Łukasz Mazur, prezes zarządu ECDDP, nazywa to "optymalizacją" podatków. Optymalizacja to eufemizm, chodzi rzecz jasna o to, by zapłacić jak najmniej. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia moralna. - Wyrzuciłem za drzwi faceta, który proponował mi doradztwo podatkowe i obiecywał, że zapłacę o połowę mniej - powiedział mi kolega dziennikarz. - Uważam taką propozycję za nieprzyzwoitą.
Czy legalne zaniżanie podatków jest godne potępienia? Czy jest naturalną strategią przedsiębiorcy, który dąży do minimalizowania kosztów?
Moralna czy niemoralna propozycja?
Przykład: Polska firma kupuje w Chinach towary i sprzedaje w Polsce, zwykle pięcio-dziesięciokrotnie drożej. Musi uwzględnić koszty transportu, ubezpieczenia, magazynowania itd. Ale i tak interes jest opłacalny. Spółka może mieć 30-50 proc. zysku od obrotu. Jeśli zgłosi to do urzędu skarbowego, zapłaci 19-procentowy CIT. To i tak znacznie mniej niż w wielu krajach Europy Zachodniej, ale niektórym jednak żal. Co wtedy robią? Zakładają spółkę w Liechtensteinie i to tam odkładają zysk z handlu. Zarejestrowana w maleńkim księstwie firma sprzedaje dalej towary do swej polskiej spółki-matki. Sprzedaje drogo, więc spółka nad Wisłą zysku nie ma lub ma niewielki. Polski fiskus na niej nie zarobi. A Liechtenstein? Teoretycznie pobiera 12,5 proc. podatku CIT. Ale wykorzystując wszystkie obowiązujące ulgi, płaci się tylko niewielką jego część. Problem może być z transferem pieniędzy do Polski. Ale da się go łatwo rozwiązać. Na przykład zarejestrowana w Liechtensteinie spółka podpisuje z polską centralą umowę i daje jej pożyczkę.
Polska zawarła z wieloma krajami umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Jeśli spółka zostanie opodatkowana w kraju, gdzie podatki są niskie, nie będzie musiała płacić wyższego podatku w Polsce lub zapłaci tylko różnicę. Same stawki nie przesądzają jeszcze o wielkości podatku dochodowego. Ważne jest, w jaki sposób liczy się jego podstawę, jakie wydatki można wpisać w koszty, kiedy podatek jest płacony, czy istnieją ulgi i od jakich rodzajów działalności. Duże różnice dotyczą opodatkowania dywidend i zysków kapitałowych.
- Niemcy wykorzystują do optymalizacji podatkowej spółki zakładane w Polsce - mówi Łukasz Mazur. Wygodną formą prawną jest dla nich spółka akcyjno-komandytowa, dzięki której płacą 19 proc., a nie ponad 30 proc., które obowiązuje w ich kraju.
Nawet Szwecja z jednymi z najwyższych stawek podatkowych w Europie może być wykorzystywana do "optymalizacji". W umowie o unikaniu podwójnego opodatkowania oba państwa zrezygnowały z poboru podatku u źródła przy umowach pożyczek zawieranych pomiędzy podmiotami polskimi i szwedzkimi. Daje to sposobność do rozwoju działalności pożyczkowej i kredytowej pomiędzy Polską a Szwecją oraz tzw. cash poolingu. To umowa o wspólnym zarządzaniu płynnością finansową lub konsolidacji rachunków bankowych w ramach jednej grupy kapitałowej. Dzięki temu można oszczędzać na kosztach pożyczek, gdy jedna firma w ramach grupy pożycza innej. Ale rozwiązanie to daje też możliwość uniknięcia obowiązku zapłaty podatku dochodowego w Polsce, o ile powiązane ze sobą spółki zawrą odpowiednio skonstruowaną umowę.
Fiskus: raj to szkodliwa konkurencja
Dla Ministerstwa Finansów podatkowa optymalizacja oznacza uszczuplenie wpływów podatkowych. Jak wielkie? Niestety, fachowcy z ministerstwa na to pytanie nie byli mi w stanie odpowiedzieć. - Ministerstwo nie prowadzi takich szacunków - odpowiedział rzecznik prasowy resortu. - "Raj podatkowy" jest terminem języka potocznego i publicystyki używanym dla określenia państw i terytoriów stosujących szkodliwą konkurencję podatkową - wyjaśnia rzecznik.
W 2005 roku Ministerstwo Finansów opublikowało w postaci dwu rozporządzeń listę krajów stosujących nieuczciwą konkurencję podatkową w zakresie CIT i PIT. Na liście (a właściwie na dwu osobnych) jest czterdzieści krajów i terytoriów będących formalnie częścią określonego państwa, w których obowiązują osobne przepisy podatkowe. Są między innymi: księstwo Andory, Antigua i Barbuda, Aruba (terytorium Królestwa Niderlandów), Wspólnota Bahamów, Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Gibraltar (należy do Wielkiej Brytanii), Hongkong (część Chin), należące do Wielkiej Brytanii wyspy Jersey i Man, Kajmany, a także Księstwo Monako, Wyspy Dziewicze (należą doUSA), księstwo Liechtenstein. Bynajmniej nie są to "kraje upadłe". Wielka Brytania lub Stany Zjednoczone, których terytoria są na czarnej liście, mogłyby bez trudu zaostrzyć przepisy podatkowe. Jeśli tego nie robią, to uznają, że opłaca się utrzymywać status rajów podatkowych.
To, czy kraj lub terytorium stosuje szkodliwą konkurencję podatkową, ocenia się - zgodnie ze standardami OECD - po możliwości uzyskiwania informacji. Nie chodzi zatem o kraje mające niskie podatki, tylko takie, które nie informują o polskich firmach lub obywatelach mających zarejestrowaną w "raju" działalność. Jeśli Polska zawiera z danym krajem umowę o wymianie informacji podatkowych, kraj jest skreślany z czarnej listy. Niedawno Polska podpisała tego typu umowy z wyspą Man, Jersey, Guernsey i San Marino. Negocjuje kilkanaście kolejnych, głównie z krajami obszaru Karaibów.
Polskie Ministerstwo Finansów traktuje podejrzliwie podatników, którzy prowadzą transakcje za pośrednictwem rajów. Muszą oni precyzyjnie dokumentować transakcje i przedstawić je inspektorom skarbowym, jeśli wartość przekracza 20 tys. euro. Ministerstwo sprawdza, czy w ramach operacji nie następuje nielegalny transfer zysków za pomocą tzw. cen transferowych. Na przykład: spółka należąca do międzynarodowego koncernu produkuje w Polsce telewizory. Tak naprawdę nie tyle produkuje, ile montuje z części sprowadzonych z innych krajów. Następnie telewizory sprzedaje za pośrednictwem innych firm należących do korporacji. W gruncie rzeczy chodzi o rozliczenia w ramach jednej grupy, coś jak przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Ale każda spółka będąca częścią korporacji ma osobowość prawną i z punktu widzenia fiskusa jest samodzielnym bytem. W ramach grupy tak ustala się ceny części i gotowych wyrobów, by zyski wędrowały tam, gdzie podatki są najniższe.
Nasz fiskus przygląda się takim transakcjom. Jeśli ich warunki budzą wątpliwość i polska firma wykazuje dochody wyraźnie zaniżone, polski fiskus sam dokonuje szacunku i od tak wyliczonego dochodu nakłada podatek.
Nie uzyskałem informacji, jak wielkie są uszczuplenia podatkowe z tytułu stosowania cen transakcyjnych i jak liczne przypadki zostały przez inspektorów skarbowych zakwestionowane.
Na czarnej liście Ministerstwa Finansów nie ma Cypru. To poważny członek Unii Europejskiej i strefy euro, który podlega unijnym regulacjom. Dlaczego zarejestrowanych tam jest blisko 1000 polskich spółek?
Pakiet kontrolny Cyfrowego Polsatu posiadają dwie cypryjskie spółki - Pola Investments Ltd. i Heronim Ruta Sensor Overseas Ltd. Podobnie właścicielem Avans International zarządzającego największą siecią sklepów ze sprzętem AGD i RTV w Polsce jest zarejestrowana na wyspie Lautum Fund Holding Limited. Perła Browary Lubelskie kontrolowana jest przez zarejestrowaną na Cyprze firmę Marconia Enterprises Limited. Spółki założyło tam wiele osób z listy 100 najbogatszych Polaków - na przykład Andrzej Hass, prezes ESL Hass Holding Cypr. Na wyspie zarejestrowane spółki mieli dwaj piłkarze Górnika Zabrze (prezesem Górnika był wówczas Łukasz Mazur) Słowacy Robert Jeż i Michal Gasparik. Podpisali z klubem umowy o "świadczeniu swego wizerunku".
Posiadanie spółki zarejestrowanej na Cyprze przynosi wiele korzyści. Polska spółka zawiera z cypryjską "córką" umowę, na podstawie której płaci jej za usługi. Na przykład za korzystanie z wartości niematerialnych - patentów, zastrzeżonej nazwy itd. Spółka cypryjska ma przychody, a zarejestrowana w Polsce koszty. Zyski są na Cyprze opodatkowane stawką 10-procentową. To już jedna korzyść, ale nie największa. Umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania między Polską i Cyprem przewiduje, że członkowie zarządów spółek cypryjskich płacą od swoich dochodów podatek na Cyprze. Górna stawka to 30 proc., czyli nieco niżej niż w Polsce. Nie ma jednak podatku od zysków kapitałowych. A zatem jeśli członek zarządu sprzeda akcje, które są częścią jego wynagrodzenia, nie płaci od nich podatku. A na koniec "wisienka na torcie". Cypryjski fiskus w ogóle nie obciąża podatkami nierezydentów. A polski biznesmen mający spółkę zarejestrowaną na Cyprze rezydentem cypryjskim nie jest. Zgodnie z polsko-cypryjską umową w Polsce od dywidendy z cypryjskiej spółki przedsiębiorca płaci 9 proc. podatku, a więc dwukrotnie mniej niż nisko zarabiający pracownicy. Ta niska stawka wynika z tego, że 10 proc. zapłacił na Cyprze. Ale w związku z wewnętrznymi przepisami cypryjskimi nie musi płacić. To tzw tax sparing czyli zaliczenia fikcyjne będące solą w oku polskiego fiskusa.
Polska, piekło czy raj?
22 marca 2012 r. Polska i Cypr podpisały protokół zmieniający umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania. Strona cypryjska nadspodziewanie szybko umowę ratyfikowała. Polska, której powinno bardziej zależeć na zmianie umowy, dopiero zakończyła konsultacje międzyresortowe. Jeżeli umowa zostanie ratyfikowana odpowiednio wcześnie i obie strony wymienią dokumenty jeszcze w tym roku, w cypryjskim raju pojawi się od stycznia 2013 roku więcej chmurek.
Pogarsza się też klimat w innych rajach. 27 kwietnia Sejm uchwalił ustawy dotyczące umów między Polską a wyspą Jersey oraz baliwatem Guernsey. Umowy dotyczą m.in. wymiany informacji w sprawach podatkowych i unikania podwójnego opodatkowania. Według wiceministra finansów Macieja Grabowskiego chodzi o to, by zyski firm były opodatkowane w miejscu, gdzie faktycznie zarządza się przedsiębiorstwem.
- Jeśli przedsiębiorstwo polskie wyłącznie zarejestrowałoby się na wyspie Jersey, a zarząd miałoby w Polsce, to byłoby opodatkowane w Polsce - tłumaczył na posiedzeniu Sejmu.
Jeśli Ministerstwo Finansów zamknie niektóre furtki, którymi wypływają potencjalne podatki, to część i tak pozostanie. W zglobalizowanej gospodarce nie da się precyzyjnie określić, czy grupa spółek rozlicza się "uczciwie" z podatków, czy też je zaniża.
Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia moralna i pytania postawione na początku tekstu. Czy legalne zaniżanie podatków jest godne potępienia, czy jest naturalną strategią przedsiębiorcy, który dąży do minimalizowania kosztów?
Nie spotkałem przedsiębiorcy, który wyrzuciłby za drzwi faceta proponującego mu doradztwo podatkowe i obiecującego, że zapłaci o połowę mniej. Dość powszechny jest pogląd, że jak na mizerne usługi świadczone przez państwo przedsiębiorcy płacą i tak duże podatki. Płacą między innymi na rosnącą armię urzędników, którzy stawiają sobie za cel utrudnianie życia przedsiębiorcom.
- Unikanie podatków jest obecnie jedynym rodzajem działalności, który przynosi jeszcze jakiekolwiek dochody - mawiał John Maynard Keynes.
Może warto tak zmieniać podatki, by nie niszczyły firm i by nie opłacało się uciekać do raju?