30.10.2012 , aktualizacja: 30.10.2012 18:08

Wrak Tu-154M w Smoleńsku (Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta)
Polscy prokuratorzy i biegli, którzy badali wrak samolotu, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych, trotylu i nitrogliceryny - twierdzi "Rzeczpospolita". Ślady mogą pochodzić od niewybuchów z czasów II wojny światowej, których dużo znajduje się w rejonie katastrofy. Jeszcze we wtorek oficjalne stanowisko w tej sprawie przyjmie Naczelna Prokuratura Wojskowa.
"Polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej" - pisze "Rz". Dlatego razem z biegłymi pirotechnikami z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego pojechali do Smoleńska. Byli tam miesiąc, wrócili dwa tygodnie temu. Z informacji dziennika wynika, że ślady materiałów wybuchowych znaleziono na fotelach. Jak powiedział autor tekstu Cezary Gmyz, takie ślady znalazły się też na ciałach niektórych ofiar katastrofy.- Jest to informacja sprawdzona bardzo, bardzo rzetelnie. W czterech niezależnych od siebie źródłach - mówi portalowi Gazeta.pl Cezary Gmyz. - Nie mogę podać źródła, bo to mogłoby zagrozić bezpieczeństwu moich informatorów - dodaje. Zdaniem Gmyza, ślady materiałów wybuchowych znaleziono jeszcze podczas sekcji zwłok "na pewno na zwłokach dwóch osób, Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki". - Co do trzeciej osoby nie ma pewności - mówi Gmyz. Chodzi o ciało Zbigniewa Wassermanna.
Jak to możliwe, że dopiero teraz wychodzą na jaw te fakty? Tego nie wiadomo. Cały czas staramy się potwierdzić doniesienia dziennika, a także sprawdzić, czy to możliwe, że również na ciałach ofiar znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Warto podkreślić, że informacje "Rz" o niczym nie przesądzają.
Według "Rzeczpospolitej" eksperci znaleźli substancje wybuchowe również na śródpłacie samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Prokurator generalny Andrzej Seremet miał potwierdzić gazecie, że otrzymał wyniki ekspertyzy, ale nie mówił nic o jej treści.
Prokurator płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prokuratury wojskowej, powiedział w rozmowie z TOK FM, że nic nie wie, żeby jakiekolwiek ekspertyzy z ostatniej wizyty w Smoleńsku dotarły do prokuratorów prowadzących śledztwo.
Jarosław Kaczyński, na wspólnej konferencji prasowej z Antonim Macierewiczem, zażądał nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu i informacji od prokuratora generalnego.
Kaczyński zaznaczył, że dotychczas wszystko wskazywało na to, że jedyną "kontrteorią" do oficjalnych ustaleń w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej był wybuch. - I dzisiaj mamy ślady tego wybuchu - powiedział prezes PiS.
Komisja Millera: Na pokładzie były pironaboje
Eksperci biorą pod uwagę hipotezę, że to osad na ciałach i części samolotu może pochodzić z materiałów wybuchowych po niewybuchach z czasów II wojny światowej. Wtedy toczyły się w tamtym rejonie ciężkie walki.
Ponadto, jak informowała komisja Millera w swoim raporcie, na pokładzie samolotu znajdowały się pironaboje typu PP-3.
Jerzy Miller, przewodniczący komisji badającej przyczyny katastrofy, nie chce jednak komentować doniesień prasowych. Stwierdza, że nie zna dokumentów, na których bazuje "Rzeczpospolita".
Natomiast zdaniem prof. Marka Żylicza, byłego członka komisji Millera, komisja powinna wznowić swoją pracę. - Moje przekonanie jest takie, że powinna być wznowiona komisja albo powołana nowa komisja państwowa - mówi. Zaznacza, że badaniem katastrof lotniczych nie powinna zajmować się prokuratura.
W swoim raporcie komisja informowała o tym, że na pokładzie znajdowały się m.in. pironaboje typu PP-3.
BOR: Wszystko sprawdziliśmy. Żadnych substancji nie znaleźliśmy
Według Dariusza Aleksandrowicza, rzecznika BOR, prezydencki samolot został przed wylotem dokładnie sprawdzony i nie natrafiano na żadne substancje. - Samolot był bardzo dokładnie sprawdzony przez grupę funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Podczas sprawdzania użyto także psa. Nie zostały wykryte żadne niebezpieczne substancje - mówi Aleksandrowicz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz