Bramki:
Matusiak (38.), Zahorski (72.)
Skład:
Przyrowski - Pawelec, Kokoszka, Wawrzyniak, Lisowski - Grosicki (63. Gołoś), Pazdan (63. Kuklis), Goliński, Zieńczuk (63. Zahorski) - Garguła (63. Majewski) - Matusiak
Trener: Leo Beenhakker
2 : 0
1:0
27 lutego 2008 godz. 20:30
Wronki
Sędzia: Stanisław Todorow (Bułgaria)
Bramki:
-
Skład:
Londak - Sisov, Rahn, Sidorenkov, Barengrub - Dmitrijev, Purje, Kink, Vassiljev, Anniste - Zahovaiko
Trzecie zwycięstwo Beenhakkera w tym roku
rb, misza Wronki
Dwa stałe fragmenty i dwa gole. Polska lepsza od Estonii we Wronkach, a Radosław Matusiak i Łukasz Garguła coraz wyżej w rankingu kandydatów do wyjazdu na mistrzostwa Europy
Relacja z CzubaCzytaj na blogu Dariusza Wołowskiego: Dorastanie dublerów u Beenhakkera
- Półtora roku temu było tak, że grałem z Łukaszem na pamięć. Ja do niego, on do mnie, przepuszczałem piłkę pod nogami, obrońca nie wiedział, co się dzieje i był gol. A teraz... Najważniejsze, że trener Beenhakker mi ufa. Trener Skorża też. Nie wyzwalają na mnie presji. Mam wrócić do formy. Obaj na mnie liczą - mówił dzień przed meczem Radosław Matusiak. To na nim i na Łukaszu Gargule była wczoraj we Wronkach największa odpowiedzialność. Obaj grali w eliminacjach do Euro, obaj z różnych powodów z kadry wypadli.
Teraz Matusiak wrócił do Polski i zaczął znowu regularnie grać, a Garguła wyzdrowiał i odzyskał formę z eliminacji. W lutowy, zimny i w wietrzny wieczór, na tle Estończyków, chcieli we Wronkach przekonać Beenhakkera, że zasługują na wyjazd do Austrii w czerwcu. Bo później czasu będzie niewiele - 11 marca w Szczecinie mecz z obcokrajowcami polskiej ligi, a 26 w Krakowie z USA.
W pierwszej połowie Garguła niemal przy każdym kontakcie z piłką szukał Matusiaka. Ale kiedy podawał na wolne pole wychodził brak szybkości kolegi. Kiedy podawał dokładnie, Matusiakowi brakowało pewności i łatwości z jaką mijał rywali. Kiedy musiał walczyć o górną piłkę, przegrywał. Wychodził po prostu rok niegrania w piłkę.
Ale kiedy w 38. min Garguła dośrodkował, w swoim stylu czyli "na nos", wystarczyło jedno magiczne dotknięcie Matusiaka, który dobrze wiedział gdzie spadnie piłka i było 1:0. To kolejny mecz, w którym Polska strzela gola po stałym fragmencie. W eliminacjach udało się to tylko raz. A w samych Wronkach norma została przekroczona o sto procent - w 72. min po rzucie rożnym do siatki trafił Tomasz Zahorski. A byłoby przekroczenie normy o procent trzysta - po strzałach Michała Golińskiego z wolnych piłka raz trafiła w słupek, a za drugim świetnie obronił bramkarz Pavel Londak.
Instynktu i umiejętności znajdowania się pod bramką oraz wykorzystywania okazji się nie traci. Czasem snajperzy mają tylko przerwę w trafianiu do siatki. Matusiak i tak miał krótką - ostatnio strzelił w listopadzie, w Serbii, a później nie był powoływany. To najskuteczniejszy ze środkowych napastników kadry Beenhakkera. Po 13. występach ma już sześć trafień. I, na dziś, wydaje się być liderem w wyścigu "dziewiątek" (najbardziej wysunięty napastnik) o wyjazd na Euro. Wystarczyły trzy treningi i dwa dni z Beenhakkerem, by znowu trafił do siatki. I odblokował psychicznie - tego potrzebował chyba najbardziej. Po zdobytej bramce grał swobodniej i pewniej, choć w 52. min powinien zdobyć drugiego gola. Ale z ośmiu metrów strzelił wysoko nad bramką. Nie dotrwał do końca meczu - w 80. min naciągnął mięsień i zszedł z boiska. Pierwsze, co zrobił to...udzielił wywiadu telewizji. Tym meczem przybliżył się do wyjazdu na Euro, niech jeszcze tylko zacznie strzelać dla Wisły.
Poza akcją Garguły z Matusiakiem do przerwy działo się niewiele. Mecz był ciężki do oglądania, nie tylko z powodu przenikliwego zimna. Akcje Polaków były szarpane. Grosicki, który zachwycił niespełna miesiąc temu w Pafos w meczu z Finlandią, był niewidoczny do przerwy. Kiedy rywal miał tyle sił, co on brakowało dynamicznych rajdów, efektownych dryblingów i podań w pole karne. Polacy grali jak zamrożeni, choć mogli prowadzić po niespełna minucie. Po strzale Michała Golińskiego piłka odbiła się od słupka. Brakowało szybkich, krótkich podań i dobrego rozegrania w środku, choć Garguła grał dobrze - nie tracił piłki, utrzymywał się przy niej to jednak okazji było niewiele.
Zdarzyły się za to błędy w obronie - Wawrzyniak dwa razy źle podał, Kokoszka raz, ale przyzwoicie bronił Przyrowski. Ale w 52. min i jemu przytrafił się błąd, jakie popełnia w lidze. Po niegroźnym strzale wypuścił piłkę z rąk, ale Kink zamiast do pustej bramki strzelił w słupek, a za moment zreahbilitował się Przyrowski broniąc dobitkę.
Druga połowa była ciekawsza, szybsza i żwawsza od pierwszej. Ożywił się Grosicki i w kwadrans zrobił pięć razy więcej dobrych akcji niż przed przerwą. Dobrze, odważnie i ofensywnie grali boczni obrońcy Lisowski i Pawelec, w środku błysnął kilka razy Pazdan. Czyli zawodnicy, z których Beenhakker i Polska ma mieć pożytek być może już w jesiennych eliminacjach do MŚ.
Polacy z każdą chwilą byli coraz lepsi od rywali, zdominowali grę, narzucili wreszcie swój styl. Byli dojrzalsi od Estończyków byli przedstawiciele lig m.in. Rosji, Danii, Słowenii czy Finlandii. W kadrze Beenhakkera brakowało nie tylko "galacticos z zagranicy, ale i krajowej czołówki z Dudką, Łobodzińskim i Murawskim na czele. Zamętu nie było także po godzinie, kiedy trener dokonał czterech zmian. Polacy grali tak samo jak wcześniej. I wygrali pewnie, powodując kłopoty, jakie Beenhakker lubi najbardziej. Czyli bogactwa. Będzie z kogo wybierać kadrę na Euro, będzie kto miał grać w eliminacjach MŚ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz