poniedziałek, 24 lutego 2014

Marczułajtis o Kolasińskim: zdradzał, pił i oszukiwał mnie! (2005)


FAKT | dodane 2005-03-16 (07:11)
udostępnij
0
 AAA
– Złożyłam pozew o rozwód – powiedziała nam wczoraj Jagna Marczułajtis (27 l.), żona Sebastiana Kolasińskiego (30 l.), byłego łyżwiarza figurowego. Starara się, by jej głos był opanowany. Ale wyraźnie było słychać, jak bardzo jest zdenerwowana. Nie doszła jeszcze do siebie po przejściach minionego weekendu. Małżeński konflikt pary wybitnych polskich sportowców przerodził się w krwawą awanturę - pisze dziennik Fakt. 
Kilkakrotnie interweniowała policja. Wczorajsze przedpołudnie Jagna spędziła u lekarza. Robiła obdukcje po tym, jak pobili ją mąż i teściowa. Nie chciała nam powiedzieć, gdzie jest teraz.

Ukrywają się razem z dwuletnią córeczką Jagódką przed Sebastianem Kolasińskim. Tylko nam opowiedziała, jak udało jej się wyrwać córkę z ręk męża.

Kiedy brali ślub w czerwcu 2002 nic nie zapowiadało dramatu. Jagna była w ciąży. Miała urodzić dziecko, nie pracowała – na utrzymanie rodziny miał zarabiać Sebastian. Stało się dokładnie odwrotnie. Już dwa miesiące po przyjściu na świat Jagódki Jagna usłyszała, że jest złą żoną, a Sebastian się z nią męczy.

– Zarzucał mi, że o wszystkim decyduję – opowiada Jagna. – Miał żal, że kupiłam mieszkanie w Krakowie i chcę mieszkać tam, a nie w Łodzi z jego ukochaną mamusią. Przestał pracować, a ja musiałam wrócić do sportu.

Zarabiała na utrzymanie całej rodziny. Trenowała, jeździła na zawody, dostawała 2,5 tysiąca stypendium miesięcznie.

– On nie robił nic – mówi Jagna. – Kiedy nie było mnie w domu, siedział z dzieckiem. Wieczorami wychodził. Wracał nad ranem pijany.

Później rano nie był w stanie wstać z łóżka. Zdarzały się sytuacje, że mała Jagódka bawiła się bez opieki, bo Sebastian po prostu spał.

Wciąż miał do niej pretensje. Jego łyżwiarska kariera legła w gruzach – ona zdobywała wciąż nowe trofea.

– Zarzucał mi, że traktuję go jak niańkę do dziecka. – wspomina Jagna. – Ale tak naprawdę to ja się więcej zajmowałam córeczką. On przy każdej okazji wywoził dziecko do Łodzi. Do teściowej. A ona wciąż się wtrącała. Chciała decydować o naszym życiu. Nie mogłam się na to zgodzić.

Mimo wszystko Jagna starała się uratować małżeństwo. Zacisnęła zęby i znosiła to wszystko – pijackie wybryki Sebastiana, to, że przepuszczał pieniądze w kasynie. Wybaczyła mu nawet zdradę. Jeszcze w Wigilię Bożego Narodzenia przekonywała go, żeby oboje postarali się uratować rodzinę.

Nie udało się. Jagna wyjechała do Poronina. Sebastian do Łodzi, pod skrzydła mamusi. Mała Jagódka była w Poroninie u babci. 22 stycznia Jagna wyjechała na zawody. Poprosiła mamę, by ta nie pozwalała na spotkania dziecka z ojcem. Jak mówi, miała podejrzenia, że Jagódce u ojca dzieje się krzywda. Jaka? Tego nie chce ujawnić.

Ale Sebastian dwukrotnie przyjechał do Poronina w asyście policji. Chciał zabrać Jagódkę – nie było jednak żadnego powodu, aby odebrał ją babci. Po raz trzeci wrócił w minioną sobotę. Dzień wcześniej Jagna wyjechała do Hiszpanii. Kolasiński wiedział o tym.

Zastał córeczkę, gdy bawiła się przed domem. Nieopodal była babcia. Nie na tyle blisko jednak, by zdążyć dobiec do samochodu, który podjechał pod posesję.

– No i prostu zabrał Jagódkę i odjechał – opowiada Jagna. Zaalarmowana przez mamę Jagna wróciła do domu pierwszym samolotem. Pod domem teściowej w Łodzi była już w niedzielę o 21. Ale nie zobaczyła dziecka. Nie chcieli jej wpuścić do środka. Zawiadomiła policję i dzięki temu uzyskała zapewnienie, że będzie mogła zobaczyć córkę nazajutrz rano.

Wróciła w poniedziałek. Przywitała się z dzieckiem i zamierzała z nim opuścić mieszkanie, ale teściowa i mąż nie pozwolili na to.

– Teściwa rzuciła się na mnie, zaczęła szarpać – opowiada Jagna. – Mąż wykręcił mi rękę.

Jagna uciekła do drugiego pokoju. Przez komórkę zawiadomiła policję. Kolasiński nie chciał dobrowolnie iść na komisariat. Przekonała go dopiero matka, która nie chciała, by sąsiedzi widzieli, jak funkcjonariusze prowadzą skutego kajdankami Sebastiana. Cały dzień spędzili na policji. W końcu Jagna mogła zabrać dziecko i wyjechać.

Dokąd? – Nie mogę powiedzieć, gdzie jestem – mówi. – Nie chcę żeby nas znalazł. W sądzie leży już pozew rozwodowy Kolasińskich. Wkrótce pierwsza rozprawa.

Źródło: Fakt 

Brak komentarzy: