15.07.2012 , aktualizacja: 15.07.2012 16:53
- Piłka nożna
- Liga Europejska 2012/13
- 2. runda kw.
Kiedy Kazachstan próbował dołączyć do UEFA, europejska federacja zleciła badania ... geografom, aby ustalić ile tego kraju leży w Europie. Azerbejdżan, do którego teraz jedzie poznański Lech na mecz w europejskich pucharach, nie miał tego typu problemów, choć nie ma w Europie nawet skrawka terytorium.
ZOBACZ TAKŻE
SERWISY
WYNIKI
Azerbejdżan, do którego teraz wybiera się Lech Poznań na czwartkowy mecz z Chazarem Lenkoran, leży znacznie bliżej Polski niż Kazachstan, a jednak - w odróżnieniu od poprzedniej lokalizacji - jest państwem położonym w 100 procentach w Azji. Od 1992 roku jednak, podobnie jak kilka innych całkowicie azjatyckich krajów (Gruzja, Izrael, Cypr), gra w rozgrywkach europejskich UEFA. Do federacji azjatyckiej nigdy nie należał i nie zamierzał.
Jak to się stało? Otóż po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1992 roku UEFA - uznając prawa do spuścizny po nim - postanowiła zapytać należące do niego federacje, czy pragną grać w rozgrywkach europejskich czy azjatyckich. Zapytała także te z Azji. Wszystkie kraje kaukaskie - Azerbejdżan, Armenia i Gruzja - opowiedziały się za Europę. Takie prawo miały także Kazachstan, Uzbekistan, Kirgizja, Tadżykistan czy Turkmenia, I one mogły grać w Europie, ale wybrały Azję.
Turkmenia, Uzbekistan i pozostałe kraje Azji Środkowej tego nie żałują, ale Kazachstan wkrótce pożałował. Zwłaszcza, że w odróżnieniu od pozostałych wspomnianych państw poradzieckich, w tym Azerbejdżanu, ma część terytorium położoną w Europie. To północno-zachodnia część kraju, do rzeki Emba, spływającej z gór Uralu do Morza (właściwie Jeziora) Kaspijskiego. Na tej europejskiej części znajduje się chociażby jeden z najsilniejszych kazachskich klubów, Aktobe Lento z Aktiubińska. Pod koniec lat 90. Kazachstan rozpoczął zatem starania o włączenie do UEFA. Powoływał się na geografię i przypadek m.in. Azerbejdżanu. Teraz jednak nie było to już takie proste...
Rozpatrująca wniosek UEFA postanowiła zlecić badania ... geografom. Ci mieli zbadać mapy, dotyczące umownych przecież granic Europy i Azji teorie i złożyć raport. Wynikało z niego, że w Europie leży 13,8 procent terytorium Kazachstanu.
- Sorry - powiedziała UEFA. - To jednak zbyt mało.
- Mało? No ale ten kawałek ma wielkość Francji! - zwrócili uprzejmie uwagę przedstawiciele Kazachstanu.
- Mimo wszystko. Jesteście z Azji.
- A Azerbejdżan? Nie ma nawet procenta terytorium w Europie?! - lamentowali Kazachowie.
- To co innego. Oni grają z nami od początku. Wy mieliście swoją szansę - odrzekła centrala w Nyonie.
Kazachstan jednak się nie podawał. Złożył protest. Nowe badania geografów zakończyły się nowym raportem, który zwiększał terytorium kraju w Europie do niemal 15 procent. Europejska federacja doceniła zabiegi azjatyckich gości i zmiękła.
- Jeżeli zgodzi się większość członków UEFA, przyjmiemy was - orzekła.
Kazachstan rozpoczął więc zabiegi dyplomatyczne zakrojone na wielką skalę. Nie było problemów z krajami postradzieckimi. Rosja i Ukraina - wielkie przyjaciółki Kazachstanu - bardzo go wsparły. Azerbejdżan również, udzielił kolegom z kontynentu azjatyckiego ogromnego wsparcia. Co ciekawe, wsparcia udzieliła także Polska.
- Polska od razu się zgodziła. Pomogła nam także w negocjacjach z innymi krajami. Nie widziała przeszkód, by Kazachstan grał tam, gdzie chce. Ponadto w naszym kraju mieszka wiele ludzi polskiego pochodzenia. Jesteśmy jej za tę pomoc bardzo wdzięczni - powiedziano mi w kazachskiej federacji piłki nożnej w Ałmaty.
Zgodzili się też Niemcy, co było pokłosiem historii. Kazachstan pomógł niegdyś, w czasie wojny i po niej licznej grupie tzw. Niemców wołżańskich, którzy mieszkali na terytorium ZSRR.
- Kazachstan zrobił kiedyś dla nas tak wiele. Zróbmy dla niego dziś i my choć tak niewiele - argumentowali Niemcy, których osobiście odwiedził prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew i negocjował sprawę przyjęcia kraju do UEFA z niemieckim kanclerzem Gerhardem Schröderem. Prezydent Nazarbajew odwiedził też we Włoszech Silvio Berlusconiego i uzyskał jego zgodę.
Problem był z Francją i Anglią. Francuzi kategorycznie odmawiali, Anglicy też nie chcieli słyszeć o UEFA aż po Chiny. Kiedy przedstawiciele kazachskiej federacji zjawili się z kolei w Dublinie w Irlandii i zaczęli wyłuszczać argumenty, usłyszeli od Irlandczyków:
- Stop, stop, stop, to bez sensu. My i tak nie do końca nawet wiemy, gdzie leży wasz kraj. Powiedzcie nam tylko, jak w tej sprawie zamierzają głosować Anglicy?
- Otóż są niestety przeciw - odrzekli Kazachowie.
- W takim razie sprawa jest prosta. My bezdyskusyjnie jesteśmy za!
Dziś Kazachowie pamiętają tych, którzy ich wsparli. Irlandia zasłużyła na ich wdzięczność tak jak Polska, Rosja, Ukraina czy Azerbejdżan. A UEFA poszerzyła swe granice aż po ponad 5000 km od swej siedziby w Szwajcarii.
Kazachowie mówią: - Rozumiemy, że co jakiś czas ktoś, kto wylosuje nas w rozgrywkach, musi pokonać tysiące kilometrów. Ale my musimy taką trasę pokonywać za każdym razem!
By Lech Poznań mógł jesienią powalczyć znów w wielkich meczach z czołowymi europejskimi klubami pokroju Manchesteru City i Juventusem Turyn, musi przedzierać się do nich aż dwukrotnie przez Azję. To czyni całą operację bardzo trudną i powoduje, że puchary można nazwać euroazjatyckimi, a nie europejskimi. Jednakże tegoroczna droga Lecha do Europy, wiodąca przez Azję, jest najbardziej bodaj ciekawa w dziejach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz