Samochodem Ferrari, który rozbił się wieczorem w Warszawie kierował Maciej Zientarski - informuje RMF FM. Znany dziennikarz motoryzacyjny wypadek przeżył, ale jest w stanie krytycznym. Jego pasażer, który zginął na miejscu, to dziennikarz "Super Expressu", Jarosław Zabiega.
SERWISY
Do tragicznego wypadku doszło tuż przed godz. 22.00 na ul. Puławskiej w Warszawie. Kierowca ferrari pędził ul. Puławską w kierunku Piaseczna. Według wstępnych ustaleń za skrzyżowaniem z Wałbrzyską, jadąc grubo ponad 100 km/godz., samochód podskoczył na muldzie i z ogromną prędkością uderzył w filar wiaduktu biegnącego z Ursynowa. Według świadków obaj kierowcy mieli niezapięte pasy.
Auto stanęło w płomieniach. Kierowca ferrari zdołał wyczołgać się z samochodu. Jego pasażer spłonął w pojeździe. Maciej Zientarski w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie obecnie walczy o życie.
Kim jest Maciej Zientarski
Zientarski to znany dziennikarz motoryzacyjny; wraz z ojcem Włodzimierzem prowadzi telewizyjny program "Pasjonaci" w telewizji Polsat, oraz audycję "Antymotolista" w Antyradiu.
W tym miejscu były wypadki
Już kilkakrotnie w tym miejscu dochodziło do wypadków. Dwa lata temu w ciągu kilku dni zginęły tu trzy osoby. Jeden z młodych chłopaków zginął wtedy, zapalając znicz na miejscu śmierci kolegi. Ich wspólni znajomi i bliscy zablokowali wówczas na kilkadziesiąt minut pas ruchu. Zarząd Dróg Miejskich obiecał wtedy, że zlikwiduje nierówność jezdni. Jak widać, słowa nie dotrzymał.
Auto stanęło w płomieniach. Kierowca ferrari zdołał wyczołgać się z samochodu. Jego pasażer spłonął w pojeździe. Maciej Zientarski w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie obecnie walczy o życie.
Kim jest Maciej Zientarski
Zientarski to znany dziennikarz motoryzacyjny; wraz z ojcem Włodzimierzem prowadzi telewizyjny program "Pasjonaci" w telewizji Polsat, oraz audycję "Antymotolista" w Antyradiu.
W tym miejscu były wypadki
Już kilkakrotnie w tym miejscu dochodziło do wypadków. Dwa lata temu w ciągu kilku dni zginęły tu trzy osoby. Jeden z młodych chłopaków zginął wtedy, zapalając znicz na miejscu śmierci kolegi. Ich wspólni znajomi i bliscy zablokowali wówczas na kilkadziesiąt minut pas ruchu. Zarząd Dróg Miejskich obiecał wtedy, że zlikwiduje nierówność jezdni. Jak widać, słowa nie dotrzymał.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz