wtorek, 4 marca 2008

Wojewódzki: mój kumpel jest premierem

Kuba Wojewódzki, Fot. Jacek Lagowski/AG

- Ja zawsze miałem dużą niechęć do organizacji, gdzie ludzie musza wyglądać tak samo, myśleć tak samo, albo myśleć tak jak prezes, albo nie daj boże wyglądać tak jak prezes. Za wysoki jestem - mówił w programie "Teraz MY" Kuba Wojewódzki. Do wstąpienia do PiS próbował przekonać go Tomasz Dudziński.
Zdaniem Wojewódzkiego młodzież, za jego hasłem, "ruszyła dupy i poszła na wybory wybierając ładniejszy horyzont polityczny". - Były takie organizacje, które na pewno w sposób oczywisty bardziej sprzyjały Platformie niż PiS. Akcja "Zmień kraj, idź na wybory" w sposób oczywisty odnosi się do: "Zmień kraj czyli rządzących" - kontrował Tomasz Dudziński. Poseł PiS dodał, że Adam Bielan wymieniając w wywiadzie dla "Dziennika" Kubę Wojewódzkiego jako jedną z przyczyn porażki PiS "dowartościował go i zrobił mu reklamę".

Rozmawiając o cudach rządu Donalda Tuska Dudziński przyznał, że "cudem jest, że ateista Wojewódzki uwierzył... w cuda". - Dwa dni temu jechałem taksówką i zapytał mnie taksówkarz, a jak wiemy to są ludzie znający życie i mający taki bezpośredni kontakt z elektoratem. Zapytał mnie, czy wiem jaki będzie ósmy cud świata. Ja zapytałem jaki. Wtedy, kiedy Jarosław Kaczyński dostanie order uśmiechu - odpowiedział satyryk.

- Wy nam nie odpowiadaliście estetycznie. Wasza estetyka emocjonalna, intelektualna.... Jesteście jak Budka Suflera w polskim światku muzycznym. To jest najbrzydszy zespół, wy jesteście najbrzydszą partią tzn. ty akurat masz taka ładną buźkę, ale twoi szefowie są okropni - próbował przekonać Dudzińskiego Wojewódzki.

- Ty chyba nie rozumiesz co to znaczy partia polityczna i do czego jest powołana partia polityczna. To nie jest salon mody - stwierdził poseł PiS. - Z nas dwóch to myślę, że wy bardziej nie rozumiecie, do czego służy partia polityczna, bo to wy przerżnęliście wybory, a nie ja, ja odnoszę wrażenie że wygrałem. Mój kumpel jest premierem w tej chwili, a twój kumpel nie - odparł Wojewódzki.

- Ja myślę, że wy nie potraficie zrozumieć jednej prostej rzeczy, że kiedy drużyna piłkarska przegrywa, to się wymienia albo trenera albo napastnika, kiedy bankrutuje jakieś przedsięwzięcie finansowe, to się zmienia menedżera - analizował Wojewódzki.

Pytany o to, dlaczego cały czas "jeździ po PiS" Wojewódzki odpowiedział, że "PiS jego i koalicjanci mają największy, jak to się mówi w moim środowisku budżet obciachu. To są obciachy polityczne i estetyczne".

Dudziński zarzucił Wojewódzkiemu, że jako były punkowiec powinien być antyestablishmentowy. - Natomiast ty de facto broniłeś tego co ukształtowało się w Polsce przez kilkanaście lat - mówił Dudziński. - A poza tym, to mówisz tylko o seksie w swoich programach. Nie wiem z czego to wynika - dodał poseł PiS. - Może z tego, że wy nie mówicie o seksie - odpowiedział Wojewódzki.

J.Kaczyński: To PiS, a nie PO może zbudować w Polsce Irlandię

ulast, PAP
2008-03-03, ostatnia aktualizacja 2008-03-03 21:32

- To PiS, a nie PO, może zbudować w Polsce Irlandię - przekonywał w Gnieźnie prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania z sympatykami.

Zobacz powiekszenie
Fot. Aleksander Prugar / AG
Jarosław Kaczyński
"Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, by w Polsce stał się irlandzki cud, żeby PKB na głowę było takie, jak w Irlandii, żeby przeciętna pensja wynosiła nie 3 tysiące, tylko 9 tysięcy. Żyłoby nam się zdecydowanie lepiej, a Polska byłaby krajem nieporównywalnie ważniejszym" - mówił prezes PiS nawiązując do jednego z wyborczych haseł PO.

"Polska nie odniesie sukcesu, jeśli PO będzie u władzy"

Jednak - zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - Polsce nie uda się odnieść sukcesu, jeżeli PO będzie u władzy. "Działalność pana Ćwiąkalskiego (ministra sprawiedliwości), działalność w służbach specjalnych, polska polityka zagraniczna, polityka ministerstwa skarbu państwa, to wszystko, to jest przywracanie podważonej przez nas dominacji spatologizowanej grupy" - podkreślił.

Były premier przekonywał, że "irlandzki cud" może się powieść jego ugrupowaniu, które - jak mówił - ma odpowiedni stosunek do roli państwa w społeczeństwie i gospodarce, w odróżnieniu od PO, która pojmuje państwo wyłącznie "represyjnie".

"Możemy zbudować 11 Irlandii"

- Zbudujemy w Polsce Irlandię. A w związku z tym, że Irlandia jest mała, możemy na naszym terenie zbudować 11 Irlandii. Ale najpierw oczyśćmy teren pod tę budowę - podkreślił prezes PiS.

Jarosław Kaczyński skrytykował media za sprzyjanie obecnej ekipie rządzącej. Zaznaczył, że to z powodu mediów pomyślny rok 2006, "bodaj najspokojniejszy rok po 1989 i rok bardzo dużego wzrostu gospodarczego był odbierany przez społeczeństwo jako rok wielkiej awantury".

Ironizował, że media "mogą zrobić awanturę ze wszystkiego", mogą "zrobić newsy z jego krawata".

Kaczyński o "niemieckich mediach"

Prezes PiS skrytykował też duży udział obcego kapitału w polskich mediach. "Trzeba przełamać to tabu. Specjalnie powiedziałem coś ostrego, żeby ta sprawa stanęła. Gdyby pewnego dnia w Niemczech ktoś powiedział, że 80 proc. mediów ma być w polskich rękach, to tam by chyba rewolucja wybuchła. A w Polsce powiedzenie coś o tym uchodzi za skandal" - mówił.

W lutym w trakcie konferencji prasowej Jarosław Kaczyński skrytykował "media niemieckie" za to, że "odwracają uwagę od ważnych spraw, a zajmują się jakimiś bzdurami, zupełnie drobnymi wydarzeniami". W ten sposób prezes PiS odpowiedział wówczas na pytanie dotyczące zagłuszania pielęgniarek okupujących w 2007 roku Kancelarię Premiera.

Jarosław Kaczyński podkreślił, że zadaniem PiS jest doprowadzenie do tego, by w Unii Europejskiej wprowadzono zasady dotyczące udziału obcego kapitału w mediach. "To nie może być tak, żeby jedne narody zawłaszczały umysły innych. Tylko u nas jest to niewolnictwo duchowe, które niestety w naszych rodakach tkwi" - mówił prezes PiS w poniedziałek w Gnieźnie.

Jak stwierdził, nie zawsze jest tak, że "szkodliwe i złośliwe media" są w obcych rękach. "Agora, ITI nie są w obcych mediach. A jest, jak jest" - podsumował.

Piotrowski: Na szczytach władzy istniała zorganizowana grupa przestępcza

Rozmawiał Marcin Pietraszewski
2008-03-04, ostatnia aktualizacja 2008-03-04 08:35

Adwokat Blidów ujawnia w "GW" zeznania b. premiera i ministra sprawiedliwości. - Odniosłem wrażenie, że śledztwo skręca w stronę ukarania wyłącznie tych, którzy poszli po Blidę, a nie tych, którzy wydali im takie polecenie - ocenia Piotrowski. - Na szczytach władzy istniała zorganizowana grupa przestępcza - mówi o naradach ws. Blidy u premiera. - Te nasiadówy miały nieformalny charakter i żywo przypominały mi gangsterskie spotkania w "Ojcu chrzestnym" - ocenia.

Zobacz powiekszenie
Fot. Radosław Jóźwiak / AG
Jarosław Kaczyński przyjeżdża na przesłuchanie, Łódź 8 lutego
Zobacz powiekszenie
Fot. Dawid Chalimoniuk / AG
Sąd Rejonowy w Katowicach rozpatruje zażalenie na zatrzymanie przez ABW Barbary Blidy (w czasie kacji służb specjalnych posłanka popełniła samobójstwo). Na pierwszym planie adwokat Leszek Piotrowski, w tle Henryk Blida
W lutym prokuratorzy wyjaśniający okoliczności śmierci Barbary Blidy przesłuchali byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego i byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Pytano ich o kulisy słynnych już narad, w których brali też udział szef ABW Bogdan Święczkowski, szef CBA Mariusz Kamiński, komendant główny policji Konrad Kornatowski i szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Omawiano wtedy najważniejsze śledztwa w kraju.

Z niewyjaśnionych powodów Ziobro i Kaczyński zeznania złożyli jednak w tajnej kancelarii, a protokoły objęto tajemnicą służbową. Mecenas Leszek Piotrowski, pełnomocnik prawny rodziny Blidów, uczestnik obu przesłuchań, zdecydował się ujawnić, co politycy PiS powiedzieli w łódzkiej prokuraturze. Cytuje ich z pamięci, bo protokoły zostały w kancelarii tajnej.

Potrowski mówi m.in., że "niezrozumiałe jest dla dla niego, że chroni najważniejszych świadków." - Ujawnienie zeznań może narazić mnie na odpowiedzialność karną, ale uważam, że trzeba to zrobić. To stan wyższej konieczności. Trzeba pokazać ludziom, że Prawo i Sprawiedliwość to tylko dwa kłamstwa i spójnik - mówi.

"GW": Może jako pełnomocnikowi rodziny chodzi panu tylko o oczyszczenie dobrego imienia Barbary Blidy?

Leszek Piotrowski: Dajże pan spokój z takimi pytaniami. Przecież śledztwo prowadzone w Łodzi nie służy oczyszczeniu czy pogrążeniu Blidy, ale sprawdzeniu, czy instytucje wymiaru sprawiedliwości zostały wykorzystane do celów politycznych.

Jak wyglądały przesłuchania Ziobry i Kaczyńskiego?

- Jednego i drugiego przesłuchiwało dwóch prokuratorów, ale ku mojemu zdziwieniu zeznań tych nie nagrywali [wszyscy zeznający do tej pory świadkowie zostali nagrani kamerą]. Zapytałem - dlaczego. Prokuratorzy odpowiedzieli, że nie mają sprzętu z certyfikatem. Nie sprecyzowali, o jaki certyfikat chodzi, ale jakby się obawiali, że Kaczyński i Ziobro zakwestionują jego brak. Z drugiej strony oznacza to, że kilkudziesięciu innych świadków nagrano sprzętem bez certyfikatu.

Jak Kaczyński tłumaczył się z narad przed akcją u Blidy?

- Prezes PiS przyznał, że od lutego do kwietnia 2007 r. [25 kwietnia Blida zastrzeliła się podczas próby zatrzymania jej przez ABW] w jego kancelarii odbyło się pięć narad, na których omawiano najważniejsze śledztwa w kraju. Kaczyński twierdził, że te spotkania były konieczne ze względu na bezpieczeństwo państwa, bo ich celem była koordynacja działań służb specjalnych, policji i prokuratury. Zwoływał narady telefonicznie, nie wykorzystując pracowników sekretariatu. Według b. premiera nie było w tym nic niezwykłego, bo zgodnie z jego zarządzeniem szefowie innych resortów także spotykali się na takich naradach.

Dlaczego więc nie zapraszano Zbigniewa Wassermanna, koordynatora specsłużb?

- Kaczyński tłumaczył, że kompetencje Wassermanna nie były do końca określone i nie było wiadomo, jaki zakres wiedzy można mu przekazać. Podał też jakiś drugi powód, ale już go nie pamiętam.

Czy przebieg narad był protokołowany?

- Nikt nie robił notatek, nie protokołował ani nie nagrywał. Jeden z prokuratorów zapytał nawet żartobliwie Ziobrę, czy nie rejestrował tych narad swoim słynnym dyktafonem [Ziobro nagrywał rozmowy z wicepremierem Andrzejem Lepperem]. On z całą powagą odparł, że nie.

Te nasiadówy miały nieformalny charakter i żywo przypominały mi gangsterskie spotkania w "Ojcu chrzestnym". Tyle że politycy PiS omawiali strategię działań przeciwko politycznym przeciwnikom, a nie zabójstwa. Moim zdaniem te działania świadczą, że na szczytach władzy istniała zorganizowana grupa przestępcza. I mówię to z całą odpowiedzialnością za słowa.

Bardzo ciężki zarzut. Na czym pan go opiera?

- Prokuratura powinna rozważyć, czy Święczkowski i Ziobro, zapewniając premiera na naradzie, że mają mocne dowody na Blidę, nie dopuścili się fałszywego oskarżenia. Przecież śledztwo przeciwko prezesowi spółki górniczej, któremu Blida rzekomo przekazała łapówkę, właśnie umorzono z braku dowodów. A przecież Kornatowski, Kaczmarek, a nawet Tomasz Szałek [prokurator krajowy, uczestniczący w jednej z narad] zeznali, że Ziobro i Święczkowski zapewniali premiera Kaczyńskiego, że dowody na Blidę są mocne.

Jarosław Kaczyński, który na udanej akcji prokuratury i służb specjalnych zyskałby politycznie, wyrastałby na naturalnego przywódcę takiej grupy przestępczej. Nie chcę jednak zgłębiać tego tematu, bo byłem kiedyś przyjacielem, adwokatem i kolegą partyjnym Kaczyńskiego. Po prostu nie wypada.

Adwokat Blidów opowiada też, że prokuratorzy odnosili się do Jarosława Kaczyńskiego "szacunkiem, ale bez uniżoności:. - W pewnym momencie Kaczyński zdenerwował się jednak - że nie życzy sobie, by zwracali się do niego per "świadek". Śledczy go wtedy przeprosili i od tego momentu mówili "proszę pana".

Co Ziobro zeznał o tych naradach?

- Że zwoływał je premier i miały wyłącznie charakter informacyjny. Ziobro podkreślił, że nie zapadały na nich żadne decyzje. Ale nieoczekiwanie stwierdził, że zarządzenie premiera o spotkaniach różnych grup ministrów nigdy nie weszło w życie. Była to jedyna sprzeczność z tym, co zeznał Kaczyński. Zdziwiło mnie to, bo mieli przecież sporo czasu, aby uzgodnić jedną wersję.

Przeczytaj, co jeszcze Leszek Piotrowski ujawnia w wywiadzie dla "GW"