środa, 15 kwietnia 2009

"Le Monde": "Katyń" - przejmujący i bolesny film dla Wajdy

Jean-Luc Douin, "Le Monde" z 1 kwietnia
2009-04-14, ostatnia aktualizacja 2009-04-14 13:48

Fragmenty recenzji


Fot. Paweł Piotrowski / AG
ZOBACZ TAKŻE
Przyczyny, dla których Andrzejowi Wajdzie szczególnie zależało na zrealizowaniu tego filmu ["Katyń"], są dwojakie. Pierwsza ma charakter osobisty: wśród zamordowanych oficerów w Katyniu znajdował się także jego ojciec. W ten sposób Wajda rozlicza się ze swoją przeszłością, a także składa hołd swojej matce. Wajda wyznaczył sobie mesjanistyczny cel obrony tożsamości zniewolonego i rozszarpanego przez najeźdźcę kraju. Katyń jest nowym epizodem eposu o przetrwaniu narodu, który w swojej historii nie przestawał być łupem dla swoich sąsiadów. Film ten zaświadcza także o determinacji Wajdy rozprawienia się z propagowaną przez komunistów kłamliwą wersją historii.

(...) Katyń jest jednym z najbardziej poruszających filmów, jakie zrealizował Wajda. 83-letni reżyser pokazał po raz kolejny swą niezwykłą żywotność artystyczną. Pomimo to film zasługuje na dwie uwagi krytyczne.

Po pierwsze, Wajda w równym stopniu obciąża odpowiedzialnością za złupienie i wyniszczenie Polski i Polaków zarówno nazistów, jak i Sowietów. Podobnie jak "Człowiek z marmuru" film ten zrealizowany jest w kontekście konsensusu politycznego [tak w oryginale - red.] i jest prawdziwą antysowiecką bombą: Politbiuro skazuje na obóz pracy kobietę badacza Uniwersytetu Jagiellońskiego, polskie wojsko jest jawnie utożsamiane z podziemnym ruchem oporu, gdzie było tyluż naukowców, profesorów, inżynierów, prawników, artystów, co zawodowych żołnierzy.

Victor Zaslavsky w książce "Le massacre de Katyn" tłumaczy, że Sowieci istotnie zaprogramowali zbrodnię polskich oficerów i wywózkę ich rodzin do obozów. Uważali ich za "obiektywnych wrogów", burżuazyjną inteligencję, potencjalny zalążek ruchu oporu. Masowe egzekucje były "czystkami klasowymi".

Po wtóre, Wajda dopuszcza się dziwnego pomieszania zbrodni katyńskiej z zagładą Żydów. Otóż w filmie nie ma nawet najmniejszej aluzji do eksterminacji Żydów. Ale są sceny łapanek i prześladowania rodzin polskich oficerów, tak jakby chodziło o deportację Żydów do obozów zagłady. Jest też zadziwiający szczegół: przyszłe ofiary zbrodni okazują głębokie emocjonalne przywiązanie do maskotki - pluszowego misia, który został uznany przez Yad Vashem za symbol męczeństwa narodu żydowskiego - eksterminacji dzieci żydowskich.

Żona polskiego generała przymuszana jest przez Niemców do obciążenia Sowietów odpowiedzialnością za zbrodnię. Grozi jej deportacja do Auschwitz Wszystko i bez przerwy nawiązuje w filmie do eksterminacji Żydów, choć słowo to nie pada ani razu. Żydów w tym filmie po prostu nie ma. Ofiarą drugiej wojny światowej jest Polak.

Dlaczego to przemilczenie, skąd to pomieszanie? Wajda miał z tym problem od początku swojej kariery. Jego pierwszy film "Pokolenie" (1955) - traktujący o ruchu oporu przeciwko nazistom - już wtedy pomijał tę zasadniczą kwestię. Ale jest też prawdą, że dwuznaczny sposób przedstawiania przez polskie kino problemu żydowskiego nie dotyczy tylko samego Wajdy.

tłum. Jolanta Kawa

Brak komentarzy: