Robert Błoński, Bischofshofen
2008-01-06, ostatnia aktualizacja 2008-01-06 19:29

''Pięć!'' - pokazuje Janne Ahonen na podium. Fin dokonał historycznego wyczynu, wygrywając piąty Turniej Czterech Skoczni
Dziewięciu lat potrzebował Fin Janne Ahonen, by wygrać aż pięć Turniejów Czterech Skoczni. Wcześniej nie udało się to nikomu. Adam Małysz czwarty w TCS, choć jeśli zachwycał, to raczej na treningach. Wczoraj był szósty, w sobotę dziewiąty
ZOBACZ TAKŻE
- Adam Małysz zwycięzcą plebiscytu "Przeglądu Sportowego" (05-01-08, 21:42)
- Małysz: Spinam się i to mnie gubi (05-01-08, 19:28)
- Triumf Ahonena, Małysz dziewiąty (05-01-08, 14:25)
SERWISY
Klasyfikacja Pucharu Świata
- To mój wielki dzień. Najlepiej czuję się jako ktoś, kto dokonuje czegoś wyjątkowego. Wiatr? Wiał z tylu, ale dałem radę - mówił po triumfie Fin.
W sobotę na zeskoku w Bischofshofen na lądującego Ahonena czekał Thomas Morgenstern. Hamujący na swoich długich nartach Fin omal nie stratował Austriaka. Za chwilę odbierał od niego gratulacje. Fin w mistrzowskim stylu wygrał sobotni konkurs i przed niedzielnymi zawodami miał ponad dziesięć punktów przewagi nad liderem PŚ. Czerwone subaru warte 22 tys. euro i miejsce w historii było na wyciągnięcie ręki. A właściwie dwa niedzielne, konkursowe skoki.
W niedzielę rozpoczęła się wojna nerwów, loteria i ściskanie asów w rękawie do ostatniej chwili. Ahonen odpuścił skok kwalifikacyjny. Gregor Schlierenzauer też. Austriak w sobotę pofrunął w kwalifikacjach na 145 metr, a później - w konkursie - skakał dużo słabiej. Rekord też nie został uznany, bo skok nie był oceniany.
W niedzielę rozpacz "Schlieriego" sięgnęła dna. Nie wszedł do drugiej serii, podobnie jak trzech innych skoczków z czołowej dziesiątki PŚ. Wszystkim rządził tylny wiatr, nie było mowy o dalekich skokach. Z zawodników pierwszej dziesiątki tylko Ahonen, Morgenstern i Małysz dolecieli do 120 metra. Fin "dołożył" Austriakowi pięć metrów i już po pierwszej serii mógł właściwie prosić o kluczyki do subaru. Małysz skoczył bardzo dobrze, wykorzystał to, że Schlierenzauer, Ammann, Hilde i Loitzl nie weszli do drugiej serii i w klasyfikacji generalnej Turnieju otarł się o podium, na którego najwyższym stopniu stał Ahonen.
Osiągnięcia Latającego Fina to temat na grubą księgę. Tata krawiec, mama zajmowała się sprzętem wędkarskim, więc w rodzinie tradycji sportowych raczej nie było. Babcia zdradziła, że latanie fascynowało małego Janne od dziecka, a pierwszą skocznią była... domowa kanapa. Do klubu zapisał się w wieku siedmiu lat. Nie przypuszczał, że zaczyna kapitalną karierę. Od sukcesów może się przewrócić w głowie.
102 razy był na podium PŚ, zdobył ponad 14 tysięcy punktów, wygrywał 34 razy (Adam Małysz - 38, idol Janne - Matti Nykaenen - 46). W sezonie 2004/05 Ahonen wygrał dwanaście konkursów (najwięcej w historii w jednym sezonie)! Rok wcześniej, po raz pierwszy w życiu - po 12 dopiero latach skakania w PŚ - zdobył Kryształową Kulę, wyprzedzając na finiszu Norwega Roara Ljokelsoeya ledwie o... dziesięć punktów!
Nikt nigdy nie skoczył od niego dalej na skoczni dużej - 152 m to rekord z Willingen. Na mamucie Latający Fin, jako jedyny człowiek w historii, wylądował na 240 metrze, ale w Planicy runął na zeskok i rekord nie jest uznawany. Jedyne, czego mu brakuje - podobnie jak Małyszowi - to złoty medal olimpijski. Za dwa lata, w Vancouver, dwaj wielcy mistrzowie skoków będą pewnie kończyć kariery. Czy stoczą bój o jedyne trofeum, jakiego - w potoku nagród i sukcesów - nie mają? Na razie jednak Fin pisze kolejne złote rozdziały w swojej księdze sukcesów. Do niedzieli nikt nigdy nie wygrał pięciu TCS.
Małysz - na co trzeba mieć nadzieję - chyba się powoli odradza. Szuka ostatecznej formy i błyszczy na treningach. Skacze nierówno, nie może się wzbić ponad przeciętność - dla niego miejsca na granicy pierwszej i drugiej dziesiątki to średni występ. W niedzielę na skoczni rządził przypadek, ale być może los pozwoli odwrócić formę polskiego mistrza? Na razie przegrał pierwszą część sezonu, ani razu nie był na podium (najlepszy wynik to piąte miejsce w Ga-Pa), ale nie znaczy to, że w marcu w Planicy powie, że przegrał cały sezon.
Triumfy Ahonena w TCS
1999 - 7,6 pkt. przewagi nad Japończykiem Noriaki Kasai, Fin nie wygrał wtedy ani jednego konkursu
2003 - 23,6 pkt. przewagi nad Niemcem Svenem Hannawaldem, wygrana w Innsbrucku
2005 - 49,1 pkt. przewagi nad Austriakiem Martinem Hoellwarthem. Nie wygrał tylko ostatniego konkursu, w Bischofshofen był drugi, o sześć punktów za Hoellwarthem
2006 - na pierwszym miejscu ex aequo z Czechem Jakubem Jandą! Wygrał w Oberstdorfie i B-hofen
2007 - 19,8 pkt. przewagi nad Thomasem Morgensternem. Wygrał dwa razy w Bischofshofen (jeden konkurs był przeniesiony z Innsbrucka, Turniej po raz pierwszy o historii odbył się na trzech skoczniach)
Czołówka klasyfikacji generalnej 56. TCS:
Zawodnik | Punkty |
1. Janne Ahonen (Finlandia) | 1085.8 |
2. Thomas Morgenstern (Austria) | 1066.0 |
3. Michael Neumayer (Niemcy) | 994.6 |
4. Adam Małysz (Polska) | 979.9 |
5. Dymitr Wasiliew (Rosja) | 977.5 |
6. Andreas Kuettel (Szwajcaria) | 959.3 |
7. Anders Bardal (Norwegia) | 958.7 |
8. Martin Schmitt (Niemcy) | 955.9 |
9. Anders Jacobsen (Norwegia) | 943.2 |
10. Janne Happonen (Finlandia) | 936.6 |