2007-09-07, ostatnia aktualizacja 2007-09-08 01:13
Dzisiejsze głosowanie nad samorozwiązaniem Sejmu nie oznacza, że wybrani w 2005 roku posłowie spotykają się w ławach poselskich po raz ostatni. Co czeka parlament po jego samorozwiązaniu i kiedy ponownie wybierzemy się do urn? Oto scenariusz najbliższych wydarzeń w Sejmie.
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Przegłosowanie skrócenia kadencji Sejmu nie oznacza to, że posłowie mogą już spokojnie odkręcać z ław tabliczki ze swoimi nazwiskami. Na środowym spotkaniu marszałka Sejmu z przedstawicielami klubów PiS, PO, SLD, PSL posłowie uzgodnili bowiem jeszcze jedno, dodatkowe posiedzenie, które odbędzie się 19 - 21września. Po decyzji o skróceniu kadencji parlamentu zbierze się jeszcze Senat (13-15 września). Jeśli senatorowie wprowadzą poprawki do rozpatrywanych ustaw, np. głośnej ustawy związanej z organizacją Euro 2012, należy spodziewać się jeszcze jednego posiedzenia Sejmu (19-21 września). Posłowie będą bowiem musieli ocenić propozycje Senatu, by ustawy mogły trafić do podpisu prezydenta.
Ponadto, zgodnie z konstytucją, do 30 września, czyli jeszcze do obecnego Sejmu rząd musi skierować projekt budżetu państwa na przyszły rok, choć nie oznacza to, że ten Sejm rozpocznie nad nim pracę. Prof. Winczorek przypomina, że koniec kadencji Sejmu oznacza wygaśnięcie tego projektu, a tym samym projekt budżetu będzie musiał zostać ponownie wniesiony do Sejmu kolejnej kadencji.
Kiedy koniec kadencji?Skrócenie kadencji nie oznacza bowiem, że posłowie nie mogą już obradować. Zgodnie z konstytucją, kadencja Sejmu rozpoczyna się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwa do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji.
Według art. 98 ust. 1 Konstytucji kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie. Kadencja poprzedniego parlamentu kończy się zatem dzień przed zebraniem się Sejmu kolejnej kadencji. Kiedy zatem pójdziemy do urn? Prezydent już zadecydował. Wybory będą 21 października. Prezydent musiał wyznaczyć datę wyborów do Sejmu i Senatu przypadającą nie później niż 45 dni od dnia skrócenia kadencji Sejmu.
W tym czasie biegnie kalendarz wyborczy, związany z rejestrowaniem komitetów i list wyborczych, określaniem spisów wyborców, ewentualną korektą obwodów głosowania itd. Trwa kampania wyborcza, która kończy się na 24 godziny przez dniem wyborów. Od tego momentu do czasu zakończenia głosowania w wyborach trwa cisza wyborcza. Wybory muszą odbyć się w dniu wolnym od pracy. Nowowybrani posłowie zasiądą więc w sejmowych ławach nie później niż na 15 dni od dnia, w którym odbyły się wybory. Skoro prezydent zarządził wybory parlamentarne na 21 października, oznacza to, że nowy Sejm musi zebrać się najpóźniej do 5 listopada.
PiS odwołał swoich ministrów... broniąc przed odwołaniemPrezydent odwołał na wniosek premiera większość ministrów. Odwołani zostali wszyscy ci, o których z wnioskami o wotum nieufności wystąpiła Platforma Obywatelska. W sobotę te wnioski miały być głosowane. Ponieważ ministrowie zostali odwołani, wnioski są bezzasadne i nie będą rozpatrywane. Marszałek Sejmu Ludwik Dorn odniósł się też do podjęcia przez Sejm decyzji o skróceniu kadencji izby. Według niego, jest ona wyrazem wiary w obywatelski akt głosowania. "Warto iść do urn i warto głosować, bo kluby od lewicy i prawicy wykazały wiarę w decyzję suwerena" - powiedział Dorn. Marszałek Sejmu powiedział, że jest to decyzja słuszna, z którą sam się utożsamia i za którą głosował. Ludwik Dorn podziękował wszystkim klubom za wytężoną pracę podczas ostatnich tygodni.
Premier poinformował, że wnioskował do prezydenta o podanie do dymisji większości ministrów, poza siedmioma. Premier powierzył im funkcje sekretarzy stanu. Jarosław Kaczyński nie wykluczył, że niebawem zwróci się do prezydenta o powołanie ministrów z powrotem na ich funkcje. Podkreślił, że to kwestia odpowiedzialności za państwo. Premier wyjaśnił, że na przykład w sobotę minister Polaczek pojedzie do Chin rozmawiać w sprawie budowy dróg. Szefowa MSZ Anna Fotyga po dwóch godzinach od odwołania została z powrotem powołana na stanowisko. Jak powiedział premier, w Brukseli toczą się rozmowy na temat programów operacyjnych.
Zdaniem premiera, wcześniejsze wybory zdecydują czy Polska pójdzie drogą przemian, czy utrwali działanie systemu oligarchicznego. Szef rządu podkreślił, że w kampanii wyborczej to pytanie będzie jasno postawione. Podkreślił, że wnioski PO o wota nieufności wobec wszystkich ministrów były niepoważne i omijały Konstytucję.
Jak powołać nowy rząd?Zgodnie z konstytucją, premier składa dymisję rządu na pierwszym posiedzeniu nowego Sejmu. Prezydent przyjmuje ją i powierza "starej" Radzie Ministrów dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowego rządu. Oznacza to, że w czasie gdy będą biegły konstytucyjne etapy tworzenia nowego gabinetu, rząd Jarosława Kaczyńskiego będzie pełnił obowiązki.
Według konstytucji, pierwszy etap trwa 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu. W tym czasie prezydent powinien desygnować nowego premiera (zwyczajowo jest to kandydat wyłoniony przez większość parlamentarną, a zatem jeśli nikt nie uzyskał bezwzględnej większości w Sejmie, jest to czas negocjacji koalicyjnych), a nowy szef rząd powinien zaproponować skład Rady Ministrów; wówczas prezydent powołuje premiera i ministrów.
Następnie nowy szef rządu ma kolejne 14 dni na przedstawienie w Sejmie programu działania (expose), wraz z wnioskiem o wotum zaufania dla swojego rządu. Uzyskanie wotum zaufania jest warunkiem ukonstytuowania się rządu. Sejm uchwala je bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Jeśli nowy Sejm zbierze się na pierwszym posiedzeniu 5 listopada (w ostatnim możliwym terminie), a pierwszy etap powoływania rządu zakończy się sukcesem, to powinniśmy znać skład nowego gabinetu najpóźniej do 3 grudnia.
Jeśli jednak w tym etapie powołanie rządu się nie uda, wówczas Sejm - znów w ciągu dwóch tygodni - może wybrać premiera i proponowanych przez niego ministrów bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent powołuje tak wybraną Radę Ministrów.
Jeśli Sejmowi nie uda się wybrać premiera, wówczas ruch znowu jest po stronie prezydenta, który może podjąć drugą próbę powołania premiera oraz pozostałych członków rządu (znów ma na to 14 dni). Jeśli ta próba się nie powiedzie, lub gdy tak powołany rząd nie uzyska wotum zaufania, to wówczas prezydent skraca kadencję Sejmu i zarządza wybory.