środa, 26 sierpnia 2009

Ted Kennedy - brat Johna i Roberta

Marcin Bosacki, Waszyngton
2009-08-27, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 23:09

Grudzień 2001
Grudzień 2001
Fot. Kenneth Lambert AP

W wieku 77 lat zmarł wczoraj senator Edward Kennedy, legenda amerykańskiej polityki i głowa najsławniejszej rodziny w historii USA. Jedyny z czterech braci, który odszedł z tego świata we własnym łóżku

Edward Kennedy
Fot. Ron Edmonds AP
Edward Kennedy
Bracia Kennedy (od lewej): John, Robert, Ted
Fot. AP
Bracia Kennedy (od lewej): John, Robert, Ted
Kwiecień 2009, z Prezydentem Barackiem Obamą
Fot. JASON REED REUTERS
Kwiecień 2009, z Prezydentem Barackiem Obamą
ZOBACZ TAKŻE
Skończył się ważny rozdział w historii Ameryki - powiedział po śmierci Kennedy'ego Barack Obama ("na tę wieść prezydentowi pękło serce" - relacjonował jego rzecznik). - Nasz kraj stracił wielkiego przywódcę, który przejął pochodnię z rąk swych poległych braci i został największym senatorem naszych czasów.

Obama wiele zawdzięcza zmarłemu w nocy z wtorku na środę senatorowi. To wczesne poparcie jego i większości rodu Kennedych w styczniu 2008 r. uważane jest za jeden z kluczowych momentów marszu Obamy do prezydentury. Edward, przez całe życie nazywany Tedem, polityki uczył się jako niespełna 20-latek, gdy na przełomie lat 40. i 50. słuchał narad rodzinnych przed kampanią do Senatu swego starszego o 15 lat brata Johna. Kennedy, patrycjuszowska rodzina katolicka z Bostonu, już wówczas marzyli o wielkości. Przewodzący naradom Joe senior, ojciec Edwarda, Johna, Roberta i poległego podczas II wojny światowej najstarszego z braci Joe juniora, był ambasadorem USA w Londynie w latach 1938-40. Ojciec Joe seniora był senatorem stanowym, ojciec jego żony - kongresmanem. W 1952 r. John F. Kennedy wygrał wybory do Senatu USA w rodzinnym stanie Massachusetts, a osiem lat później o włos pokonał Richarda Nixona w boju o prezydenturę. Młodszego brata Roberta JFK wziął do rządu na prokuratora generalnego, a najmłodszy Edward, gdy skończył wymagane 30 lat, w 1962 r. wystartował w wyborach do Senatu na miejsce po bracie prezydencie.

Miał minimalne doświadczenie w działalności publicznej - pomagał w kampaniach brata i był przez rok asystentem prokuratora okręgowego. Jego rywal szydził: - Gdyby nie nazwisko, to z takimi kwalifikacjami twoja kandydatura byłaby żartem.

Kennedy jednak wygrał i potem zwyciężył w ośmiu następnych wyborach do Senatu. Najniższe poparcie, które dostał, to 58 proc. Był trzecim najdłużej urzędującym senatorem w historii USA.

22 listopada 1963 r. Ted przewodniczył obradom Senatu, gdy posłaniec wręczył mu kartkę z wiadomością, że w Dallas zamachowiec zastrzelił prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Pięć lat później w zamachu zginął Robert mający spore szanse na prezydenturę. Rodzina i wielu demokratów w Edwardzie widzieli kolejnego z braci, który pomaszeruje do Białego Domu. Spróbował raz, rzucając w prawyborach w 1980 r. rękawicę urzędującemu prezydentowi Demokratów Jimmy'emu Carterowi. Ten powiedział sławne zdanie: "Spiorę Teddy'emu tyłek!".

I to on został prezydenckim kandydatem Demokratów. Ale wybory przegrał z Ronaldem Reaganem. Tedowi zawsze towarzyszyły wątpliwości, czy ma -w przeciwieństwie do braci - charakter, twardość i umiejętności podejmowania trudnych decyzji potrzebne prezydentowi. Szkodziła mu historia z Uniwersytetu Harvarda z 1951 r., gdy poprosił kolegę, by za niego zdawał egzamin z hiszpańskiego.

Obu na dwa lata wyrzucono z uczelni.

Największa katastrofa spotkała jednak Kennedy'ego w lipcu 1969 r. Młody senator spędził wieczór w towarzystwie sześciu młodych kobiet, które na ekskluzywnej wyspie Chappaquiddick niedaleko Nowego Jorku spotkały się, by powspominać pracę w kampanii zmarłego rok wcześniej Roberta. Podchmielony Edward wybrał się na przejażdżkę autem z jedną z nich, nie wcelował w most i wpadł do morza. Pasażerka utonęła.

Senator przez wiele godzin nie powiadomił policji, co wypominano mu do końca życia. Podobnie jak skłonność do hucznych balang, typową dla wielu Kennedych. W 1991 r. po zorganizowanym przez niego przyjęciu William Kennedy Smith, jego siostrzeniec, został oskarżony o gwałt. W latach 80. Ted ostatecznie porzucił marzenia o prezydenturze i stał się jednym z prawdziwych przywódców Senatu. Zawsze był lewicowy i postępowy. Zabiegał o podwyższenie płacy minimalnej, popierał związki zawodowe, obniżył wiek głosowania do 18 lat.

Słynął z umiejętności współpracy z prawicą. Przyjaźnił się ze wszystkimi - z republikaninem Johnem McCainem przygotował reformę prawa imigracyjnego. W ostatnich latach ostro krytykował George'a Busha, m.in. za wojnę w Iraku. Ale wsparł przygotowaną przez Busha reformę edukacji. Bush mówił wówczas: - To bardzo trudne walczyć z senatorem Kennedym. Ale gdy Ted jest z tobą, to wspaniałe doświadczenie.

Od 40 lat Kennedy walczył o objęcie wszystkich Amerykanów powszechnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Teraz, gdy kolejna próba reformy grzęźnie w sporach politycznych, prezydent Obama deklaruje: - Zrobię to, bo obiecałem Teddy'emu. Skończył się ważny rozdział historii politycznej rodu Kennedych, ale to tylko rozdział. Syn Teda Patrick jest od 14 lat kongresmanem. Mąż jego kuzynki Arnold Schwarzenegger rządzi Kalifornią. Przyszłość polityczną wróży się też córce JFK Caroline, prawniczce i działaczce charytatywnej, która swe imię zawdzięcza siostrze swej mamy Caroline Lee Radziwiłł.

Węglarczyk: Edward Kennedy - ostatni z wielkich polityków Ameryki


Źródło: Gazeta Wyborcza

czwartek, 20 sierpnia 2009

Berlin 2009: Płciowy skandal na mistrzostwach świata

qm, sport.pl
2009-08-20, ostatnia aktualizacja 2009-08-20 12:58
Fot. Michael Probst AP

Potwierdziły się wczorajsze pogłoski o tym, że IAAF postanowił sprawdzić płeć Caster Semenyi, która w środę w wielkim stylu zdobyła złoto na 800 metrów, ale zwróciła na siebie uwagę męską posturą, sposobem biegania i zarostem. Na wyniki badań możemy czekać do kilku tygodni, ale jak twierdzi trener Caster, wystarczy zapytać jej berlińskich współlokatorów.


Fot. DOMINIC EBENBICHLER REUTERS
Fot. TOBIAS SCHWARZ REUTERS


IS SHE a he - to jedno z najczęściej zadawanych dziś pytań przez dziennikarzy relacjonujących mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Sprawę płci rewelacyjnej, acz wyglądającej dość atletycznie, biegaczki postanowiła nawet sprawdzić IAAF. A sprawa jest delikatna, bo dotyczy świetnej niespełna dziewiętnastoletniej biegaczki, która zdeklasowała w środowy wieczór rywalki, mimo że jeszcze rok wcześniej nikt o niej nie słyszał. -

Normalne w takich przypadkach są podejrzenia o doping, ze względu jednak na, ekhm, oryginalną urodę Afrykanki, dochodzenia IAAF skupiło się na jej płci, o czym możesz przeczytać również Na Z czuba.pl »

Decyzja lekkoatletycznych władz wywołała burzę i to nie tylko w jej rodzinnej Republice Południowej Afryki. Jak się okazuje, bowiem wystarczy odbiegać urodą od ogólnie przyjętych standardów (wyznaczyła je lalka Barbie), by być podejrzanym o "męskość".

Cytowany przez Z czuba.pl rzecznik IAAF Nick Davies, który przed finałem 800 metrów powiedział, że nie ma żadnych powodów, żeby zabronić startu Caster, teraz dyplomatycznie wyjaśnia, że nie chodzi tu o wygląd a o... zdrowie. - Ona nic złego nie zrobiła - przekonuje Davis. - Po prostu musimy pilnować aby przestrzegane były przepisy. Podchodzimy do niej z troską, nie chcemy żeby było to coś upokarzającego.

Co innego twierdzą eksperci, zawodnicy i kibice. Pierwszy głos w obronie płci Sameny zabrał Michael Same, jej trener. - Ludzie mają prawo zadawać takie pytania kiedy mają wątpliwości. Ale mogę wam dać numery telefonów do jej współlokatorek w Berlinie. Były z nią pod prysznicem i widziały, że nie ma nic do ukrycia - przekonuje.

O jej "kobiecości" zapewnia też matka mistrzyni. Dorcus Semenya - Nie martwię się o rezultaty badania - powiedziała brytyjskiemu Telegraph - Wiem kim jest moja córka i nikt tego nie zmieni.

Ona też relacjonuje South Africa's Times rozmowę z córką, która załamana mówiła o upokarzających zarzutach i o tym jak trudne chwile przeżywa młoda mistrzyni. - Ludzie muszą przestać ją upokarzać I nazywać mężczyzną. My jesteśmy z niej dumni - dodaje dla Telegraph siostra złotej medalistki z Berlina, Nkele.

Mistrzostwa też na twitterze Leniarskiego »

Jak skończy się ten spektakl? Nikt nie chce przesądzać. Komentatorzy są jednak zgodni. Gdyby okazało się, że Semenya jest, jedynie "męskiej urody", kobietą znów rozgorzeje dyskusja nad tym gdzie są granice prywatności sportowców. A jeśli podejrzenia okażą się prawdą wybuchnie skandal. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni.

Pierwszy miał miejsce już w 1932 podczas Igrzysk Olimpijski w Los Angeles i to z udziałem Polaka. Wówczas to Stella Walsh (ur. Stanisław Walasiewicz) zdobyła złoto na 100 m. Prawda wyszła na jaw po tym jak "zawodniczka" została zabita w

w centrum handlowym w Cleveland. Kolejne w 1936 roku w Berlinie, gdy to Niemiec Hermann Ratjen przebrany za kobietę, Dorę Ratjen, startował w skoku wzwyż.

Możliwość sprawdzania płci została wprowadzona w 1968 r. Dzięki temu ujawniono kilka przypadków "zmiany płci". W 2003 roku komisja zezwoliła na start zawodnikom i zawodniczkom, którzy dokonali operacji "przeistoczenia" przed osiągnięciem dojrzałości.

O zarzutach wobec zawodniczki - czytaj tutaj »

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Nie żyje samozwańczy prezydent Polski

jagor
2009-08-26, ostatnia aktualizacja 2009-08-26 21:00
Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent wolnej Polski na wychodźstwie, zmarł 17 sierpnia w Colchester w Wielkiej Brytanii
Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent wolnej Polski na wychodźstwie, zmarł 17 sierpnia w Colchester w Wielkiej Brytanii
fot. Przemyslaw Kozlowski / AG

Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent wolnej Polski na wychodźstwie, zmarł 17 sierpnia w Colchester w Wielkiej Brytanii - informuje portal tvp.info. Miał 89 lat.

Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent wolnej Polski na wychodźstwie, zmarł 17 sierpnia w Colchester w Wielkiej Brytanii
fot. Przemyslaw Kozlowski / AG
Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent...
Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent wolnej Polski na wychodźstwie, zmarł 17 sierpnia w Colchester w Wielkiej Brytanii
fot. Przemyslaw Kozlowski / AG
Juliusz Nowina-Sokolnicki, samozwaniec przedstawiający się jako prezydent...
ZOBACZ TAKŻE
Czytaj więcej o samozwańczym prezydencie Polski w Dużym Formacie

Juliusz Nowina-Sokolnicki po śmierci w 1972 roku prezydenta RP na uchodźstwie Augusta Zaleskiego ogłosił, że został przez zmarłego wskazany na swojego następcę. Kazał się jednak tytułować prezydentem na wychodźstwie, a nie na uchodźstwie - przypomina tvp.info. W 1990 roku oficjalnie przekazał insygnia władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie.

W tym samym roku ogłosił się Wielkim Mistrzem Orderu Świętego Stanisława (orderu rycerskiego istniejącego w XVIII i XIX wieku) i zajął się nadawaniem go w Polsce i zagranicą. W związku z tą sprawą w 2006 roku senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk powiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa podszywania się pod funkcjonariusza publicznego. Śledztwo jednak umorzono - podaje tvp.info.

Przed śmiercią Nowina-Sokolnicki wskazał na swojego następcę Jana Zbigniewa Potockiego, polskiego biznesmena zamieszkałego w Niemczech.

Czytaj więcej na portalu tvp.info.