czwartek, 25 października 2007

Były minister sportu zatrzymany za korupcję

js, pm, ACM, PAP
2007-10-25, ostatnia aktualizacja 52 minuty temu

Jak dowiedział się Sport.pl Tomasz Lipiec, były minister sportu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, został w środę przed południem zatrzymany pod zarzutem korupcji przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Zobacz powiekszenie
Fot. Łukasz Giza / AG
Były minister Tomasz Lipiec
ZOBACZ TAKŻE


CBA zatrzymała Lipca na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Zatrzymanie ma związek ze śledztwem w sprawie korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu. Były minister jest podejrzewany o przyjęcie łapówki.

W komunikacie rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska podała, że prokuratura zarzuca Tomaszowi Lipcowi "m.in. popełnienie przestępstwa polegającego na przyjęciu korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej". Grozi za to do 10 lat więzienia.

- Został zatrzymany i przewieziony do prokuratury, trwają tam czynności związane z zatrzymaniem - poinformował dyrektor gabinetu szefa CBA Tomasz Frątczak. Nie chciał powiedzieć wprost, czy zatrzymanie dotyczy sprawy korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu i jakie zarzuty zostaną postawione Lipcowi. - To duża wielowątkowa sprawa, w której zatrzymano już 15 innych osób - podał Frątczak. Tomasz Lipiec jest jedynym zatrzymanym w czwartek w tej sprawie - dodał. - Jeśli będzie już można przekazać więcej informacji związanych z tym zatrzymaniem, podamy je - zaznaczył Frątczak. Według Szeskiej, zgromadzony materiał dowodowy jest "olbrzymi" i trwają "bardzo intensywne czynności procesowe".

Razem z Lipcem - na polecenie prokuratury - CBA zatrzymało Arkadiusza Ż., któremu prokuratura zarzuca "popełnienie szeregu przestępstw o charakterze korupcyjnym". Prokuratora nie ujawnia, kim jest Arkadiusz Ż.

Lipiec, były lekkoatleta, reprezentant Polski i olimpijczyk w chodzie sportowym, został ministrem w październiku 2005 r. 9 lipca 2007 roku złożył dymisję, przyjętą przez premiera Jarosława Kaczyńskiego. Dymisja związana była z aferą korupcyjną w nadzorowanym przez niego Centralnym Ośrodku Sportu (a którego przed powołaniem na ministra - od 2003 r. - był dyrektorem). Centralne Biuro Antykorupcyjne - po wręczeniu kontrolowanej łapówki - zatrzymało dyrektora i wicedyrektora COS Krzysztofa S. i Tadeusza M. Obaj zatrzymani zostali aresztowani po zarzutem korupcji.

Lipiec zasłynął wprowadzeniem w styczniu 2007 r. kuratora do Polskiego Związku Piłki Nożnej. Walkę ze związkiem jednak przegrał, bo ponad miesiąc później po naciskach międzynarodowych organizacji piłarskich (FIFA i UEFA), które groziły wykluczeniem polskich drużyn z międzynarodowych rozgrywek, Lipiec odwiesił władze PZPN. Zapowiadane w ciągu miesiąca wybory w związku nie odbyły się do dziś, ostatnio prezes Michał Listkiewicz ogłosił, że najwcześniej możemy się ich spodziewać jesienią przyszłego roku.

W czasie kariery sportowej Lipiec również miał kłopoty. W 1993 r. Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie uznała, że brał doping, za co został na cztery lata w zawieszony prawach zawodnika. Po trzech latach uniewinnił go Polski Związek Lekkiej Atletyki. W lutym 2006 Lipiec - już minister sportu - zwolnił z pracy przewodniczącego Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie Jerzego Smorawińskiego, który trzynaście lat wcześniej wydał ekspertyzę zarzucającą mu doping. Lipiec uznał, że komisja pod kierunkiem Smorawińskiego "nie wypełniała swoich zadań".

W lipcu 2007, jeszcze w dniu odwołania z funkcji, Lipiec towarzyszył prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu podczas wizyty na Ukrainie, gdzie omawiano na najwyższym szczeblu sprawę przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku i powołano polsko- ukraiński Komitet Koordynacyjny.

Bartoszewski - ojciec sukcesu PO?

2007-10-24, ostatnia aktualizacja 2007-10-24 22:07
Zobacz powiększenie
Prof. Władysław Bartoszewski podczas przemówienia na konwencji PO w Krakowie
Fot. Mateusz Skwarczek / AG

- W kraju za rządów braci Kaczyńskich działo się coraz gorzej - powiedział w jednym z wywiadów Władysław Bartoszewski. Potem zaangażował się w kampanię PO. Nie wiadomo czy to właśnie jego poparcie było kluczem do sukcesu Platformy, ale tuż po wyborach Donald Tusk jako jedynej osobie wymienionej z nazwiska, bardzo serdecznie dziękował za wsparcie.

SERWISY
Prof. Bartoszewski na zdjęciach

Bartoszewski lokomotywą wyborczą PO

Dwukrotny minister spraw zagranicznych przez dłuższy czas starał się nie opowiadać za żadną partią polityczną. Dopiero podczas kampanii ostro zaatakował obóz braci Kaczyńskich i wstąpił do Komitetu Honorowego Platformy Obywatelskiej. - Wcześniej dość długo udawało mi się zachować dystans w stosunku do bieżącej polityki - starałem się nie recenzować żadnych posunięć rządu. Więcej - starałem się wręcz popierać zarówno Platformę Obywatelską, jak i Prawo i Sprawiedliwość za każdym razem, kiedy któraś z tych partii podejmowała działania w ostatecznym rozrachunku korzystne dla Polski. Są jednak granice milczenia. Są sytuacje, w których milczeć po prostu nie wolno. W kraju za rządów braci Kaczyńskich działo się coraz gorzej. Koszmarna koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin przynosiła skandal za skandalem - tak w rozmowie z "Dziennikiem" tłumaczył profesor Bartoszewski swoją decyzję o zaangażowaniu w wybory .

Głosy poloni wzmocnione przez nową emigrację

Trudno określić jak ta decyzja wpłynęła chociażby na głosy polskich emigrantów. Trzeba jednak zaznaczyć, że do Polaków za granicą bezpośrednio zwrócił się właśnie profesor Bartoszewski: - Tym razem głosy Polonii zostaną wzmocnione przez nową emigrację. Przez tych wszystkich Polaków, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat w poszukiwaniu lepszego życia udali się do Wielkiej Brytanii, Irlandii, krajów skandynawskich czy Niemiec. Nie wiemy jeszcze - bo to sytuacja bez precedensu - jak wielu z nich stanie przy urnach w polskich konsulatach. Dlatego trudno przewidzieć, jak wysoka będzie frekwencja wśród dwumilionowej rzeszy nowych emigrantów. Przewidywać można za to - i to bez problemu - ich preferencje, bo przecież zdecydowana większość z nich, wybierając życie w liberalnych, europejskich gospodarkach, opowiada się za wizją rozwoju Polski prezentowaną przez Platformę Obywatelską. To za sprawą PO bowiem Polska ma szansę dorównać najbardziej rozwiniętym krajom Europy - zaznaczył.

Przekonywał, że Polacy licznie stawią się przy urnach: - Włączając się teraz w politykę znacznie aktywniej, niż miałem to dotąd w zwyczaju, nie różnię się od większości Polaków. Wygląda na to, że tak jak nigdy dotąd postanowiliśmy naprawdę wziąć sprawy w swoje ręce. Polityka zyskuje w ten sposób prawdziwy obywatelski wymiar, a nasza demokracja dojrzewa - czytamy w jednym z wywiadów z profesorem.

Przełom w Krakowie

Prawdziwą burzę wywołało jednak przemówienie profesora Bartoszewskiego z 29 września na konwencji wyborczej Platformy w Krakowie. - Nie wierzcie frustratom czy dewiantom psychicznym, którzy swoje problemy psychiczne odreagowują na narodzie - nawoływał. - Ja chcę umrzeć w kraju wolnym i stabilnym! Kategorycznie wypraszam sobie lżenie Polski przez niekompetentnych członków rządu, niekompetentnych dyplomatołków! - podkreślił. Dodał, że dziennikarze często pytają go, jak ocenia ostatnie wydarzenia polityczne. - Mówię im: zwróćcie się do europosła Klicha, on jest psychiatrą i będzie umiał to wytłumaczyć - kontynuował prof. Bartoszewski.



Echa tego przemówienia jeszcze wiele razy przewijały się w trakcie kampanii. Premier Kaczyński kilkadziesiąt minut po wystąpieniu Bartoszewskiego powiedział na konwencji PiS w Szczecinie, że polityka zagraniczna rządu się zmieniła: - Odrzuciliśmy styl polityczny kłaniania się w pas, którą stosował pewien polityk, który nas dziś na konwencji w Krakowie bardzo mocno zaatakował. Tak, my rzeczywiście w pas się nie kłaniamy - zaznaczył.

Przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości nie zdecydował się na dalszą wymianę ciosów, obawiając się starcia z legendą opozycji. Sprawa wróciła jednak podczas debaty Tusk - Kaczyński niecałe 2 tygodnie później. Premier zapytał Donalda Tuska o "politykę brzydkiej panny" wg prof. Bartoszewskiego ("Jak panna nie jest ani ładna, ani posażna, to przynajmniej musi być sympatyczna"). - Pan i wszyscy z naszego pokolenia powinni się nisko kłaniać przed profesorem. A ja uważam, że polityka zagraniczna nie polega na robieniu groźnych min. Profesor pokazał, na czym polega dobra dyplomacja, a waszym problemem jest pani Fotyga - ripostował Tusk. Debatę bezapelacyjnie wygrał szef Platformy, co jak się później okaże będzie jednym z kluczowych punktów tej kampanii.

Tusk gorąco dziękuje

- Chciałbym wymienić nazwisko jednego człowieka - Władysława Bartoszewskiego. Panie profesorze - najpiękniejszy polski życiorys, najpiękniejsza polska biografia, stała się świadectwem naszych najlepszych intencji, naszej dobrej energii. To pan pokazał Polakom i tym najmłodszym, i ich rodzicom i dziadkom, że można w tym czasie być przyzwoitym. Dziękujemy! - w taki właśnie sposób Tusk uhonorował swojego sojusznika. "Dziękujemy!" - skandowali zwolennicy PO, a lider Platformy dodał: - Mogę panu zameldować: przyzwoitość się opłaciła i wygrała.

Podobną sytuację oglądaliśmy, gdy po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Lech Kaczyński dziękował swemu bratu Jarosławowi: - Panie prezesie melduję wykonanie zadania! - zwrócił się do szefa PiS. To właśnie Jarosław był bowiem jednym z głównych strategów ówczesnej kampanii prezydenckiej.

Dalsza współpraca

- Chcę więc Polski, z której wszyscy będziemy dumni. Chcę Polski, w której nie deprecjonuje się naszych heroicznych wręcz osiągnięć i sukcesów, które odnieśliśmy przez ostatnie osiemnaście lat. Chcę, byśmy mogli iść w przyszłość z podniesioną głową. Bo mamy ku temu wszelkie powody - powiedział z kolei uradowany po wyborach sam profesor Bartoszewski.

Okazuje się, że poparcie profesora dla PO podczas kampanii może jeszcze nie być końcem jego politycznej działalności. W Sejmowych kuluarach mówi się, że to właśnie on ma skleić koalicję Platformy Obywatelskiej z ludowcami. 85-letni polityk po wojnie działał bowiem w strukturach PSL, które było w tym czasie jedynym liczącym się ugrupowaniem opozycyjnym. Bartoszewski ma też być szefem ekspertów rządu ds. polityki zagranicznej.

Władysław Bartoszewski to więzień obozu koncentracyjnego w Auschwitz, żołnierz AK, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik Powstania Warszawskiego. Dwukrotnie minister spraw zagranicznych, senator, przewodniczący Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej. Odznaczony Orderem Orła Białego i największym papieskim odznaczeniem przyznawanym osobom świeckim: Orderem św. Grzegorza Wielkiego. 9 października został przewodniczącym komitetu honorowego Platformy Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi 2007.

SERWIS WYBORCZY W GAZETA.PL

Kto dostał się do Sejmu, a kto do Senatu? Jak głosowali mieszkańcy dużych miast, a kogo wybrały ''wykształciuchy''. Zobacz szczegółowe wyniki wyborów oraz ich wizualizacje. Przeczytaj, jakie są reakcje prasy zagranicznej. Wszystko o wyborach w specjalnym serwisie. Więcej

Wałęsa o Kaczyńskich: Nie potępiam ich

mar
2007-10-25, ostatnia aktualizacja 10 minut temu

Kaczyńscy wyciągnęli wnioski, że teraz trzeba zdobyć jak najwięcej władzy, żeby coś tam zrobić. dnlatego ja ich tak do końca też nie potępiam, tylko że to nie w tym czasie i nie te metody. To nie ten światu. Tu jest Unia i jej wzorce. Oni się nie zgodzą na takie traktowanie - mówi Lech Wałęsa w "Co z Polską" oceniając dwa lata rządów PiS-u. - Sam zamysł może był i dobry, ale w XIX wieku - dodaje b. prezydent. Jak podkreśla, wynik wyborów to nie sukces Platformy, ale klęska Kaczyńskich.

Lech Wałęsa w rozmowie z Tomaszem Lisem - oglądaj na www.cozpolska.pl

- Patrzyli na moją prezydenturę i widzieli, jak się zmagam. Demokracja była młoda i wielu rzeczy nie można było zrobić, bo nie było uregulowań prawnych. Dlatego chciałem wprowadzenia systemu prezydenckiego z dekretami, by móc za wszystkim nadążać. Oni widzieli, że tego nie osiągnąłem. Potem nie udało się Krzaklewskiemu. I Kaczyńscy wyciągnęli wnioski, że teraz trzeba zdobyć jak najwięcej władzy, żeby coś tam zrobić. Dlatego ja ich tak do końca też nie potępiam. Tylko że to nie w tym czasie i nie te metody. To nie ten świat. Tu jest Unia i jej wzorce - mówi Lecha Wałęsa pytany przez Tomasza Lisa o braci Kaczyńskich.

Według b. prezydenta, metody zdobywania władzy przez PiS są z XIX wieku. - To koncepcja nie na ten wiek, nie na czas, gdy wchodzimy do Unii, nie na czas wielkiego otwarcia. Trzeba zająć się przyszłością Polski, wyciąganiem środków. Trzeba pomóc ludziom opracować programy, by wyciągnęli jak najwięcej z Unii - mówi Wałesa. - Nie jestem mściwy. Uważam tylko, że straciliśmy wielką szansę - dodaje.

Wałęsa: Szkoda mi Kaczyńskich

- W sumie, to jest mi ich szkoda, bo zapłacą ogromną cenę, jeśli choć w połowie wyda się, jak oni sprawowali. Nawet to wprowadzenie dla b. prezydentów podwójnej obstawy i dwóch samochodów. Ja zrezygnowałem, powiedziałem: nie życzę sobie, mi jeden wystarczy - twierdzi Wałęsa.

- On narobił tyle głupstw, że nie ma szansy powrócić - dodaje b. prezydent, pytany, czy Jarosław Kaczyński ma jakiekolwiek szanse powrotu na szczyt.

- Już nie mówię o tym, że wprowadzili system prezydencki od tyłu: dwóch braci to przecież system prezydencki. I to nie do końca jasne wykorzystywanie służb specjalnych. Tutaj działy się rzeczy już niebezpieczne, bo już następne - no to zbrodnie. (Lis: Bez przesady) Mówię o następnych etapach w dyktaturach - tych klasycznych. Przecież pan niejedna książkę przeczytał i sam pan wie, jak to się w klasycznych dyktaturach układało.

Wałęsa skomentował też sprawę b. posłanki Sawickiej i sposób działania CBA. - Popenetrowali teren, wybrali ludzi podatnych. Ludzi podatnych jest wielu i należałoby ich z tego wyciągać i wspierać, aby nie wchodzili na tę drogę. A oni ją podszkolili - mówi b. prezydent o sprawie Sawickiej.- Jak strażak, który podpala, a potem gasi ogień i medal chce. Tego władza nie może robić, ma wyciągać z tych pokus, a nie prowokować kogoś podatnego - dodaje.

"Trzeba prezydentowi ograniczyć środki"

Wałęsa skrytykował też brak reakcji ze strony Lecha Kaczyńskiego na wybór Polaków. - Jestem zdziwiony, że prezydent tak nisko upada - tak z kolei komentuje brak gratulacji dla Tuska ze strony Lecha Kaczyńskiego. - Co to za problem? - dodaje. Na pytanie, jak uniknąć wojny Lech Kaczyński-rząd, ma receptę: ograniczyć prezydentowi środki finansowe: - Jak będzie miał za dużo ludzi, to będą rozrabiać. A jak dalej będzie robił to, co robi, to zostawić go z rowerem i bez powietrza.

- Proponuję rządowi, by się zajął rządzeniem: Unia, jeszcze raz Unia i wyczyścić sprawy z Niemcami i Rosją - mówi Wałęsa, dodając, że drugą sprawą, jaką powinna się zająć nowa władza, jest wprowadzenie zasad ws. mechanizmów rządzenia, do których przestrzegania zobowiążą się oba obozy: postsolidarnościowy i postkomunistyczny.

"Chcę pomóc Tuskowi"

- Jest trochę nadziei - u mnie i chyba w kraju. Trochę, dlatego, że tyle razy się zawiedliśmy - na Wałęsie, na innych, na Kaczyńskich. W związku z tym razem też trochę nieufności. Nadzieja, ale i nieufność - mówi Wałęsa.

- Myślę, że wiele osób zechce Tuskowi pomóc i nie będzie miało to związku z żadnymi stanowiskami - ocenia b. prezydent. Jak podkreśla, samo jest gotów pomóc przyszłemu premierowi i już to zadeklarował. - Da mi wytyczne, co trzeba załatwić. Potrafię to robić i będę mu załatwiał, ubezpieczał, wspierał. Zrobię wszystko, by się powiodło, bo to Polsce potrzebne - dodaje.

Triumf Platformy? Nie. Klęska Kaczyńskich

- To nie jest triumf Platformy. To klęska Kaczyńskich. Naród czuł, widział to - że to nie idzie w dobrym kierunku i ze styl jest nieodpowiedni. to spowodowało, że ta licząca się siła została odparta - komentuje wyniki wyborów.

Jak jednak dodaje, "klęska Kaczyńskich" go nie dziwi. - Myślałem, że będzie większa.

- To by było coraz bardziej niebezpieczne. Każdy dzień kaczyzmu jest coraz bardziej niebezpieczny i niewygodny dla Polski. Nie wykorzystujemy środków europejskich, sąsiedzkich. Niemcy, Rosja... Świat nam ucieka i zamiast gonić - mając sprzyjające warunki - tracimy - mówi Wałęsa.