Ujawniamy niektóre szczegóły śledztwa w sprawie korupcji w komisji weryfikacyjnej WSI. Czy do korupcji naprawdę doszło? Czy ABW i prokuratura zdołają to ustalić?
ZOBACZ TAKŻE
- Nie ma aresztowań w sprawie korupcji wokół komisji WSI (16-05-08, 01:00)
- WSI na sprzedaż: Prokuratura chce aresztu (15-05-08, 01:00)
- WSI na sprzedaż? (14-05-08, 01:00)
- Były oficer WSI ścigany za wywiad dla "Gazety" (29-04-08, 01:00)
- Weryfikacja WSI na start (28-04-08, 01:00)
POSŁUCHAJ
- Sumliński w "Poranku Radia TOK FM": Miałem być środkiem do celu (20-05-08, 07:55)
Jednym z nich był płk Leszek Tobiasz, który w WSI kierował samodzielną komórką kontrwywiadu i pracował w attachacie wojskowym przy jednej z polskich placówek zagranicznych.
Korupcyjna propozycja
Tobiasz próbuje zorientować się, jakie będą jego losy. Szuka nieformalnego kontaktu z komisją. Tak trafia na dawnego kolegę płk. Aleksandra Lichockiego, do 1990 r. szefa Zarządu I (kontrwywiadu) Wojskowej Służby Wewnętrznej, peerelowskiej poprzedniczki WSI, później urzędnika Agencji Mienia Wojskowego.
Jak później zezna, Lichocki powiedział, że może załatwić pozytywną weryfikację, bo „ma dojścia w komisji”. Musi to jednak kosztować. Lichocki podaje zawrotną kwotę 200 tys. zł. Tłumaczy, że to pieniądze dla niego, pośrednika i członka komisji, który „jest w finansowych kłopotach”.
Czy zapłacenie aż takiej sumy byłoby dla Tobiasza opłacalne? Wrócił właśnie z zagranicznej placówki. Gdyby przeszedł weryfikację, mógłby znów pracować za granicą.
Pośrednikiem, czyli kontaktem Lichockiego z komisją, ma być dziennikarz TVP Wojciech Sumliński. Ma on załatwić spotkanie z członkiem komisji Leszkiem Pietrzakiem, b. oficerem UOP, potem prokuratorem IPN.
Co nagrał Tobiasz?
Ale naprawdę Tobiasz prowadzi "prywatną grę operacyjną". Rozmowy z Lichockim nagrywa, by zebrać dowody na korupcję w komisji (taką wersję opowiedział prokuraturze).
Lichocki przekazuje Tobiaszowi numer telefonu komórkowego Pietrzaka, twierdząc, że Sumliński już przygotował weryfikatora i Pietrzak czeka na telefon.
Na przełomie lutego i marca Tobiasz dzwoni do Pietrzaka. Spotykają się w kawiarni na rogu ul. Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Potem odbywają jeszcze co najmniej dwa spotkania. Tobiasz nagrywa również rozmowy z Pietrzakiem.
Doniesienie i śledztwo po wyborach
Z zebranym materiałem Tobiasz czeka do wyborów. Gdy PiS traci władzę, zgłasza się do prokuratury. Donosi o korupcji przy weryfikacji WSI i przekazuje nagrania. Twierdzi, że procederem kierują Lichocki z Sumlińskim, a Pietrzak sprzedaje pozytywne weryfikacje.
Przekazuje usłyszane od Lichockiego informacje, że np. inny członek komisji Piotr Bączek (zaufany głównego weryfikatora Antoniego Macierewicza) chce sprzedać kopię aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Wśród zainteresowanych ma być podobno Agora (wydawca "Gazety").
Prokuratura wszczyna śledztwo. Doniesienie ma sprawdzić ten sam zespół oficerów śledczych ABW, którzy rozpracowywali Marka Dochnala i jego korupcyjne kontakty z posłem SLD Andrzejem Pęczakiem.
Za zgodą Tobiasza agenci zakładają podsłuch na jego telefonie, a także na telefonach Lichockiego, Sumlińskiego, Bączka i Pietrzaka. ABW monitoruje ich maile, korespondencję, konta bankowe.
Wyścig z przeciekami
ABW ściga się z czasem. Na początku 2008 r. o śledztwach dotyczących nadużyć przy weryfikacji dowiaduje się sejmowa komisja ds. służb specjalnych. W lutym "Gazeta Wyborcza" pisze, że nowy szef kontrwywiadu zawiadomił prokuraturę o wycieku tajnych dokumentów. "Dziennik" informuje o próbach sprzedaży aneksu lub jego fragmentów.
W marcu "Gazeta" pisze, że specsłużby i prokuratura sprawdzają, czy w komisji doszło do korupcji. I że nowe szefostwo SKW cofnęło lub ograniczyło dostęp do tajnych informacji aż 60 osobom przyjętym do tej służby za czasów Macierewicza. Wśród nich są dwaj członkowie komisji weryfikacyjnej. Pod koniec kwietnia "Dziennik" w kontekście korupcji w komisji wymienia Lichockiego i Pietrzaka.
Przecieki do mediów sprawiły, że prowadzący śledztwo uznali, że trzeba zakończyć jego tajną fazę i przejść do akcji. Wtedy następują rewizje u Lichockiego, Sumlińskiego, Pietrzaka i Bączka (dwóch pierwszych zatrzymano).
Co kogo obciąża?
Nasi rozmówcy z prokuratury i ABW przyznają, że nie mają twardych dowodów, by Pietrzak i Bączek świadomie uczestniczyli w korupcyjnym procederze.
Pietrzaka obciąża fakt, że nieformalnie spotykał się z Tobiaszem. Ale w ich rozmowach temat "weryfikacji za łapówkę" nie padł wprost, a przynajmniej nie ma na to dowodu, bo Pietrzak byłby wówczas podejrzanym - podczas gdy jest jedynie świadkiem (podobnie jak Bączek).
Lichockiego obciążają nie tylko zeznania (i nagrania) Tobiasza, ale i inne relacje zebrane w śledztwie. Pierwsza to sprawa Jerzego G., przedsiębiorcy branży teleinformatycznej i b. oficera WSI, któremu Lichocki proponował wykreślenie z raportu. W materiałach jest też informacja o rozmowach z Lichockiego z pracownikiem PR jednego ze znanych biznesmenów, w której jest mowa o "korekcie" nazwiska biznesmena w aneksie.
Osoby obciążające Lichockiego podają, że umawiał się z nimi na spotkania na parkingu warszawskiego centrum handlowego Klif. ABW zabezpieczyła tam nagrania z kamer przemysłowych.
Sumlińskiego obciąża fakt, że dobrze znał się z Lichockim od 1998 r. Prokuratura jest też przekonana, że dziennikarz miał świetny kontakt z Pietrzakiem i Bączkiem. Dostawał od nich przecieki, a nawet gotowe fragmenty raportu z weryfikacji WSI - ujawnione w TVP przed odtajnieniem dokumentu. Tobiasz zaś twierdzi, że Sumliński był obecny przy jego pierwszym spotkaniu z Pietrzakiem.
Bączek i Pietrzak oraz Macierewicz i politycy PiS twierdzą, że cała sprawa jest prowokacją przeciwko komisji. Lichocki do niczego się nie przyznaje.
Sumliński mówi "Gazecie", że Lichocki "wykorzystał go w swojej grze": - Od lat piszę o peerelowskich służbach specjalnych. Lichocki był moim informatorem. Tylko raz pytał mnie o umożliwienie kontaktu w komisji. Odmówiłem. Tobiasza nie pamiętam. Zatrzymanie, rewizja, noc w areszcie, a teraz te zarzuty, to najtragiczniejsze zdarzenia w moim życiu. Znajomość z Lichockim była moim największym życiowym błędem.
Co teraz zrobią śledczy?
Lichocki i Sumliński nie zostali przez sąd aresztowani, ale dalej mają zarzut "płatnej protekcji". Sąd nie podważył też tezy, że "działali wspólnie i w porozumieniu". Mają policyjny dozór, zakaz opuszczania kraju i muszą wpłacić po 70 tys. zł. kaucji.
Z domów Bączka i Pietrzaka, oprócz dokumentów, z których część może być tajna i dotyczyć prac komisji, zabrano dwa laptopy należące do komisji. U Sumlińskiego i Lichockiego zabezpieczono tylko dokumenty.
Teraz ABW sprawdza, czy w laptopach nie ma aneksu lub jego części, ale przede wszystkim porównuje materiały z komputerów członków komisji z dokumentami znalezionymi u Sumlińskiego i Lichockiego.
- Jeżeli znajdziemy dowody, że podejrzani o płatną protekcję mieli materiały pochodzące komisji lub z tych laptopów, to będzie znaczyło, że rzeczywiście mieli w komisji wpływy i dostali od jej członków materiały - mówi wysoki oficer ABW.
A jeśli nie? - Wtedy sprawa ograniczy się tylko do tych, którzy składali korupcyjną propozycję, a może tylko do Lichockiego.
Nasi rozmówcy z prokuratury i ABW przyznają, że nie mają twardych dowodów, by Pietrzak i Bączek świadomie uczestniczyli w korupcyjnym procederze.
Pietrzaka obciąża fakt, że nieformalnie spotykał się z Tobiaszem. Ale w ich rozmowach temat "weryfikacji za łapówkę" nie padł wprost, a przynajmniej nie ma na to dowodu, bo Pietrzak byłby wówczas podejrzanym - podczas gdy jest jedynie świadkiem (podobnie jak Bączek).
Lichockiego obciążają nie tylko zeznania (i nagrania) Tobiasza, ale i inne relacje zebrane w śledztwie. Pierwsza to sprawa Jerzego G., przedsiębiorcy branży teleinformatycznej i b. oficera WSI, któremu Lichocki proponował wykreślenie z raportu. W materiałach jest też informacja o rozmowach z Lichockiego z pracownikiem PR jednego ze znanych biznesmenów, w której jest mowa o "korekcie" nazwiska biznesmena w aneksie.
Osoby obciążające Lichockiego podają, że umawiał się z nimi na spotkania na parkingu warszawskiego centrum handlowego Klif. ABW zabezpieczyła tam nagrania z kamer przemysłowych.
Sumlińskiego obciąża fakt, że dobrze znał się z Lichockim od 1998 r. Prokuratura jest też przekonana, że dziennikarz miał świetny kontakt z Pietrzakiem i Bączkiem. Dostawał od nich przecieki, a nawet gotowe fragmenty raportu z weryfikacji WSI - ujawnione w TVP przed odtajnieniem dokumentu. Tobiasz zaś twierdzi, że Sumliński był obecny przy jego pierwszym spotkaniu z Pietrzakiem.
Bączek i Pietrzak oraz Macierewicz i politycy PiS twierdzą, że cała sprawa jest prowokacją przeciwko komisji. Lichocki do niczego się nie przyznaje.
Sumliński mówi "Gazecie", że Lichocki "wykorzystał go w swojej grze": - Od lat piszę o peerelowskich służbach specjalnych. Lichocki był moim informatorem. Tylko raz pytał mnie o umożliwienie kontaktu w komisji. Odmówiłem. Tobiasza nie pamiętam. Zatrzymanie, rewizja, noc w areszcie, a teraz te zarzuty, to najtragiczniejsze zdarzenia w moim życiu. Znajomość z Lichockim była moim największym życiowym błędem.
Co teraz zrobią śledczy?
Lichocki i Sumliński nie zostali przez sąd aresztowani, ale dalej mają zarzut "płatnej protekcji". Sąd nie podważył też tezy, że "działali wspólnie i w porozumieniu". Mają policyjny dozór, zakaz opuszczania kraju i muszą wpłacić po 70 tys. zł. kaucji.
Z domów Bączka i Pietrzaka, oprócz dokumentów, z których część może być tajna i dotyczyć prac komisji, zabrano dwa laptopy należące do komisji. U Sumlińskiego i Lichockiego zabezpieczono tylko dokumenty.
Teraz ABW sprawdza, czy w laptopach nie ma aneksu lub jego części, ale przede wszystkim porównuje materiały z komputerów członków komisji z dokumentami znalezionymi u Sumlińskiego i Lichockiego.
- Jeżeli znajdziemy dowody, że podejrzani o płatną protekcję mieli materiały pochodzące komisji lub z tych laptopów, to będzie znaczyło, że rzeczywiście mieli w komisji wpływy i dostali od jej członków materiały - mówi wysoki oficer ABW.
A jeśli nie? - Wtedy sprawa ograniczy się tylko do tych, którzy składali korupcyjną propozycję, a może tylko do Lichockiego.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz