Przełom w awanturze o ratyfikację traktatu lizbońskiego. Prezydent i premier wspólnie wystąpili o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu. Być może już we wtorek posłowie przegłosują ustawę o ratyfikacji
ZOBACZ TAKŻE
- Lisbon for April Fools' Day (31-03-08, 09:10)
- Tusk: Jarosław Kaczyński obawia się pęknięcia PiS (31-03-08, 07:01)
- Pięć najlepszych godzin prezydenta (31-03-08, 01:00)
- Na Helu o Lizbonie (29-03-08, 01:00)
- Dreptanie w stronę Lizbony (28-03-08, 01:00)
- PiS grozi patriotyczną ofensywą (27-03-08, 01:00)
- W Senacie PiS może zatrzymać traktat (27-03-08, 01:00)
- Rakiem do Lizbony (26-03-08, 01:00)
- Prezydent nas nie przestraszył (25-03-08, 01:00)
- Strachy na Lachy (25-03-08, 01:00)
Premier Donald Tusk mówił wczoraj, że jeszcze rano uzgadniał z prezydentem Lechem Kaczyńskim tekst wystąpienia do marszałka Sejmu. W sobotę pięć godzin rozmawiał z prezydentem o ratyfikacji w cztery oczy w Juracie. Naraził się nawet żonie, przedkładając nad rodzinny obiad, rosół i klopsy u prezydenta (chyba przerażeni skojarzeniem nasi informatorzy mówili o "małych kotlecikach").
Prezydentowi zależało, by na szczycie w NATO w Bukareszcie - 2-4 kwietnia - występował jako głowa państwa, które głosowanie ma już za sobą. Polska dąży do tego, by szczyt poparł przyszłe członkostwo Ukrainy i Gruzji w Sojuszu. Ewentualna decyzja Sejmu umacnia naszą pozycję w negocjacjach.
Porozumienie zakłada:
1. Sejm przyjmie ustawę o ratyfikacji traktatu lizbońskiego w dwuzdaniowej wersji rządowej, tj. jedynie upoważniającą prezydenta do ratyfikacji.
PiS chciał, aby w ustawie ratyfikacyjnej przyjmowanej dwoma trzecimi głosów znalazły się zapisy o wyższości konstytucji nad prawem unijnym i przestrzeganiu zasady suwerenności oraz - co wzbudzało podejrzenie o niekonstytucyjność - gwarancje, że odejście od traktatu lub jego elementów będzie możliwe tylko po zgodzie rządu, parlamentu i prezydenta.
PiS zależy szczególnie na tzw. mechanizmie z Joaniny pozwalającym opóźniać niektóre decyzje UE i na protokole brytyjskim ograniczającym stosowanie Karty Praw Podstawowych.
2. "Obawy prezydenta i PiS" znajdą się w uchwale sejmowej, która - jak przypuszcza marszałek Bronisław Komorowski (PO) - zostałaby przegłosowana przed ratyfikacją. Tusk powiedział wczoraj, że mogą się w niej znaleźć "mechanizmy zabezpieczające", bo uchwała sejmowa "kryterium konstytucyjności nie podlega".
3. Prezydent i premier zagwarantowali, że w najbliższym czasie Sejm zajmie się nowelizacją ustawy z 11 marca 2004 r. o stosunku rządu, Sejmu i Senatu do UE. Tam mogłyby się znaleźć zapisy, jak odstępować od traktatu. Ta ustawa i tak musi być nowelizowana, bo te relacje zmienił traktat lizboński.
Tusk, starając się osłabiać obawy PiS, deklarował wczoraj, że wolą polskich polityków powinno być, aby traktat (w tym Joanina i protokół brytyjski) pozostał niezmieniony. Komplementował wczoraj Lecha Kaczyńskiego. - Ten kompromis był możliwy dzięki dobrej woli prezydenta - stwierdził.
Namawiał też dziennikarzy, aby nie roztrząsali, kto w tej sprawie zwyciężył: - To zwycięstwo wszystkich Polaków, a nie takiego czy innego klubu parlamentarnego.
Tusk pozostawił jednak prezydentowi przekonanie klubu PiS i "nie był pewien 100-proc. zgody lub obecności członków PiS na głosowaniu".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że te uzgodnienia prezydent skonsultował wcześniej z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Mimo iż wcześniej prezes PiS zdawał się w tej sprawie nieugięty.
Bieg wypadków w ostatnich dwóch dniach zaskoczył polityków. Jeszcze rano marszałek Sejmu był przekonany, że głosowanie nad traktatem odbędzie się 11 kwietnia. Prośba premiera i prezydenta napłynęła ok. godz. 14. Jutro spotka się w sprawie nadzwyczajnej sesji Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów.
Jeszcze rano w Radiu ZET przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski nadal groził, że jego klub nie poprze ratyfikacji, jeśli wcześniej nie będzie "ustawy zabezpieczającej. - Moja wiara w deklaracje PO jest tak wielka jak wobec śniegu, który zniknął - twierdził.
Gdy zadzwoniliśmy do niego po konferencji Tuska, najpierw się przedstawił, a potem zaczął udawać własną sekretarkę automatyczną.
W PiS dała o sobie już znać frakcja "radiomaryjna", 55 członków klubu nie chciało nawet parlamentarnej ratyfikacji Lizbony. Antoni Macierewicz, jeden z jej przywódców, nie chciał uwierzyć, że takie są wyniki spotkania Tusk - Kaczyński. - Nie sądzę, by posłowie PiS zagłosowali za taką formą ratyfikacji - powiedział na konferencji prasowej.
Prezydentowi zależało, by na szczycie w NATO w Bukareszcie - 2-4 kwietnia - występował jako głowa państwa, które głosowanie ma już za sobą. Polska dąży do tego, by szczyt poparł przyszłe członkostwo Ukrainy i Gruzji w Sojuszu. Ewentualna decyzja Sejmu umacnia naszą pozycję w negocjacjach.
Porozumienie zakłada:
1. Sejm przyjmie ustawę o ratyfikacji traktatu lizbońskiego w dwuzdaniowej wersji rządowej, tj. jedynie upoważniającą prezydenta do ratyfikacji.
PiS chciał, aby w ustawie ratyfikacyjnej przyjmowanej dwoma trzecimi głosów znalazły się zapisy o wyższości konstytucji nad prawem unijnym i przestrzeganiu zasady suwerenności oraz - co wzbudzało podejrzenie o niekonstytucyjność - gwarancje, że odejście od traktatu lub jego elementów będzie możliwe tylko po zgodzie rządu, parlamentu i prezydenta.
PiS zależy szczególnie na tzw. mechanizmie z Joaniny pozwalającym opóźniać niektóre decyzje UE i na protokole brytyjskim ograniczającym stosowanie Karty Praw Podstawowych.
2. "Obawy prezydenta i PiS" znajdą się w uchwale sejmowej, która - jak przypuszcza marszałek Bronisław Komorowski (PO) - zostałaby przegłosowana przed ratyfikacją. Tusk powiedział wczoraj, że mogą się w niej znaleźć "mechanizmy zabezpieczające", bo uchwała sejmowa "kryterium konstytucyjności nie podlega".
3. Prezydent i premier zagwarantowali, że w najbliższym czasie Sejm zajmie się nowelizacją ustawy z 11 marca 2004 r. o stosunku rządu, Sejmu i Senatu do UE. Tam mogłyby się znaleźć zapisy, jak odstępować od traktatu. Ta ustawa i tak musi być nowelizowana, bo te relacje zmienił traktat lizboński.
Tusk, starając się osłabiać obawy PiS, deklarował wczoraj, że wolą polskich polityków powinno być, aby traktat (w tym Joanina i protokół brytyjski) pozostał niezmieniony. Komplementował wczoraj Lecha Kaczyńskiego. - Ten kompromis był możliwy dzięki dobrej woli prezydenta - stwierdził.
Namawiał też dziennikarzy, aby nie roztrząsali, kto w tej sprawie zwyciężył: - To zwycięstwo wszystkich Polaków, a nie takiego czy innego klubu parlamentarnego.
Tusk pozostawił jednak prezydentowi przekonanie klubu PiS i "nie był pewien 100-proc. zgody lub obecności członków PiS na głosowaniu".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że te uzgodnienia prezydent skonsultował wcześniej z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Mimo iż wcześniej prezes PiS zdawał się w tej sprawie nieugięty.
Bieg wypadków w ostatnich dwóch dniach zaskoczył polityków. Jeszcze rano marszałek Sejmu był przekonany, że głosowanie nad traktatem odbędzie się 11 kwietnia. Prośba premiera i prezydenta napłynęła ok. godz. 14. Jutro spotka się w sprawie nadzwyczajnej sesji Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów.
Jeszcze rano w Radiu ZET przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski nadal groził, że jego klub nie poprze ratyfikacji, jeśli wcześniej nie będzie "ustawy zabezpieczającej. - Moja wiara w deklaracje PO jest tak wielka jak wobec śniegu, który zniknął - twierdził.
Gdy zadzwoniliśmy do niego po konferencji Tuska, najpierw się przedstawił, a potem zaczął udawać własną sekretarkę automatyczną.
W PiS dała o sobie już znać frakcja "radiomaryjna", 55 członków klubu nie chciało nawet parlamentarnej ratyfikacji Lizbony. Antoni Macierewicz, jeden z jej przywódców, nie chciał uwierzyć, że takie są wyniki spotkania Tusk - Kaczyński. - Nie sądzę, by posłowie PiS zagłosowali za taką formą ratyfikacji - powiedział na konferencji prasowej.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz