sobota, 31 marca 2012

Nowa wersja matki Madzi. Doskoczyłam do niej i...


31.03.2012, 06:00
aFp
Waśniewscy na wywiadzie u Ewy Drzyzgi

Jak zginęła mała Madzia? - to pytanie zadaje sobie od ponad dwóch miesięcy cała Polska. Matka Madzi utrzymywała dotąd, że maleństwo wyślizgnęło się jej z kocyka i zmarło po uderzeniu główką w próg. Wersja dziwna, jak mówią specjaliści - wręcz nieprawdopodobna, ale do tej pory nie ma dowodów, aby było inaczej. Tymczasem kolejne wątpliwości pojawiły się po wystąpieniu Katarzyny Waśniewskiej w programie "Rozmowy w Toku". Matka Madzi powiedziała tam, że "doskoczyła do dziecka, gdy upadło". Tu rodzi się pytanie: jak można doskoczyć do dziecka, które wypada z rąk... Wygląda na to, że Waśniewska znów plącze się w zeznaniach... 

Małżeństwo Waśniewskich pojawiło się w czwartek w programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w Toku”. Najwyraźniej rodzice Madzi próbowali wzbudzić litość. Były łzy, ucieczka ze studia, ale też nowe zaskakujące wyznania. 
– Zapomniałam pampersów, wzięłam za mało. Weszłam z Madzią na rękach. To się stało gdy już wracałam, już chciałam wychodzić, ale więcej nie mogę powiedzieć. Pierwsze, co zrobiłam jak do niej doskoczyłam, jak byłą na ziemi, próbowałam coś zrobić, a później ją wzięłam na ręce i do niej mówiłam, tak siedziałam na tej ziemi – wyjaśniała matka Madzi w czarnej peruce. 
Z jej wypowiedzi można sądzić, że dziewczynka wcale nie wypadła ze śliskiego kocyka, jak płaczliwie wyznała matka na filmie udostępnionym przez Krzysztofa Rutkowskiego. Jak można bowiem doskoczyć do dziecka, które spadło nam z rąk na podłogę? Można się co najwyżej po nie schylić! 
Matka nie użyła też ani razu w swoich opowieściach stwierdzenia, ze Madzia uderzyła główką o próg. Jasno powiedziała, że jej dziecko leżało na ziemi. Co się zatem wydarzyło w kamienicy w Sosnowcu? Skoro Waśniewska doskoczyła do córeczki, to Madzia musiała się znaleźć w jakiejś odległości od matki. Jak się tam znalazła? Czy ktoś rzucił dzieckiem? Te pytania zostają jednak na razie bez odpowiedzi. 
Waśniewska nie chciała tego doprecyzować. Stwierdziła, że nie może tego powiedzieć, bo grozi jej proces. Nie wie też, dlaczego nie zadzwoniła na pogotowie.
To ciekawe, że pewne informacje matka Madzi podaje, a niektóre skrzętnie skrywa. Czyżby mówi tylko to, co jej jest wygodne. Czy dalej nas okłamuje? Już raz dała nam się poznać z tej strony, gdy wytworzyła w swoich myślach porywacza.


A jak teraz wygląda życie Katarzyny Waśniewskiej? Nie najgorzej. Teraz Katarzyna Waśniewska ma inne cele życiowe. Musi się skupiać na „pierdółkach” - tak wyjaśnia swoje codzienne zajęcia.
– Trzeba zrobić kawy, staram się skupiać na tym co aktualnie robię, na każdej pierdółce, żeby jakoś się odciąć – dodaje matka tragicznie zmarłej Madzi.
Od czego się chce odciąć, o czym zapomnieć? Jej słowa są sprzeczne, tu chce zapomnieć, a tu mówi, że musi Madzi przygotować mleko. 
Waśniewscy brylują w mediach, Bartłomiej Waśniewski zmienia co i raz fryzury, jego żona przed każdym wyjściem z domu starannie się przygotowuje i widzimy ją w nowych ubraniach. Coś tu nie gra... Bo, czy tak zachowują się zrozpaczeni śmiercią córki rodzice? Czy tak przeżywa się żałobę po śmierci jedynego dziecka? Miejmy nadzieję, że w końcu poznamy całą prawdą o tragicznej śmierci niewinnego, bezbronnego dziecka.

>>>"To, co ta pani mówi, nic mnie nie interesuje". Boniek o Szczuce

>>>Ojciec Madzi: Budzę się w nocy i chcę Madzi zrobić..
.

wtorek, 27 marca 2012

Prezydent Gauck: Podziwiam Polskę


Rozmawiał Bartosz T. Wieliński
2012-03-26, ostatnia aktualizacja 2012-03-26 12:14

- Niezachwiana wiara Polaków i polskiego rządu w ideę Europy była dla mnie zawsze wzorem - mówi "Gazecie" nowy niemiecki prezydent Joachim Gauck, który w poniedziałek przyjeżdża do Warszawy.

To, że niemieccy prezydenci zaraz po objęciu urzędu ruszali do Warszawy, jest już tradycją. Tak robili Horst Köhler i Christian Wulff, dziś ich śladem rusza zaprzysiężony w zeszły piątek Joachim Gauck, który spotka się w Warszawie z prezydentem Bronisławem Komorowskim i premierem Donaldem Tuskiem. Jeszcze przed zaprzysiężeniem zapowiadał, że - tak jak poprzednicy - położy szczególny nacisk na stosunki polsko-niemieckie.

Bartosz T. Wieliński: Kilku pana poprzedników miało silne związki z Polską. Ale od żadnego nie słyszeliśmy jeszcze tylu ciepłych słów pod naszym adresem. Skąd ta fascynacja Polską? 

Joachim Gauck: Do Polski przyjechałem późno, bo dopiero na początku lat 90. Ale moje duchowe powinowactwo narodziło się o wiele wcześniej. Podziwiałem odwagę i determinację, z którą w Gdańsku, Nowej Hucie i w całym kraju ludzie stawali do walki o wolność i prawa obywatelskie. Pokojowa rewolucja w NRD odniosła sukces, ponieważ polscy sąsiedzi już pokazali, że wolność można wywalczyć nawet mimo dominacji komunistycznego aparatu ucisku. I było wiele spotkań ze wspaniałymi znajomymi i przyjaciółmi - jak Bogdan Borusewicz, Adam Michnik, Władysław Bartoszewski. Z Polską wiążę też godną podziwu historię wolności i demokracji - byłem przy grobie Jerzego Popiełuszki, w Muzeum Powstania Warszawskiego. Te tradycje są mi bardzo bliskie.

Jak patrzyli na nas opozycjoniści z NRD? 

- Część z nas już w latach 70. miała kontakty z opozycjonistami w Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej. Dotyczyły one raczej małych kręgów, ale były istotne i stworzyły podstawy wspólnej wschodnioeuropejskiej tradycji demokracji. Obrazy ze Stoczni Gdańskiej i z zakładania niezależnego związku zawodowego uzmysławiały nam z całą mocą i niewiarygodną symboliką, że pokonanie dyktatury komunistycznej jest możliwe. I choć miało to jeszcze trwać lata, po 1980 r. ruszył u nas proces budzenia się odwagi, którego już nie sposób było cofnąć.

Obecnie Polacy i Niemcy spotykają się jako wolni obywatele integrującej się Europy, której nie można już sobie wyobrazić bez wolności i podstawowych praw obywatelskich. Są sprawy sporne między naszymi krajami; także w gremiach UE nie zawsze jesteśmy tego samego zdania. Ale wzajemny szacunek wobec osiągnięć naszych narodów określa to, jak odnosimy się do siebie nawzajem, a resentymenty usuwają się coraz bardziej w cień. Polacy i Niemcy winni dalej podążać tą drogą.

Minęły 22 lata od upadku żelaznej kurtyny i 8 lat od rozszerzenia UE na Wschód. Jaki jest ich bilans? 

- Przede wszystkim to historia sukcesu. To, że Niemcy i Polska mogą być partnerami, a nawet przyjaciółmi, nie jest wcale oczywistością, jeśli ma się w pamięci zbrodnie nazistów.

Nasze rządy, parlamenty, regiony ściśle współpracują i uzgadniają działania. Utworzyliśmy gęstą sieć partnerstw w kwestii kultury i społeczeństwa obywatelskiego. Współdziałają ze sobą wyższe uczelnie, prowadzimy ożywioną wymianę młodzieży. Łączą nas coraz mocniejsze więzi.

Już samo to, że prezydent RFN jest zadeklarowanym przyjacielem Polski, dowodzi, że stosunki między naszymi krajami są najlepsze w historii. Czy nie istnieje jednak niebezpieczeństwo, że znów będziemy się kłócić? Lista spornych kwestii jest długa: od roszczeń wypędzonych po spór o budowę elektrowni atomowych w Polsce... 

- Problem roszczeń majątkowych zgłasza tylko garstka osób, znacznej większości Niemców to nie interesuje. W innych sprawach dyskutujemy ze sobą i niekiedy wypływają kwestie sporne. Ale właśnie to odbieram jako oznakę normalności, do której być może jeszcze nie przywykliśmy.

Gdzie się spieramy, tam następuje wymiana poglądów; przyznajemy się do tego, że rozwiązania problemów trzeba znajdować wspólnie. Istotne jest to, by prowadzić dyskusję rzeczowo i konstruktywnie, na bazie wzajemnego zaufania. A ono rośnie coraz bardziej. Wspólnie z prezydentem Komorowskim chcę przyczynić się do jego dalszego wzmocnienia.

Obejmuje pan urząd w czasie poważnego kryzysu. Wielu wątpi w to, że konstrukcja europejska wyjdzie z tych turbulencji cało. 

- Te obawy trzeba traktować poważnie, ale nie powinny one nami kierować. Musimy sobie na nowo wyraźniej przypominać to, co osiągnęliśmy. Pierwsza połowa XX w. z dwoma wojnami światowymi i dwoma morderczymi ideologiami była naznaczona ogromną przemocą. Od ponad 60 lat żyjemy razem w Europie, w której panuje pokój. Od 20 lat wolnością cieszy się prawie cały kontynent. Wykorzystujmy ją tak, by zachować to dziedzictwo dla nas, naszych dzieci i wnuków oraz przystosowywać je do rosnących wyzwań.

W listopadzie 2011 r. polski minister spraw zagranicznych zaprezentował wizję Stanów Zjednoczonych Europy. Popiera pan taką ideę? 

- Niezachwiana wiara Polaków i polskiego rządu w ideę Europy była dla mnie zawsze wzorem. Szczególnie w czasach kryzysu potrzeba nam nowych debat, dlatego dobrze się stało, że minister Sikorski i inni dali do nich impuls. Potrzebujemy dobrych pomysłów.

Kryzys wzmocnił w wielu krajach Europy partie populistyczne, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Jak się przed nimi bronić? 

- Nie może być nam obojętne, gdy ideolodzy wrogo nastawieni do demokracji usiłują zdobywać posłuch i budować hegemonię. Wolność i pokojowe współżycie nie są oczywistością - trzeba o nie walczyć i bronić ich na co dzień. Wszędzie tam, gdzie nacjonaliści, fundamentaliści i terroryści próbują zagrażać osiągnięciom demokracji, gdzie naruszana jest godność człowieka, my, demokraci, musimy się temu przeciwstawiać poprzez społeczne zaangażowanie i zmysł obywatelski: począwszy od miejsca pracy, od szkoły aż po fora w internecie. Nie pozostawimy tej Europy, w której panuje wolność, pokój i solidarność, na pastwę wrogów.

Za wschodnią granicą UE rozciąga się strefa, gdzie regularnie gwałci się wolność i prawa człowieka. Reżim w Mińsku prześladuje opozycję. Na Ukrainie po sfingowanym procesie wtrącono do więzienia byłą premier i szefa MSW. Uczciwość wyborów prezydenckich w Rosji budzi wątpliwości. Czy Europa jest w stanie pomóc wschodnim sąsiadom krzewić demokrację? 

- Musi. Chodzi przecież o ludzi, z którymi łączy nas wspólna europejska kultura i wspólna, jakkolwiek nie zawsze łatwa, historia. Pragnienie wolności, praw obywatelskich jest uniwersalne. Dlatego Europejczycy apelują do rządu ukraińskiego o zabezpieczenie praworządności, niezależnego sądownictwa oraz wolnych i uczciwych procedur. I dlatego musimy zwracać się do władz w Mińsku w sprawie uwolnienia i zrehabilitowania więźniów politycznych oraz zaprzestania represji wobec opozycji, społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów. Powinniśmy jeszcze bardziej wykorzystywać szczególną wrażliwość polskiej opinii publicznej na to, co dzieje się u wschodnich sąsiadów.

Po przezwyciężeniu podziału Europy chodzi o stworzenie ogólnoeuropejskiej przestrzeni wolności, bezpieczeństwa, prawa i dobrobytu. Nad tym chcemy wspólnie dalej pracować, również w ramach Partnerstwa Wschodniego UE.

Gdzie szanuje się uniwersalną wartość wolności, tam ludzie mogą w pełni rozwijać kreatywność i siłę dla wspólnego dobra. Pokazują to w dobitny sposób demonstranci w Moskwie i w innych rosyjskich miastach. Mamy nadzieję, że Rosja zrozumie pragnienie politycznej wolności jako szansę i w otwarty sposób podejdzie do żądań obywateli.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75477,11417597,Prezydent_Gauck__Podziwiam_Polske.html#ixzz1qIOjaKR5

poniedziałek, 26 marca 2012

Polskie łupki w nastroju euforyczno-depresyjnym. Cieszyć się czy płakać?


Andrzej Kublik
26.03.2012 , aktualizacja: 26.03.2012 17:55
A A A Drukuj
Odwiert w miejscowości Grzebowilk na Mazowszu. Fot. Filip Klimaszewski / Agencja GazetaOdwiert w miejscowości Grzebowilk na Mazowszu.
Jedni się cieszą, że doczekali się solidniejszych ocen zasobów gazu w polskich łupkach, a inni spuścili nosy na kwintę, że ulotniła się im z kieszeni fortuna, która tam jeszcze nie wpadła.
Ile gazu i ropy może być w polskich łupkach
Ile gazu i ropy może być w polskich łupkach
Ile gazu z łupków będzie zużywać UE?
Ile gazu z łupków będzie zużywać UE?
Odwierty gazu łupkowego
Fot. Rafał Michałowski / Agencja Gazeta
Odwierty gazu łupkowego
W ostatnią środę Państwowy Instytut Geologiczny (PIG) ogłosił pierwszy raport polskich służb geologicznych o zasobach gazu w naszych skałach łupkowych, a także pierwszy w świecie publicznie przedstawiany raport o zasobach ropy naftowej w polskich łupkach.

- To raport zaległy. Powinien być zrobiony trzy lata wcześniej, gdyż został opracowany z wykorzystaniem danych archiwalnych - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami główny geolog kraju, wiceminister środowiska Piotr Woźniak. Miał na myśli to, że w raporcie tym wykorzystano dane z analizy 39 odwiertów wykonanych w latach 1950-90, kiedy nikt w Polsce, a nawet na świecie, nie myślał o wydobyciu gazu ze skał łupkowych. Nie wykorzystano natomiast w tym raporcie danych z 22 odwiertów, które przez ostatnie dwa lata wykonały firmy poszukujące już u nas gazu w łupkach.






 tego powodu sam instytut określa swoją pracę mianem "raportu otwarcia" i zapowiada, że co dwa lata będzie publikować kolejne raporty.

Według tych wstępnych szacunków PIG na terenie Polski i pod dnem morza u naszych wybrzeży może być 1,92 bln m sześc. gazu w łupkach. Jednak zasoby, które z największym prawdopodobieństwem można wydobyć ze złóż na tych terenach, są mniejsze - wynoszą od 346 mld m sześc. do 768 mld m sześc. gazu.

Tę prognozę można jeszcze bardziej zredukować, bo na razie nikt na świecie nie wydobywa gazu ze skał łupkowych spod morskiego dna.

Z pokładów łupków na lądzie można wydobyć od 23 mld m sześc. do 1,55 mld m sześc. gazu, przy czym najbardziej prawdopodobne zasoby na tych lądowych obszarach wynoszą od 230,5 mld m sześc. do ponad 619 mld m sześc. gazu - szacuje PIG.

Matrix prognoz

Gdy szef instytutu prof. Jerzy Nawrocki ogłaszał te dane, w kalendarzu zaczynała się właśnie wiosna, ale można było odnieść wrażenie, że dla niektórych ludzi powiało chłodem jak na początku zimy.

Bo znane dotąd zachodnie szacunki na temat zasobów gazu w polskich skałach łupkowych bywały dużo bardziej optymistyczne.

W 2010 r. zagraniczna prasa pisała dużo o prognozach renomowanej firmy eksperckiej Wood McKenzie, która szacowała, że Polska w skałach łupkowych ma 1,4 bln m sześc. gazu - tyle, ile Holandia. Pod koniec 2009 r. amerykańska firma doradcza Advanced Resources szacowała zaś, że zasoby gazu łupkowego w Polsce wynoszą 3 bln m sześc. - jak zasoby tego surowca w Norwegii.

A w kwietniu zeszłego roku amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) opublikowała raport przygotowany na zlecenie tej agendy rządu USA przez Advanced Resources, w którym napisano, że zasoby gazu łupkowego w Polsce mogą przekraczać 22 bln m sześc., przy czym zasoby dające się wydobyć w opłacalny sposób przy zastosowaniu stosowanych obecnie technologii wynoszą 5,3 bln m sześc.

Gdy opublikowano szacunki PIG, dużo skromniejsze niż EIA, z wielu ust wydarł się jęk zawodu.

"Mamy problem: gaz łupkowy się ulotnił" - stwierdził "Dziennik Gazeta Prawna". A publicysta "Rzeczpospolitej" zawyrokował: "Gazowej manny nie będzie".

W internecie pojawiły się też spiskowe teorie o celowej manipulacji statystkami. "No i stało się, rosyjskie agendy odniosły sukces, wpływając na szacunki dotyczące zasobów gazu łupkowego w Polsce. Dokonano tego w białych rękawiczkach w biały dzień. Cyferki w rubrykach zmieniono tak, że wychłodziły wczesny optymizm Amerykanów" - napisał autor jednego z blogów na portalu Salon24.pl.

Szkopuł w tym, że gaz wcale się nie ulotnił ze skał łupkowych w Polsce. I tak jak rok czy dwa lata temu faktycznie ciągle nie wiemy, ile mamy tego paliwa.

Szacunki PIG oraz zachodnich firm doradczych to jedynie prognozy przygotowane w gruncie rzeczy na podstawie podobnych danych, czyli próbek skał wykonanych kilkadziesiąt lat temu. Tyle tylko że szacunki opublikowane przez EIA zakładały - mówiąc w pewnym uproszczeniu - że złoża gazu o takiej samej produktywności jak w USA mogą być na całym terenie objętym koncesją na poszukiwanie gazu z łupków. Natomiast PIG starał się precyzyjniej określić zasięg potencjalnych złóż i ewentualną ilość gazu w takim polu porównać do podobnych złóż w USA, które już są eksploatowane. Przy tym PIG założył, że uda się wydobyć tylko 25 proc. gazu kryjącego się w takim złożu, bo tyle mniej więcej wynosi przeciętne wydobycie ze złóż gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych.

Gdy w zeszłym roku ogłoszono szacunki EIA, ówczesny główny geolog kraju Henryk Jacek Jezierski mówił "Gazecie": - Jest to wciąż metoda analogii, czyli porównania sytuacji geologicznej w Polsce do podobnych utworów geologicznych w Stanach Zjednoczonych, z których eksploatuje się gaz łupkowy. Mówimy nadal o bardzo ogólnych szacunkach. Kiedy będziemy wiedzieć, ile mamy gazu łupkowego? Wtedy, gdy firmy, które mają koncesje na poszukiwania, zakończą prace, przedstawią dokumentację geologiczną i powiedzą: w tym rejonie jest tyle a tyle zasobów. Po weryfikacji tych danych także ja jako główny geolog kraju będę mógł powiedzieć, jakie mamy zasoby. Stanie się to za kilka lat.

I już wtedy Jezierski zapowiadał, że "bardzo szacunkową prognozę EIA uściśli" raport PIG przygotowany z pomocą amerykańskich służb geologicznych USGS. - Raport ten także powstanie na podstawie danych archiwalnych, ale zastosuje się w nim w metody analityczne i modele, które pozwolą bliżej oszacować złoża.

Teraz po prostu zapowiedzi byłego głównego geologa kraju się ziściły.

- Nie dajcie się złapać w pułapkę dogmatu, co oznacza życie zgodnie z tym, co myślą inni. Nie pozwólcie, by zgiełk cudzych opinii zagłuszył wasz wewnętrzny głos - mówił twórca komputerowej firmy Apple Steve Jobs w słynnym wykładzie dla studentów Uniwersytetu Stanforda. I tej maksymy trzymają się firmy inwestujące grube miliony w poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce.
Polska ma duży, aczkolwiek do tej pory niedowiedziony potencjał w gazie łupkowym - kilka miesięcy po publikacji raportu EIA mówił - akcentując pewien dystans do tego raportu - Alastair Nicol, wiceszef kanadyjskiego koncernu gazowniczego Encana, który poszukuje gazu z polskich łupkach.

Z podobną wstrzemięźliwością oceniły raport PIG firmy paliwowe. - Nie zmienia on planów firmy Chevron związanych z poszukiwaniem naturalnego gazu ze skał łupkowych w Polsce. Kontynuujemy program badań i oceny potencjału złóż na naszych obszarach koncesyjnych - skomentował ten amerykański koncern.

- Z naszego punktu widzenia to są czyste szacunki. Liczą się wyniki testów z naszych odwiertów - powiedziała agencji AP Jadwiga Święcicka, rzeczniczka kanadyjskiego koncernu Talisman.

Bo gazownicy wiedzą, że poszukiwanie złóż jest nieraz jak loteria. Odwierty PGNiG w miejscowości Markowola nie przyniosły wyników, ale w okolicach Wejherowa PGNiG dowierciło się do złoża, z którego popłynął gaz. Dotąd firma nie ujawniła, czy opłaca się eksploatować to złoże.

Przełomy łupków

Raport PIG jest jednak jak zimny prysznic dla tych, którzy popadli w nastrój hurraoptymizmu po raporcie EIA. To może pogorszyć nastawienie do planów eksploatacji złóż tego gazu w naszym kraju, które znalazły się w krytycznym momencie.

Chodzi głównie o spory dotyczące wpływu eksploatacji złóż gazu łupkowego na przyrodę. W ostatni piątek na konferencji zorganizowanej przez Pracodawców RP marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk zauważył, że rośnie grupa przeciwników wydobycia gazu z łupków, i opowiadał o Francuzach i Niemcach, którzy podsycają takie obawy w naszym kraju.

Aby wydobyć surowiec z łupków, gazownicy stosują metodę szczelinowania hydraulicznego, która polega na wtłoczeniu pod dużym ciśnieniem w odwiert mieszaniny złożonej głównie z wody z dodatkiem piasku i ok. 0,5 proc. składników chemicznych, które mają np. ułatwić tworzenie emulsji wody z piaskiem i działać bakteriobójczo oraz antykorozyjnie. Ta mieszanina rozluźnia pory w skałach łupkowych, uwalniając uwięziony w nich gaz.

Część ekologów uważa, że ta metoda może doprowadzić do skażenia wody, i dlatego protestuje przeciw wydobyciu gazu z łupków. - Jak wynika z doświadczeń innych krajów, z technologią szczelinowania hydraulicznego wiąże się poważne ryzyko. Nie bez powodu Francja i Bułgaria w ogóle wycofały się z wydobycia gazu z łupków, a w stanie Nowy Jork w USA czy w Quebecu w Kanadzie wprowadzono moratorium - stwierdziła Agnieszka Grzybek, przewodnicząca partii Zieloni, która w połowie marca zwróciła się do NIK o sprawdzenie, czy podczas wydawania koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego zostały spełnione wszystkie wymogi związane z ochroną środowiska i ochroną zdrowia.

Zwróciliśmy się do partii Zielonych o wskazanie danych z empirycznych badań, które potwierdzają tezę o poważnym ryzyku wiążącym się ze szczelinowaniem. Zieloni obiecali nam odpowiedź, ale przez tydzień jej nie dostaliśmy.

Gazownicy zaprzeczają takim zarzutom i twierdzą, że szczelinowanie stosuje się w USA już od ponad pół wieku. - Ta metoda już na początku lat 50. zeszłego wieku stosowana była także w Niemczech, a w Polsce pewne prace przypominające dzisiejsze szczelinowanie prowadziła państwowa spółka utworzona w latach 60. XX w. - mówił w zeszłym tygodniu wiceminister Piotr Woźniak.

Przed rokiem w USA ogłoszono też wyniki prac grupy naukowców z Uniwersytetu Duke, którzy nie byli przychylni eksploatacji łupków i na bardzo intensywnie eksploatowanych polach gazowych w Pensylwanii szukali w wodzie składników chemicznych. Nie znaleźli ich.



Pod koniec stycznia Komisja Europejska w specjalnym raporcie stwierdziła, że nie ma potrzeby - przynajmniej na razie - zmieniania przepisów UE w kwestii przepisów o koncesjach na poszukiwanie gazu łupkowego. Według KE w przepisach Francji, Niemiec, Polski i Szwecji nie ma "poważnych luk" odnośnie przyznawania koncesji oraz związanych z tym zezwoleń środowiskowych, regulowanych też często przez unijne prawo. Z raportu wynika, że Polska ma czasem w tych kwestiach przepisy bardziej wymagające niż np. Francja czy Niemcy.

W marcu PIG opublikował raport o wpływie na środowisko szczelinowania przeprowadzonego w zeszłym roku przez firmę Lane Energy w miejscowości Łebień w woj. pomorskim. "Zagrożeń przy prowadzonym zgodnie z przepisami szczelinowaniu nie stwierdzono" - stwierdzono w tym raporcie sporządzonym na podstawie danych zebranych przed rozpoczęciem prac, w ich trakcie i po zakończeniu.

Czy to znaczy, że można bez nadzoru zostawić gazowników i ich kooperantów? Na pewno nie i oni sami też chcą jasnych reguł gry.

- Stosowane obecnie metody eksploatacji gazu łupkowego nie stwarzają naszym zdaniem zagrożenia dla środowiska. Ale obawy ludzi musimy traktować poważnie - mówił na początku marca w Warszawie Wim Thomas z brytyjsko-holenderskiego koncernu Shell, który kilka dni temu podpisał pierwszą w Chinach umowę w sprawie poszukiwania i wydobycia gazu z łupków.

Właśnie dlatego pod koniec maja Międzynarodowa Agencja Energetyki zamierza ogłosić kodeks dobrych praktyk przy eksploatacji złóż w skałach łupkowych. Przestrzeganie tego kodeksu ma zwiększyć zaufanie do tej działalności, ale z pewnością nie rozproszy obaw wielu przyjaciół Ziemi, a zmniejszone prognozy zasobów gazu łupkowego w Polsce mogą też rodzić w lokalnych społecznościach zniechęcenie do eksploatacji takich złóż.

Może się to zmienić, gdy ktoś w Polsce rozpocznie eksploatację złoża gazu ze skał łupkowych, demonstrując, iż jest to możliwe i się opłaca.

Uruchomienie pierwszej polskiej kopalni gazu łupkowego jest możliwe na przełomie 2014 i 2015 r. - mówił minister skarbu Mikołaj Budzanowski na konferencji zorganizowanej przez Pracodawców RP.