niedziela, 3 czerwca 2012

Sześć gwoździ do trumny Anglików


Sześć gwoździ do trumny Anglików
Foto: PAP/EPA, Wikipedia midnight runner CC BY SA, AP/East News, Wikipedia CC BY SA, Offside/East News, WikipediaPiłkarze

Im już chyba nic nie pomoże. Kontuzje, dymisje, Ukraińcy rzekomo czyhający na ich zdrowie i życie, konflikt rasowy w łonie drużyny... Anglicy w ostatnich miesiącach wyglądają jak poobijany bokser po 12 rundach z którymś z braci Kliczków. Na domiar złego w sobotę Tim Cahill prawdopodobnie złamał szczękę w meczu towarzyskim z Belgami. Czy Euro będzie więc kolejną katastrofą Wyspiarzy?

Synowie Albionu pokonali w sobotni wieczór Belgów w ostatnim sprawdzianie przed mistrzostwami Europy 1:0. Czytając niedzielne wydanie londyńskiego "Guardiana" można jednak zadać pytanie: "Co z tego?".

Groził powrotem w trumnie. Zaprosili go do Polski

Zarządzająca przygot...
czytaj dalej »

Nad przepaścią

Reprezentacja Anglii ma reputację jednej z najtrudniejszych do poprowadzenia na świecie. Po przegranych wielkich turniejach ostatnich lat - w półfinale byli ostatnio na Euro '96, rozgrywanym na Wyspach - fatalny ciąg wypadków ostatnich miesięcy postawił ich pod ścianą przed zaczynającym się za kilka dni turniejem w Polsce i na Ukrainie.

A im bliżej Euro, tym gorzej. W sobotę Tim Cahill, grający na środku obrony wraz z Johnem Terrym, został pchnięty przez rywala i wpadł na swojego bramkarza, Iana Harta. Na razie wiadomo, że stracił ząb, ale reprezentacyjni lekarze boją się, że potrzebne będzie drutowanie jego szczęki.

Nim jednak drużyna straciła obrońcę, długo pracowała na dramatyczną sytuację, w której się znalazła.

Sześć gwoździ do trumny

1. Wszystko zaczęło się w mglisty, jesienny wieczór w Czarnogórze. 7 października 2011 roku w ostatnim meczu Anglików w grupie eliminacyjnej do ME rozgrywanym w Podgoricy z gospodarzami, chamskim faulem na rywalu popisał się Wayne Rooney. Mecz zakończył się co prawda remisem 2:2 dającym Anglikom awans do turnieju, ale napastnik Manchesteru United dostał czerwoną kartkę.

Później były przeprosiny, zabiegi angielskiej federacji (FA) w UEFA o wyznaczenie łagodnej kary, ale europejski trybunał sędziowski był nieugięty - 2 mecze zawieszenia dla piłkarza w meczach o punkty. Grupowe spotkania z Francją i Szwecją (11 i 15 czerwca), które mogą zdecydować o wejściu do fazy turniejowej, czołowy napastnik Synów Albionu obejrzy z trybun.

Frank Lampard nie zagra na Euro

Frank Lampard, który...
czytaj dalej »

2. Dwa miesiące później - pół roku przed Solem Campbellem ostrzegającym o polsko-ukraińskim rasizmie - swoje "trzy grosze" dokłada kapitan reprezentacji John Terry. Obrońca Chelsea zostaje nagrany przez stadionowe kamery, gdy zwraca się do młodszego brata Rio Ferdinanda, Antona (Queens Park Rangers), w sposób niemożliwy do przytoczenia w tekście, dobitnie opisujący kolor jego skóry.

FA postanowiła co prawda zamieść sprawę pod dywan do zakończenia Euro, ale sprawa Terry'ego nieoczekiwanie odbiła się na drużynie narodowej. Piłkarz został bowiem odgórną decyzją pozbawiony kapitańskiej opaski w reprezentacji, co spowodowało konflikt menedżera Wyspiarzy, Fabio Capello z szefostwem. 8 lutego, cztery miesiące przed turniejem, Włoch złożył dymisję i rozpoczęły się poszukiwania nowego trenera.

3. Rio Ferdinandowi to nie wystarczyło. Obrońca "Czerwonych Diabłów" przez kilka miesięcy milczy wobec zniewagi brata. Pęka jednak tuż przed ogłoszeniem wstępnej kadry na Euro i grozi, że przyjmie powołanie do drużyny Roya Hodgsona tylko wtedy, jeśli nie znajdzie się w niej Terry.

Hodgson ku oburzeniu mediów stawia na obrońcę Chelsea i tłumaczy się "przesłankami czysto sportowymi". Ferment wokół kadry się zagęszcza.

368 twarzy Euro. Oraz wielcy nieobecni

Koniec przewidywań -...
czytaj dalej »

4. Maj przynosi kontuzje.

Najpierw okazuje się, że na Euro nie pojedzie pomocnik Manchesteru City, Gareth Barry.

Potem pojawia się kontuzja kostki Danny'ego Welbecka. Napastnik przez miesiąc grzeje ławę, a potem strzela gola Belgii. Wciąż musi jednak uważać na "tnących" na przedpolu rywali. Jeśli znów nabawi się kontuzji, będzie to oznaczało potrzebę wystawienia w pierwszym składzie Andy'ego Carolla - wielkiego (też dosłownie - 191 cm) transferowego niewypału Liverpoolu, który w 42 meczach strzelił raptem sześć goli.

W końcu maja Roy Hodgson ogłasza: "Na Euro nie jedzie Franck Lampard". To już prawdziwa katastrofa, bo pomocnik Chelsea to absolutny filar środka angielskiego pola i bez niego Steven Gerrard sam będzie musiał konstruować akcje drużyny. A przynajmniej próbować.

5. Na tydzień przed Euro o Anglikach znowu robi się na świecie głośno. Tymrazem zadbały o to same brytyjskie media. Na antenie dwóch stacji - BBC i Sky - emitowane są filmy dokumentalne ukazujące rzekomy wszechobecny rasizm i przemoc na ukraińskich ulicach. A to właśnie do naszych sąsiadów zmierzają Anglicy, grający w grupie z Ukrainą.

Na Wyspach zamęt. Temperaturę podnosi Hodgson, którego zdaniem filmy "ukazały prawdę", i nakręca spiralę strachu. Z wyjazdu na Euro rezygnuje rodzina czarnoskórego pomocnika Arsenalu, Theo Walcotta, bo boi się "pobicia na ulicy w którymś z ukraińskich miast". a trzy dni później były obrońca reprezentacji Sol Campbell bez ogródek stwierdza, że kto jedzie na Ukrainę, "ryzykuje powrót w trumnie".

Anglicy postraszyli przede wszystkim siebie, dzięki czemu i w Kijowie, i w Doniecku będą grali pod olbrzymią presją stadionu wypełnionego miejscowymi kibicami.

6. I na koniec sobotni mecz z Belgami. Kontuzję odnosi Tim Cahill. Złamany ząb może się okazać złamaną szczęką, a to - jak sugeruje "Guardian" - postawi Roya Hodgsona przed dylematem: czy zadzwonić z prośbą o przyjazd do obrażonego Rio Ferdinanda? (Błędne) koło się zamyka.

Trzy mecze

Anglicy grają na Euro w grupie D z Francją, Szwecją i Ukrainą. Ich mecze zostaną rozegrane 11, 15 i 19 czerwca. O fazie pucharowej turnieju chyba na razie nie warto pisać, bo Synowie Albionu ostatnie turnieje kończyli raczej szybko. MŚ w RPA w 1/8 finału, MŚ 2006 w 1/4, a na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii nawet ich nie było (wtedy 1. miejsce w grupie zajęli Chorwaci).

niedziela, 27 maja 2012

Euro 2012. Szwajcarzy strzelili Niemcom 5 goli!


wm
26.05.2012 , aktualizacja: 26.05.2012 21:40
A A A Drukuj

26.05.2012, godzina 18:00

 Szwajcaria

Bramki:Derdiyok (21., 23., 50.), Lichtsteiner (67.), Mehmedi (74.)Kartki:Inler - żółtaSkład:Benaglio - Ziegler, Senderos, von Bergen, Lichtsteiner - Inler, Fernandes (90. J.Djourou) - Barnetta (77. Stocker) , Xhaka (89. Nef), Mehmedi - Derdiyok
  • 32 Poł2
  • 21 Poł1

Niemcy 

Bramki:Hummels (45.), Schurrle (64.), Reus (72.)Skład:ter Stegen - Schmelzer, Hummels, Mertesacker, Howedes (78. S.Bender) - Khedira (46. Gundogan) - Podolski (62. Draxler), Oezil (46. Reus), Goetze (78. L.Bender), Schurrle - Klose (78. Cacau)
Przygotowująca się do występu w piłkarskich mistrzostwach Europy reprezentacja Niemiec przegrała w meczu towarzyskim w Bazylei ze Szwajcarią 3:5 (1:2).
Szwajcarzy pokonali Niemców. Zobacz bramki na ZCzuba.tv

Mecz rozegrany został na St. Jakob Park w Bazylei. Gospodarze zrewanżowali się Niemcom za porażkę z 2008 roku. (0:4) strzelając im aż 5 bramek. 

Największą gwiazdą meczu był Eren Dediyok, strzelec trzech goli. Piłkarz Hoffenheim już po 23 minutach meczu miał na koncie dwa trafienia. Tuż przed przerwą kontaktową bramkę dla Niemców strzelił Mats Hummels z Borussii Dortmund. Prawdziwy festiwal strzelecki rozpoczął się jednak w drugiej połowie.

W 50. minucie hat-tricka skompletował Deridiyok. Na trafienie Szwajarów odpowiedział Andre Schuerrle, ale trzy minuty później gospodarze znowu prowadzili różnicą dwóch bramek po golu Lichtsteinera. 

Fascynująca była również końcówka. Po tym jak trzecią bramkę dla Niemców zdobył nowy nabytek BVB Marco Reus, wydawało się, że goście powalczą o remis. Kropkę nad, po kapitalnie rozegranym rzucie wolnym postawił jednak Admir Mehmedi.

Niemcy podczas Euro 2012 zmierzą się w grupie z Portugalią, Danią i Holandią.

czwartek, 24 maja 2012

Bunt byłych oficerów pogrąża Secret Service


Mariusz Zawadzki, Waszyngton
2012-05-23, ostatnia aktualizacja 2012-05-23 23:19

Dania Suarez - dziewczyna, która  poskarżyła się na oficerów Secret  Service, bo jeden z nich za mało jej  zapłacił
Dania Suarez - dziewczyna, która poskarżyła się na oficerów Secret Service, bo jeden z nich za mało jej zapłacił
 Fot. Uncredited AP

Oficerowie amerykańskich tajnych służb zwolnieni po skandalu z prostytutkami w Kolumbii twierdzą, że zrobiono z nich kozły ofiarne, i żądają przywrócenia do pracy.

To w hotelu Caribe w kolumbijskiej Cartagenie agenci Secret Service spotykali się z prostytutkami
Fot. STRINGER REUTERS
To w hotelu Caribe w kolumbijskiej Cartagenie agenci Secret Service spotykali...
Barack Obama w otoczeniu agentów Secret Service
Fot. LARRY DOWNING REUTERS
Barack Obama w otoczeniu agentów Secret Service
Szalona noc kilkunastu oficerów Secret Service, którzy 11 kwietnia przylecieli do kolumbijskiej Cartageny, żeby chronić prezydenta Baracka Obamę podczas szczytu państw obu Ameryk, skończyła się głośnym skandalem, ponieważ jeden z nich, niejaki Arthur Huntington (zbieżność nazwisk ze słynnym politologiem Samuelem Huntingtonem jest zupełnie przypadkowa), okazał się niesłowny i obcesowy. Rankiem nie chciał zapłacić swojej towarzyszce umówionego honorarium 800 dolarów, wręczył jej jedynie 30 dolarów i wyrzucił ją na korytarz hotelu Caribe, w którym oficerowie się zatrzymali. Potraktowana tak niegrzecznie 24-letnia Dania Suarez, jedna z dwudziestu dziewcząt zaproszonych poprzedniej nocy przez oficerów, zrobiła karczemną awanturę, skarżąc się menedżerowi hotelu. Ów był już wcześniej na Amerykanów wściekły, ponieważ poprzedniego dnia zachowywali się skandalicznie głośno, panoszyli się po hotelu, a co najgorsze, pozwalali swoim owczarkom belgijskim wytresowanym do węszenia w poszukiwaniu bomb załatwiać grubsze potrzeby na trawniku przy plaży, dokładnie przed apartamentem menedżera. Dlatego menedżer nie podjął specjalnych wysiłków, żeby sprawę wyciszyć, przeciwnie - jak można się domyślać - z mściwą satysfakcją obserwował, jak dowiaduje się o niej ambasada USA w Kolumbii, a potem, już za pośrednictwem żądnych tanich sensacji mediów, cały świat.

Ośmiu oficerów już zwolniono lub zmuszono do odejścia z pracy. Prezydent Obama próbował ratować nadszarpnięty prestiż Ameryki, oświadczając, że skandal z prostytutkami wywołało "kilku baranów", którzy są odosobnionymi przypadkami w generalnie godnej podziwu i absolutnie profesjonalnej Secret Service. - Ci faceci są niesamowici, chronią mnie i moją rodzinę. Działania kilku baranów nie mogą nam tego przesłonić - wyjaśniał Obama.

Jednakże z biegiem czasu teza o "kilku baranach" wydawała się coraz mniej wiarygodna. Dziennikarze różnych amerykańskich mediów dowiadywali się, że zapraszanie prostytutek do hoteli jest regułą, a nie wyjątkiem, i że oficerowie Secret Service robili to przy okazji chronienia amerykańskich prezydentów w Rosji, Argentynie i Salwadorze.

Wszystko to były jednak stare historie lub plotki, których niezbicie nie da się już potwierdzić. Słowa prezydenta ostatecznie podważyły dopiero same "barany", czyli ukarani, dziś już byli, oficerowie Secret Service. Czterech z nich, jak donosi wczorajszy "Washington Post", domaga się przywrócenia do służby. Twierdzą, że zrobiono z nich kozły ofiarne, ponieważ zabawy z prostytutkami w zagranicznych delegacjach były normą w Secret Service przez wiele lat i przełożeni otwarcie zezwalali im na jednonocne przygody za granicą, pod warunkiem że nie będą potem utrzymywać ze swoimi towarzyszkami żadnych kontaktów. Obowiązywała zasada "co zdarzyło się w delegacji, pozostaje w delegacji" (podobnie jak "co zdarzyło się w Las Vegas, pozostaje w Las Vegas").

W śledztwie okazało się zresztą, że nie wszystkie z 20 dziewcząt były prostytutkami, co stawia niektórych oficerów w nieco lepszym świetle. Na przykład przyjaciółka Danii Suarez zgodziła się odwiedzić kolegę Huntingtona zupełnie za darmo. "Zrobiłam to na ochotnika, a on tylko zapłacił 12 dolarów za taksówkę. To było rozkoszne spotkanie i przed wyjściem dałam mu swój adres e-mail w nadziei, że spotkamy się znowu" - wyjaśniała.

Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że spotkania ze zwykłymi kobietami, to znaczy takimi, które nie trudnią się prostytucją, są teoretycznie sprawą prywatną oficerów i niezręcznie byłoby, gdyby jakieś wewnętrzne przepisy je próbowały regulować. Dlatego oficerów, którzy zaprosili tamtej feralnej nocy "zwykłe" kobiety, nie ukarano usunięciem ze służby.

Pewien 29-letni oficer, który spędził noc z dwiema dziewczętami, zeznał podłączony do wykrywacza kłamstw, że nie miał pojęcia, iż są one prostytutkami, dopóki rankiem niespodziewanie nie zażądały gratyfikacji finansowej. Jest on jednym z czwórki, która domaga się przywrócenia do pracy. Jednakże nawet jeśli zostanie przywrócony, nie należy oczekiwać, że zrobi wielką karierę; mężczyzna niepotrafiący rozpoznać profesji dwóch kobiet, które jednocześnie odwiedzają go w hotelowym pokoju, zapewne nie jest najlepszym materiałem na oficera tajnych służb.

Bunt zwolnionych oficerów jeszcze bardziej utrudnia sytuację szefowi Secret Service Markowi Sullivanowi, który miał w środę tłumaczyć się z afery przed komisją senacką w Waszyngtonie.

Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75477,11786731,Bunt_bylych_oficerow_pograza_Secret_Service.html?utm_source=HP&utm_medium=AutopromoHP&utm_content=cukierek1&utm_campaign=wyborcza#ixzz1vo4lMpnq