czwartek, 6 grudnia 2007

17 skazanych za korupcję w futbolu

Artur Brzozowski, Wrocław
2007-12-06, ostatnia aktualizacja 2007-12-06 19:11

Zobacz powiększenie
Jeden ze skazanych, były trener Arki Wojciech W.
fot. Dominik Sadowski / AG

W polskiej piłce działała zorganizowania grupa przestępcza - powiedział w czwartek sędzia Marek Poteralski. I skazał za korupcję 17 osób. Wszystkie wcześniej przyznały się do winy i dobrowolnie poddały karze. To pierwsze wyroki w futbolowej aferze korupcyjnej. I raczej nie ostatnie

Zobacz powiekszenie
Fot. Łukasz Giza / AG
Akta sprawy korupcji w meczach Arki Gdynia
SERWISY
- Celem grupy było ustawianie meczów - mówił Poteralski we wrocławskim sądzie okręgowym. - Zobaczyliśmy to tylko na wąskim wycinku dotyczącym meczów Arki Gdynia. Być może działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej, obserwatorzy i arbitrzy wyciągną wnioski i nasza piłka zmieni się na lepsze. Kary są łagodne, bo oskarżeni przyznali się do winy, wyrazili żal i skruchę. Być może zachęcą innych, by sami zgłosili się do prokuratury.

Odczytywanie wyroku trwało prawie dwie godziny. Na tę część rozprawy przyszło tylko dwóch oskarżonych - Wiesław K. i Józef D. Ten drugi wysłuchiwał sędziego z nisko opuszczoną głową.

Chce wrócić, piłka to jego życie

Wcześniej przed wrocławskim sądem stanęło 22 oskarżonych o manipulowanie wynikami Arki Gdynia, którzy w trakcie śledztwa przyznali się do winy i zadeklarowali dobrowolne poddanie się karze. Sędziowie, obserwatorzy i działacze czekali w grupkach na rozpoczęcie procesu, pracownicy sądu z trudem się przez ten tłum przeciskali.

Tylko główny oskarżony - były trener i dyrektor sportowy Arki Wojciech W. - samotnie siedział na ławeczce. Prokuratorzy wnioskowali o najwyższą karę właśnie dla niego - trzy i pół roku więzienia w zawieszeniu na siedem lat. I sędzia taki wyrok wydał.

- Chciałbym, żeby to już było za mną - mówił spokojnie. Co pan teraz robi? - Nic. Nikt mnie nie chce, bo w futbolu zostali już tylko sami uczciwi i ci, co nie mataczyli - ironizował. - Chciałbym wrócić do piłki, to całe moje życie.

Nieopodal wraz z adwokatem siedział Krzysztof P. - były przewodniczący sędziów w Wielkopolsce, obserwator i szef obsady sędziowskiej w I i II lidze. Niezwykle wpływowa postać w polskim futbolu. Analizował dokumenty. Widać było, że uważnie wsłuchuje się w słowa adwokata.

Na ławie oskarżonych miejsca wystarczyło tylko dla czterech osób. Innych sędzia poprosił, by przeszli na miejsca przeznaczone dla widzów. Zajęli trzy ławy po obu stronach sali. Wśród nich sędziowie: Zbigniew R. i Adam K. z Poznania, Sławomir B. z Opola, Piotr S. ze Szczecina oraz Tomasz W. z Warszawy. To oni za łapówki decydowali, który zespół wygra. Dzięki nim Arka najpierw nie spadła z II ligi, a później awansowała do ekstraklasy. Obok siedział sędzia Marcin N. z Koszalina, który chcąc uniknąć kary, wyjechał za granicę. Potem jednak wrócił. Z akt sprawy wynika, że w czasie przesłuchania się popłakał.

Według prokuratorów Arka ustawiła najwięcej - 41 - spotkań pośród wszystkich klubów oskarżonych o korupcję. W proceder zamieszane są 34 osoby - działacze, sędziowie, trenerzy, obserwatorzy PZPN, pracownicy klubu i jeden piłkarz. Wszystkim postawiono zarzuty korupcji w sporcie, a niektórym zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. 22 osoby przyznały się i poszły na współpracę, dlatego prokuratora wystąpiła do sądu o skazanie ich bez rozprawy.

Żal i wstyd

W czwartek czterech sędziów wycofało się z chęci dobrowolnego poddania karze. Wśród nich arbiter Piotr S., oskarżony o przyjęcie najwyższej łapówki - 43 tys. złotych za ustawienie barażowego spotkania pomiędzy Arką i Śląskiem Wrocław w czerwcu 2004 roku. Klub z Gdyni wygrał wówczas 2:1 i nie spadł do III ligi.

- Nie mam pewności co do swojej winy - tłumaczył się inny sędzia Andrzej K. z Częstochowy.

Sąd bez podawania przyczyny nie zgodził się, aby z możliwości dobrowolnego poddania się karze skorzystała Anna Cz., była sekretarka Arki. Będzie ona sądzona z oskarżonymi, którzy nie przyznali się do winy.

Pozostałych 17 oskarżonych zdania nie zmieniło. Kiedy prokurator Robert Tomankiewicz mówił, że zebrany materiał jasno wskazywał, iż oskarżeni popełnili zarzucane im czyny, Wojciech W. wstał, zrobił krok do przodu i powiedział: - Przyznaję się do winy. Jest mi przykro, ale to dobra nauczka dla mnie.

- Jest mi żal i wstyd - wtórował mu były kierownik drużyny Wiesław K. Obaj zostali oskarżeni o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się ustawianiem spotkań. Na jej czele stoi zdaniem prokuratury Ryszard F. pseudonim "Fryzjer".

Najdłuższa samokrytykę złożył były obserwator PZPN Józef D. - Jest mi wstyd, że pierwszy raz w życiu znalazłem się na sali sądowej, i to w roli oskarżonego, tym bardziej że już od kilku lat jestem na emeryturze. Przepraszam wszystkich za to, co zrobiłem.

Oskarżeni, wyjąwszy Wojciecha W., zostali skazani od roku do dwóch lat i dziewięciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy-pięć lat. Wszyscy muszą oddać przyjęte łapówki i zapłacić w sumie około 500 tysięcy złotych grzywny. Kilku sędziów i obserwatorów zostało ukaranych zakazem zajmowania jakichkolwiek stanowisk w strukturach PZPN.

Wyrok nie jest prawomocny. - Skazanym przysługuje apelacja, ale w przypadku nowego procesu kary mogą być bardziej surowe - mówił sędzia Poteralski.

Tomczak zostaje w Wydziale Dyscypliny

14 grudnia ruszy proces pozostałych oskarżonych - to 12 osób plus pięć z czwartkowej rozprawy, które nie przyznają się do winy. Wśród nich główny oskarżony w całej aferze korupcyjnej - Ryszard F. W tym wątku śledztwa postawiono mu 33 zarzuty, a w sumie ponad 50! To właśnie jemu, od półtora roku przebywającemu w areszcie, prokuratorzy zarzucają kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Do winy nie przyznają się również były prezes Arki Jacek M. oraz były trener Mirosław D.

Za ustawienie 27 pojedynków Arka została już ukarana przez Wydział Dyscypliny PZPN degradacją do II ligi i rozpoczęła sezon z pięcioma punktami na minusie. Ale wtedy śledztwo wciąż trwało. Teraz akt oskarżenia obejmuje aż 41 meczów.

W szeroko zakrojonym śledztwie dotyczącym korupcji w futbolu zatrzymano już 100 osób, którym postawiono zarzuty. Oprócz Arki Gdynia w aferę zamieszanych jest wiele innych klubów, na pewno: Górnik Łęczna, Piast Gliwice, Zagłębie Sosnowiec, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin, Cracovia, Górnik Polkowice, Zawisza Bydgoszcz, Widzew Łódź, Jagiellonia Białystok i GKS Bełchatów.

W sądzie nie było nikogo z kierownictwa PZPN. Prezes związku Michał Listkiewicz przebywa w Japonii na klubowych mistrzostwach świata. Przyjechał natomiast Michał Tomczak, przewodniczący związkowego Wydziału Dyscypliny. Tomczak niedawno ogłosił swoją rezygnację, ale w czwartek się z niej wycofał. Po rozprawie poszedł na spotkanie z prokuratorami Grzeszczakiem i Tomankiewiczem. Mieli rozmawiać o materiałach śledczych dotyczących kolejnych klubów, które prokuratura prześle do Wydziału Dyscypliny na początku przyszłego roku.

Oskarżeni, którzy dobrowolnie poddali się karze

1. Wojciech W. (trener i dyrektor sportowy Arki), 2. Wiesław K. (kierownik drużyny Arki), 3. Marcin N. (sędzia), 4. Adam K. (sędzia), 5. Robert S. (sędzia), 6. Zbigniew R. (sędzia), 7. Piotr K. (sędzia), 8. Tomasz W. (sędzia), 9. Sławomir B. (sędzia), 10. Mariusz G. (sędzia), 11. Stefan B. (obserwator), 12. Krzysztof P. (obserwator), 13. Wincenty T. (obserwator), 14. Andrzej Sz. (obserwator), 15. Mirosław J. (obserwator), 16. Józef D. (obserwator), 17. Krzysztof W. (obserwator).

Oskarżeni, którzy wycofali się z dobrowolnnego poddania karze

1 . Piotr S., Andrzej K., Dariusz G., Krzysztof T. (wszyscy sędziowie)

Sąd nie zgodził się, aby dobrowolnie podała się karze Anna Cz. (sekretarka Arki).

Pół roku do Euro - Polska szuka rywali

js, rb, qbi
2007-12-05, ostatnia aktualizacja 2007-12-05 23:00
Zobacz powiększenie
Reprezentacja Holandii, w górnym rzędzie od lewej: Arjen Robben, Ruud van Nistelrooy, Edwin van der Sar, Theo Lucius, Khalid Boulahrouz, Barry Opdam. W dolnym rzędzie: Tim de Cler, Wesley Sneijder, Robin van Persie, Rafel van der Vaart, Phillip Cocu.
Fot. JERRY LAMPEN REUTERS

Argentyńczycy? Holendrzy? Na razie pewne są tylko lutowe sparingi reprezentacji z Finlandią i Czechami. Pierwszy mecz na Euro dokładnie za pół roku.

ZOBACZ TAKŻE
 0,17MB
0,17MB
Zimowe zgrupowanie kadra Leo Beenhakkera będzie mieć na Cyprze. 2 lutego w krajowym składzie zagra z Finlandią, cztery dni później - już w najmocniejszym zestawieniu - rywalem Polaków będą Czesi.

Drugim (po 6 lutego) i ostatnim oficjalnym terminem UEFA przed Euro jest 26 marca. Jeśli Polska nie zdecyduje inaczej, zagra mecz z Ukrainą w Doniecku, z którego dochód przekazany będzie na rzecz ofiar niedawnej katastrofy w kopalni. Jeśli znajdzie innego rywala, z Ukrainą zagra w krajowym składzie w innym terminie. Niewykluczone, że 26 marca spotka się z Holandią. Już przed losowaniem grup finałowych Euro mówiło się, że rodacy selekcjonera wchodzą w grę jako sparingpartnerzy.

Bardzo prawdopodobne, że tuż przed Euro, 28 maja w Poznaniu, drużyna Beenhakkera spotka się z Argentyną. Strona polska musiałaby zapłacić rywalom minimum kilkaset tysięcy euro. Pieniądze by się znalazły, ale Argentyńczycy musieliby zapewnić, że przyjadą w najsilniejszym składzie. - Wszelkie warianty będziemy opracowywać podczas zgrupowania w Turcji, na które lecimy w poniedziałek. Będzie sporo czasu na ustalenia. Zabieramy tylko zawodników z polskiej ligi, zagramy mecz z jednym z tureckich klubów i reprezentacją Bośni i Hercegowiny - mówi "Gazecie" Bogusław Kaczmarek, jeden z asystentów Leo Beenhakkera.

Liga skończy się w maju

Piątek 23 maja to ostateczny termin ogłoszenia 23-osobowej kadry na finały Euro w Austrii i Szwajcarii. Przed awansem Beenhakker mówił, że kadra będzie miała trzytygodniowe zgrupowanie, by przygotować się do finałów Euro. Oznacza to, że ostateczny skład musiałby ogłosić najpóźniej 18 maja. Co więc z rozgrywkami Orange Ekstraklasy?

Ponieważ w tym roku liga rozegra awansem dwie rewanżowe kolejki, na wiosnę zostanie już tylko 13. Mecze rozpoczną się już 23 lutego i do końca kwietnia dziesięciokrotnie będą się odbywać w każdy weekend. Dopiero w trzech ostatnich rundach liga przyspieszy - zaplanowano je na 3, 6 i 10 maja. Ale to jeszcze nie będzie koniec sezonu, bo 14 maja jest finał Pucharu Polski, a trzy dni później finał Pucharu Ekstraklasy. Można jednak zakładać, że w obu tych meczach kadrowicze z ligi nie wezmą udziału, bo albo już będzie trwało zgrupowanie reprezentacji przed Euro, albo wybrańcy Leo Beenhakkera będą w tym czasie na obowiązkowych urlopach.

Gdzie zamieszkają Polacy?

Leo Beenhakker od wczoraj jest w Austrii i szuka ośrodka, w którym reprezentacja zamieszka podczas mistrzostw. Na oficjalnej liście są 22 hotele wraz z boiskami, ale - jak usłyszeliśmy wczoraj w UEFA - reprezentacje po raz pierwszy mają wolną rękę. Mogą wybrać także ośrodek spoza listy. - Jeździmy, oglądamy, rozmawiamy, ale żadne decyzje na razie nie zapadły. Ostatnie słowo będzie miał Leo - powiedział "Gazecie" menedżer kadry Jan de Zeeuw.

Jeśli Beenhakker zdecyduje się na wybór z oficjalnej listy, w grę wchodzić będzie prawdopodobnie dziewięć ośrodków. Cztery są w okolicach Klagenfurtu, gdzie Polacy rozegrają mecze z Niemcami i Chorwacją, kolejne trzy leżą w połowie drogi z Klagenfurtu do Wiednia, gdzie zagramy z gospodarzami. Być może Beenhakker zdecyduje się też na jeden z dwóch hoteli w centralnej Austrii.

Najbliżej Klagenfurtu (23 km) jest Sonnenhotel Parkvillen w Velden - 90-pokojowy ośrodek nad jeziorem Wörthersee. Ceny pokojów zaczynają się od 130 euro. Piłkarze mieliby do wyboru dwa boiska treningowe - w Velden i Villach. Z tego ośrodka daleko jest jednak do Wiednia - aż 312 km.

Atrakcyjniejszy, ze względu na dogodne połączenia z Wiedniem (132 km) i Klagenfurtem (180 km), jest np. hotel Steirerhoff w Bad Waltersdorf. Ceny pokojów zaczynają się od 120 euro. Do tego ośrodka na zgrupowania przyjeżdża m.in. Arsenal Londyn. Wczoraj ośrodek w tym rejonie - czyli też mniej więcej w połowie drogi między Wiedniem a Klagenfurtem - wybrali Chorwaci, którzy zamieszkają w hotelu AVITA w Bad Tatzmannsdorf. Wszystkie pozycje z listy UEFA mają bardzo wysoki standard - baseny, sauny, siłownie, gabinety odnowy biologicznej, czasem nawet pola golfowe.

Beenhakker wyboru polskiej bazy na Euro dokona w najbliższych dniach. UEFA do 24 grudnia chce już mieć pełną listę kwater dla 16 drużyn

Spotkanie prezydenta z premierem zakończone - są "dość poważne różnice zdań"

cheko, met, man
2007-12-05, ostatnia aktualizacja 2007-12-05 20:11
Zobacz powiększenie
5.12.2007, Pałac Prezydencki, Donald Tusk i Jarosław Kaczyński witają się przed spotkaniem
Fot. Wojciech Olkuśnik / AG

Premier Donald Tusk przyznał po spotkaniu z prezydentem Lechem Kaczyńskim, że ich rozmowa "była trudna". Szef rządu dodał jednak, że z Lechem Kaczyńskim "ustalili, że zrobią wszystko", by współpraca między nimi "wyglądała dobrze". Z kolei Michał Kamiński zdradził, że prezydent i premier w głównej mierze rozmawiali o sprawach dotyczących polskiej polityki zagranicznej.

Spotkanie Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim wyjątkowo się przedłużyło. Premier wyszedł z sali rozmów tuż przed godziną 17.30, na którą zaproszony był kolejny gość, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Tusk na spotkanie zaplanowane na godz. 15.30 spóźnił się prawie 9 minut.

Kamiński: Rozmowa rzeczowa i kulturalna



- Panowie wyjaśnili sobie wiele spraw, które do dzisiaj były niedopowiedziane. Mogę powiedzieć, że nad tą rozmową unosił się duch poszanowania polskiego interesu narodowego. Nie można powiedzieć, że podczas rozmowy nie było żadnych różnic, ale nad nimi również rozmawiano. Cała rozmowa była rzeczowa i bardzo kulturalna. Prezydent poinformował też premiera o założeniach swojej wizyty w Kijowie, którą zaczynamy dzisiaj wieczorem.

Pytany w jakich sprawach premier i prezydent uzyskali konsensus, Kamiński nie udzielił konkretnej odpowiedzi. - Nie chcę publicznie mówić o niektórych konkretach. Liczy się to, że ta rozmowa w ogóle się odbyła - to jest konkret.

Proszony o uściślenie wypowiedzi przyznał, że omawiane były kwestie konstytucyjne. - Kompetencje rządu, premiera i prezydenta. Panowie zgodzili się, że ze względu na to, że istnieje pewna sfera nieokreśloności konstytucyjnej, ważne jest jaka w takich sytuacjach będzie praktyka.

Kamiński ujawnił również, że na początku przyszłego tygodnia dojdzie do kolejnego spotkania głowy państwa z premierem.

Tusk: Z prezydentem rozumiemy się dobrze



Z kolei Donald Tusk zaznaczył, że rozmowa dotyczyła głównie dwóch dziedzin: polityki zagranicznej i obronnej. - Rozmowa była trudna. Ustaliliśmy, że będziemy umiejętnie rozwiązywać problemy i spory. Nie chcemy, by Polska ucierpiała na różnicy zdań dwóch różnych obozów politycznych. Mam nadzieję, że ta rozmowa odwróci nienajlepszą dotychczas tendencję. Jestem gorącym zwolennikiem tego, by ta współpraca przebiegała bez niepotrzebnych napięć. Nie ukrywam, że w kilu sprawach mamy odmienne poglądy i na pewno zawsze będę zachęcał głowę państwa do swojego punktu widzenia. Będę jednak również szanował spojrzenie prezydenta.

Premier przyznał, że wraz z prezydentem doszli do wniosku, że będą się spotykać zawsze, gdy będzie taka potrzeba. - Będziemy się spotykać w cztery oczy, ponieważ często rozumiemy się lepiej niż nasi współpracownicy.

Różnica zdań w sprawie Iraku



Tusk powiedział, że między nim a prezydentem jest "dość poważna różnica zdań", jeśli chodzi o termin wycofania polskich wojsk z Iraku.

- Będziemy musieli szukać porozumienia - podkreślił na konferencji prasowej szef rządu, dodając, że ta kwestia "wymaga wspólnej decyzji rządu i prezydenta".

Premier powtórzył, że opowiada się za wygaszeniem misji w Iraku do końca 2008 roku. "Prezydent jest tu sceptyczny" - dodał i zapowiedział, że przedstawi Lechowi Kaczyńskiemu argumenty przemawiające za wycofaniem polskich wojsk z Iraku w terminie do końca 2008 r. "Zdania w tej kwestii nie zmieniłem" - powiedział.

Spóźnione spotkanie z ministrem Sikorskim

Prezydent zapowiedział w poniedziałek, że w najbliższym czasie będzie rozmawiał z nowym rządem na temat tarczy antyrakietowej. "Na pewno będzie to przedmiotem bardzo istotnej dyskusji, bo raz jeszcze powtarzam: w moim głębokim przekonaniu są to sprawy fundamentalne dla naszego państwa" - mówił Lech Kaczyński dziennikarzom.

Lech Kaczyński miał spotkać się z Sikorskim w zeszły czwartek, jednak szef MSZ odmówił, argumentując, że w tym samym czasie odbywało się nieformalne posiedzenie rządu w sprawie przyszłorocznego budżetu.

Minister zwrócił się do Kancelarii Prezydenta o wyznaczenie innego terminu, a po krytyce przede wszystkim ze strony Kancelarii Prezydenta i polityków PiS, przesłał dodatkowe wyjaśnienia całej sprawy.

Prezydent ocenił w ubiegły piątek, że nieprzyjęcie przez Sikorskiego zaproszenia do Pałacu Prezydenckiego na czwartkowe spotkanie jest "rzeczą niedopuszczalną, nie tylko w Polsce". Zapowiedział jednak, że do spotkania z Sikorskim dojdzie ze względu na konstytucyjne obowiązki współdziałania rządu i prezydenta w sprawach związanych z polityką zagraniczną.