piszą wspólną petycję o zmianę ustawy o służbie celnej. Chodzi o art. 25, dzięki któremu celnik aresztowany za korupcję automatycznie traci pracę.

M. prosi o anonimowość - jest nauczycielką w niewielkim mieście, dwoje dzieci nadal się uczy, więc boją się, że będą wytykani jako rodzina łapownika. Dotąd nie miała pojęcia, że dzięki art. 25 wystarczy oskarżenie dwóch osób, żeby jej mąż stracił pracę. Dwa tygodnie temu przekonała się na własnej skórze. Przekopała się więc przez kodeks postępowania karnego i parę innych ustaw i wie już, jak wywalczyć widzenie z mężem i co włożyć do paczki dla niego.

- Jak to zobaczyli koledzy celnicy, poprosili: napisz naszym żonom, żeby wiedziały, co robić, kiedy i po nas przyjdzie policja. Taka panuje w środowisku psychoza - mówi M.

Spisała rady na dwóch stronach. Żeby podczas przeszukania zapisać nazwisko prokuratora, który wydał decyzję - będzie wiadomo, gdzie się starać o widzenia. Żeby spakować mężowi skarpety, polar i bieliznę na zmianę oraz zdjęcie rodziny i dać pieniądze na drobiazgi w aresztowej kantynie. Że nie będzie mógł wziąć ze sobą metalowych i szklanych przedmiotów ani żywności.

- Najważniejsze, żeby na pierwszym etapie nie szukać drogiego adwokata. Wystarczy taki, który potrafi złożyć zażalenie na areszt i pomóc w kontaktach z mężem - mówi M.

Na koniec daje rady: "Zachować spokój, uspokoić dzieci. W sądzie nie płakać. Mąż nie może widzieć twojego załamania - to jest walka psychologiczna".

Swoją listę M. umieściła na forum www.celnicy.pl. Z całej Polski dzwonią do niej żony aresztowanych celników.

Na przykład Emilia z Elbląga. Dotąd na utrzymaniu męża celnika. Przenieśli się w tzw. akcji alokacyjnej z Gubina. W Elblągu Emilia nie może znaleźć pracy. I w październiku spadło na nią wszystko naraz: mąż za areszt wyleciał z pracy, zamiast 3 tys. pensji na rękę miesięcznie - żadnego dochodu. A do spłacenia: 180 tys. kredytu na dom, 30 tys. kredytu na remont. Auto skonfiskowała policja.

- Wzięli też komputer i trzymają od czterech miesięcy. Niechby już zgrali sobie ten twardy dysk, to ja bym sprzedała na utrzymanie - mówi Emilia. Przejada z córką kolejny kredyt, który mąż zaciągnął na kupno nowego auta. - Mąż siedzi w areszcie, bo się nie przyznaje do winy, trzymają go, żeby skruszał. A kto utrzyma moją rodzinę?

M.: - Celnicy, którzy się przyznali i zeznawali na mojego męża, wyszli z aresztu i dzięki temu nie stracili pracy, zostali tylko zawieszeni i mają połowę pensji. Na męża jest presja: przyznaj się, to wyjdziesz.



Artykuł 25

Rada Ministrów już dziś ma zająć się nowelizacją ustawy o Służbie Celnej. Celnicy chcą, by wyrzucić z ustawy przepis, że funkcjonariusz jest automatycznie zwalniany ze służby w przypadku "wniesienia aktu oskarżenia o umyślne popełnienie przestępstwa, ściganego z oskarżenia publicznego" oraz tymczasowego aresztowania. Nowelizacja, którą zajmie się rząd, pozwoliłaby celnikowi zatrzymać stanowisko do zakończenia procesu i - tak jak jest to w przypadku innych służb mundurowych - oskarżony byłby zawieszony w pełnieniu obowiązków, ale nie zwolniony. Otrzymywałby połowę pensji.

- Teraz celnik oskarżony traci wszystkie uprawnienia pracownika bez odwołania. Chcemy to zmienić - powiedział nam wczoraj wiceminister Michał Boni z kancelarii premiera.

Jednocześnie dopisany będzie artykuł, który nakazuje wypłacić celnikowi wstrzymaną część pensji i obligatoryjne podwyżki w przypadku umorzenia postępowania czy uniewinnienia. Nie jest jeszcze pewne, czy rząd zechce wprowadzić przepis, który daje możliwość zwolnienia celnika, gdy postępowanie przeciwko niemu toczy się dłużej niż 12 miesięcy. Ale zwolnienie nie byłoby automatyczne, decyzję podejmowałby przełożony.

Grażyna Kopińska z Fundacji im. Batorego uważa, że problemem nie jest ustawa, ale jej zastosowanie. - Są przypadki, że ktoś złapany na przewożeniu nielegalnych towarów z zemsty oskarża celnika. Wnosząc akt oskarżenia, nie można się opierać na osobach niewiarygodnych lub z ograniczonym zaufaniem. Dowody powinny być twarde. Pod tym względem byłabym po stronie celników. Z drugiej strony ten przepis słusznie nie pozwala, żeby pracował ktoś, na kim ciążą poważne zarzuty. Trzeba wystrzegać się takich sytuacji.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Macierewicz przestrzega przed Ananiczem

rik, IAR, PAP
2008-01-29, ostatnia aktualizacja 37 minut temu

Źle się stało, że prezydent musiał wzywać ministra spraw zagranicznych na rozmowę. W ten sposób były szef komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych Antoni Macierewicz skomentował wczorajsze wezwanie ministra Radosława Sikorskiego na rozmowę do prezydenta. Skrytykował też sytuację w służbach specjalnych. - Szczególnie napięta i dwuznaczna jest sytuacja w wywiadzie cywilnym - uważa Macierewicz.

Zobacz powiekszenie
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Antoni Macierewicz
Macierewicz powiedział w "Sygnałach Dnia", że minister sam powinien wcześniej skonsultować się z prezydentem w sytuacji, gdy rozstrzyga się przyszłość Polski na wiele lat. Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości, decydujące znaczenie będą miały stosunki naszego kraju ze Stanami Zjednoczonymi i sprawa budowy tarczy antyrakietowej.

Antoni Macierewicz podkreślił, że jeśli Polska nie będzie miała dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, to zostanie zgnieciona przez Rosję i Niemcy. Jego zdaniem, obecny rząd kwestionuje strategiczne znaczenie stosunków z Waszyngtonem, jednak dzięki naciskowi ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraca do linii obrony interesu narodowego. Macierewicz dodał, że dopiero po wystąpieniu posła PiS Pawła Kowala rząd zrozumiał, iż przed wizytą w Moskwie premier powinien pojechać do Kijowa.

Trudną sytuację w służbach specjalnych Antoni Macierewicz wiąże z zapowiadaną nominacją Andrzeja Ananicza na szefa Agencji Wywiadu. - Mamy tutaj do czynienia z próbą mianowania na tę kluczową zupełnie pozycję w momencie gdy są prowadzone rozmowy o przyszłości Polski na arenie międzynarodowej, rozmowy z Rosją - człowieka, który odegrał złowrogą rolę w roku 1992, właśnie w próbie uzależniania Polski na dziesięciolecia od Rosji - powiedział Macierewicz. Jak dodał, chodzi o rolę "jaką pan Ananicz odegrał w próbie przejęcie dawnych baz sowieckich przez spółki rosyjskie, czego domagała się Moskwa i na co chciał pójść obóz belwederski, na co chciał pójść wówczas Wałęsa". - Tymczasem osobie, która ma za sobą bardzo dwuznaczną i negatywną dla Polski rolę w stosunkach z Rosją, panu Ananiczowi, powierzono realne narzędzie jakim jest wywiad cywilny - dodał.

Zdaniem Macierewicza, to najlepiej pokazuje politykę premiera Donalda Tuska, w której - według niego - "dominuje PR nad wszystkim, gdzie reklama, propaganda ma zasłaniać rzeczywisty kierunek działania".

Macierewicz odniósł się też do aktualnej sytuacji w kraju. - Boję się, ze Polacy otrzymali rząd nieprzygotowany do spełnienia żądań różnych grup społecznych, które są w pełni usprawiedliwione - powiedział poseł. - Donald Tusk w kampanii wyborczej obiecywał, że wszystko natychmiast da, więc nie ma się co dziwić ludziom, że teraz chcą to dostać - dodał. Według Macierewicza rząd Jarosława Kaczyńskiego działał w sposób ewolucyjny, a obecny działa chaotycznie.

Przewoźnicy mogą domagać się odszkodowań

  • Przewoźnicy szacują straty na ponad 10 mln euro
  • Dzień postoju ciężarówki to 300 euro straty
  • Firmy mogą wygrać w sądzie ze Skarbem Państwa

W kolejkach przed granicami stoi około 5 tys. pojazdów, co oznacza dzienne straty minimum 1,5 mln euro.

- Samochód w trasie może zarobić dziennie kilkaset euro, a dzień postoju na granicy przynosi stratę co najmniej 300 euro - mówi Anna Wrona ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.

Artur Kamiński, właściciel firmy Artex Transport, zwraca uwagę, że wśród kosztów są raty leasingowe, ale także dniówka kierowcy (ok. 50 zł) i koszty paliwa, bo samochody są ogrzewane, a towar chłodzony.

- Największa strata to jednak niezrealizowane zyski i ewentualna kara za nieterminowe dostawy, która może wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy euro, jeśli brak dostawy powoduje wstrzymanie produkcji u odbiorcy towaru. Nie wiadomo też, w jakim stanie znajduje się przewożona żywność - podkreśla Artur Kamiński.

Straty bezpośrednio na granicy to nie wszystko, bo wiele samochodów stoi w bazach, czekając na poprawę sytuacji. Nie do oszacowania są dzisiaj straty z powodu zerwania umów przez dużych zleceniodawców. W najgorszej sytuacji są jednak właściciele małych firm transportowych, których samochody stoją w kolejkach, a ich właściciele mają świadomość, że grozi im bankructwo.

Poszukiwanie rozwiązań

Nie zawsze można dostarczyć towar, omijając polskie przejścia graniczne. Korzystając z karnetu TIR, nie można dowolnie zmienić trasy przejazdu i przejeżdżać przez Słowację czy Litwę. Na każdorazową zmianę trasy musi się zgodzić urząd celny, a protestują także urzędy wewnątrz kraju. Nawet ewentualny wybór dłuższej drogi i ominięcie polskich przejść granicznych może jedynie zmniejszyć straty, bo zleceniodawcy na pewno nie zgodzą się na podniesienie cen za transport.

- Pekaes jest w luksusowej sytuacji, bo nie mamy żadnego samochodu na wschodniej granicy - mówi Katarzyna Nowakowska, rzecznik spółki. Według niej do strat spowodowanych postojem trzeba jeszcze dodać koszty rozmów telefonicznych z kierowcami stojącymi kilka dni w kolejkach. Wbrew pozorom nie są to małe pieniądze. Straty ponoszą również sami kierowcy, a ich dzienne wynagrodzenie w trasie wynosi nawet 200-300 zł. Dniówka, na postoju, z trudem wystarczy na dzienne wyżywienie.

Dużym problemem dla firm transportowych są też winiety, które niejednokrotnie z powodu kilku dni spędzonych w kolejce straciły ważność. Tylko do końca miesiąca ważne są też pozwolenia na transport międzynarodowy wydane w ubiegłym roku. Polska wystąpiła do władz rosyjskich, ukraińskich i białoruskich o przedłużenie ich ważności do połowy lutego.

- Ostateczny koszt postojów na granicy będzie można oszacować dopiero po zakończeniu protestu - mówi Tadeusz Wilk, dyrektor departamentu transportu ZMPD. Wstępnie straty są szacowane na ponad 10 mln euro. Związek Międzynarodowych Przewoźników Drogowych przygotował dla swoich członków specjalnym wniosek o odszkodowanie. Niektórzy właściciele firm już rozpoczęli indywidualne starania o odszkodowanie. Piotr Wojtaszak z krakowskiej kancelarii Teodorowski i Wojtaszak nie ukrywa, że zwróciło się do niego w tej sprawie już kilka osób.

- Przed nimi długotrwała procedura sądowa, ale sprawy są do wygrania - zaznacza.

Trzeba udowodnić szkodę

Firmy transportowe zapowiadają dochodzenie odszkodowań od Skarbu Państwa. Aby skutecznie ubiegać się o odszkodowanie, powinny udowodnić swoją szkodę.

- O ile udowodnienie kosztów w postaci np. wynagrodzeń kierowców lub ceny paliwa nie będzie nastręczało trudności, o tyle nie jest pewnym, czy przewoźnicy poniosą koszty w postaci kar umownych czy odszkodowań wobec swoich klientów - uważa Ewa Lewszuk z Kancelarii Radców Prawnych w Warszawie.

- Zgodnie z prawem przewozowym przewoźnik nie ponosi odpowiedzialności za utratę, ubytek i uszkodzenie albo opóźnienie w przewozie towarów, jeżeli powstały one wskutek siły wyższej. Jeśli firmy transportowe nie będą odpowiedzialne względem swoich kontrahentów - nie poniosą też szkody, zatem nie będą mogły domagać się pokrycia tej szkody przez Skarb Państwa - twierdzi Ewa Lewczuk.

Aby Skarb Państwa poniósł odpowiedzialność odszkodowawczą, muszą łącznie zostać spełnione trzy warunki. Po pierwsze, szkoda musi być wyrządzona przez celników przy wykonywaniu powierzonych mu czynności, a nie przy okazji. Zachowanie celnika powinno nosić znamiona bezprawności, a między szkodą a zachowaniem celnika musi istnieć związek przyczynowy.

Jak stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z 26 marca 2003 r., w sprawie sygn. akt II CKN 1370/00 zachowanie się funkcjonariusza państwowego jest bezprawne, jeżeli pozostaje w sprzeczności z obowiązującym porządkiem prawnym, przez który należy rozumieć nie tylko obowiązujące ustawodawstwo, ale również przyjęte ogólnie w społeczeństwie zasady współżycia społecznego. Naruszenie tych zasad powinno być również traktowane jako naruszenie prawa.

Bezprawne może być również zaniechanie urzędnika w sytuacji, gdy norma nakłada na władzę publiczną obowiązek konkretnego działania. Na tej właśnie podstawie można również wykazać bezprawność działań kierowników urzędów celnych.

Celnicy nie mogą strajkować

- Zgodnie z art. 19 ust. 2 ustawy z 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych (Dz.U. nr 55, poz. 236) niedopuszczalne jest organizowanie strajku Służby Celnej. Akcji celników nie można nazwać strajkiem sensu stricte, gdyż jako takie prawo tej grupie zawodowej nie przysługuje - mówi Gerard Woźniak, radca prawny z Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni. Działanie Służby Celnej, polegające na korzystaniu przez większość personelu przejść granicznych z urlopów na życzenie lub zwolnień lekarskich przejawia cechy zorganizowanej akcji protestacyjnej.

Stanowisko takie popiera Sąd Najwyższy, który w wyroku z 11 maja 2005 r. w sprawie sygn. akt III CK 549/04 stwierdził, że stosownie do art. 417 k.c. nie wina, ale niezgodne z prawem działanie funkcjonariusza rodzi odpowiedzialność Skarbu Państwa.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ SKARBU PAŃSTWA

Skarb Państwa poniesie odpowiedzialność za działania celników, jeżeli łącznie wystąpią trzy przesłanki:

  • szkoda wyrządzona została przez funkcjonariusza państwowego przy wykonywaniu powierzonych czynności,
  • pomiędzy szkodą a zachowaniem się funkcjonariusza istnieje związek przyczynowy,
  • dochodzący odszkodowania musi wykazać związek przyczynowy oraz wysokość poniesionej szkody