niedziela, 14 lutego 2016

Endokrynolog: Miłość jest chorobą. W klasyfikacji WHO ma nawet swój numer

jg, PAP
 
14.02.2016 , aktualizacja: 14.02.2016 08:24

A A A
Para zakochanych na

Para zakochanych na "Moście Miłości" w Kijowie, na Ukrainie. (Fot. Efrem Lukatsky AP)

Drżenie rąk, rozszerzenie źrenic, zaczerwienienie, potliwość - to fizyczne objawy zakochania. W kontaktach z ukochanym zachowujemy się irracjonalnie.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas

- Jak to jest z tą miłością? - zapytało radio TOK FM endokrynologa i ginekologa z Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach docenta Pawła Madeja. - Bodźce z narządów wzroku czy słuchu dochodzą do odpowiednich części mózgu i w hipokampie zaczyna wydzielać się tzw. hormon miłości czyli fenyloetyloamina. Wydzielany jest w kilkanaście sekund od dotarcia bodźców. W konsekwencji dochodzi do reakcji biochemicznych, a na zewnątrz określamy to zakochaniem - tłumaczy lekarz.

Dr Madej tłumaczy, że konsekwencją produkcji fenyloetyloaminy jest wydzielanie dodatkowych hormonów w mózgu. Należą do nich: dopamina, serotonina i noradrenalina. - Konglomerat tych hormonów powoduje, że nasze ciało zaczyna się inaczej zachowywać. Jesteśmy aktywni, możemy pracować dzień i noc bez objawów apatii czy zmęczenia. Dochodzi do tego drżenie rąk, rozszerzenie źrenic, zaczerwienienie, potliwość. To wszystko są cechy zakochania - mówi. - Zostało to zakwalifikowane jako choroba psychiczna. W klasyfikacji WHO ma swój numer F63.9, mówiący o tym, że jest to jednostka chorobowa.

Jakie są objawy zakochania? Zdaniem dr. Madeja zakochanie to nic innego, jak kompletnie irracjonalne zachowanie w stosunku do osób, do których wyrażamy zainteresowanie. - Chcemy być z nimi cały czas być, jesteśmy bezkrytyczni w stosunku do ich wad, zachowujemy się irracjonalnie. Zrobimy z tą osobą rzeczy, których na co dzień w ogóle nie robimy np. pójdziemy na basen, choć nie umiemy pływać, pójdziemy do opery, choć nienawidzimy opery - mówi lekarz. 

Wiek nie jest żadną barierą

Stan silnego zakochania nigdy jednak nie trwa wiecznie. "Ma swój czas, ten czas jest indywidualny dla par, średnio wynosi 2-3 lata. Po tym okresie poziom dominujących hormonów - czyli fenyloetyloaminy i dopaminy - opada. Jeżeli do tego czasu ten związek nie wytworzył innych relacji pozytywnych, m.in. seksualnych, to najprawdopodobniej się rozpadnie" - wyjaśnił specjalista. 

Jeśli jednak związek trwa, to w organizmach tworzących go osób zaczynają być wydzielane zupełnie inne hormony - tzw. endorfiny, czyli morfinopodobne czynniki biochemiczne w mózgu. Należą do nich m.in. oksytocyna i wazopresyna. Oksytocyna jest hormonem płodności dla kobiet, hormonem pozwalającym sprowokować i wywołać poród, który jest też wydzielany w dużych ilościach podczas laktacji. 

U mężczyzny dominuje wazopresyna, która w łączności z testosteronem daje poczucie silnego związku, wzajemnej pozytywnej zależności. "Jeżeli wytworzymy te pozytywne relacje i te hormony będą wydzielane, to związek prawdopodobnie przetrwa długie lata" - zapewnił doc. Madej. 

Nauka potwierdza, że wiek nie jest barierą dla zakochania. "Można być zakochanym w wieku lat kilkunastu i 80 - nie starzejemy się w tym sensie, że te hormony nie są wydzielane" - podkreślił ekspert. Posłuchaj audycji >>

Ekspert: Miłość romantyczna to wytwór kultury, a nie uczucie czy stan naturalny

Jeszcze inaczej o miłości mówi specjalista w zakresie badań nad kulturą współczesną. - Wbrew utartym opiniom romantyczna miłość nie jest ani uczuciem, ani stanem naturalnym - podkreśla prof. Waldemar Kuligowski wykładowca w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Według prowadzonych badań coś takiego jak miłość romantyczna, czyli bardzo intensywne zakochanie związane też z relacją erotyczną, taki rodzaj idealizacji partnera występuje czy występowała jedynie w jednej trzeciej społeczeństw, więc z całą pewnością nie mamy do czynienia z czymś uniwersalnym - mówił profesor w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

- Gdyby spojrzeć tylko na naszą kulturę, można by powiedzieć, że jest to rzecz niezwykle świeża i z bardzo krótką tradycją. Przez długie tysiąclecia o takiej miłości nie było mowy i pojawiła się ona na dobrą sprawę dopiero w XIX wieku, a i to nie w całym społeczeństwie, a jedynie w elicie kulturalnej i wśród artystów. W klasach średnich, na wsiach, jeszcze w połowie XX wieku miłość nie funkcjonowała w takim znaczeniu, jakbyśmy to sobie wyobrażali dzisiaj - mówił.

Zdaniem Kuligowskiego, zanim miłość rozgościła się w społeczeństwie w kształcie, w jakim znamy ją obecnie, była uczuciem bardzo niepożądanym. - Oczywiście istniały rodziny, małżeństwa, ludziom rodziły się dzieci i uprawiano seks, ale miłość nie musiała temu wcale towarzyszyć i zdarzała się dość rzadko - mówił.

- Miłość romantyczną zaczęli propagować dopiero ok. 200 lat temu poeci, niektórzy z nich nawet z tego powodu popełnili samobójstwo. Inni o tej miłości bajali jak Mickiewicz i pomalutku, bardzo wolno ten romantyzm rozchodził się po społeczeństwie. Najpewniej dopiero cezura II wojny światowej była tym momentem, kiedy miłość się upowszechniła i dzisiaj uważamy ją za taką piękną i jedyną, a w niej nic naturalnego nie ma - podkreślił.

Według profesora, bardzo istotny wpływ na postrzeganie miłości i jej współczesny obraz mają wytwory kultury i środki masowego przekazu. Do niedawna, jak zaznaczył Kuligowski, hegemonem na tym polu była literatura, później kino, internet. Obecnie wpływów środków masowego przekazu na obraz miłości jest tak wiele, że trudno jednoznacznie wskazać, który z nich ma największą siłę oddziaływania. - Wszystkie te wizerunki miłości w książkach, muzyce, filmie przekonują nas, że dziś dla szczęścia człowieka, dla jego dobrostanu, zakochanie się jest właściwie niezbędne. Jeszcze 100 lat temu byłaby to pewnie herezja, a dziś uznajemy, że to warunek szczęścia jednostki - dodał.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Brak komentarzy: