Były prezydent Finlandii Martti Ahtisaari od ponad 30 lat gasi konflikty międzynarodowe od Namibii przez Sumatrę po Kosowo. Wczoraj uhonorował go za to komitet noblowski w Oslo
ZOBACZ TAKŻE
- Pokojowy Nobel wraca do swych korzeni (11-10-08, 00:00)
W uzasadnieniu komitet napisał, że "wysiłki Ahtisaariego przyczyniły się do budowy bardziej pokojowego świata i braterstwa między narodami zgodnie z duchem Alfreda Nobla".
- Jestem zaskoczony, że Norwegowie podjęli taką decyzję. Myślałem, że 2,5 proc. norweskiej krwi płynącej w mych żyłach mnie dyskwalifikowało - żartował wczoraj Ahtisaari, który wraz z nagrodą otrzyma też milion euro.
Najbardziej docenianym przez świat osiągnięciem Ahtisaariego było doprowadzenie w 2005 r. do pokoju w indonezyjskiej prowincji Aceh, gdzie przez 30 lat toczyła się krwawa wojna domowa. Dzięki Finowi oraz wsparciu politycznemu i finansowemu UE do najbiedniejszego i najbardziej wybuchowego skrawka Sumatry wróciła normalność.
Odwiedzałem Aceh w grudniu 2006 r. Widziałem na własne oczy, jak rebelianci stawali się rolnikami, a watażkowie przepoczwarzali się w polityków. Na spotkaniu jeden z byłych bojowników separatystycznej partyzantki GAM powiedział mi, że nie złożyłby broni, gdyby nie ufał "temu Finowi".
Ostatnim sukcesem Ahtisaariego jest Kosowo, gdzie Fin był w 1999 r. negocjatorem z ramienia UE w konflikcie tamtejszych Albańczyków z Serbami. Świat liczył wówczas, że po kilku miesiącach wojny z NATO przywódca Serbii Slobodan Miloszević wycofa wojska z prowincji.
Ahtisaari jeszcze jako prezydent Finlandii (był nim w latach 1994-2000) z ramienia ONZ i UE starał się doprowadzić do zakończenia walk i czystek etnicznych na Albańczykach.
Wojna się skończyła, ale problem Kosowa pozostał. Ahtisaari w 2005 r. wrócił tam jako przedstawiciel ONZ z zadaniem ostatecznego rozwiązania konfliktu między Albańczykami i Serbami. Zakończyło się to zimą br. ogłoszeniem niepodległości Kosowa, co Ahtisaari od dawna uważał za podstawę zakończenia sporu o serbską prowincję.
Eksperci mówią, że dyplomacja Ahtisaariego w niczym nie przypomina zabiegów negocjatorów z dawnych kolonialnych potęg Francji albo Wielkiej Brytanii, a także z USA. Zamiast intryg i rozgrywania jednego przeciw drugiemu Fin woli upór i szczerość, za co jego rozmówcy mają do niego ogromny szacunek. W dodatku nigdy nie eksponuje swej własnej osoby. - Zamiast błyszczeć, woli pozostawać w cieniu - podkreśla jeden z jego współpracowników.
Sukcesów Ahtisaariego nie byłoby bez charakterystycznego dla Finów pragmatyzmu. - Porozumienie pokojowe musi być prostsze od instrukcji obsługi sprzętu AGD - tłumaczył kiedyś.
Ahtisaari urodził się w 1937 r. w karelskim Viipuri (dziś jest to rosyjski Wyborg). Rodzina ojca pochodziła z Norwegii i przed wojną zmieniła nazwisko z norweskiego Adolfsen.
W czasie wojny fińsko-radzieckiej z lat 1939/40 mały Martti uciekł z matką z Karelii do Kuopio, a ojciec służył w fińskiej armii jako mechanik samochodowy. W 1952 r. rodzina musiała przenieść się za chlebem na północ do przemysłowego Oulu. Tam też przyszły prezydent Finlandii ukończył korespondencyjny kurs na nauczyciela szkoły podstawowej.
Zagraniczna kariera zaczęła się przypadkowo w 1960 r., kiedy za pośrednictwem chrześcijańskiej organizacji YMCA trafił na kontrakt do Karaczi, gdzie przez kilka lat szkolił pakistańskich nauczycieli. W 1973 r. został ambasadorem Finlandii w Tanzanii.
Pod koniec lat 70. ówczesny szef ONZ Javier Perez de Cuellar mianował go specjalnym wysłannikiem do Namibii, gdzie trwała wojna pomiędzy murzyńskim ruchem wyzwoleńczym wspieranym przez komunistyczną wówczas Angolę i okupującym kraj wojskiem RPA.
Po raz drugi Fin zjawił się w Namibii w marcu 1989 r. Stanął na czele 8 tys. błękitnych hełmów pilnujących porozumienia pokojowego między partyzantką SWAPO a RPA. Kiedy SWAPO złamała porozumienie i z Angoli wdarła się w głąb kraju, Fin wydał kontrowersyjną zgodę na wypędzenie partyzantów w imieniu ONZ przez południowoafrykańskie wojska. Doszło do krwawych walk, ale Narody Zjednoczone nie straciły kontroli nad Namibią, a przewidziane wolne wybory odbyły się w terminie.
W marcu 1990 r. Namibia zyskała niepodległość, co Ahtisaari uważa za swój największy sukces w karierze. Świat uznał pokój w Namibii za pierwszy zimnowojenny konflikt rozwiązany przy międzynarodowym "okrągłym stole".
W 1991 r. Ahtisaari miał szansę na fotel szefa ONZ, ale nie zyskał kluczowego poparcia Amerykanów, którzy mieli mu za złe, że krzywo patrzył na plan odbicia Kuwejtu zajętego przez irackiego dyktatora Saddama Husajna.
Fin skupił się na konflikcie w b. Jugosławii, potem trafił do jeszcze niespokojnej wówczas Irlandii Płn. Dogląda tam procesu rozbrajania się IRA.
Krótko przed Noblem Ahtisaari za zasługi dla światowego pokoju dostał prestiżową Nagrodę UNESCO im. Féliksa Houphouëta-Boigny. Wśród wielu odznaczeń, jakie otrzymał, jest też polski Order Orła Białego.
Były prezydent Finlandii został wyłoniony spośród 197 kandydatów. Komitet nie wybrał nikogo spośród chińskich dysydentów, choć siedzący w więzieniu ekolog i obrońca praw chorych na AIDS Hu Jia był zdaniem mediów faworytem do nagrody.
- Jestem zaskoczony, że Norwegowie podjęli taką decyzję. Myślałem, że 2,5 proc. norweskiej krwi płynącej w mych żyłach mnie dyskwalifikowało - żartował wczoraj Ahtisaari, który wraz z nagrodą otrzyma też milion euro.
Teraz Ahtisaari chciałby zająć się walką z bezrobociem wśród młodych ludzi na całym świecie. - To być może największe dziś globalne wyzwanie - mówił Fin agencji AP. - Ocenia się, że w ciągu najbliższej dekady na rynek pracy trafi 1,3 mld osób poniżej 30. roku życia. Tradycyjnymi metodami jesteśmy w stanie zapewnić zatrudnienie 300 mln. Ale co zrobimy z pozostałymi, którzy nie będą mieli żadnej nadziei na pracę czy lepsze życie? To łatwy cel dla organizacji kryminalnych i terrorystów.
Najbardziej docenianym przez świat osiągnięciem Ahtisaariego było doprowadzenie w 2005 r. do pokoju w indonezyjskiej prowincji Aceh, gdzie przez 30 lat toczyła się krwawa wojna domowa. Dzięki Finowi oraz wsparciu politycznemu i finansowemu UE do najbiedniejszego i najbardziej wybuchowego skrawka Sumatry wróciła normalność.
Odwiedzałem Aceh w grudniu 2006 r. Widziałem na własne oczy, jak rebelianci stawali się rolnikami, a watażkowie przepoczwarzali się w polityków. Na spotkaniu jeden z byłych bojowników separatystycznej partyzantki GAM powiedział mi, że nie złożyłby broni, gdyby nie ufał "temu Finowi".
Ostatnim sukcesem Ahtisaariego jest Kosowo, gdzie Fin był w 1999 r. negocjatorem z ramienia UE w konflikcie tamtejszych Albańczyków z Serbami. Świat liczył wówczas, że po kilku miesiącach wojny z NATO przywódca Serbii Slobodan Miloszević wycofa wojska z prowincji.
Ahtisaari jeszcze jako prezydent Finlandii (był nim w latach 1994-2000) z ramienia ONZ i UE starał się doprowadzić do zakończenia walk i czystek etnicznych na Albańczykach.
Wojna się skończyła, ale problem Kosowa pozostał. Ahtisaari w 2005 r. wrócił tam jako przedstawiciel ONZ z zadaniem ostatecznego rozwiązania konfliktu między Albańczykami i Serbami. Zakończyło się to zimą br. ogłoszeniem niepodległości Kosowa, co Ahtisaari od dawna uważał za podstawę zakończenia sporu o serbską prowincję.
Eksperci mówią, że dyplomacja Ahtisaariego w niczym nie przypomina zabiegów negocjatorów z dawnych kolonialnych potęg Francji albo Wielkiej Brytanii, a także z USA. Zamiast intryg i rozgrywania jednego przeciw drugiemu Fin woli upór i szczerość, za co jego rozmówcy mają do niego ogromny szacunek. W dodatku nigdy nie eksponuje swej własnej osoby. - Zamiast błyszczeć, woli pozostawać w cieniu - podkreśla jeden z jego współpracowników.
Sukcesów Ahtisaariego nie byłoby bez charakterystycznego dla Finów pragmatyzmu. - Porozumienie pokojowe musi być prostsze od instrukcji obsługi sprzętu AGD - tłumaczył kiedyś.
Ahtisaari urodził się w 1937 r. w karelskim Viipuri (dziś jest to rosyjski Wyborg). Rodzina ojca pochodziła z Norwegii i przed wojną zmieniła nazwisko z norweskiego Adolfsen.
W czasie wojny fińsko-radzieckiej z lat 1939/40 mały Martti uciekł z matką z Karelii do Kuopio, a ojciec służył w fińskiej armii jako mechanik samochodowy. W 1952 r. rodzina musiała przenieść się za chlebem na północ do przemysłowego Oulu. Tam też przyszły prezydent Finlandii ukończył korespondencyjny kurs na nauczyciela szkoły podstawowej.
Zagraniczna kariera zaczęła się przypadkowo w 1960 r., kiedy za pośrednictwem chrześcijańskiej organizacji YMCA trafił na kontrakt do Karaczi, gdzie przez kilka lat szkolił pakistańskich nauczycieli. W 1973 r. został ambasadorem Finlandii w Tanzanii.
Pod koniec lat 70. ówczesny szef ONZ Javier Perez de Cuellar mianował go specjalnym wysłannikiem do Namibii, gdzie trwała wojna pomiędzy murzyńskim ruchem wyzwoleńczym wspieranym przez komunistyczną wówczas Angolę i okupującym kraj wojskiem RPA.
Po raz drugi Fin zjawił się w Namibii w marcu 1989 r. Stanął na czele 8 tys. błękitnych hełmów pilnujących porozumienia pokojowego między partyzantką SWAPO a RPA. Kiedy SWAPO złamała porozumienie i z Angoli wdarła się w głąb kraju, Fin wydał kontrowersyjną zgodę na wypędzenie partyzantów w imieniu ONZ przez południowoafrykańskie wojska. Doszło do krwawych walk, ale Narody Zjednoczone nie straciły kontroli nad Namibią, a przewidziane wolne wybory odbyły się w terminie.
W marcu 1990 r. Namibia zyskała niepodległość, co Ahtisaari uważa za swój największy sukces w karierze. Świat uznał pokój w Namibii za pierwszy zimnowojenny konflikt rozwiązany przy międzynarodowym "okrągłym stole".
W 1991 r. Ahtisaari miał szansę na fotel szefa ONZ, ale nie zyskał kluczowego poparcia Amerykanów, którzy mieli mu za złe, że krzywo patrzył na plan odbicia Kuwejtu zajętego przez irackiego dyktatora Saddama Husajna.
Fin skupił się na konflikcie w b. Jugosławii, potem trafił do jeszcze niespokojnej wówczas Irlandii Płn. Dogląda tam procesu rozbrajania się IRA.
Krótko przed Noblem Ahtisaari za zasługi dla światowego pokoju dostał prestiżową Nagrodę UNESCO im. Féliksa Houphouëta-Boigny. Wśród wielu odznaczeń, jakie otrzymał, jest też polski Order Orła Białego.
Były prezydent Finlandii został wyłoniony spośród 197 kandydatów. Komitet nie wybrał nikogo spośród chińskich dysydentów, choć siedzący w więzieniu ekolog i obrońca praw chorych na AIDS Hu Jia był zdaniem mediów faworytem do nagrody.
Zawiedli się także rosyjscy obrońcy praw człowieka, którzy liczyli na to, że Nobla dostanie Rosjanka Lidia Jusupowa z organizacji Memoriał broniącej m.in. praw Czeczenów, albo i sam Memoriał.
Źródło: Gazeta Wyborcza