20.02.2012 , aktualizacja: 20.02.2012 15:40Gdyby Izrael zdecydował się zaatakować irańskie obiekty nuklearne, jego samoloty musiałyby przelecieć ponad 1600 km nad nieprzyjaznym terytorium, tankować w powietrzu, poradzić sobie z irańską obroną przeciwlotniczą - pisze "New York Times".ZOBACZ TAKŻE
Do takiego ataku niezbędnych byłoby co najmniej 100 samolotów - uważają przedstawiciele sił zbrojnych USA i analitycy wojskowi. Ich zdaniem taki atak byłby bardzo skomplikowanym przedsięwzięciem, zdecydowanie odmiennym od "chirurgicznych uderzeń izraelskiego lotnictwa na reaktor nuklearny w Syrii w 2007 roku i na iracki reaktor Osirak w 1981 roku - odnotowuje "NYT".
Biały Dom nie chce ataku
Nowojorska gazeta zwraca też uwagę, że Biały Dom jest obecnie przeciwny takiemu atakowi i dodaje, że niektórzy analitycy amerykańscy wręcz wątpią, czy Izrael byłby w stanie go przeprowadzić. Są też obawy, że USA zostałyby wciągnięte w ten konflikt, i musiałyby dokończyć to, co Izrael rozpocznie. Przedmiotem obaw jest też ewentualny irański odwet.
Dyrektor CIA w latach 2006-2009 Michael V. Hayden oświadczył w zeszłym miesiącu wprost, że uderzenie z powietrza, mogące poważnie zaszkodzić irańskiemu programowi nuklearnemu, przekracza możliwości Izraela.
Trzy trasy do obiektów nuklearnych
Analitycy wojskowi wskazują, że gdyby Izrael zdecydował się zaatakować cztery główne obiekty nuklearne Iranu - zakłady wzbogacania uranu w Natanzu i Fordo, reaktor na ciężką wodę w Araku i zakład obróbki rudy uranu w Isfahanie - pierwszym problemem byłaby kwestia, jak się tam dostać. Są trzy możliwe trasy - na północ nad Turcją, na południe nad Arabią Saudyjską, ewentualnie nad Jordanią i Irakiem.
Analitycy uważają, że trasa nad Irakiem byłaby najbardziej prawdopodobna, ponieważ kraj ten praktycznie nie ma obrony przeciwlotniczej, od kiedy wycofali się stamtąd Amerykanie.
Zakładając, że Jordania byłaby skłonna tolerować przelot izraelskich samolotów, kolejnym problemem byłaby odległość. Myśliwce F-15I i F-16I, którymi dysponuje Izrael, mogą wprawdzie przenosić broń niezbędną do ataku na obiekty irańskie, ale musiałyby po drodze uzupełnić paliwo. Nie wiadomo, w jakim stopniu izraelskie lotnictwo jest na to przygotowane.
Jakiej bomby użyć?
Niemiecki "Die Welt" pisał 17 lutego, że największą bombą, tzw. rozwalaczem bunkrów (ang. bunker buster), jest ważąca 2,3 tony GBU-28 produkcji amerykańskiej. Atak na Natanz wymagałby użycia takich bomb, przenoszonych przez samoloty F-15I. Bomby mogłyby być naprowadzane na cel przez system nawigacji satelitarnej. Pewniejsze byłoby naprowadzanie laserowe z ziemi, choć wiązałoby się z wielkim ryzykiem dla naprowadzającego. "Die Welt" pisze, że Izrael posłużył się naprowadzaniem laserowym, atakując w 2007 roku reaktor syryjski.
Do ataku na Isfahan wystarczyłyby mniejsze bomby GBU-27, przenoszone przez F-16, a do ataku na Arak - jeszcze mniejsze GBU-10 - pisze "Die Welt".
Obiekt nuklearny chroniony przez 70 metrów skał
Obiekt w Fordo, umieszczony wewnątrz góry i chroniony przez 70 metrów skał, jest - według "Die Welt" - za trudny do zniszczenia przez Izraelczyków z powietrza; nawet USA nie dysponują obecnie konwencjonalnymi bombami, które mogłyby tego dokonać. Gazeta przewiduje, że w pierwszej fazie ataku samoloty izraelskie zrzuciłyby bomby GBU-28 na oba wloty do tunelu, aby zablokować go na jakiś czas. Alternatywą byłaby operacja izraelskich sił specjalnych i zniszczenie irańskiego obiektu od środka.
poniedziałek, 20 lutego 2012
"NYT": Atak Izraela na Iran byłby skomplikowaną operacją
niedziela, 19 lutego 2012
Prof. Bartoszewski kończy 90 lat. "Władku kochany!", "Jest pan dobrem narodowym"
mar, PAP
19.02.2012 , aktualizacja: 19.02.2012 13:14
- Moja recepta na życie jest receptą umiarkowanego realisty-optymisty, lubię życie i lubię ludzi, lubię ludzi takimi, jakimi są - powiedział Władysław Bartoszewski podczas swojego jubileuszu na Zamku Królewskim. Podkreślił także, że bardzo lubi młodych ludzi, bo oni są przyszłością. - Nie ma drugiego człowieka, który miałby taki bogaty, piękny życiorys - mówił z kolei prezydent przypominając wypowiedź Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
- Szanowny Jubilacie, panie ministrze, Władku kochany - takimi słowami prezydent zwrócił się do Bartoszewskiego.
- Twój wybitny przyjaciel Jan Nowak-Jeziorański powiedział, że nie zna drugiego takiego człowieka, który miałby taki bogaty i piękny życiorys. Życiorysu nie dostaje się, nie kupuje się w sklepie, trzeba go samemu wykuć, wyrąbać idąc przez niełatwą rzeczywistość - mówił prezydent. Dodał, że wszyscy z czystym sumieniem i głębokim przekonaniem mogą te słowa powtórzyć.
Jak zaznaczył, Bartoszewski zawsze w życiu kierował się "niesłychanie silną busolą, kompasem, który pokazuje, gdzie jest słuszna sprawa, słuszna strona". - Nie wszystkim się to udawało. Tobie Władku udało się przez tyle, tyle lat stawać po stronie słusznej sprawy - podkreślił Komorowski.
Życzył jubilatowi "Plurimos Annos". Wręczył Bartoszewskiemu medal z jego wizerunkiem i napisem: - Temu, który odważył się być niepokorny.
Premier: Jest pan bezcennym dobrem
- Jest pan bezcennym dobrem nie tylko narodowym, ale też bezcennym dobrem w życiu wielu z nas - w ten sposób zwrócił się do prof. Bartoszewskiego premier.
Donald Tusk, rozpoczynając swoje wystąpienie na Zamku Królewskim zaznaczył, że na tle takiej biografii jak Bartoszewskiego, wszystkie słowa wypadają blado. Premier zaznaczył, że część z obecnych na sali wchodzi w wiek, kiedy traci się naturalne drogowskazy, takie jak dziadkowie czyrodzice. - Ale my jesteśmy szczęściarzami, bo mamy prawa - powiedział.
- W ostatnich latach (...) traktowaliśmy pana niezmiennie jak serdeczny i wyjątkowy drogowskaz w życiu i pracy - mówił premier.
- Droga pani Zofio, panie Władysławie, my wszyscy was po prostu bardzo kochamy - skończył premier Tusk, zwracając się do małżeństwa Bartoszewskich.
Bartoszewski: Nie żałuję ani jednego słowa
Jubilat mówił o ciągłości pokoleń między tymi, którzy są przyszłością, a tymi, którzy są przeszłością: - Oby z tego łańcucha pokoleń wyciągać dobre doświadczenia z poprzedniego ogniwa oraz starać się zrozumieć przyczyny złych, błędnych działań i omijać je.
Bartoszewski przypomniał, że pierwszą książką jaką wydał w Trzeciej Rzeczpospolitej była publikacja zatytułowana "Warto być przyzwoitym" (taki też tytuł nadano niedzielnej uroczystości na Zamku Królewskim). - Myślę, że po kilkudziesięciu latach nie zmieniłem zdania i sądzę, że nie zdążę już go zmienić na tym świecie, że trzeba odróżniać pojęcia wartości i opłacałności. Na pewno warto być przyzwoitym, a czy to się dorywczo opłaca, to już zupełnie inna sprawa - powiedział.
Odnosząc się do swoich innych tekstów podkreślił, że niczego, co napisał, nie żałuje. - Do największych radości mojego życia publicznego, ale i osobistego zaliczam, że - chcę to tutaj wyznać z perspektywy napisania ponad 2 tys. tekstów drukowanych, mniejszych i większych oraz 40 książek - nie żałuję ani jednego słowa od strony niewierności czy rozmijania się z wartościami - zaznaczył.
Prof. Bartoszewski - polityk, historyk, żołnierz AK
Bartoszewski podziękował za wszystkie słowa, które pod jego adresem padły podczas uroczystości.
Władysław Bartoszewski to polityk, działacz społeczny, historyk, dziennikarz, pisarz, więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik Powstania Warszawskiego, dwukrotnie minister spraw zagranicznych, kawaler Orderu Orła Białego, obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiadający za dialog międzynarodowy.
W jubileuszu, który ma bardzo uroczystą oprawę, uczestniczą też liczni politycy, w tym ministrowie i ludzie kultury. Prezydent i premier przybyli na Zamek Królewski w towarzystwie małżonek.
Jak zaznaczył, Bartoszewski zawsze w życiu kierował się "niesłychanie silną busolą, kompasem, który pokazuje, gdzie jest słuszna sprawa, słuszna strona". - Nie wszystkim się to udawało. Tobie Władku udało się przez tyle, tyle lat stawać po stronie słusznej sprawy - podkreślił Komorowski.
Życzył jubilatowi "Plurimos Annos". Wręczył Bartoszewskiemu medal z jego wizerunkiem i napisem: - Temu, który odważył się być niepokorny.
Premier: Jest pan bezcennym dobrem
- Jest pan bezcennym dobrem nie tylko narodowym, ale też bezcennym dobrem w życiu wielu z nas - w ten sposób zwrócił się do prof. Bartoszewskiego premier.
Donald Tusk, rozpoczynając swoje wystąpienie na Zamku Królewskim zaznaczył, że na tle takiej biografii jak Bartoszewskiego, wszystkie słowa wypadają blado. Premier zaznaczył, że część z obecnych na sali wchodzi w wiek, kiedy traci się naturalne drogowskazy, takie jak dziadkowie czyrodzice. - Ale my jesteśmy szczęściarzami, bo mamy prawa - powiedział.
- W ostatnich latach (...) traktowaliśmy pana niezmiennie jak serdeczny i wyjątkowy drogowskaz w życiu i pracy - mówił premier.
- Droga pani Zofio, panie Władysławie, my wszyscy was po prostu bardzo kochamy - skończył premier Tusk, zwracając się do małżeństwa Bartoszewskich.
Bartoszewski: Nie żałuję ani jednego słowa
Jubilat mówił o ciągłości pokoleń między tymi, którzy są przyszłością, a tymi, którzy są przeszłością: - Oby z tego łańcucha pokoleń wyciągać dobre doświadczenia z poprzedniego ogniwa oraz starać się zrozumieć przyczyny złych, błędnych działań i omijać je.
Bartoszewski przypomniał, że pierwszą książką jaką wydał w Trzeciej Rzeczpospolitej była publikacja zatytułowana "Warto być przyzwoitym" (taki też tytuł nadano niedzielnej uroczystości na Zamku Królewskim). - Myślę, że po kilkudziesięciu latach nie zmieniłem zdania i sądzę, że nie zdążę już go zmienić na tym świecie, że trzeba odróżniać pojęcia wartości i opłacałności. Na pewno warto być przyzwoitym, a czy to się dorywczo opłaca, to już zupełnie inna sprawa - powiedział.
Odnosząc się do swoich innych tekstów podkreślił, że niczego, co napisał, nie żałuje. - Do największych radości mojego życia publicznego, ale i osobistego zaliczam, że - chcę to tutaj wyznać z perspektywy napisania ponad 2 tys. tekstów drukowanych, mniejszych i większych oraz 40 książek - nie żałuję ani jednego słowa od strony niewierności czy rozmijania się z wartościami - zaznaczył.
Prof. Bartoszewski - polityk, historyk, żołnierz AK
Bartoszewski podziękował za wszystkie słowa, które pod jego adresem padły podczas uroczystości.
Władysław Bartoszewski to polityk, działacz społeczny, historyk, dziennikarz, pisarz, więzień Auschwitz, żołnierz Armii Krajowej, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, uczestnik Powstania Warszawskiego, dwukrotnie minister spraw zagranicznych, kawaler Orderu Orła Białego, obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiadający za dialog międzynarodowy.
W jubileuszu, który ma bardzo uroczystą oprawę, uczestniczą też liczni politycy, w tym ministrowie i ludzie kultury. Prezydent i premier przybyli na Zamek Królewski w towarzystwie małżonek.
Krew na konferencji prasowej
10:44, 19.02.2012 /Daily Mail
KOLEJNY SKANDAL. CHISORA POBIŁ SIĘ Z HAYEM

Fot. Action Press/East NewsHaye był górą? Szara koszulka należy do Chisory
Dereck Chisora najwyraźniej nigdy nie opuszcza ringu. Nawet 12 rund z Witalijem Kliczką w sobotnią noc nie osłabiło jego zapału do walki, bo na konferencji prasowej po walce z Ukraińcem bokser wymienił ciosy z byłym mistrzem świata Davidem Hayem. Zaczęło się, gdy Haye wytknął Chisorze jego trzy porażki z rzędu. Ten w odpowiedzi stwierdził, że Haye jest "żenującym pięściarzem" i powinien mu to powiedzieć w twarz. Podszedł do "Hayemakera" i zaczęło się piekło.
Po 12-rundowym pojedynku o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej organizacji WBC przegranym przez Chisorę z Witalijem Kliczką na punkty, obaj pięściarze uczestniczyli w konferencji prasowej. Na tej pojawił się też nieoczekiwanie David Haye - pięściarz, który w ub. roku stracił tytuł mistrza świata federacji WBA na rzecz młodszego z braci Kliczków - Władimira. 
Postawa Haye'a w tamtym pojedynku (wyraźnie unikał walki i "uciekał" rywalowi) wywołała falę krytyki ze strony komentatorów boksu i samych kibiców. Haye tłumaczył się jednak kontuzją małego palca prawej stopy, która miała mu uniemożliwić rywalizację z Władimirem jak "równy z równym".
"Powiedz mi to w twarz"
Gdy w czasie konferencji prasowej Haye nagle się odezwał, wykrzykując pod adresem sztabu braci Kliczków oskarżenia, że ci blokują zorganizowanie rewanżu z Władimirem, Dereck Chisora postanowił skupić uwagę na sobie. Zapytał "Hayemakera" jak się ma osławiony palec, po czym uznał, że jest on tylko "krzykaczem, a nie prawdziwym pięściarzem".
Haye, który wyśmiał trzy porażki Chisory z rzędu wciąż jednak pokrzykiwał, w związku z czym adresat tych inwektyw stwierdził: - Skoro chcesz to dalej mówić, powiedz mi to w twarz - a po chwili wstał i ruszył w stronę drugiego Brytyjczyka.
Sytuacja od razu wymknęła się spod kontroli. Pięściarze stanęli naprzeciwko siebie i padły właściwie równoczesne ciosy z obu stron. Do rozdzielania zawodników rzucili się trenerzy i członkowie ich sztabów, i wtedy pojawiła się krew. Menedżer Haye'a Adam Booth stwierdził, że został uderzony szklaną butelką w głowę przez Chisorę. Ten jednak wykrzykiwał, że to Haye zaatakował go szkłem.

Nie obchodzi mnie to, czy w ringu czy poza nim. Chcę go dostać. Dostanę go.
Dereck Chisora grozi Davidowi Haye'owi
W efekcie urodzony w Zimbabwe pięściarz zapowiedział, że "znajdzie Haye'a" i będzie z nim walczył. - Nie obchodzi mnie to, czy w ringu czy poza nim. Chcę go dostać. Dostanę go - zagroził.
Kliczko zawiedziony
W kompletnym zamieszaniu trwającym około 4-5 minut spokój zachowali tylko bracia Kliczko. Witalij, który wygrał w sobotę po raz 46. w karierze stwierdził, że jest "zawiedziony" tym, co zobaczył. - To się posunęło za daleko. W sporcie, jakim jest boks, takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Walczyć należy na ringu, a nie poza nim. Krew na konferencji prasowej..? Jestem niemile zaskoczony - stwierdził.
Tymczasem Dereck Chisora, któremu udało się wcześniej podsumować walkę, był zawiedziony jej rozstrzygnięciem, ale nie wynikiem na korzyść Ukraińca. - Przyjechałem tu, żeby walczyć, a nie dostać kasę. Wyszedłem na ring i dzisiaj przegrałem z doświadczeniem. Czy Kliczko zrobił mi krzywdę? Nie - wytłumaczył.
O rewanżu z Witalijem Kliczką na konferencji prasowej nie mówiono, ale po wymianie ciosów z Davidem Hay'em na pewno brytyjskie media zaczną budować atmosferę wokół pojedynku tego ostatniego z Chisorą. Dla obu byłby to pojedynek domowy, bo walka odbyłaby się w Londynie.
adso/tr
Subskrybuj:
Posty (Atom)