poniedziałek, 28 listopada 2011

Za 150 zł poderwiemy ci dziewczynę

Igor Nazaruk, współpraca pcm
2011-11-27, ostatnia aktualizacja 2011-11-28 08:48

Nasz reporter sprawdził na własnej skórze jak w warszawskich klubach działa nowa usługa szybkiego swatania

Dziesiątki serwisów randkowych, bardziej lub mniej odjechanych sposobów np. speed dating, aby poznać drugą połówkę, nawet jeśli nie jest to połówka na całe życie. Pojawiły się więc i klubowe swatki. Za 150 złotych trzy godziny profesjonalnej opieki wingwoman, czyli swatki, która roztacza opiekuńcze skrzydła nad zagubionym klubowiczem.

Opowiadam znajomym o pomyśle.

- Sobotni wieczór, klub pęka w szwach. W towarzystwie atrakcyjnej dziewczyny wchodzi facet. Czy zwrócilibyście na niego uwagę, gdyby wszedł sam? Kobiety pomyślą: skoro jest z taką dziewczyną, to musi coś w sobie mieć. Faceci: pewnie ma kasę.

Oto, jakie usłyszałem opinie:

Opinia faceta: Właśnie o kasę chodzi. Faceci, intuicyjnie startują tylko do dziewcząt, które są w ich zasięgu finansowym. Również kobiety doskonale to wyczuwają m.in. taksując wzrokiem wygląd faceta (fryzurę, ubiór), czym przyjechał. Więc zwykle poznajemy tylko kogoś podobnego do nas, choć marzymy o kimś wyjątkowym.

Opinia faceta: Każdy facet najbardziej boi się dostać kosza na oczach innych. Bo to widać, że ktoś startuje do panny, a ona mu daje kosza. Swatka minimalizuje ryzyko.

Opinia faceta: Niektórzy są nieśmiali, przynajmniej na początku, boją się podejść, zagadnąć kobietę, która się im podoba. I zamiast zdobyć się na odwagę, wychodzą z kolegami na browar, łypiąc tylko na laski. Odważni w gadce, w działaniu gorzej.

Opinia kobiety: Podobamy się sobie, zaczynamy się spotykać. Gdybym dowiedziała się, że zapłacił komuś, aby nas sobie przedstawiono, to bym natychmiast się z nim rozstała. Taki sposób poznawania drugiej osoby wydaje się mi obleśny. A gdyby przyznał się do tego dopiero po jakimś czasie, gdybyśmy już zdążyli się związać? No cóż, to zależy. Ale na pewno dałabym mu dobitnie odczuć moją dezaprobatę.

Opinia kobiety: Mam starszego brata, możemy na siebie liczyć. Czasami prosi mnie, abym z nim i jego kumplami poszła do klubu - to się nazywa „wyrywanie na siostrę”. Nie widzę w tym nic złego, skoro można komuś pomóc, to pomogę. Ale żeby za to płacić? No nie wiem.

Sprawdzamy skuteczność swatki

Plan. Idę ze skrzydłową, sprawdzam, jak swata. Cel. Zdobyć numer telefonu dziewczyny, którą wskażę. Po kilku dniach do niej zadzwonię, zdekonspiruję się i zapytam o jej refleksje z naszego spotkania, tzn. czy zdziałałbym coś bez pomocy swatki.

Najpierw spotykam się z A., moją swatką. Niezwykle urodziwa dwudziestoparolatka, dwa lata temu przyjechała do Warszawy, studiuje zaocznie finanse i bankowość, podobno jest asystentką dyrektora w banku. Ale - jak mówi - to nudna praca, więc odpowiedziała na ogłoszenie w sieci. Od kilku weekendów pracuje jako swatka. Podoba się jej to, że chodzi do świetnych klubów, kojarzy ludzi i jeszcze na tym zarabia. Ma partnera, ale nie rozmawia z nim o swataniu.

Wymyślamy moją legendę: jestem kucharzem z Krakowa, przyjechałem na Kolorową Niepodległą. I ruszamy w miasto.

Klubokawiarnia. Kiedyś kultowe miejsce z nieubłaganymi selekcjonerami, oceniającymi zasobność portfela gości, patrząc na ich buty. Przyzwoita muzyka, rozsądne ceny w barze. Godzina 23, pustawo.

- O, jest moja zguba, gdzie się podziewałeś? - pyta. - Poznaj, to jest Ela, Kasia i Marika. Dziewczyny, to jest Igor, przyjechał z Krakowa.

Trzy dziewczyny, żadnej nie potrafię wytypować: kozaczki, blond grzywki jak do linijki - nie są w moim typie. Rozmowa się nie klei. Jedziemy dalej.

Resort. Noc jeszcze młoda. Na miejscu przy barze widzę dziewczynę, która pije fantazyjnego, fioletowego drinka. Uśmiecha się do nas, wskazuję ją A. Po chwili A. kiwa żebym podszedł.

- To jest Ewelina, nie uwierzysz, sama skomponowała tego drinka - mówi A.

- Cześć, jestem Igor. Ekstra kolor, pasuje mi do koszuli.

Rozmowa z Eweliną przebiega swobodnie, gadamy o kuchni, Krakowie i o dziewczynie Eweliny. Jest super. Ale Ewelina ma takie, a nie inne preferencje.

Przy stoliku pod oknem w większym towarzystwie widzę dziewczynę w różowej koszuli z ogromną muchą pod szyją. Wskazuję ją swatce i zamawiam fiołkowego drinka skomponowanego przez Ewelinę.

A: - Nie będzie łatwo. Są w zamkniętym towarzystwie. Coś wymyślę. Idź na dół, zaraz do ciebie przyjdę.

Po chwili przychodzi A: - Niestety, są zbyt zajęci rozmową. Poszukam kogoś innego.

Dosiada się dziewczyna. Jest z towarzystwa tej w różowej koszuli. A. to zauważa, natychmiast podchodzi i rozkręca rozmowę. Dziewczyna zaprasza nas do stolika. Tam poznaję Anię, a moja swatka widząc, że jestem zadowolony zamawia taksówkę, żegna się z nami i odchodzi.

Spędzam wspaniały wieczór w towarzystwie Ani i jej znajomych. Daję jej swój numer, ona odwdzięcza się tym samym. Po tygodniu dzwonię. Przepraszam i tłumaczę, że jestem dziennikarzem, piszę artykuł o nowej metodzie na randkowanie.

Co sądzi Ania (dziewczyna, którą wybrał Igor i wskazał ją swatce ): Ale dałam się wrobić! Gdybym w ten sposób poznała kogoś i zaczęła się z nim na poważnie spotykać, to wolałabym nie znać prawdy. Twoja swatka była za młoda, choć wzbudza zaufanie. Wyczuła, kiedy powinna nas zostawić. Jest atrakcyjna i jak tylko weszliście do Resortu, zwróciłam na was uwagę. To podniosło twoją wartość w moich oczach. Zwykle nie daję numeru obcym kolesiom, bo większości chodzi o jedno. Biznes ze swatkami może odnieść sukces. Wiele moich koleżanek jest samotna i czeka, aż zjawi się ciekawy facet i po prostu zagada. A kolesie albo się wstydzą, albo są nachalni. Kiedy powstanie taka oferta dla kobiet?

Co sądzi A. swatka: Żeby kogoś poznać, trzeba być pozytywnie nastawionym. W pierwszym klubie czułam, że się nie uda. Igor odżył w miejscu bardziej undergroundowym, jemu nie potrzeba swatki. Klienci są zazwyczaj zrezygnowanymi facetami, zawstydzonymi i zblokowanymi. Moja obecność pomaga im przełamać opory, nieśmiałość.

Skąd się wzięły klubowe swatki

Firmę i serwis Wingwoman.pl założyli dwaj absolwenci ekonomii po SGH. Jak twierdzą po długich nieudanych związkach trochę zardzewieli w kwestii poznawania nowych kobiet. W Londynie wzięli udział w kursach uwodzenia prowadzonych przez kobiety. Wiedzę postanowili przekuć w finansowy sukces. Od września, jako początkująca firma mają wsparcie od Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości działających przy Uniwersytecie Warszawskim: pomoc księgową, do dyspozycji biuro z internetem i obniżony ZUS. Dziś współpracują z kilkudziesięcioma kobietami w Warszawie, Krakowie, Poznaniu iWrocławiu. Nie oferują usług działających w drugą stronę, czyli swatów dla kobiet.

Zastrzegają, że swatki nie są damami do towarzystwa, a jeżeli klient będzie składał swatce dwuznaczne propozycje, albo w inny sposób naruszy regulamin, to ma ona prawo odejść, a klient traci pieniądze.

A jakie są wasze doświadczenia klubowe? Jak podrywają faceci? Co robią źle, a co dobrze? Piszcie:metro@agora.pl

sobota, 26 listopada 2011

"Zaliczki bańkę więcej, k**** i już. Wcześniej, przed transakcją"

17:55, 25.11.2011 /tvn24.pl


KOLEJNE NAGRANIA Z PZPN

"Zaliczki bańkę więcej, k**** i już. Wcześniej, przed transakcją"
Fot. PAP/ Bartłomiej ZborowskiCzęść działaczy PZPN ujawniła koejne nagranie
- Jak trzeba będzie to zaliczki bańkę więcej, k... i już. Wcześniej, przed transakcją - słychać na jednym z siedmiu nagrań audio które minister sportu Joanna Mucha przekazała CBA i prokuraturze, a do których dotarła TVN24. Na innym ktoś mówi: "Powiedz mi Zdzisiu, (...) tam jest bańka. (...) Chyba, że chcemy wystawiać jakieś faktury... ale ja nie mam pomysłu na faktury. Ja też nie chcę jednorazowo, bo wiesz o co chodzi. Ktoś może to obserwować. Po takiej transakcji". Te nagrania zostały ujawnione przez część działaczy PZPN.
Dziś popołudniu minister sportu i turystyki Joanna Mucha poinformowała, że złożyła do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i przekazała mu taśmy. Powiedziała także, że o całej sprawie poinformowała Centralne Biuro Antykorupcyjne. Jemu też przekazała materiały.

TVN24 dotarła do tych nagrań:

Nagranie 1
Nagranie 1


Głos 1: To oni (tu pada nazwisko - P.) niedługo wystawi coś czuje.

Głos 2: Jeszcze ja to lubię takie sytuacje, w których ktoś przychodzi i mówi - słuchaj było, minęło (niezrozumiałe)

Głos 1: Skończyło się, tak.

Głos 2: Fajnie było, no dobra dzięki serdeczne. Słuchaj, teraz niestety będzie tak. Dobrze wiem na czym to polega. A tu nagle po cichu ni stąd ni z owąd.

Głos 1: K..., tak się nie da. Tak się po prostu nie da.


Nagranie 2
Nagranie 2


Głos 1: Słuchaj, rozmawiałem z nim. On będzie miał ciężko się rozliczyć przed transakcją. Ale powiedziałem mu, słuchaj, to nie jest warunek że musisz się rozliczyć przed transakcją, a wiesz, przed kupnem, żeby już było wszystko finito, nie. I on mówi, że k...., nie mam teraz kasy, mogę zrobić tak, że sprzedam to mieszkanie i ty od notariusza prosto bierzesz pieniądze, nie. Ja mówię, dobra no to szukaj kupca. Bo niby tam kupca miał. I teraz rozmawiałem z nim, wtedy, dzwoniłem do niego w piątek. I nie wiem czy już weekend sobie k....zrobił, czy co. Już nie odbierał telefonu, jutro go będę atakował. Ale myślę, że on k.... będzie miał ciężko, żeby tą kasę wyjąć k....

Głos 2: Ale jaką?

Głos1: No w sumie, to jest tak - 500 i 300 to jest 800, nie? Plus moje, no ja już mogę poczekać, nie. To jest wiesz. Dla niego to jest sporo pieniędzy wyjąć.
Nagranie 3



Nagranie 3

Głos 1: (niezrozumiałe) z tym cymbałem rozmawiałem dzisiaj. No jak widzę, że on tu kombinuje coś, żeby potem nie było na mnie Zdzisiu nie, wiesz o co chodzi, że ja coś kręcę tutaj.

Głos 2: (niezrozumiałe) szeptem: Jak trzeba będzie to zaliczki bańkę więcej k... i już.

Głos1: Żeby dał, od razu

Głos 2: No k...., no wiesz.

Głos 1: Wcześniej, przed transakcją.
Nagranie 4



Nagranie 4

Głos 1: Mnie jest wszystko jedno. Nikt nie ma żadnych pretensji do ciebie?

Głos 2: Nie, ja przynajmniej nic nie wiem.

Głos 1: No OK., ale to co było mówione rozliczyłeś? I nie ma żadnych pretensji? No bo trzeba teraz poszukać przyczyny. Nie?

Głos 2: No więc o tym właśnie mówię.

Głos 1: Coś się stało…
Okazała, nowoczesna i w kształcie stadionu. Jednym słowem "biurowiec klasy... czytaj więcej »


Głos 2: Chodzi mi o największe pretensje, że nie ma jakiegoś sygnału, który by mówi (nie kończy)

Głos 1: Słuchaj, a nie stało się tak na przykład, że miałeś z nim umówione jakieś prowizję, dostawę, jak robiłeś robotę i nagle Edek jak to przejął to się ucięło?

Głos 2: [po chwili] Nie.

Głos 1: Dla niego, bo uznaliście, że dobra, teraz Edek prowadzi i jest([…)

Głos 2: Nie, to było inaczej. To nie miało takiego ucięcia. Nie, nie, nie.

Głos 1: Bo też szukam podstawy, że może tu się obraził.

Głos 2: Nie, ja myślę, że (nie kończy). Ja też jestem nauczony, że się mówi o pewnych rzeczach.


Nagranie 5
Nagranie 5


Głos 1: Nie wiem jak to odbierze. Ale myślę, że powinniśmy się zrzucić trochę na Krzysia z tego, co?

Głos 2: Dobra.

Głos 1: Tak. Co? (niezrozumiałe zdanie)

Głos 2: No, dobrze. Nie ma problemu. Pytał się Grzesiu coś?
Kolejne nagrania, które mają być dowodem na korupcję w PZPN, obciążą... czytaj więcej »


Głos 1: Nie, nie pytał się o (niezrozumiałe).

Głos 2: (?) K…wa tak żeśmy im poszli na rękę. Tu zapłaciliśmy za nich. K..wa mówi, powinni (niezrozumiałe). Ja nic nie komentuję, bo co mam komentować?

Głos 1: Tak, tak.

Głos 2: Ile uważasz na niego?

Głos 1: Słuchaj, myślę, że nie powinniśmy go tam od razu rozpieszczać tak bardzo. Nawet te 5 dych. Później damy mu stówkę (niezrozumiałe).

Głos 2: Dobra.

Głos 1: Tak uważam. Jak uważasz inaczej to wiesz.

Głos 2: Nie no, ja uważasz, że stówka dla niego. Nie ma problemu. Ja jestem zgodny.

Głos 1: Co robimy z przetargiem?


Nagranie 6
Nagranie 6


Głos 1: (niezrozumiałe) pieniędzy robione, nie

Głos 2: Powiedz mi tylko jedno (niezrozumiałe) mówią, żeby dawał je w ratach wiesz. Na przykład raz w tygodniu, żeby nie było.

Głos 1: Grzesiu, ja ci powiem. Zaproszę cię, ale autentycznie wiedząc o tym, że to będzie sfinalizowane. Sprawa u mnie tak dojrzała daleko, że ja jestem na etapie kupna mieszkania młodemu.

Głos 2: Ja rozumiem.

Głos 1: Nie. I układ jest wspaniały. Bo potrzebne są takie właśnie, nie?
- Skierowałam pismo do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta ws.... czytaj więcej »


Głos 2: I powiedz mi Zdzisiu, bo teraz jeszcze musimy jedną rzecz zrobić, bo wiesz, tam jest bańka, ale trzeba od tego podatek odjąć. Bo to on mi tak zaproponował, że to on odejmie 20 proc., 19 dokładnie i da (niezrozumiałe). Chyba, że chcemy wystawić jakieś faktury, ale ja nie mam pomysłu na faktury.

Głos 1: No przestań.

Głos 2: Nie mam pomysłu na faktury (pada nazwisko niezrozumiałe) mówi, że odejmie 19 proc. i da gotówę. Ja też nie chcę jednorazowo, bo wiesz o co chodzi. Ktoś może to obserwować. Po takiej transakcji.

Głos 1: Co się pier.....

Głos 2: A kiedy on będzie miał pieniądze?

Głos 1: U notariusza, no.

Głos 2: No tak, ale tam u notariusza, coś był zapis, że część pieniędzy mu zwalniacie dopiero jak. W projekcie umowy to, co widziałem. Że zwalniacie jemu konkretnie pieniądze dopiero jak będzie wyczyszczona księga..

Głos 1: Nie
      Powiedz mi Zdzisiu, bo teraz jeszcze musimy jedną rzecz zrobić, bo wiesz, tam jest bańka, ale trzeba od tego podatek odjąć. Bo to on mi tak zaproponował, że to on odejmie 20 proc., 19 dokładnie i da (niezrozumiałe). Chyba, że chcemy wystawić jakieś faktury, ale ja nie mam pomysłu na faktury      
Fragment nagrania


Głos 2: Odstąpiliście od tego? To dobrze. Bo tam w projekcie, sprawdź to. Bo w projekcie był taki zapis, że zwalniacie dla spółdzielni mieszkaniowej, nie wiem czy na VAT nawet mu nie zwalniacie pieniędzy. Ale pozostałą kwotę, tak było w projekcie, zostaje zwolniona w momencie kiedy będzie wypis z księgi wieczystej o zwolnieniu hipoteki. No wiesz, to (niezrozumiałe) to i 4, 5 miesięcy może trwać ten wypis.

Głos 1: Nie

Głos 2: Ale sprawdź to, dobrze. Bo wtedy, wiesz, mamy zamkniętą trochę drogę do tego.

Głos 1: No dobra.

Głos 2: Bo tutaj mówisz po 5 dych i koniec. Nie będziemy tutaj się..
- To oszust. Zaproponuje ci bańkę, a sam chce skasować trzy - mówi rozmówca... czytaj więcej »


Głos 1: No, ty musisz (niezrozumiałe) tam wiesz, że z tobą robi interesy z nimi innym.

Głos 2: A powiedz mi, przebąkiwał trochę?

Głos 1: To znaczy, nie nie, ale ja tak uznałem, że mówił o tym, że poszliśmy tam tak na rękę tej firmie, nie? Że powinna coś tam wiesz, wiesz jak to Grzesiu.

Głos 2: Tu masz teraz dobrze, bo wiesz mieszkanie, stoi na etapie (niezrozumiałe) mieszkania, to łatwo te pieniądze wprowadzić, no mówię, pod to (niezrozumiałe)

Głos 1: No mówię, marzyłem o takiej sytuacji.


Nagranie 7
Nagranie 7


Głos 1: Yhm, trzeba je wykazać, trzeba udowodnić. A w razie czego trzeba mieć odpowiedzi.

Głos 2: Tak. To nie jest takie proste.

Głos 1: Łatwe to jest dycha, dwie dychy, kurcze.

Głos 2: Dlatego wiesz, tu są duże pieniądze. To nie jest takie proste.

Głos 1: No, no.

Głos 2: Ale on również trzyma pieniądze u ludzi. U (nazwisko na P.) też.
      Raz była taka sytuacja, że od (nazwisko na P.), eee, mówi: Zdzisiu, musisz przywieźć niemałą kwotę, dlatego chciał też żebym przepuścił, bo ja potrzebuję bańkę w euro. On mówi nie zdążył tego zrobić, ty wiesz co, jedź do Piotrka, Piotrek ci to da. To znaczy, że Piotrek to trzyma      
Fragment nagrania


Głos 1: No to było by ten. U nas czegoś takiego nie ma.

Głos 2: Ale nie, bo on od was to brał prowizję. Ma zaufanie do nich. Tam jest inna sytuacja.

Głos 1: Bardzo możliwe, bardzo możliwe.

Głos 2: Ja wiem, bo raz była taka sytuacja, że od (nazwisko na P.), eee, mówi: Zdzisiu, musisz przywieźć niemałą kwotę, dlatego chciał też żebym przepuścił, bo ja potrzebuję bańkę w euro. On mówi nie zdążył tego zrobić, ty wiesz co, jedź do Piotrka, Piotrek ci to da. To znaczy, że Piotrek to trzyma.

Głos 1: [Śmiech] No to jest niezła skala. No dobrze, to by się zgadzało jak w tej chwili.

Głos 2: Nie no, to nie są małe pieniądze. Od was mniej więcej ile było?
Niespodzianki nie było. Grzegorz Lato otrzymał absolutorium podczas Zjazdu... czytaj więcej »


Głos 1: Nie, to było nieporównywalne.

Głos 2: Dwójka była?

Głos 1: Mmm.

Głos 2: No, to niech będzie dwójka, tu będzie piątka, u (nazwisko na Z.) z piątka. To już jeszcze 12. A jeszcze (niezrozumiałe) inne rzeczy po drodze. On od wszystkiego robi interesy. Oni nawet jak gadżety przywożą to bez niego nie pójdą.

Głos 1: No jasne. I to jest właśnie ta pazerność, tak. W tym momencie się tam (niezrozumiałe)

Głos 2: Ja go podziwiam, że on się nie (urywa się)

Korupcja w PZPN?

W piątek rano część działaczy PZPN ujawniło nagranie na którym słychać m.in: "To oszust. Zaproponuje ci bańkę, a sam chce skasować trzy". Zdaniem działaczy to dowód, że prezes PZPN Grzegorz Lato popełnił przestępstwo. Na nagraniu słychać głos Laty oraz innej osoby, choć nie wiadomo, kto to jest; czy działacz, czy biznesmen, bo tego obecni na konferencji działacze nie chcieli zdradzić. Słuchając nagrania można zorientować się, że rozmówcy omawiają szczegóły jakiejś transakcji. Padają kwoty i procenty.

CZYTAJ WIĘCEJ O NAGRANIU

piątek, 25 listopada 2011

"Z analiz ekspertów wynika, że Tu-154M nie uderzył w brzozę"


PAP | dodane (17:45)
zobacz galerię

fot. AFP / INTER-STATE AIR COMMITTEEWrak Tu-154 na płycie lotniska w Smoleńsku

opinie

Z wyliczeń i analiz dotyczących kluczowego momentu katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. wynika, że Tu-154M nie uderzył w brzozę, a jego skrzydło oderwało się na skutek ciągle jeszcze nieznanych okoliczności - powiedział Antoni Macierewicz (PiS). 

W piątek odbyło się posiedzenie kierowanego przez Macierewicza zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. W jego trakcie prof. Wiesław Binienda, dziekan wydziału inżynierii z Ohio i prof. Kazimierz Nowaczyk za pomocą telemostu zaprezentowali animacje, symulacje oraz modele matematyczne dotyczące ostatnich sekund lotu Tu-154M. 



- Skutkiem ich badań są wnioski, które kwestionują w sposób zasadniczy wyniki prezentowane nam jako rzeczywisty przebieg wydarzeń Tu-154M. 
Samolot leciał na dużo większej wysokości, nie uderzył w brzozę, a skrzydło oderwało się na skutek ciągle jeszcze nieznanych okolicznościAntoni Macierewicz
Samolot leciał na dużo większej wysokości, nie uderzył w brzozę, a skrzydło oderwało się na skutek ciągle jeszcze nieznanych okoliczności w innym miejscu - powiedział Macierewicz. 

Nowaczyk przekonywał - powołując się na badania trajektorii lotu Tu-154M - że "nie mógł mieć miejsca" kontakt samolotu z brzozą przy bliższej radiolatarni na lotnisku, a także z brzozą, która miała oderwaćskrzydło samolotu, ani kontakt z drzewami, pomiędzy brzozami oraz bezpośrednio za nimi. 

- W tych miejscach - według policzonych trajektorii - samolot znajdował się wyżej, przeleciał nad obiema brzozami, około 14 metrów wyżej - przekonywał. 

Prof. Wiesława Binienda powiedział z kolei, że "fragment skrzydła samolotu Tu-154M nie mógł urwać się na brzozie i być znaleziony 111 metrów dalej, bo według symulacji komputerowej upada na ziemię w odległości od 10 do 12 metrów od brzozy". 

Jak ocenił, "najbardziej prawdopodobne miejsce oderwania fragmentu skrzydła, jest na wysokości 26 metrów oraz w odległości 42 metrów od miejsca znalezienia". 

Macierewicz uważa, że ustalenia ekspertów stanowią "niebywały krok naprzód, jaki zrobiliśmy w wyjaśnianiu tej tragedii". - Wiemy już nie tylko, co się nie wydarzyło z pewnością, a więc wiemy już, że z pewnością ta brzoza skrzydła nie ułamała, ale znamy już pierwsze sekundy katastrofy. Wiemy, że rozpoczęła się mniej więcej 69 metrów za brzozą na wysokości 26 metrów, gdy doszło do dwóch wstrząsów, których wprawdzie przyczyn jeszcze nie znamy, ale one zapoczątkowały dalsze dramatyczne wydarzenia - mówił Macierewicz. 

Według raportu komisji Jerzego Millera, w odległości ok. 2,7 km przed progiem drogi startowej samolot znalazł się poniżej nakazanej ścieżki zniżania, ok. 30 m przed bliższą radiolatarnią samolot znalazł się na tyle nisko, że nastąpił kontakt z pierwszą przeszkodą - końcówka prawego skrzydła uderzyła w wierzchołek brzozy na wysokości około 10 m. Zderzenie to nie spowodowało jednak uszkodzeń mających wpływ na zdolność samolotu do lotu. 

Raport podaje, że w odległości 855 m od progu pasa, ok. 350 m od miejsca upadku, samolot lewym skrzydłem uderzył w brzozę o średnicy pnia ok. 30 cm. Skutkiem tego uderzenia była utrata części lewego skrzydła, w efekcie czego rozszczelniony został zbiornik paliwowy. Jak stwierdza raport, zderzenie to spowodowało jednocześnie rozszczelnienie wszystkich trzech instalacji hydraulicznych. 

Po przebyciu kolejnych 200 m samolot zderzał się z konarami drzew o średnicy do 20 cm, które powodowały dalsze uszkodzenia. W odległości 525 m od progu pasa startowego nastąpiło pierwsze zderzenie samolotu z ziemią, w wyniku którego płatowiec samolotu został porozrywany na fragmenty. 

Kuzyn jednej z ofiar katastrofy Stanisław Zagrodzki zaapelował podczas posiedzenia zespołu Macierewicza o niesprzedawanie drugiego pozostającego w polskich rękach Tupolewa. Jak przekonywał, powinien on pozostać do dyspozycji ekspertów badających przyczyny katastrofy. 

Wiceminister obrony Marcin Idzik zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że wycofany ze specpułku Tu-154 zostanie wystawiony na sprzedaż jako mienie niewymagające specjalnej koncesji na handel uzbrojeniem. 

(meg)