jg, PAP, IAR, TOK FM
2010-05-08, ostatnia aktualizacja 2010-05-08 18:12
Zdaniem członka Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych prof. Wojciecha Materskiego, przekazane przez prezydenta Miedwiediewa akta dotyczące Katynia były już wcześniej znane i jawne, dlatego ich przekazanie to "bez wątpienia ładny gest", ale nie posuwający naszej wiedzy.
Fot. Dmitry Astakhov AP
Bronisław Komorowski w czasie rozmowy z Dmitrijem Miedwiediewem
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekazał w sobotę Bronisławowi Komorowskiemu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 w sprawie zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej. Miedwiediew oświadczył, że na jego polecenie kontynuowane będą czynności, mające na celu odtajnienie akt tego śledztwa. Umarzając w 2004 roku dochodzenie katyńskie, strona rosyjska utajniła 116 ze 183 tomów akt. Jawne pozostało 67 tomów.
Więcej - Kontaktowałem się z Moskwą dosłownie przed chwilą i wiem, że przekazane zostały kserokopie, i że data uwierzytelnienia, która na nich figuruje, to 30 kwietnia 2010 roku, czyli zostały uwierzytelnione specjalnie na tę wizytę. Zbieżność jest bardzo znaczna z tymi aktami, które do tej pory poznaliśmy, czyli z 67 aktami procesu. 112 nadal pozostaje nieznanych; domagaliśmy się właśnie ich odtajnienia i przekazania nam - powiedział prof. Materski.
W jego ocenie, dostaliśmy akta, które nie były utajnione i w tej czy innej formie były już znane. "Jako całość oczywiście przekazany zbiór jest bardzo ważny, bo wcześniej dostęp do tych akt był tylko na zasadzie zrobienia wypisów, a teraz mamy komplet kserokopii całości, natomiast nie posuwa to naszej wiedzy o śledztwie rosyjskim, ani o powodach jego utajnienia, ani o innych ważnych materiałach" - podkreślił historyk.
Jak zaznaczył, przekazanie akt wydaje się być gestem mówiącym: "co możemy to wam dajemy", natomiast strona polska czeka na odtajnienie pozostałych akt, przede wszystkim uzasadnienia wyroku o umorzeniu śledztwa, który - w opinii Materskiego - był z naszego punktu widzenia skandaliczny.
- Wiem od uczestnika delegacji towarzyszącej marszałkowi Komorowskiemu, że przekazaniu akt towarzyszyła deklaracja o odtajnieniu dalszych dokumentów. Więc teraz będziemy na to czekać. Dzisiejszy gest jest ładny, ale prawdopodobnie nie posuwa naszej wiedzy. Należy oczekiwać, że kiedyś będziemy mieć dostęp do pełnej wiedzy o Katyniu, jednak powinniśmy pamiętać, że dla strony rosyjskiej jest to sprawa z różnych względów trudna - powiedział członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.
Kunert: to jest fakt niesłychanej wagi Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dr Andrzej Kuner w rozmowie z Radiem TOK FM mówi o "przełomowym znaczeniu dzisiejszego czynu". - Chodzi nie tyle o odtajnienie, ale o udostępnienie i upowszechnienie. Rosjanie realizują swoje obietnice. Powtarza się sytuacja sprzed kilku dni, kiedy na rosyjskiej stronie internetowej opublikowano kilka znanych dokumentów. Fakt powszechnej dostępności dokumentów w Rosji, to jest fakt niesłychanej wagi, podobnie jak puszczenie filmu "Katyń" w rosyjskiej telewizji. Po raz pierwszy w historii naszych stosunków oczekiwaniom strony polskiej towarzyszą działania władz Rosji zmierzające w tę samą stronę i oczekiwania społeczeństwa rosyjskiego, które do marca 2010 roku miało absolutnie znikomą wiedzę o Katyniu - mówił Kunert.
Mówiąc o przekazanych dzisiaj aktach Kunert zaznaczył, że jeszcze nie wiemy co zawierają. - Mamy prawo się domyślać, że zawierają dużą porcję materiałów z przesłuchań świadków w czasie śledztwa. Wzbogacą naszą wiedzę, która jeśli chodzi o sprawy najistotniejsze jest dość pełna, ale pozostaje jeszcze wiele niewiadomych - mówił. - Nikt nie będzie mógł komentując dzisiejsze zdarzenie powiedzieć, że mamy już wszystko. Czekają nas co najmniej dwa kolejne kroki. Oczekujemy jeszcze bardziej intensywnych poszukiwań tzw. listy białoruskiej. Nasze oczekiwania ustawiłbym w takiej kolejności: odtajnienie wszystkich materiałów ze śledztwa, odtajnienie uzasadnienia umorzenia tego śledztwa, wznowienie postępowania, zmiana kwalifikacji prawnej czynu na odpowiadającą rzeczywistości "zbrodnia wojenna na jeńcach wojennych, zbrodnia przeciw ludzkości" a następnie rehabilitacja ofiar.
"Rosja wciąż nie chce uznać zbrodni katyńskiej za zbrodnię wojenną" Historyk, profesor Andrzej Paczkowski uważa, że przekazanie dokumentów, to kolejny krok Rosji w zbliżeniu z Polską. Według niego w zależności od tego, co zawierają dokumenty, będzie można podjąć ewentualne kroki prawne, na przykład wystąpić do rosyjskiej prokuratury o kwalifikację prawną zbrodni.
Paczkowski zastrzegł, że na razie trudno powiedzieć, jaką wartość mają archiwa. Jego zdaniem, są tam przede wszystkim materiały dotyczące sprawców zbrodni katyńskiej. Mogą tam być też informacje o przebiegu masakry polskich oficerów.
- Co najmniej cztery osoby z Polski widziały te dokumenty. Trzech prokuratorów IPN oraz pan doktor Kalbarczyk, specjalista przy Głownej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w IPN - mówił w TVN24 Paczkowski. - W październiku 2005 roku w związku z wystąpieniem IPN zostali zaproszeni przez prokuraturę do obejrzenia akt śledztwa, które było już zamknięte. Udostępniono im 67 tomów bez prawa robienia kserokopii. Nie przekazano tych dokumentów, tylko dostali je do wglądu, z czego sporządzili notatkę. To przeglądanie nie doprowadziło do uzyskania istotnych informacji na temat zbrodni katyńskiej. Wszystko wskazuje na to, że to te same 67 tomów. Dokumenty były znane, ale nie były w obiegu naukowym. Żadni historycy do nich nie sięgali może powodując się opinią, że nic w nich ciekawego nie ma. Są tam dokumenty dotyczące samego przebiegu śledztwa - mówił Paczkowski.
W rozmowie z IAR historyk podkreślił, że ważne jest, iż w sprawie Katynia następuje postęp i strona polska otrzymała nowe materiały. Profesor Paczkowski przypomniał, że Rosja wciąż nie chce uznać zbrodni katyńskiej za zbrodnię wojenną. - Może te dokumenty pozwolą stronie polskiej sprecyzować swe oczekiwania - mówił.
Paczkowski dodał, że ciągle nie wiadomo, gdzie zginęło i zostało pochowanych kilka tysięcy Polaków, zamordowanych przez NKWD. Jest to szczególnie bolesne dla rodzin ofiar. Być może odpowiedź na część tych spraw znajduje się właśnie w dokumentach rosyjskiego śledztwa - powiedział historyk.