niedziela, 27 stycznia 2013

Polityczna sensacja w USA. To koniec kariery H. Clinton?


dzisiaj, 16:05

Wiceprezydent USA Joe Biden będzie kandydatem Partii Demokratycznej na urząd prezydenta w wyborach w 2016 roku. Ta wiadomość, potwierdzana w kuluarach przez czołowych polityków, jest ogromnym zaskoczeniem, jako że "pewnym" kandydatem w następnych wyborach miała być Hillary Clinton.

Barack Obama i Joe Biden, fot. PAP/EPA
Barack Obama i Joe Biden, fot. PAP/EPA

Joe Biden zdradził swoje polityczne ambicje przez przypadek, na dzień przed zaprzysiężeniem Baracka Obamy na drugą kadencję prezydencką. Stało się to za sprawą kompromitującej wpadki jaką wiceprezydent zaliczył podczas przemówienia na balu organizacji Iowa State Society.

"Podwójna" inauguracja Obamy. Co się działo w Waszyngtonie

Biden swoją przemowę zaczął wtedy od słów: "Jestem dumny z bycia prezydentem Stanów Zjednoczonych". Na sali rozległ się śmiech, a zmieszany wiceprezydent natychmiast skorygował swoją wypowiedź. - Jestem dumny z bycia wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. Jeszcze większą dumą napawa mnie fakt bycia wiceprezydentem prezydenta Baracka Obamy – oświadczył. Ale już dzień później kilku Demokratów potwierdziło anonimowo, że Biden będzie kandydatem ich partii w wyborach prezydenckich w 2016 roku.

Najpotężniejszy wiceprezydent w historii USA

Joe Biden, jak na razie, nie potwierdził oficjalnie doniesień o swoich politycznych planach na 2016 rok. - Mogę podać wiele powodów, by nie kandydować – powiedział Biden w jednym z wcześniejszych wywiadów. – Ale nie podjąłem jeszcze takiej decyzji. Nie muszę przecież podejmować jej już teraz - dodał tajemniczo.

Ogłaszanie decyzji o starcie w wyborach w obecnej chwili nie miałoby zresztą większego sensu, bo wybory prezydenckie odbędą się dopiero za cztery lata. Biden czas ten przeznaczy zapewne na wzmacnianie swojej "politycznej bazy" w kluczowych dla Demokratów stanach.

Biden próbował zdobyć partyjną nominację do wyborów dwa razy – w latach 1988 i 2008 - ale swojego celu nie osiągnął. Cztery lata temu Obama wybrał go jednak jako kandydata na wiceprezydenta. Eksperci oceniają, że Biden to najpotężniejszy wiceprezydent w historii Stanów Zjednoczonych; odegrał on m.in. kluczową rolę w negocjacjach z Republikanami w celu uniknięcia "klifu fiskalnego", a ostatnio stanął na czele komisji, której zadaniem jest ograniczenie dostępu do broni w USA.

Polityczna sensacja. Poważne kłopoty Hillary Clinton

Informacje na temat politycznych planów Bidena to ogromna niespodzianka i polityczna sensacja. Wcześniej Demokraci deklarowali bowiem, że to Hilary Clinton otrzyma partyjną nominację w wyborach w 2016 roku. Sama Clinton, co prawda, twierdziła, że nie będzie ubiegać się o najwyższy urząd w USA, ale komentatorzy oceniali, że jest to tylko "zasłona dymna".

Zaskoczeniem była jednak zbliżająca się dymisja Clinton z funkcji sekretarza stanu, którą wkrótce formalnie zatwierdzi Kongres. Nieoficjalnie mówi się, że to kara, jaką wymierzył jej Obama za kompromitujące błędy, które doprowadziły do zamachu na konsulat USA w Libii 11 września 2012 roku.

Clinton od środy zeznaje przed specjalnym komitetem Kongresu, który ma wyjaśnić sprawę ataku na amerykański konsulat. Obserwując dotychczasowy przebieg przesłuchań widać wyraźnie, że kongresmeni "zgrillują" Clinton; niepomyślny przebieg przesłuchań może doprowadzić nawet do końca jej kariery politycznej.

Tajemnicze spotkanie z czołowymi politykami

W zeszłą niedzielę w rezydencji wiceprezydenta USA zebrało się 200 wpływowych polityków Partii Demokratycznej. Oficjalnie mieli oni świętować zaprzysiężenie Baracka Obamy na drugą kadencję, ale to właśnie wtedy Biden miał wyjawić im, że chce wystartować w wyborach prezydenckich za 4 lata.

– Nie mam żadnych wątpliwości – Joe Biden myśli o takiej właśnie przyszłości – zdradził mediom senator Lou D’Allesandro. Jak podkreślił, świadczy o tym skład uczestników spotkania – udział w nim wzięli bowiem politycy z tych stanów, które mają największy wpływ na wyłanianie kandydatów do partyjnej nominacji okresie prawyborów.

Trip King, doradca Bidena, podkreślił, że wielu polityków już teraz zaoferowało swą pomoc na rzecz przyszłej kampanii wyborczej. – Wiceprezydent uśmiechnął się i podziękował wszystkim za przybycie na spotkanie – stwierdził.

"Misja Biden". Podwójna gra wiceprezydenta

Członkowie komitetu wyborczego Obamy ujawniają anonimowo, że Biden w czasie ostatniej kampanii wyborczej nawiązał cenne kontakty z lokalnymi politykami i darczyńcami. Prowadził więc za plecami prezydenta "podwójną grę", starając się budować poparcie dla Baracka Obamy w wyborach w 2012 roku, a jednocześnie szykował grunt pod swoją kandydaturę w 2016 roku.

Eksperci od marketingu politycznego zwracają jednak uwagę, że Biden będzie musiał popracować na swoim wizerunkiem. Wiceprezydent słynie bowiem z licznych kompromitujących wpadek, które sprawiają, że przez część wyborców nie jest traktowany zbyt poważnie.

Najpoważniejszą przeszkodą są obecnie sondaże, z których wynika, że demokratyczni wyborcy woleliby głosować na Hillary Clinton, a nie na Joe Bidena. Pewnym utrudnieniem może być także wiek Bidena, który w 2016 roku skończy 74 lata. – Hillary to celebrytka, która potrafi zenergetyzować partyjną bazę. A Biden to podstarzały mąż stanu – skwitowała w obrazowy sposób kandydaturę wiceprezydenta studentka z Uniwersytetu Georgetown Bridget O'Loughlin.

Przeprowadzony ostatnio sondaż popularności przyniósł Bidenowi dość zaskakujący wynik. Głosy jego sympatyków i przeciwników rozłożyły się bowiem po równo – 42 proc. respondentów zadeklarowało, że darzy sympatią wiceprezydenta, podczas gdy również 42 proc. oceniło jego pracę w negatywny sposób, wytykając mu "partyjniactwo".

Cztery lata to jednak wystarczająco dużo czasu, by wykreować pozytywny wizerunek i przekonać do siebie wyborców. A misja "Biden na prezydenta" już się właściwie rozpoczęła.

(PG)

sobota, 26 stycznia 2013

Chiny walczą z UE o surowce Grenlandii


Andrzej Kublik
 
21.01.2013 , aktualizacja: 20.01.2013 18:21
A A A Drukuj
Chińczycy testują drogę przez Ocean Arktyczny. Jesienią lodołamacz

Chińczycy testują drogę przez Ocean Arktyczny. Jesienią lodołamacz "Xuelong" (Śnieżny Smok) w 85 dni przepłynął trasę od Szanghaju do Islandii i z powrotem (Fot. Huang Xiaoxi EAST NEWS)

- To nie jest tylko region lodów i niedźwiedzi polarnych - mówi o swoim kraju premier Grenlandii Kuupik Kleist. Są tam bajeczne zasoby surowców dla zaawansowanych technologii, o które walczy Unia Europejska z Chinami
Wyłaniająca się wśród mgieł północy największa wyspa świata Grenlandia należy do Danii, ale ma autonomię wobec Kopenhagi, a ponadto nie jest częścią Unii Europejskiej. Dziś w Brukseli mogą tego żałować. Bo politycy UE obawiają się, że w Grenlandii przegrywają batalię stulecia.

- To nie jest uczciwe zwracać się do Grenlandii, by odgrywała rolę języczka u wagi mocarstw, chroniąc bardziej czyjeś interesy niż na przykład interesy Chin - powiedział kilka dni temu premier Kleist w Kopenhadze. Spotkał się tam przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, by omawiać kwestię zapewnienia UE przywilejów w eksploatacji minerałów na Grenlandii.

Większość tego kraju pokrywają lody, a w jego północnej części ziemne prace można prowadzić tylko trzy miesiące w roku. Ale w ostatnich dekadach klimat zaczął się ocieplać i lody Arktyki - dotąd uchodzące za wieczne - topnieją, ułatwiając dostęp do surowców niezwykle hojnie zgromadzonych tu przez naturę. 

Grenlandia przyznała już 150 koncesji na poszukiwanie złóż różnych minerałów, podczas gdy w poprzedniej dekadzie tylko 10. W zeszłym roku firmy poszukujące złóż na lądzie w Grenlandii wydały około 100 mln dol. oraz ponad 1 mld dol. na podmorskie wiercenia. Szukają ropy naftowej i gazu, żelaza oraz cynku. A przede wszystkim - metali ziem rzadkich.

To grupa 17 pierwiastków o niezwykłych właściwościach. Stal z niewielką ich domieszką jest odporna na szalenie wysokie temperatury albo ma silne własności magnetyczne. Bez metali ziem rzadkich nie można myśleć o rozwoju zaawansowanych technologii. Są surowcem do produkcji ekranów do komputerów i smartfonów, turbin wiatrowych, laserów, silników do aut hybrydowych czy urządzeń diagnostycznych do rezonansu magnetycznego.

Jedną trzecią zasobów metali ziem rzadkich na świecie mają Chiny. A jednocześnie to państwo niemal całkowicie zmonopolizowało dostawy tych pierwiastków. Pekin budował swój monopol przez trzy dekady, dostarczając bardzo tanio metale ziem rzadkich ze swoich kopalń i w ten sposób wycinając konkurencję. A gdy w tym stulecie z impetem ruszyła produkcja zaawansowanych technologicznie urządzeń, Pekin zaczął odcinać kupony od monopolu. Chińczycy zaczęli ograniczaćeksport metali ziem rzadkich, wprowadzając kwoty na dostawy tych surowców na światowe rynki, z roku na rok zmniejszane. Trzy lata temu podczas konfliktu terytorialnego z Japonią Chińczycy wprowadzili nawet nieformalne embargo na dostawy ziem rzadkich dla japońskich firm, które zużywają ich najwięcej na świecie.

Dopiero wtedy zabrzmiały dzwonki alarmowe. W zeszłym roku pierwszy raz w historii Światowej Organizacji Handlu (WTO) UE, USA i Japonia wystąpiły ze wspólnym pozwem, żądając od Chin zniesienia restrykcji na eksport metali ziem rzadkich. Państwa Zachodu zaczęły szukać nowych źródeł dostaw surowców, niezbędnych dla rozwoju nowych technologii. I skierowały wzrok na Grenlandię.

O tamtejszych zasobach metali ziem rzadkich już krążą legendy. Jedno tylko złoże na południu Grenlandii, które zamierza eksploatować australijska spółka Greenland Minerals and Energy, może zawierać ponad 10 proc. całości światowych zasobów tych cudownych pierwiastków.

W 2011 r. na Grenlandię przyleciała szefowa amerykańskiej dyplomacji Hilary Clinton. Jednym z jej pierwszych pytań było: "Co słychać z metalami ziem rzadkich?" - opowiadał grenlandzki dyplomata reporterowi Reutersa.

Ale jeszcze większe nadzieje z tamtejszymi zasobami wiąże UE, zależna od importu ziem rzadkich jeszcze bardziej niż Stany Zjednoczone.

W czerwcu zeszłego roku do Grenlandii udał się komisarz UE ds. przemysłu Antonio Tajani, by wynegocjować dla Unii dostęp do tamtejszych złóż w zamian za 35 proc. dochodów z ich eksploatacji oraz transfer europejskich technologii. - Ale nazajutrz przyleciał [do Danii] prezydent Chin Hu Jintao i Chińczycy już tworzą grunt dla swoich planów - wyznał Tajani reporterowi AFP.

W zeszłym roku należąca do chińskich stalowni brytyjska spółka London Mining ogłosiła, że zainwestuje ponad 2,3 mld dol. w eksploatację rudy żelaza na Grenlandii i będzie to największa zagraniczna inwestycja w tym kraju.

Do pracy w kopalni zostanie sprowadzonych ok. 3 tys. Chińczyków, wyraźnie zwiększając populację Grenlandii, w której mieszka dziś 57 tys. ludzi. Chińczyków w planowanej na Grenlandii hucie aluminium chce także zatrudnić amerykański koncern Alcoa.

A Chińczycy już rozbudowują drogi w stolicy Grenlandii Nuuk, na której ulicach dotąd tylko w dwóch miejscach była sygnalizacji świetlna. Wystarczyło, bo w stolicy Grenlandii mieszka 16 tys. osób.

Wspominana przez Tajaniego wizyta prezydenta Chin w Danii uchodzi za wzorcowy przykład zabiegów Pekinu o wpływy w Arktyce i na Grenlandii. - Przecież nie przyleciał do Kopenhagi, by tylko obejrzeć pomnik Syrenki - ironizował Damien Degeorges z Uniwersytetu Grenlandii, nawiązując do przejazdu przez Hu Jintao tradycyjnym szlakiem turystycznym po stolicy Danii. Rzeczywiście, podczas wizyty chińskiego prezydenta w Danii podpisano 11 umów międzypaństwowych. A duńskie firmy dostały kontrakty w Chinach warte aż 3 mld dol., m.in. Carlsberg zbuduje tam browary, a koncern Maersk rozbuduje jeden z chińskich portów.

Dwa miesiące wcześniej podczas wizyty premiera Chin Dania zgodziła się poprzeć starania Pekin o przyznanie statusu stałego obserwatora w Radzie Arktyki - chociaż Chiny nie graniczą z Arktyką jak państwa tworzące tę Radę.

- Większość analityków jest zgodna, że jeśli Chiny patrzą w stronę Danii, to jednocześnie patrzą ku Grenlandii - uważa Damien Degeorges. 

Zabiegi Pekinu przynoszą wyniki. W grudniu 2012 r. grenlandzki parlament uchwalił ustawę o zagranicznych inwestycjach w przemyśle wydobywczym, zezwalając inwestorom, by płacili robotnikom zgodnie z warunkami we własnych krajach, mniej niż wynoszą płace na Grenlandii. A to faworyzuje Chińczyków. 

Nowe prawo musi jeszcze zaakceptować parlament Danii, ale Kopenhaga jasno stwierdziła, że nie usłucha apelów o zablokowanie grenlandzkich przepisów. - Musimy zaakceptować, że surowce, płace i zatrudnienie to warunki, o których decydują w Grenlandii. Ani ja, ani żaden inny polityk w Danii nie będzie decydować, co robią w Grenlandii - zapowiedziała duńska premier Helle Thorning-Schmidt.

Chińczycy już testują połączenia do Arktyki. Jesienią zeszłego roku lodołamacz Xuelong (Śnieżny Smok) jako pierwszy chiński statek odbył żeglugę po Oceanie Arktycznym, w 85 dni przepływając trasę od Szanghaju do Islandii i z powrotem. 

środa, 23 stycznia 2013

Trwają uroczystości pogrzebowe Jadwigi Kaczyńskiej. Tłumy, politycy PiS, transparenty


mar
23.01.2013 , aktualizacja: 23.01.2013 14:33
A A A Drukuj
Prezes PiS z rodziną na pogrzebie Jadwigi Kaczyńskiej

Prezes PiS z rodziną na pogrzebie Jadwigi Kaczyńskiej (Fot. PiS.org)

- Dziękuję ci, mamo Jadwigo, za wspaniałe wychowanie synów: prezydenta RP, już męczennika, i premiera. Dziękuję także za utrwalenie wizerunku matki Polki - mówił bp drohiczyński Antoni Dydycz podczas mszy w intencji Jadwigi Kaczyńskiej w warszawskim kościele św. Krzyża. O matce pod koniec mszy opowiadał też prezes PiS. Trwają uroczystości - trumnę wyprowadzono ze świątyni, za chwilę dojedzie na Cmentarz Powązkowski.


Uroczystości pogrzebowe matki prezesa PiS transmitowane są na oficjalnej stronie tej partii.



O swojej matce pod koniec mszy opowiadał Jarosław Kaczyński: - Pogrzeb jest wielki i piękny. Mama była osoba skromną, bardzo skromną, cichą, spokojną. Miała ogromny dar kontaktu z ludźmi, była po prostu bardzo sympatyczna i niezwykle łatwo te kontakty nawiązywała. Była czynnie dobra i wielu pomogła. Nie dbała jednak i nie potrafiła zabiegac o swoje sprawy. Większą część tego życia poświęciła swoim dzieciom, czyli mojemu śp. bratu i mnie - bo były najpiękniejsze, młodzieńcze lata jej życia. Nie potrafiła walczyć o siebie, ale potrafiła walczyć o zasady - przed wojną broniła prześladowanej koleżanki, w czasie wojny była w Szarych Szeregach, broniła prawa nauczycieli, by nauczać literatury polskiej zgodnie z prawdą i uwzględniać autorów katolickich, np. Sępa-Szarzyńskiego. Grożono jej z tego powodu. (...) Była wierna swoim zasadom też w często trudnych czasach po roku 1989, gdy znalazła poza nurtem poprawności politycznej (...). Mama była też osobą bardzo wesołą, miała wielki dar opowiadania, dzięki któremu my, jej synowie, mogliśmy w jakiś sposób uczestniczyć w jej przeszłości i poznać sposób życia ludzi innej epoki. (...) Kochała literaturę, naprawdę kochała i potrafiła nie tylko o niej opowiadać - miała w tym zresztą świetnego partnera w naszym bardzo oczytanym ojcu, jej mężu - ale też bardzo się nią przejmowała: cieszyła, gniewała... Po swoich 86. urodzinach, gdy już uświadomiła sobie że odchodzi, kazała mi zabrać swojej książki i odwieźć do domu.

Na koniec prosił Boga, by jego matka dostąpiła szczęścia w niebie oraz dziękował osobom, które wpierały zmarłą, także pod koniec życia i pielęgniarkom oraz lekarzom, którzy się nią opiekowali. Dziękował też za pomoc w organizacji pogrzebu duchownym i swoim kolegom z partii, dziękował im też za przybycie - podobnie jak dziennikarzom "Gazety Polskiej".

Bp Dydycz: Pani Jadwiga dołączyła do syna

Mszę koncelebrowali kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, i abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański i bp Dydycz

- Żyła dla Boga i dla swojej rodziny, dla swoich dwóch synów. Dziękujemy za to piękne życie i modlimy się, także za rodzinę - mówił na początku mszy kard. Nycz.

- W ciągu ostatnich lat przeżył pan prezes wyjątkowy czas próby. (...) Śmierć prezydenta, brata i 94 zasłużonych osób (...), a teraz mamy. (...) Niezgłębiona jest miłość, ona nie może opuścić nas nawet w takim momencie. Wierzę, że zwycięży. Dlatego przeżywając żałobę, zatrzymujemy się przy miłości - niech pociesza - mówił z kolei bp Antoni Dydycz.

Arcybiskup wymienił wszystkich ważnych uczestników uroczystości: arcybiskupa warszawskiego, hierarchię kościelną, ojca Rydzyka, przedstawicieli Kancelarii Prezydenta, kombatantów, przedstawicieli służb mundurowych, polityków, młodzież, "słuchaczy Radia Maryja i telewidzów TV Trwam i innych mediów tu obecnych", warszawiaków... - Drodzy, jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Nic nie ma takiej siły oddziaływania na nasz umysł jak odejście. Jeśli dotyczy ono osoby bliskiej, znanej i powszechnie szanowanej - a taką jest matka. (...) to była ciepła, dobra i mądra kobieta. Dziś dołączyła do syna, do którego tak tęskniła przez ostatnie 2 lata. Znów mogą być razem - mówi syn, który był z nią do końca - podkreślał bp Dydycz.

Szczegółowo przypomniał życiorys zmarłej: lata młodości, udział w ruchu oporu, narodziny i wychowanie synów, udział w PRL-owskiej opozycji, przypomniał, że była patriotką i wychowała synów w duchu chrześcijańskim. - Była bardzo wdzięczna za dar w postaci Radia Maryja i TV Trwam - dodał.

Podkreślił, że Jadwiga Kaczyńska była wzorową matką: - Dziękuję ci, mamo Jadwigo, jak dziękuję wszystkim polskim matkom, ale tobie w sposób szczególny, za wspaniałe wychowanie synów: prezydenta RP, już męczennika, i premiera. Dziękuję także za utrwalenie wizerunku matki Polki w licznych sercach i umysłach - mówił biskup.

Przed kościołem telebim, transparenty "Brońmy krzyża"

Na mszę przybyli politycy PiS-u - większość klubu poselskiego, m.in. Antoni Macierewicz, Ryszard Czarnecki i Mariusz Błaszczak, a fragment listu św. Pawła odczytał Joachim Brudziński. Świątynia była wypełniona ludźmi. Dużo stało też na zewnątrz, gdzie ustawiono telebim, na którym transmitowano jest msza. Wielu przyjechało tu autokarami.

- Mają transparenty. Najbardziej widoczny brzmi: "Starachowice żegnają Pierwszą Matkę Rzeczypospolitej". Jest trochę flag biało-czerwonych przewiązanych kirem i stoiska z książkami wśród których wypatrzyliśmy m.in. "Przemysł pogardy" i "Imperium zła" - Najbardziej widoczny brzmi: "Starachowice żegnają Pierwszą Matkę Rzeczypospolitej". Jest trochę flag biało-czerwonych przewiązanych kirem i stoiska z książkami wśród których wypatrzyliśmy m.in. "Przemysł pogardy" i "Imperium zła" - podaje dziennikarz "Gazety Stołecznej", który jest na uroczystościach.

Przyszli obrońcy krzyża z transparentem "Brońmy krzyża od morza do Giewontu". Jest też stoliczek z książkami i filmami, gdzie można kupić "szokujący film o walce współczesnej masonerii" z narodem polskim i kościołem.

W związku z pogrzebem Krakowskie Przedmieście zostało do skrzyżowania z Królewską zamknięte dla ruchu.

Jadwiga Kaczyńska, z domu Jasiewicz, urodziła się 31 grudnia 1926 roku w Starachowicach. Była filologiem - pracowała w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, przez kilka lat uczyła języka polskiego. Zmarła 17 stycznia w warszawskim szpitalu przy ul. Szaserów.