sobota, 20 lipca 2013

Agnieszka Radwańska: Zdjęcia z ESPN nie zawierają żadnych nieprzyzwoitych treści


tka
 
19.07.2013 , aktualizacja: 19.07.2013 18:58
A A A Drukuj
Agnieszka Radwańska w sesji ESPN Body Issue

Agnieszka Radwańska w sesji ESPN Body Issue (ESPN)

Agnieszka Radwańska odpowiedziała na krytykę, która spadła na nią po opublikowaniu nagich zdjęć tenisistki. - Zdjęcia oczywiście nie miały nikogo urazić, a odczytywanie ich jako niemoralne jest wyraźnie sprzeczne z profilem magazynu - napisała Radwańska na Facebooku o sesji dla ESPN The Body Issue.
Radwańska została zaproszona przez ESPN do wystąpienia w cyklu The Body Issue. Co roku znanym sportowcom robione są nagie sesje zdjęciowe, mające podkreślić ich sportowe sylwetki.

Na jednym ze zdjęć Radwańska pozowała nago nad basenem wypełnionym tenisowymi piłkami i uśmiechała się do obiektywu. Na drugim Polka leży na pływającym w basenie materacu, dookoła jest pełno tenisowych piłek. Sesja Radwańskiej autorstwa Alana Clarke'a została wykonana kilka miesięcy temu.

Kontrowersje wokół sesji

Odważne zdjęcia Radwańskiej nie wszystkim się spodobały. - Osobiście jest mi bardzo przykro, gdy ktoś deklarujący się po stronie Jezusa jednocześnie poddaje się mentalności tych, którzy traktują człowieka jak rzecz do oglądania, a nie osobę, dziecko Boże zasługujące na szacunek i miłość -powiedział ks. Marek Dziewiecki portalowi Fronda.pl.

Kilka dni po ukazaniu się zdjęć z sesji dla ESPN tenisistka została wykluczona z grona ambasadorów akcji "Nie wstydzę się Jezusa". Stowarzyszenie Krucjata Młodych organizujące akcjędecyzję uzasadniała "niemoralnym postępowaniem pani Agnieszki Radwańskiej"

Radwańska odpowiada

"Zdjęcia te nie zawierają żadnych nieprzyzwoitych treści. Bardzo ciężko trenuję, by utrzymać moje ciało w formie i to właśnie jest myśl przewodnia tego materiału oraz całego magazynu" - napisała Radwańskana swoim oficjalnym profilu na Facebooku . Poniżej prezentujemy pełną treść jej oświadczenia.

Pełne oświadczenie Agnieszki Radwańskiej

Dla tych z moich fanów, którzy nie są zaznajomieni z tematem - magazyn ESPN The Body Issue ukazuje piękno wysportowanego ciała najlepszych sportowców na świecie. Prezentowani są zarówno mężczyźni, jak i kobiety, niezależnie od wieku, bez względu na kondycję czy rozmiar. Inni sfotografowani w tym roku sportowcy to np. amerykański futbolista Colin Kaepernick, 77-letnia legenda golfa Gary Player, złota medalistka Igrzysk Olimpijskich, siatkarka Kerri Walsh Jennings (która uczestniczyła w dwóch sesjach zdjęciowych - kiedy oczekiwała dziecka oraz już po porodzie). W przeszłości w tej samej inicjatywie uczestniczyły także moje koleżanki z kortu - Serena Williams, Daniela Hantuchowa oraz Wiera Zwonariewa.

Zdjęcia oczywiście nie miały nikogo urazić, a odczytywanie ich jako niemoralne jest wyraźnie sprzeczne z profilem magazynu. Co więcej, zdjęcia te nie zawierają żadnych nieprzyzwoitych treści. Bardzo ciężko trenuję, by utrzymać moje ciało w formie i to właśnie jest myśl przewodnia tego materiału oraz całego magazynu. Jeśli przeczytacie wywiad, przekonacie się, że poświęcony jest on tylko i wyłącznie mojej pracy jako sportowca i temu, co muszę robić, aby pozostać w jak najlepszej kondycji w czasie nadchodzących turniejów.

Niektórzy przedstawiciele prasy (i nie tylko) insynuowali, że otrzymałam za tę sesję wynagrodzenie, a to nie jest prawda. Ani ja, ani inni sportowcy nie otrzymali takiego wynagrodzenia. Zdecydowałam się na udział w tej sesji, by zwrócić uwagę młodych ludzi, szczególnie dziewcząt, na ich kondycję i zdrowie oraz zachęcić do regularnych ćwiczeń.


czwartek, 11 lipca 2013

Uczczono pamięć ofiar w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej


dodane (12:45)
  A A A
 
(fot. PAP/Rafał Guz)


W Warszawie uczczono w czwartek 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej, odsłonięto pomnik ofiar zbrodni UPA, pod którym złożono wieńce, odbył się apel poległych i msza. "Polacy i Ukraińcy muszą razem udźwignąć ogromny ciężar bólu pamięci" - mówił prezydent Bronisław Komorowski. 

W czwartek przypada 70. rocznica kulminacji zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Zbrodnia oddziałów UPA wspieranych przez miejscową ludność ukraińską z lat 1943-1945 pochłonęła ok. 100 tys. polskich ofiar: mężczyzn, kobiet, starców i dzieci. Uroczystości odbyły się na Skwerze Wołyńskim na stołecznym Żoliborzu. Prezydent i przedstawiciele najwyższych władz państwowych m.in. rządu, Sejmu i Senatu, przedstawiciele środowisk kresowych i krewni ofiar zbrodni UPA wzięli udział w mszy polowej, której przewodniczył biskup polowy wojska polskiego Józef Guzdek.

"Jestem wzruszony mogąc spotkać się tutaj dzisiaj z Państwem na wspólnej modlitwie za dusze ofiar zbrodni wołyńskiej, która była zbrodnią o znamionach ludobójstwa. Jestem wdzięczny, że razem mogliśmy modlić się po chrześcijańsku mówiąc i przypominając światu, ale także samym sobie modląc się słowami I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Jest co odpuszczać. Jest o co prosić dobrego pana Boga, aby darował ludziom zbrodnie. Bo ta zbrodnia była jedną z najbardziej bolesnych doświadczeń Polaków w czasie II wojny światowej" - powiedział prezydent Komorowski na Skwerze Wołyńskim podczas odsłonięcia Pomnika Ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

Komorowski przypomniał też, że ofiarami zbrodni na Wołyniu, byli także przedstawiciele innych nacji. "Był to straszny czas, był to rejon szczególnie podatny na zbrodnie wzajemne. Dlatego czcząc dzisiaj polskie ofiary pamiętajmy także i o zagładzie Żydów na tych terenach, pamiętajmy także o śmierci Ukraińców i o śmierci wszystkich innych mieszkańców tych dawnych południowo-wschodnich terenów kresowych Rzeczpospolitej" - mówił prezydent. 

(fot. PAP/Rafał Guz)


Prezydent podkreślił zasługi Rodzin Kresowych, które konsekwentne upominały się o pamięć i prawdę o śmierci najbliższych, zwrócił też uwagę na rolę duchowieństwa w staraniach na rzecz polsko-ukraińskiego dialogu przypominając ogłoszoną 28 czerwca deklarację biskupów z obu państw, w której duchowni dystansują się od poglądów i osób zakłamujących oraz usprawiedliwiających zbrodnie na Polakach, potępiają "skrajny nacjonalizm i szowinizm, który przed 70 laty popchnął do zbrodni Organizację Ukraińskich Nacjonalistów". W ocenie Komorowskiego, jeśli deklaracja zostanie właściwie przemyślana, będzie przełomowym krokiem na drodze do polsko-ukraińskiego pojednania.

Prezydent podkreślił, że Polacy i Ukraińcy muszą razem udźwignąć "ogromny ciężar bólu pamięci o strasznych czasach, o podłych czasach, o czasach, które jednak minęły". "Musimy udźwignąć ten ciężar pamięci my Polacy. W sposób szczególny i trudny dla nich muszą udźwignąć Ukraińcy, obywatele wolnej, niepodległej Ukrainy dzisiaj" - zaznaczył Komorowski.

Biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek powiedział w homilii podczas mszy polowej: "Tylko poznanie pełnej prawdy o dokonanej zbrodni może nas wyzwolić od postawy wzajemnych oskarżeń, a nawet nienawiści. Trzeba nazwać po imieniu zbrodniarza i ofiarę, należy określić proporcje zadanych ran".

Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert przypomniał, że dokładnie 70 lat temu, 11 lipca 1943 roku doszło do apogeum rzezi wołyńskiej, w wyniku, której oddziały UPA napadły na blisko 100 polskich miejscowości na Wołyniu. Wydarzenia te przeszły do historii, jako tzw. Krwawa Niedziela.

Kunert przytoczył słowa Jana Pawła II, wypowiedziane w Warszawie w 1999 r. pod monumentem poświęconym Poległym i Pomordowanych na Wschodzie: "Ojcze ludów i narodów, błagamy Cię, przyjmij dar świadectwa wiary, męki i śmierci synów naszego Narodu umęczonych i zamordowanych na Wschodzie; uczyń ich ofiarę posiewem wolności i pokoju". Fragment jego modlitwy umieszczono na nowym pomniku na Skwerze Wołyńskim.

Autorem pomnika ofiar zbrodni wołyńskiej jest rzeźbiarz Marek Moderau. Dominującym elementem nowego monumentu jest siedmiometrowy krzyż z figurą Chrystusa bez rąk. Przed krzyżem znajduje się 18 tablic z nazwami miejscowości z siedmiu przedwojennych województw II Rzeczypospolitej: wołyńskiego, poleskiego, tarnopolskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, rzeszowskiego i lubelskiego. Na pomniku, na jednej z tablic umieszczono napis: "W hołdzie obywatelom Polskim ofiarom masowej zbrodni o znamionach ludobójstwa dokonanych przez OUN-UPA w latach 1942-1947 na terenach byłych siedmiu województw II Rzeczypospolitej". W sarkofagu u stóp krzyża będzie gromadzona ziemia z 2136 miejscowości, których nazwy widnieją na tablicach.

Uczestnicy uroczystości złożyli pod pomnikiem wieńce, a Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego oddała salwę honorową. Uroczystość w asyście honorowej Wojska Polskiego ma zakończył apel poległych.

W czwartkowej uroczystości uczestniczyli także m.in.: b. premier Tadeusz Mazowiecki, ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski oraz prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński.

(PAP)

wtorek, 9 lipca 2013

Oficer ABW winny śmierci Barbary Blidy? Dzisiaj wyrok


Marcin Pietraszewski
 
09.07.2013 , aktualizacja: 09.07.2013 08:04
A A A Drukuj
Porucznikowi Grzegorzowi S. z ABW grozi do trzech lat więzienia

Porucznikowi Grzegorzowi S. z ABW grozi do trzech lat więzienia (Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta)

Siemianowicki sąd wyda we wtorek o godz. 11 wyrok w procesie porucznika Grzegorza S. z ABW, który w 2007 r. kierował akcją zatrzymania Barbary Blidy. Była posłanka SLD popełniła wtedy samobójstwo.
Porucznik S. z katowickiej delegatury ABW jest jedyną osobą, której w związku ze śmiercią Barbary Blidy przedstawiono zarzuty karne. Prokuratura oskarżyła go o niedopełnienie obowiązków służbowych. Nie polecił podwładnym, aby zrewidowali łazienkę oraz udającą się do niej Blidę. Okazało się, że posłanka miała w szlafroku rewolwer, z którego się zastrzeliła.

ABW przyjechała po Blidę na zlecenie katowickiej prokuratury. Śledczy zamierzali przedstawić jej zarzut pośredniczenia w przekazaniu 80 tys. zł łapówki prezesowi jednej ze spółek węglowych (po przegranych przez PiS wyborach sprawa została umorzona - śledczy uznali, że nie ma dowodów przestępstwa). Informacje o zatrzymaniu Blidy na specjalnej konferencji prasowej miał ujawnić Zbigniew Ziobro, ówczesny minister sprawiedliwości w rządzie PiS, a ABW miała przekazać dziennikarzom film z zatrzymania posłanki SLD.

Proces porucznika Grzegorza S. rozpoczął się w listopadzie 2009 r. I toczył się za zamkniętymi drzwiami. Sędzia Adam Mainka-Pawłowski wyłączył jawność sprawy ze względu na interes państwa. Podczas procesu omawiano bowiem kulisy działalności służb specjalnych. We wtorek o godz. 11 sąd ogłosi wyrok. Syn i mąż Barbary Blidy występują w niej w charakterze oskarżycieli posiłkowych.

Porucznik S. dostał kopertę

Treść zeznań złożonych podczas procesu jest tajna. "Gazeta" dotarła jednak do protokołu przesłuchania porucznika S. w prokuraturze. Przyznał wtedy śledczym, że nie uczestniczył w odprawie, na której omawiano zatrzymanie Blidy i prezesów spółek węglowych, bo wyjechał służbowo. Kiedy wrócił do delegatury ABW, dostał kopertę z informacją, że następnego dnia jedzie na akcję.

"Z dokumentów w tej kopercie wynikało, że mamy dokonać zatrzymania Blidy oraz przeszukania celem zabezpieczenia dokumentacji. Poza tym poinstruowano mnie, że będzie chodziło też o tymczasowe zajęcie mienia. Nie przekazano mi żadnej informacji, że pani Blida oraz jej mąż posiadają lub mogą posiadać broń palną. (...) Gdybym posiadał informację o broni lub jakiekolwiek podejrzenia w tym zakresie, to dokonałbym w pierwszej kolejności zabezpieczenia broni. Uważam, że jestem zdrowy i zdaję sobie sprawę jako funkcjonariusz ABW, że broni można użyć przeciwko osobom zatrzymującym (...) i w takim wypadku ja lub któryś z moich kolegów stalibyśmy się ofiarami jej użycia" - zeznał Grzegorz S.

Oficer twierdził, że w kopercie były jedynie wydruki z bazy PESEL, zdjęcie Blidy, zarządzenie prokuratury o zatrzymaniu, postanowienie o przeszukaniu i numery telefonów Blidów.

Zatrzymania osób mogących posiadać broń dokonuje brygada antyterrorystyczna

"Z tego, co wiem po całym zdarzeniu, były tam, czyli na miejscu czynności, dwie sztuki broni. Wynika z tego dla mnie, że ktoś źle rozpoznał sprawę, przekazał mi nierzetelne informacje i wysłano mnie razem z kolegami na tzw. realizację z narażeniem własnego życia. Poza tym, zgodnie z wewnętrzną instrukcją ABW objętą klauzulą "poufne", zatrzymania osób mogących posiadać broń palną dokonuje brygada antyterrorystyczna. (...) Wiem, że na odprawie stwierdzono, że jedna z zatrzymywanych osób jest myśliwym. Ja nie zakładałem, że tą osobą może być Barbara Blida, bo broń myśliwska jest duża i trudniejsza w ukryciu. Gdyby tą osobą była Barbara Blida, to wysłanoby zapewne z nami grupę antyterrorystyczną albo wzmocnioną".

Dowódca akcji u Blidów podkreślił, że to oficer prowadzący śledztwo powinien przed zatrzymaniem podejrzanych sprawdzić w policyjnej bazie danych, czy mają broń.



Kto wydał rozkaz wysłania ekipy z kamerą pod dom Blidy?

Grzegorz S. zeznał też, że zarządzenie o filmowaniu zatrzymań niektórych podejrzanych wydała centrala służb specjalnych. Nie potrafił jednak powiedzieć, kto wydał rozkaz wysłania ekipy z kamerą pod dom Blidy. "Mnie postawiono przed faktem dokonanym" - zeznał.

Oficer służb specjalnych przyznał, że jego zespół zgubił się w Siemianowicach Śląskich. "Dom Blidy znalazła grupa, w której był Tomasz F. (kierowca wiozący operatorkę z kamerą). Oni nas skierowali pod właściwy adres. Po drodze w samochodzie rozmawialiśmy (...), aby czynności wykonywać w sposób spokojny i dyskretny. Poleciłem nie zakładać kurtek służbowych z napisem ABW. Mieliśmy je przewieszone na rękach. Pod adres dojechaliśmy (...) ok. godz. 6".

Krzyczałem do Barbary Blidy "pani Basiu, niech pani nie umiera"

Oficerów ABW wpuścił Henryk Blida, mąż posłanki SLD. Grzegorz S.: "Był w szlafroku. Kiedy przyszła pani Blida, ona też była w szlafroku. (...) Podałem Blidzie zarządzenie o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu. (...) Zatelefonowała do adwokata (...), a potem poprosiła mnie o umożliwienie skorzystania z łazienki. Cały czas była w szlafroku, z jej wypowiedzi wynikało, że chce skorzystać z toalety. Nie było żadnych podstaw, żeby odmówić. Wtedy kazałem pani P. (agentce ABW) iść razem z Blidą".

Chwilę później usłyszał krzyk koleżanki, wołała go po imieniu. "Przebiegłem przez łazienkę do małej wnęki, gdzie leżała pani Blida. W pierwszej chwili myślałem, że ona zemdlała albo zasłabła. Gdzieś obok usłyszałem głos P., że ona się chyba postrzeliła. (...) Zobaczyłem pana Blidę za mną, kiedy stałem w wejściu do tego mniejszego pomieszczenia, który podniósł broń. Natychmiast kazałem mu ją odłożyć. Odłożył ją do zlewu" - opowiadał oficer ABW.

Z łazienki zadzwonił po pogotowie i zaczął reanimację. "Pani Blida, z tego, co pamiętam, gasła w oczach. (...) Gdy wbiegłem do pomieszczenia, jeszcze ciężko oddychała. (...) Nie pamiętam, czy była przytomna, czy też nie, czy miała np. otwarte oczy. (...) Krzyczałem do Barbary Blidy >>pani Basiu, niech pani nie umiera<<. Potem przyjechało pogotowie".

Dlaczego Blidy nie przeszukano przed wejściem do łazienki?

Z relacji S. wynikało, że pytał potem agentkę, co się stało w łazience. Funkcjonariuszka przyznała, że się odwróciła, kiedy Blida usiadła na sedesie. "P. powiedziała, że nie słyszała strzału. (...) Mówiła mi, że gdy poszła do łazienki, to zapytała Blidę, jak się czuje, i spytała ją o broń. Usłyszała odpowiedź negatywną".

Na pytanie prokuratora, dlaczego Blidy nie przeszukano przed wejściem do łazienki, Grzegorz S. odparł: "Pani Blida była w ciasno opiętym szlafroku i uważam, że zgodnie z przepisami i adekwatnie do sytuacji i jej zachowania nie miałem prawa jej przeszukiwać. (...) Zachowanie pani Blidy było spokojne, opanowane, była to normalna rozmowa i czynność nie musiała być przeprowadzona według mnie niezwłocznie".

Grzegorz S. przyznał, że przed akcją oficerowie ABW nie mieli szkoleń dotyczących prawnych procedur związanych z zatrzymaniem. Zaczęto je organizować dopiero po śmierci byłej posłanki SLD.

Grzegorzowi S. grozi do trzech lat więzienia.


Cały tekst: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,14245402,Oficer_ABW_winny_smierci_Barbary_Blidy__Dzisiaj_wyrok.html#hpnews=katowice#ixzz2YWydMMQ9