awe, PAP
2008-03-21, ostatnia aktualizacja 2008-03-21 08:16
Wokół Tybetu trwa mobilizacja chińskich wojsk, a małe miasteczka zachodnich Chin zmieniły się w obozy wojskowe - pisze Associated Press.
ZOBACZ TAKŻE
- Chiński smok na ziemi mnichów (19-03-08, 20:25)
- Co ty możesz zrobić dla Tybetu (19-03-08, 00:11)
- Dlaczego doszło do protestów w Tybecie? (18-03-08, 18:00)
- Tak ginie Tybet (17-03-08, 21:40)
- Czy będzie bojkot igrzysk? (17-03-08, 01:00)
RAPORTY
Stan gotowości ma pomóc władzom w Pekinie opanować najgorętsze od lat protesty Tybetańczyków przeciw chińskiej dominacji, gdyż rozlały się one również po historycznych obszarach Tybetu w prowincjach Sichuan, Gansu i Qinghai, a więc poza Tybetański Region Autonomiczny - dodaje AP.
Setki członków oddziałów paramilitarnych na co najmniej 80 ciężarówkach widziano na górskiej drodze w południowo-wschodnim Tybecie - podaje agencja. Gdzie indziej - pisze dalej - w popularnym wśród turystów kanonie rzeki Jangcy i miastach prowincji Yunnan żołnierze zakładali obozowiska i patrolowali ulice w pełnym rynsztunku.
Wojsko u bram Tybetu
W uważanym za bramę Tybetu mieście Zhongdian (znanym dawniej jako Shangri-la) pojawiło się 400 uzbrojonych milicjantów. Wielu z nich miało przy sobie granatniki z pociskami gazowymi. Agencja dodaje jednak, że nic nie wskazywało, aby obowiązywała tam godzina policyjna - mieszkańcy poruszali się swobodnie po ulicach.
Na początku ubiegłego tygodnia w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom mnisi buddyjscy zorganizowali w Lhasie pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienie. Tybetańskie władze na wygnaniu twierdzą, że w starciach zginęło co najmniej 99 osób. Pekin mówi o kilkunastu.
Setki członków oddziałów paramilitarnych na co najmniej 80 ciężarówkach widziano na górskiej drodze w południowo-wschodnim Tybecie - podaje agencja. Gdzie indziej - pisze dalej - w popularnym wśród turystów kanonie rzeki Jangcy i miastach prowincji Yunnan żołnierze zakładali obozowiska i patrolowali ulice w pełnym rynsztunku.
Wojsko u bram Tybetu
W uważanym za bramę Tybetu mieście Zhongdian (znanym dawniej jako Shangri-la) pojawiło się 400 uzbrojonych milicjantów. Wielu z nich miało przy sobie granatniki z pociskami gazowymi. Agencja dodaje jednak, że nic nie wskazywało, aby obowiązywała tam godzina policyjna - mieszkańcy poruszali się swobodnie po ulicach.
Na początku ubiegłego tygodnia w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom mnisi buddyjscy zorganizowali w Lhasie pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie wystąpienie. Tybetańskie władze na wygnaniu twierdzą, że w starciach zginęło co najmniej 99 osób. Pekin mówi o kilkunastu.
Przeczytaj 12 komentarzy na Forum