czwartek, 1 września 2016

Śmierć żołnierza GROM w Gdańsku. Ćwiczenia były pokazem dla prezydenta Dudy i króla Jordanii?


Mikołaj Chrzan, ilgod, jw, dg
 
31.08.2016 17:08
A A A
W sieci pojawił się film, na którym widać wypadek podczas ćwiczeń na Westerplatte.

W sieci pojawił się film, na którym widać wypadek podczas ćwiczeń na Westerplatte. (Źródło: Krystian Jakubas (https://youtu.be/YX0rfTwNBcs))

W niedzielę w Gdańsku doszło do tragicznego wypadku. Podczas realizacji zadania szkoleniowego w basenie portowym na Westerplatte zginął żołnierz GROM-u. Nie były to jednak zwykłe ćwiczenia. Tego dnia w jednostce byli prezydent RP Andrzej Duda i król Jordanii Abdullah II.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Około południa, podczas podejmowania operatorów (jak mówi się teraz na żołnierzy sił specjalnych) z pokładu okrętu na pokład śmigłowca Mi-17 jeden z uczestników zadania spadł na pokład jednostki, drugi dostał się między nabrzeże a burtę statku. Pierwszy z żołnierzy doznał niewielkich obrażeń i opuścił szpital jeszcze tego samego dnia, drugi zmarł na skutek odniesionych obrażeń.



Powyższe wideo dzięki uprzejmości pana Krystiana Jakubasa, który nagrywał ćwiczenia komandosów z drugiej, ogólnodostępnej strony Kanału Portowego wGdańsku

Baza GROM nad Zatoką Gdańską

Część portu, w której doszło do wypadku, jest ogrodzona i niedostępna dla cywilów. Gospodarzem jest tu Straż Graniczna. W basenie Westerplatte, w którym odbywały się ćwiczenia, cumują m.in. jednostki pływające SG. Ale za wojskowym płotem stacjonują nie tylko pogranicznicy - część budynków należy do Wojsk Specjalnych, a dokładnie do jednostki wojskowej GROM, której żołnierze trenują na Zatoce Gdańskiej działania na wodzie.

Nasz informator zwrócił uwagę, że rzadko się zdarza, aby rutynowe ćwiczenia zawodowych żołnierzy komandosów odbywały się w weekendy. Wyjątki dotyczą np. pokazów dla VIP-ów. A tego dnia w Gdańsku przebywał prezydent RP Andrzej Duda. Głównym celem wizyty był udział w uroczystościach pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka". Ale biuro prasowe Kancelarii Prezydenta poinformowało o jeszcze jednym, niedostępnym dla dziennikarzy, punkcie programu pobytu Dudy w Gdańsku - o spotkaniu prezydenta RP z królem Jordanii Abdullahem II.

"Rozmowa głów państw poświęcona była sytuacji w regionie Bliskiego Wschodu, a także bilateralnej współpracy w sprawach gospodarczych i bezpieczeństwa" - czytamy w krótkim komunikacie na stronie kancelarii.

Magierowski zaprzecza: "Nie było wspólnego oglądania ćwiczeń"

Gdzie się spotkały głowy państw? Szef biura prasowego prezydenta Marek Magierowski odpisał nam, że do spotkania doszło na terenie "jednostki wojskowej w Gdańsku". To wskazuje na Westerplatte - poza pojedynczymi budynkami innej jednostki wojskowej w Gdańsku nie ma.

Czy pokaz komandosów zorganizowano właśnie w związku z tą wizytą? Magierowski zaprzecza: "Nie była zaplanowana wspólna obserwacja odbywających się tego dnia ćwiczeń wojskowych". Twierdzi natomiast, że spotkanie prezydenta z królem Jordanii miało miejsce między godziną 11 a 12. To istotna zbieżność, bo do wypadku - jak ustaliliśmy - doszło ok. godz. 12.

Co ciekawe, na Twitterze króla Jordanii pojawiły się zdjęcia, na których widać, że Abdullah II brał udział w ćwiczeniach Wojsk Specjalnych i że miały one miejsce na Westerplatte.





Wojsko utajnia wypadek

Wojsko nie informowało o zdarzeniu w niedzielę. W poniedziałek wieczorem na kontrolowanym przez MON portalu Polska-zbrojna.pl pojawiła się krótka informacja o śmierci żołnierza. Nie podano jednak żadnych szczegółów. Cytowany przez portal major Krzysztof Łukawski, rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych, powiedział, że nie może nawet wskazać nazwy jednostki, w której służył żołnierz.

Ppłk Szczepan Głuszczak, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, na nasze pytania o niedzielny pokaz i okoliczności wypadku odpowiedział dopiero dzisiaj: "W związku z tym, że postępowanie prowadzi prokuratura, nie możemy odnieść się do pytań dotyczących okoliczności zdarzenia".

Gdy zapytaliśmy o wypadek prokurator rejonową w Gdyni Małgorzatę Gebel, wyjaśniła, że ma zakaz udzielania informacji w tej sprawie, i odesłała nas do Prokuratury Krajowej, skąd otrzymaliśmy komunikat biura prasowego: "Prokuratura Rejonowa w Gdyni Dział do Spraw Wojskowych wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci żołnierza w Gdańsku, tj. o czyn z art. 155kodeksu karnego. Do zdarzenia doszło 28 sierpnia 2016 roku w godzinach okołopołudniowych na terenie jednej z jednostek wojskowych w Gdańsku. Podczas wykonywania zadania szkoleniowego z udziałem śmigłowca Mi-17, polegającego na podejmowaniu żołnierzy z pokładu statku zacumowanego przy nabrzeżu, z nieustalonych do tej pory przyczyn jeden z żołnierzy spadł na pokład statku. Doznał on ogólnych potłuczeń ciała oraz urazu kręgu szyjnego. Po przewiezieniu go do szpitala, wykonaniu kompleksowych badań i opatrzeniu ran pokrzywdzony żołnierz tego samego dnia został zwolniony do domu.

Drugi z żołnierzy, będąc przypiętym do liny zamocowanej do śmigłowca, dostał się między nabrzeże a burtę statku. Powstałe w ten sposób obrażenia doprowadziły do jego śmierci. Zgon pokrzywdzonego żołnierza nastąpił tego samego dnia w godzinach popołudniowych w jednym z gdańskich szpitali.

Aktualnie prokurator przeprowadza szereg czynności procesowych zmierzających do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy i ustalenia okoliczności i przyczyny zgonu żołnierza".

Kondolencji od prezydenta nie było

Kancelarię Prezydenta zapytaliśmy, o której godzinie prezydent Duda dowiedział się o wypadku i czy np. wysłał kondolencje rodzinie żołnierza. Marek Magierowski odpowiedział: "Prezydent dowiedział się o wypadku tego samego dnia w godzinach popołudniowych. Nie było reakcji o charakterze oficjalnym ze strony Prezydenta".

Na nasze pytania o pokaz GROM-u dla króla Jordanii nie odpowiedziało do tej pory ani Ministerstwo Obrony Narodowej (minister Macierewicz także spotkał się z królem Abdullahem II), ani Dowództwo Komponentu Wojsk Specjalnych. 

Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

"Jesień" - najnowsza książka Karla Ove Knausgarda

  • Nieznane oblicze literackiego wojownika - książka "Jesień" Karla Ove Knausgarda
  • Pakiet z książką i kwartalnym dostępem do internetowego wydania Wyborczej już za 55 zł

Zobacz więcej na temat:



    Cały tekst: http://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/1,35636,20626512,smierc-zolnierza-w-gdansku-to-byl-pokaz-dla-prezydenta-dudy.html#ixzz4Iz7ubuon

    czwartek, 25 sierpnia 2016

    Wyrok, który może zmienić losy "jednej z największych afer w III RP"?

    Jacek Gądek


    • TK wydał w 2015 r. wyrok ws. art. 156 § 2 Kodeksu postępowania administracyjnego, który powinien zastopować dziką reprywatyzację - twierdzi Miasto Jest Nasze 
    • Z tej furtki korzystały osoby skupujące roszczenia do znacjonalizowanych na mocy dekretu Bieruta (1945 r.) nieruchomości i je odzyskujące 
    • Jak do tej pory Sejm nie wprowadził zmian do feralnego paragrafu
    • Jan Śpiewak dla WP: wyrok TK jest superważny, ale miasto nic z tym nie robiło
    • Prof. Ewa Łętowska: jeśli teraz wszyscy gadają, że ośmiornica się zalęgła w Warszawie, to przecież nikt w Sejmie palcem nie kiwnął, aby to zacząć zmieniać 
    • Mec. Jan Stachura dla WP: ograniczenie (np. 10 lat) nie powinno dotyczyć spraw, które już się toczą
    Pałac Kultury i Nauki w WarszawiePałac Kultury i Nauki w Warszawie (
    Agencja Gazeta / Adam Stępień
    )
    Jan Śpiewak dziką reprywatyzację w Warszawie nazywa "jedną z największych afer w III RP". Według niego wyrok TK z 12 maja 2015 r. jest kluczowy i pokazuje bezprawność reprywatyzacji - zwłaszcza w Warszawie. 

    "Superważny wyrok TK" 

    - Jest superważny wyrok TK sprzed roku. Nie wiem, czy politycy mnie okłamują, robiąc wielkie oczy, gdy mówię im o tym. Wyrok jest opublikowany i nikt nie ma wątpliwości, co do jego ważności. I mimo to nic się nie dzieje. Władze Warszawy są stroną w postępowaniach ws. zwrotów, bo to własność miasta. Zamiast posiłkować się tym wyrokiem, domagać się wstrzymania decyzji do czasu nowelizacji Kodeksu Postępowania Administracyjnego, to miasto nic z tym nie robiło, ale dalej zwracało nieruchomości. To jest jawne pogwałcenie porządku konstytucyjnego i jawne łamanie konstytucji przez Hannę Gronkiewicz-Waltz - mówi WP Jan Śpiewak. 


    Orzeczenie TK wzięło się stąd, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wystosował do Trybunału zapytanie konstytucyjne. Sąd pytający zakwestionował konstytucyjność art. 156 § 2 KPA, bo nie przewiduje on (czyli to tzw. pominięcie ustawodawcze) żadnego czasowego ograniczenia dla stwierdzenia nieważności decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa. Inne przesłanki są limitowane do 10 lat, ale rażące naruszenie prawa - nie. Już w 2006 r. - w zupełnie innej sprawie - TK uznał, że instytucja przedawnienia jest wręcz konieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa obrotu i stabilizacji stosunków cywilnoprawnych, a pewność prawa jest "koniecznym pierwiastkiem państwa prawa". W 2015 r. TK podążył dalej tą drogą i podzielił opinię sądu pytającego. 

    Orzeczenie było "miękkie" 

    Rzecznik Praw Obywatelskich wyraził później swoją opinię. - Składanie wniosku o stwierdzenie nieważności decyzji po upływie dziesiątków lat od jej wydania mogło w niektórych sytuacjach stanowić przejaw nadużywania prawa - i tego typu działaniom próbowało postawić tamę orzeczenie TK. Niemniej, z racji zastosowanej przez TK "miękkiej" tzw. formuły zakresowej sentencji wyroku, orzeczenie to nie uchyliło mocy obowiązującej zaskarżonego przepisu - pisał dr Adam Bodnar. 

    Prosty trik na chrapanie
    Tania metoda na spokojny sen i zlikwidowanie chrapania. Przetestuj >> 
    #
    Reklama BusinessClick

    Kontrowersyjny zapis, który jest zbyt wąski i przez to niekonstytucyjny, wciąż pozostaje w mocy. 

    TK nałożył jednak na Sejm "obowiązek rozszerzenia unormowania art. 156 § 2 KPA przewidującego ograniczenia możliwości stwierdzenia nieważności decyzji administracyjnej wydanej z rażącym naruszeniem prawa, gdy od wydania decyzji nastąpił znaczny upływ czasu, a decyzja była podstawą nabycia prawa lub ekspektatywy" (spodziewanego nabycia - red.). TK nie wskazał jednak terminu realizacji i jej sposobu, pozostawiając Sejmowi swobodę. Sejm do tej pory nic jednak nie zmienił we wskazanym paragrafie. 

    Prof. Łętowska: wszyscy gadają, że ośmiornica zalęgła się w Warszawie, a jest potężne narzędzie 

    Na wagę tego orzeczenia TK w rozmowie z WP wskazuje prof. Ewa Łętowska. 

    - Jeśli teraz wszyscy gadają, że taka ośmiornica się zalęgła w Warszawie, to przecież od roku nikt z polityków, nikt w Sejmie palcem nie kiwnął, aby to zacząć zmieniać. A jest potężne narzędzie w postaci wyroku TK z 12 maja 2015 r. Cytując Stefana Kisielewskiego: toż to chyba dyktatura ciemniaków - nie wiedzą, co mają w ręku! Ten wyrok Trybunału jest niezwykle ważny, bo mógłby położyć kres rozpaczliwemu unieważnianiu decyzji administracyjnych bez żadnego ogranicznika w czasie - mówi prof. Łętowska dla Wirtualnej Polski. 


    Jak podkreśla, po tym orzeczeniu, można by też bezpośrednio próbować wypracować polepszenie istniejącej praktyki sądowej, bo sądy administracyjne mogłyby z tego orzeczenia TK wyciągać bezpośrednie wnioski - "potrafią to robić, ale to wymaga czasu". 

    W Senacie zrodził się projekt noweli KPA w odpowiedzi na wyrok TK z 12 maja 2015 r. Został on wniesiony 22 kwietnia br., skierowany został do komisji i choć termin na przygotowanie sprawozdania upływał 13 czerwca 2016, to nadal go nie ma, a termin wydłużono do 30 września. 

    Mec. Stachura: nie można zaskakiwać 

    Mec. Jan Stachura - prawnik, który prowadził i prowadzi wiele spraw reprywatyzacyjnych w Warszawie - w rozmowie z WP również komentuje orzeczenie TK, które ograniczyłoby reprywatyzację. Dla niego ważne jest, aby orzeczenie TK nie wpłynęło na sprawy, które zostały już wszczęte. 

    - Najważniejszą kwestią są sprawy, które aktualnie są już w toku. Nie można zaskakiwać kogoś, kto prowadzi sprawę o stwierdzenie nieważności decyzji administracyjnej i stara się o zwrot nieruchomości. Nie może się nagle okazać, że sprawa toczy się od 10-15 lat, a teraz nagle na skutek orzeczenia TK ktoś, kto ma roszczenie, zostaje pozbawiony uprawnień i możliwości dochodzenia zwrotu nieruchomości - mówi WP mec. Jan Stachura. 


    Jednak według prof. Łętowskiej wyrok TK można stosować, nawet jeśli Sejm nie wprowadził jeszcze zmiany w KPA, której oczekuje Trybunał. 

    - Gdybym była sędzią orzekającą w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, to powiedziałabym tak: TK orzekł, że niekonstytucyjne jest prawo pozwalające na uchylanie decyzji administracyjnych kiedy się chce, więc Sejm powinien wykonać swoją pracę i wprowadzić do KPA ogranicznik czasowy, ale jako sąd orzekający mogę ocenić konkretną sytuację, z jaką mam do czynienia. Skoro sprawa dotyczy bardzo starej decyzji, to moim zdaniem - chcąc ją teraz unieważnić - nadużywasz prawa, nie mieścisz się w ramach Kodeksu postępowania administracyjnego. Sprawy dotyczące reprywatyzacji są do załatwienia, ale wymagają kompleksowego myślenia - mówi WP prof. Ewa Łętowska. 

    Interpelacja Śpiewaka 

    Szef Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jan Śpiewak ws. wyroku TK pisał do władz Warszawy interpelację, żądając informacji o tym, jak ów wyrok wykorzystują, by bronić majątku miasta i czy przeprowadzono analizy prawne orzeczenia. 

    - Odnośnie do stosowania art. 156 KPA oraz wyroku TK z dnia 12 maja 2015 r. informujemy, iż postępowania o stwierdzenie nieważności decyzji są prowadzone przez właściwe organy - Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa - i to one podejmują decyzje w przedmiocie stosowania określonych przepisów prawa, w tym o wznowieniu zakończonych postępowań administracyjnych - odpowiedziały krótko władze miasta. 


    Teoretycznie można cofać decyzje sprzed setek lat 

    Wokół wyroku, czemu Jan Śpiewak się dziwi, głośno wcale nie jest. - TK orzekł, że należy do paragrafu KPA wprowadzić okres na ew. wzruszenie decyzji administracyjnej, bo tak naprawdę polskie sądy od ponad 20 lat łamią konstytucję. Skoro można za nieważną uznać decyzję administracyjną sprzed 70 lat, to można by też cofnąć decyzję Stanisława Augusta o kasacie zakonu jezuitów - mówi szef MJN. 

    Co do tego zgadza się także mec. Jan Stachura. - Brzmi abstrakcyjnie, ale w obecnym stanie prawnym jest taka możliwość, aby za 200 lat ktoś wszczął postępowanie o stwierdzenie nieważności decyzji administracyjnej. Na pewno więc należałoby ograniczyć w czasie możliwość uznawania decyzji za nieważne. Zgadzam się więc z orzeczeniem TK z 2015 r. - mówi. Powtarza jednak: - To ograniczenie nie powinno jednak dotyczyć spraw, które się już toczą. Trudne do przyjęcia byłoby dla mnie, że ktoś powie: wprawdzie wniosek został złożony 10 lat temu, ale nie zdążyliśmy załatwić sprawy, a teraz mamy możliwość odmówienia stwierdzenia nieważności - mówi mec. Stachura. 

    Prawnik zajmujący się głównie odzyskiwaniem nieruchomości znacjonalizowanych na mocy dekretu Bieruta broni jednak możliwości podważania decyzji administracyjnych podejmowanych krótko po II wojnie światowej. - Przypadki stwierdzania nieważności decyzji administracyjnych we właściwym systemie prawnym powinny być wyjątkiem, a nie regułą. W Polsce na skutek tego, że nie szanowano własności prywatnej, a system polityczno-gospodarczy w czasach PRL-u nie dawał mechanizmów do naprawienia błędów, wadliwe decyzje zapadały w tysiącach. Przez lata nie było rzeczywistych możliwości podważania tych decyzji - nie było sądownictwa administracyjnego ani woli politycznej - argumentuje mec. Stachura. 

    "Takie zwroty są zwyczajnie nielegalne" 

    Jan Śpiewak podkreśla jednak - posiłkując się wyrokiem TK - że tam, gdzie doszło do nieodwracalnych skutków prawnych, czyli ludzie wchodzili w stosunki najmu albo wykupywali mieszkania, nie powinno być zwrotów w naturze. - Moim zdaniem takie zwroty są zwyczajnie nielegalne. W takich sytuacjach powinny być wypłacane odszkodowania - dodaje. 

    Jego zdaniem "obserwowaliśmy atak sądów administracyjnych na państwo i likwidowanie państwa przez te sądy". - Nie wiem, czy wynikało to ze skrajnie liberalnej i indywidualistycznej ideologii panującej w sądach czy innych działań jak wprowadzenie przez wyspecjalizowane kancelarie swojej interpretacji prawa do orzecznictwa sądów, ale NSA w 2008 r. oceniło, że można zwracać wszystko, więc zaczęto oddawać np. szkoły. W praktyce najpierw cofana jest decyzja administracyjna sprzed 70 lat, a potem na podstawie dekretu Bieruta władze miasta muszą wydać nową decyzję już korzystając z interpretacji NSA z 2008 r. - komentuje Jan Śpiewak. 

    Zakres zwrotu nieruchomości znacjonalizowanych na mocy dekretu Bieruta zwiększył się, bo w 2008 r. Naczelny Sąd Administracyjny podjął uchwałę, która dała możliwość zwracania też majątku służącego celom publicznym (np. budynek szkoły, boisko), bo - uznał NSA - podmioty prywatne też mogą realizować cele publiczne. 

    Tu mec. Stachura krytykuje stowarzyszenie Jana Śpiewaka. - Miasto Jest Nasze ma pewną koncepcję ideologiczną i do niej dostosowuje swoje rozwiązania. Stowarzyszenie pomija drugą część orzeczenia TK z 2015 r. Okres na przedawnienie - tak, ale by odmówić unieważnienia decyzji administracyjnej jednocześnie musiałaby radykalne pogorszyć się sytuacja podmiotu, który w zaufaniu do stanu prawnego uzyskał jakieś prawo do nieruchomości bądź chociaż możliwość do uregulowania stanu prawnego nieruchomości - mówi mec. Stachura. 

    Prof. Ewa Łętowska: - Gdy studiowałam, to było wiadomo, że nie uchyla się decyzji, które wywołały nieodwracalne skutki prawne. Te skutki można rozumieć szerzej albo węziej. W Polsce w ciągu kilkunastu lat zaczęto te nieodwracalne skutki rozumieć coraz węziej, a więc coraz więcej starych decyzji administracyjnych można było uchylać po wielu latach. Temu sprzeciwił się wyrok Trybunału z maja 2015 r. Uchylanie decyzji, które prowadziły do przekształceń własnościowych i lokalowych powoduje dziś, że czyniąc dziejową sprawiedliwość wobec jednych, rykoszetem wyrządzamy coraz więcej krzywd. 

    Mała ustawa reprywatyzacyjna 

    Skalę reprywatyzacji i jej patologie ograniczyć ma mała ustawa reprywatyzacyjna - w życie wejdzie ona 17 września. Na jej podstawie można będzie odmówić zwrotu m.in., gdy nieruchomość wykorzystywana jest na cele publiczne (np. szkoła), wartość nowo wybudowanego na gruncie budynku znacznie przekracza wartość nieruchomości, budynek był zniszczony po wojnie więcej niż w 66 proc. Ponadto obrót roszczeniami będzie możliwy wyłącznie w formie aktu notarialnego, a miasto i skarb państwa będą mieć prawo pierwokupu; nie będzie można ustanawiać kuratorów dla osób, co do których istnieją przesłanki do uznania za zmarłe; będzie można wygasić roszczenia do ponad 2 tys. nieruchomości, do których złożono wnioski o zwrot, a o których zwrot od ponad 70 lat nikt się nie ubiega. 

    W stolicy trwa ok. 3,5 tys. postępowań o zwrot nieruchomości, a 118 z nich dotyczy gruntów pod żłobkami, przedszkolami i szkołami.

    niedziela, 7 sierpnia 2016

    Rio 2016. Tenis stołowy. Li Qian odpadła w drugiej rundzie singla


    PAP
     
    07.08.2016 , aktualizacja: 07.08.2016 04:41
    A A A
    Li Qian na drugiej rundzie zakończyła występ w singlu w olimpijskim turnieju tenisistek stołowych w Rio de Janeiro. W swoim pierwszym meczu przegrała z Rumunką Danielą Monteiro Dodean 1:4 (10:12, 9:11, 9:11, 11:5, 9:11).
    REKLAMA
    Monteiro Dodean pokonała wcześniej Moumaę Das 4:0.

    Li Qian zaprezentuje się jeszcze w rywalizacji drużynowej, w której będzie grać razem z Natalią Partyką i Katarzyną Grzybowską-Franc.

    Grzybowską-Franc odpadła w drugiej rundzie gry pojedynczej. Do tego etapu zmagań w sobotę awansował Jakub Dyjas.