czwartek, 26 czerwca 2008

Dlaczego wielcy tego świata wspierają nową rosyjską rewolucję

Patrick Collinson
2008-06-10, ostatnia aktualizacja 2008-06-10 11:33

Zobacz powiększenie
Plac Czerwony i Muzeum Historyczne w Moskwie. W tle Kreml.
Fot. FOT; KRZYSZTOF MILLER / AGENCJA GAZETA

Wydatki, wydatki, wydatki... na 2,5 miliona nowych samochodów, zakupy u czołowych projektantów i "Mamma mia!" na plakatach. Korki na ulicach. Szalejąca inflacja. Rozpadające się bloki stawiane za Chruszczowa po horyzont. Teraz prawdopodobnie jedno z najbardziej ekscytujących miast Europy.

Moskwa wprawi was w zdumienie. Szukacie pamiątek po Stalinie? Wszędzie ich pełno. Chcecie gangsterów? Ich też widać - kryminaliści jak z kreskówek przejeżdżają swoimi Range Roverami po Bulwarze Twerskim, najbardziej ekskluzywnej ulicy w Moskwie.

Zara i Cavali na placu Czerwonym

Anarchia związana z nieudanym eksperymentem Jelcyna w szokowym wprowadzeniu kapitalizmu znikła. Dziesięć lat temu połowa robotników w Rosji nie dostawała pensji, banki nie miały pieniędzy, a rubel upadał. Dziś Rosjanie wydają najwięcej z obywateli wszystkich europejskich krajów. W tym roku kupią 2,5 miliona samochodów, mniej więcej tyle samo, co w Wielkiej Brytanii, a niedługo powinni wyprzedzić Niemcy stając się największym rynkiem w Europie.

Wzdłuż kiedyś opuszczonych autostrad jak grzyby po deszczu wyrastają salony samochodowe. Obok wielkiego sklepu Ikei stoi hipermarket należący do niemieckiego koncernu Metro. W centrum miasta, zaraz przy placu Czerwonym widać sklepy Zara i Cavali, a wszędzie promowany jest najnowszy hit: "Mamma Mia!". To już nie szare, nieprzyjazne miasto z czasów radzieckich, ale jak przyznają fani Chelsea i Manchesteru United, ceny są z kosmosu.

W Moskwie goszczę u Robina Geffena, prezesa Neptune Investment Management, zarządzającego 400 milionami funtów pochodzących od małych brytyjskich inwestorów. Gdybyście wpłacili trzy lata temu 10 tys. funtów, dziś mielibyście 37 tys. 400. Geffen uważa, że należy ignorować głosy krytyków mówiących, że wzrosty są napędzane przez boom na ropę, który może zniknąć nawet jutro. Shell i BP mają coraz mniej ropy, ale nie Gazprom, dziś trzecia największa spółka akcyjna na świecie. Innych surowców nie brakuje, a na wszystkie niepohamowany apetyt mają Chiny i Indie. Jednocześnie sektor usług dokonuje wielkich skoków w wydajności wraz z odchodzeniem od złej dystrybucji siły roboczej z czasów sowieckich.

Geffen przewiduje, że wzrost w Rosji wyniesie w tym roku od 7,5 do 8 proc., co stawiałoby ją w jednym rzędzie z Chinami. Jest pewien, że po dekadzie hossy, rosyjska giełda wciąż nie straciła pary. Wskaźnik cena/zysk dla całego rynku to wciąż jedynie 11-12. Widać po tym, że choć ceny akcji rosną, to są wspierane przez rosnące zyski rosyjskich firm.

Roland Nash, Brytyjczyk, który mieszka w Moskwie od 1994 roku, uznawany jest za jednego z najlepszych analityków w tym kraju. Kieruje największym w Rosji bankiem inwestycyjnym, Renaissance Capital. - Zwrot z inwestycji w Rosji jest fenomenalny. Taki był w przeszłości i taki będzie - mówi, ale dodaje: - Ryzyko jest wysokie, a sytuacja na świecie może szybko się zmienić.

Powinien dobrze sobie z tego zdawać sprawę: - Zostałem milionerem w wieku 25 lat (podczas rządów Jelcyna), a rok później bankrutem. Kryzys z 1998 roku był naprawdę spektakularny.

Neil Cooper z rosyjsko-brytyjskiej Izby Handlowej twierdzi, że Rosja jest: "być może najsilniejszą gospodarką na świecie. To zwrot, którego nikt sobie nie wyobrażał w 1998 roku." Pomimo przeszkód, które napotkały BP i Shell, Wielka Brytania pozostaje jednym z największych bezpośrednich inwestorów w Rosji. Jednak uważa się, że duża część pieniędzy pochodzi od Rosjan wracających do domu.

Wiele osób ma zamęt w głowie po przeczytaniu wiadomości o Rosji w brytyjskiej prasie: szpiedzy, polon, autorytaryzm Putina, mafia i korupcja.

Rusofile zdają sobie sprawę z wyzwań stojących przed krajem. Na pierwszym miejscu jest 11 proc. inflacja, a po niej biurokracja. Być może przez to, że wielu z nich to finansiści, ledwo wspominają o rozwarstwieniu dochodów. Do tego dochodzi wielkie zróżnicowanie między regionami. Dochód w niektórych częściach kraju wynosi jedynie 5 proc. typowej pensji w Moskwie.

Putin miał szczęście. Za jego rządów baryłka zdrożała z 10 do 100 dolarów. Może prezydent Miedwiediew będzie mógł się cieszyć z ceny 200 dolarów za baryłkę. Dlatego, jeśli wierzycie w taki rozwój sytuacji, inwestowanie w rosyjskie fundusze może być bardzo opłacalne.

Jak inwestować w Rosji

Pięć lat temu właściwie ich nie było. Dzisiaj fundusze inwestujące w Rosji to perełki, których wyniki przyciągają szeroki strumień pieniędzy od małych brytyjskich inwestorów.

Mark Dampier z firmy doradczej Hargreaves Lansdown zajmującej się funduszami mówi, że fundusze oferowane przez Neptune i Jupiter są jednymi z najlepiej się sprzedających. - Są popularniejsze niż niektóre z największych brytyjskich funduszy. Pieniądze płyną do nich szerokim strumieniem - mówi.

Największy, i jak dotychczas jedyny, fundusz, który inwestuje tylko w Rosji to Neptune Russia & Greater Russia, który wystartował w 2004 roku. W zeszłym roku zyskał 38 proc., a w trzy lata 268 proc.

Koncentruje się na dużych firmach, w swoim portfolio ma najwięcej akcji Gazpromu, ale chce zarobić na rosyjskich konsumentach poprzez holdingi, takie jak Wimm-Bill-Dann, o którym będzie mowa poniżej.

Inne fundusze zorientowane na Rosję, inwestują we wszystkich krajach Europy Wschodniej i często dorzucają do tego Izrael i Turcję.

Fundusz z grupy Jupiter to Emerging European Opportunities. Zarządza nim Elena Shaftan i w tej chwili 65 proc. aktywów zainwestowanych jest w Rosji. Reszta rozkłada się równo na Polskę, Turcję, Chorwację i Czechy. Jest większy niż Neptune, ma 720 milionów funtów, i również odnotowuje znaczne zyski, aczkolwiek niższe niż Neptune, bo tylko 22 proc. w zeszłym roku i 152 proc. przez trzy lata.

Credit Suisse European Frontiers, zarządzany przez Elizabeth Eaton, inwestuje 60 proc. aktywów w Rosji i uzyskał podobny zwrot do Jupitera. Invesco ma fundusz Emerging Markets, który wystartował niecały rok temu, a fundusz BRIC All Stars Allianza inwestuje w Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach. Nie ignorujcie wyspecjalizowanych funduszy powierniczych z tego regionu. JP Morgan Russian Securties uzyskał robiące wrażenie 349 proc. w trzy lata.

Minimalna wpłata w większości funduszy to 1000 funtów albo co najmniej 50 funtów miesięcznie w ramach planu oszczędnościowego. Można uniknąć płacenia prowizji wynoszącej 5-6 proc. kupując przez wyspecjalizowanych brokerów, na przykład h-l.co.uk albo chelseafs.co.uk. Można też odwiedzić "supermarket" z funduszami, jak na przykład Fundsnetwork.co.uk (podległe Fidelity), w którym większość funduszy pobiera 0-1,25 proc. prowizji.

Złoty wiek największego państwa świata

Krytycy twierdzą, że gospodarczy boom w Rosji opiera się na jednym - skoku cen ropy. Wydobywa się tam jej prawie tyle samo, co w Arabii Saudyjskiej, a są jeszcze wielkie rezerwy. Jednak Rosja nie jest zasobna tylko w ropę, lecz także w wyjątkowo bogate pokłady innych minerałów.

Jest na pierwszym miejscu w eksporcie wielu metali, na przykład niklu, platyny i palladu, a także odpowiada za 1/4 światowej produkcji uranu. Niedługo dogoni Republikę Południowej Afryki w wydobyciu złota.

Niewielu zachodnich inwestorów kojarzy nazwę Polyus Gold, a jest to już w tej chwili czwarta na świecie firma pod względem wydobycia złota. Ma ona nadzieję, że warta 1,2 miliarda funtów kopalnia odkrywkowa budowana nad wielkimi, odkrytymi na Syberii złożami, pozwoli potroić wydobycie. Dzięki temu Polyus byłby największy na świecie w 2015 roku.

Akcje spółki podrożały w zeszłym roku z 981 do 1545 rubli dzięki wzrostowi ceny złota z 650 dolarów do ponad 1000 dolarów za uncję, choć ta ostatnio była trochę niższa. W przeciwieństwie do innych producentów, Polyus nie zabezpieczał ceny kontraktami i bezpośrednio czerpał korzyści ze wzrostu cen.

Polyus to jedna z głównych inwestycji funduszu Neptune Russia. Firma wypączkowała z Norilsk Nickel. Norylsk to dawny obóz pracy, kiedyś część stalinowskich gułagów. Jak wiele firm w Rosji został sprzedany przez prezydenta Jelcyna w latach dziewięćdziesiątych za bezcen, grupie bankowców z koneksjami politycznymi.

Czy Polyus dalej będzie brylował jest kwestią dyskusyjną. Ceny robocizny w Rosji rosną o 20 proc. rocznie, najbliższe miasteczko leży 200 km od nowej kopalni, złoto znajduje się w niskiej jakości rudzie i trzeba będzie zbudować elektrownię. Zarobi tylko, jeśli cena złota nie spadnie poniżej 600 dolarów za uncję. Do tego oligarchowie miliarderzy zarządzający firmą pokłócili się. Jednak jeśli wystartuje z wydobyciem na czas, udziały w Polyus mogą się okazać prawdziwą żyłą złota.

Życiodajne soki rolnictwa

Rosja to kraj lepiej znany od strony wódki i barszczu, a nie zdrowego trybu życia. Jednak jedną z najszybciej rozwijających się firm jest, wspomniany już wcześniej z nazwy, producent soków Wimm-Bill-Dann.

W zeszłym roku, dzięki rozkwitowi rynku, a co za tym idzie świetnej sprzedaży soków J7, mleka, jogurtów i jedzenia dla niemowląt, akcje spółki podwoiły cenę. Zdaniem inwestorów firma może kiedyś rzucić wyzwanie globalnym grupom, takim jak Danone i Nestle.

Niektóre rosyjskie firmy mają mętną przeszłość i są kontrolowane przez oligarchów - gangsterów, którzy stworzyli wielkie przedsiębiorstwa poprzez rozkradanie majątku państwowego. Z Wimm-Bill-Dann jest inaczej - to młoda firma, którą eksperci uważają za model nowej rosyjskiej przedsiębiorczości. Nazwa nie kojarzy się z Wimbledonem przez przypadek. Założyciele doszli do wniosku, że większość rozwijającej się klasy średniej zaufa "zachodnio" brzmiącej nazwie. Co ciekawe, większość Rosjan myśli, że firma jest amerykańska.

Jakość żywności to poważny problem w Rosji. To wielki kraj z sypiącą się postsowiecką infrastrukturą i okropną biurokracją. Dostarczanie produktów do sklepów na czas przy zachowaniu norm jakościowych to wielkie wyzwanie i tłumaczy, dlaczego wiele zachodnich grup zrezygnowało (Tesco myślało o wejściu na rynek, ale nie zdecydowało się.).

Wimm-Bill-Dann zdaje sobie sprawę z obaw o jakość. Ma 1/3 rynku mleka i nabiału w Rosji, ale potwierdza, że "jakość mleka w hurcie jest niska." Woli zaopatrywać się u amerykańskich i kanadyjskim przedsiębiorstw, które zaczęły skupywać rosyjskie mleczarnie. Firma założyła również własną mleczarnię i hodowlę światowej klasy niedaleko Sankt Petersburga.

Rolnictwo i przetwórstwo mogą stać się jednym z najlepszych sektorów w Rosji w nadchodzących latach. Wielkie, skolektywizowane przedsiębiorstwa rolne nie przechodziły modernizacji przez ostatnie dziesięć lat. Niektórzy szacują, że w Rosji leży odłogiem tyle ziemi najwyższej klasy, co całej użytkowanej ziemi w Kanadzie. Wzrastające ceny i bliskość Chin oraz Indii mogą przemienić Rosję w spichlerz Azji.

Jednak wykorzystanie tego potencjału nie jest proste. Populacja w Rosji się kurczy, a młodzi uciekają ze wsi. Sieć drogowa, kolejowa i systemy dystrybucji żywności są w stanie agonalnym. Zdaniem Robina Geffena z Neptune to jednak wspaniała okazja. Zainwestował w producentów nawozów i firmy remontujące sieć kolejową. - Rolnictwo to prawdopodobnie najmniej nagłośniony powód, dla którego warto inwestować w fundusze operujące na rynku rosyjskim - mówi.

Źródło: The Guardian

Brak komentarzy: