
Od dawna jesteśmy fanami Marty Domachowskiej i jej nieprzeciętnie wielkiego, rozwiniętego i jędrnego talentu. Teraz wychodzi na to, że Paweł Korzeniowski, czyli druga połowa najgorętszego polskiego olimpijskiego romansu, wielbi talent(y) Marty nie mniej niż my. Nie mogąc wytrzymać rozłąki wyruszył dla niej (nich) na Bali, gdzie nasza tenisistka grała w turnieju Commonwealth Bank Tennis Classic.
Na szczęście do Indonezji poleciał też ''Super Express'', a my polecieliśmy do supermarketu po ''Super Express'', dzięki czemu wiemy teraz jak dzielny pływak czcił boje Marty.

''Oto dwa wielkie cudowne powody, dla których bez wahania poleciał do Indonezji(...) Hojnie obdarzona przez naturę tenisistka przyciąga mężczyzn jak magnes, a właściwie dwa wielkie magnesy'' - pisze ''Super Express''. I choć zgadzamy się z tą gazetą mniej więcej z taką częstotliwością, z jaką punkty zdobywa piłkarska reprezentacja San Marino, tym razem musimy to zrobić. Bo niestety udało im się po raz pierwszy od 1887 napisać się coś sensownego. Swoją drogą to ciekawe, że chyba wyrósł nam tu pod bokiem nawet większy wielbiciel biustu Marty niż cała redakcja PoBandzie razem wzięta. Co jak co, ale myśleliśmy, że akurat w tej konkurencji będziemy niepokonani przez wieki.
W Commonwealth Bank Tennis Classic Marta doszła do ćwierćfinału turnieju singlowego i finału debla, gdzie razem z Rosjanką Nadią Pietrową przegrały z Tajwanką Su-Wei Hsieh oraz Chinką Shuai Peng 7:6(4), 6:7(3), 10-7.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz