środa, 3 października 2007

Przywódcy obu Korei deklarują współpracę na rzecz pokoju

cheko, PAP
2007-10-04, ostatnia aktualizacja 12 minut temu

Opublikowanie wspólnej deklaracji przywódców obu państw koreańskich zakończyło w czwartek trzydniowe spotkanie w Phenianie prezydenta Korei Południowej Ro Mu Hiuna z liderem Korei Północnej Kim Dzong Ilem.

W siedmiopunktowym dokumencie zapowiedziano m.in. wspólne działania na rzecz pokoju i współpracy gospodarczej, a także formalnego zakończenia wojny koreańskiej z lat 1950-53.

Porozumienie pokojowe zastąpione formalnym traktatem

Obowiązujące od ponad półwiecza porozumienie rozejmowe miałoby zostać zastąpione formalnym traktatem pokojowym, kończącym istniejący nadal stan wojny pomiędzy dwoma państwami koreańskimi. Taki krok oznacza rozmowy z sygnatariuszami rozejmu z 1953 roku, a więc USA i Chinami. Sama Korea Płd. nigdy nie podpisała porozumienia rozejmowego.

W deklaracji liderów obu Korei zapowiedziano też otwarcie dla regularnego ruchu pociągów towarowych linii granicznej dzielącej Półwysep Koreański, a także stworzenie wspólnej strefy połowowej nazwanej strefą współpracy na spornych wodach.

W deklaracji zaznaczono też, że oba kraje "szanować będą odrębność systemu politycznego" partnera. Zaktywizowane mają także zostać kontakty dwustronne - spotkania przywódców, a także premierów i ministrów obrony. Do spotkania szefów rządów i resortów obrony miałoby dojść jeszcze przed końcem roku w Phenianie i Seulu.

Drugie w historii spotkanie przywódców obu Korei

Zakończony szczyt był dopiero drugim w historii spotkaniem przywódców obu Korei. Pierwsze odbyło się w 2000 roku także w Phenianie, a Koreę Płd. reprezentował ówczesny prezydent Kim De Dzung.

Po podpisaniu w czwartek rano deklaracji szczytu - co bezpośrednio transmitowała telewizja północnokoreańska - obaj przywódcy udali się na wspólny lunch, po którym Ro Mu Hiun wyruszył w drogę powrotną do Seulu. Na trasie ma zatrzymać się w kompleksie przemysłowym w Kesongu, finansowanym w znacznej mierze przez Koreę Południową.

Dida przegrał z Celtikiem (CEL-ACM 2:1)


Michał Szadkowski
Słaby Celtic pokonał 2:1 słaby Milan dzięki błędom bramkarza Didy. Artur Boruc wiele pracy nie miał, gola puścił gola z karnego
Pierwsi dwa razy w ostatnich trzech latach dochodzili do finału LM, drudzy są mistrzami prowincjonalnej ligi szkockiej. Pierwsi mają w składzie murowanego faworyta do zdobycia Złotej Piłki - Kakę. Gwiazdą drugich jest Shunsuke Nakamura, który nie poradził sobie w słabej włoskiej Regginie. Ale w środę między Milanem i Celtikiem nie było widać wielkiej różnicy.

Gdy po godzinie gry Paul Hartley zbierał się do wykonania rzutu rożnego wydawało się, że widzowie na Celtic Park posnęli już z nudów. Do tego momentu żadna drużyna nie stworzyła ani jednej sytuacji. Szkot dośrodkował, piłka minęła obrońców i lecącego Didę i trafiła w podbrzusze kapitana "The Bhoys" Stephena McManusa, odbiła się jeszcze od Yoanna Gourcuffa i wpadła do bramki.

Celtic bez siedzącego na ławce rezerwowych Nakamury i kontuzjowanego Jana Vennegoora of Hesselinka nawet nie próbował zagrażać bramce Didy. Mistrzowie Szkocji zajmowali się przeszkadzaniem, gol padł po stałym fragmencie gry i festiwalu błędów Milanu. Nakamura wszedł na boisko w ostatnich minutach i to po jego akcji drugiego gola zdobył Scott McDonald. Po podaniu Japończyka strzelał Massimo Donatti, Dida wypuścił piłkę i Szkot dobił piłkę z sześciu metrów.

Celtic Park oszalał. Jeden z widzów aż za bardzo. Wpadł na boisko i lekko uderzył Didę w szyję. Brazylijczyk próbował go gonić, zrobił trzy kroki i z niewiadomych przyczyn się przewrócił. Mecz przerwano na kilka minut, bramkarza Milanu zastąpił Zeljko Kalac.

Gwiazdy Milanu przez całą pierwszą połowę nie stworzyły ani jednej sytuacji, jedyny celny strzał Kaki Artur Boruc obronił z łatwością. W porównaniu ze spotkaniami z marca, kiedy w 1/8 finału LM polski bramkarz dokonywał cudów, by bronić uderzenia Clarence'a Seedorfa czy Alberto Gilardino, w środę miał niewiele więcej pracy niż w spotkaniach ligowych ze szkockimi słabeuszami.

Milan obudził się po stracie gola, z rzutu wolnego groźnie strzelał Pirlo, ale wyrównanie przyszło po rzucie karnym podyktowanym za popchnięcie Massimo Ambrosiniego. Powtórki pokazały, że sędzia Markus Merk nie musiał podjąć takiej decyzji. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kaka i to było wszystko, na co stać było w środę Milan.

Nawet na ławce nie usiadł Maciej Żurawski. Wcześniej gazety plotkowały, że trener Gordon Strachan myśli nawet o wystawieniu Polaka w pierwszym składzie. Prawdopodobnie o tym, że jednak usiadł na trybunach zdecydowała lekka kontuzja kolana, której nabawił się na wtorkowym treningu.

Sensacja w Glasgow, smutek w Walencji

ACM
2007-10-03, ostatnia aktualizacja 2007-10-04 00:42
Zobacz powiększenie
Scott McDonald strzelił zwycięskiego gola dla Celtiku w 90. minucie!
Fot. SCOTT HEPPELL AP

Po chaotycznym meczu Celtic Glasgow Artura Boruca pokonał Milan 2:1. Valencii nie udała się zemsta za zeszłoroczną Ligę Mistrzów - po emocjonującym pojedynku ulegli Chelsea 1:2. Niespodziankę sprawili piłkarze Olympiakosu, którzy pokonali Werder Brema na ich własnym, "zaczarowanym" stadionie

Zobacz powiekszenie
Fot. NIGEL RODDIS REUTERS
Alessandro Nesta w starciu ze Scottem Brownem
Zobacz powiekszenie
Fot. HEINO KALIS REUTERS
Chelsea Londyn znów wygrała na wyjeździe z Valencią
Grupa A:

Besiktas Stambuł - FC Porto 0:1
Na pierwsze zwycięstwo w sezonie LM kibice Porto musieli czekać do ostatniego gwizdka. Tuż przed nim zwycięskiego gola po nieciekawym meczu w Stambule zdobył Ricardo Quaresma.

Liverpool FC - Olympique Marsylia 0:1
Liverpoolowi nie wiedzie się na razie w tegorocznej LM. Po wyrównanej pierwszej połowie goście przycisnęli, co zaowocowało bramką Valbueny w 77. minucie.

Grupa B:

Valencia - Chelsea 1:2
Debiut trenerski Avrama Granta w LM przypadł na bardzo trudny mecz. Grająca świetnie w defensywie, ale też widowiskowa Valencia z dwoma młodymi gwiazdami - Davidami Villą i Silvą, a także z zawsze groźnym Morientesem mogła sprawić londyńczykom nie lada kłopot. I być może wywalczyłaby remis, gdyby Emiliano Moretti lepiej upilnował Joe Cole'a przy pierwszym golu.

Rosenborg Trondheim - Schalke 04 0:2
Niemcy dwa tygodnie temu walczyli jak równy z równym z Valencią i pokusili się o zwycięstwo na trudnym terenie w Trondheim. Mistrzowie Norwegii stawiali zdecydowany opór, nie cofając się przed brutalną miejscami grą. Jednak w 62. minucie przy strzale Jonesa byli bezradni. W przedostatniej minucie drugą bramkę dla gości zdobył Kevin Kuranyi.

Grupa C:

Werder Brema - Olympiakos Pireus 1:3
Drużyna Michała Żewłakowa autorem wielkiej niespodzianki - Werder bardzo rzadko przegrywa na szczęśliwym dla siebie Weserstadion. Grecy wcześniej zanotowali tylko remis z typowanym przez wielu na najsłabszą drużynę grupy Lazio. Od 32. minuty gospodarze prowadzili po golu Hugo Almeidy, a Grecy nie mieli raczej nic do powiedzenia. W drugiej połowie jednak goście zaczęli naciskać na bramkę Vandera, co poskutkowało golem Stoltidisa w 73. minucie i Patsatzoglou dziewięć minut później. Niemców dobił w 87. minucie weteran Olympiakosu, Darko Kovacević.

Lazio Rzym - Real Madryt 2:2
Real, któremu kibice mimo skuteczności zarzucają nudną i nieciekawą grę, w meczu z pozbawionym gwiazd Lazio miał udowodnić, że jego drużyna potrafi grać z polotem. Kibice z Hiszpanii nie mogą być zadowoleni - mimo dwóch bramek Ruuda van Nistelrooya nie udało im się wygrać na Olimpico. Bohaterem gospodarzy był zdobywca dwóch goli, Goran Pandev.

Grupa D:

Celtic Glasgow - AC Milan 2:1
Na Parkhead każdemu jest trudno, a Celtic z Borucem rok temu już pokazał, że Milanu się nie boi. I w końcu dopiął swego, grając w strugach deszczu. W zamieszaniu pod bramką Didy po rzucie rożnym piłkę do bramki wpakował kapitan "The Bhoys", Stephen McManus. Jednak już pięć minut później był remis - Kaka wykorzystał karnego po faulu Naylora na Ambrosinim. Jednak tuż przed końcem meczu po nieudanej obronie Didy przytomną dobitką popisał się Scott McDonald. Tuż potem na boisko wpadł kibic i uderzył Didę, który zszedł z boiska.

Benfica Lizbona - Szachtar Donieck 0:1
Rozpędzony po zwycięstwie z Celtikiem Szachtar trafił na Benfikę, która potrafiła uprzykrzyć życie Milanowi. Superofensywnie grający Ukraińcy rozstrzygnęli mecz tuż przed przerwą po golu Jadsona.