sobota, 1 grudnia 2007

Turecka armia: Wkroczyliśmy do północnego Iraku

man, PAP
2007-12-01, ostatnia aktualizacja 2007-12-01 20:24
Zobacz powiększenie
Tureccy żołnierze ruszają na operację przeciw kurdyjskim rebeliantom w pobliżu miasta Sirnak, przy granicy z Irackim Kurdystanem. Zdjęcie z 6 października 2007
Fot. AP

Turecka armia poinformowała, że wkroczyła dziś do północnego Iraku w celu rozbicia grupy kilkudziesięciu kurdyjskich separatystów. Tego typu działania wojska nastąpiły dzień po tym jak rząd premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana zezwolił siłom zbrojnym na przeprowadzenie tej transgranicznej operacji.

Na swojej stronie internetowej turecka armia podała, że "przeciwko grupie 50-60 rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) dokonano ostrej interwencji i że ta grupa terrorystyczna doznała poważnych strat".

Zaprzeczył temu rzecznik Masuda Barzaniego, przywódcy irackich Kurdów. Podobnie przedstawiciel amerykańskiej armii w Iraku powiedział, że nic mu nie wiadomo o żadnym wkroczeniu tureckich sił przez granicę z Irakiem.

Turcja zgromadziła na granicy z Irakiem 100.000 żołnierzy. W północnym Iraku bazy ma ok. 3.000 bojowników PKK. W październiku parlament Turcji dał rządowi zielone światło do podjęcia decyzji o operacji przeciwko obozom kurdyjskich bojowników z PKK. Rezolucja przyjęta przygniatającą większością głosów nastąpiła po serii ataków PKK na przygraniczne tereny tureckie.

Waszyngton przestrzegał Ankarę przed inwazją na iracki Kurdystan, który jest jak dotąd najspokojniejszym regionem Iraku.

Ankara oskarża PKK o spowodowanie śmierci niemal 40.000 ludzi od 1984 roku, kiedy organizacja ta rozpoczęła zbrojną walkę o autonomię południowo-wschodnich regionów Turcji.

Ola Kwaśniewska wśród laureatów Ogólnopolskiego Dyktanda

cheko, ulast, PAP
2007-12-01, ostatnia aktualizacja 2007-12-01 15:29
Zobacz powiększenie
Dyktando pisało ponad 1000 osób
Fot. Marcin Tomalka / AG

Pierwsze miejsce w konkursie Gwiazd Ortografii zajął utalentowany młody pianista Szczepan Kończal, na miejscu drugim uplasowała się Aleksandra Kwaśniewska, a miesce trzecie przypadło dziennikarzowi gazety "Polska - Dziennik Zachodni" Markowi Zającowi.

Zobacz powiekszenie
FOT.MARTA BŁAŻEJOWSKA/AG GWL KATO MB DIGI
SONDAŻ
Czy miał(a)byś problem z napisaniem tego dyktanda?

Ogromny, co za dziwne słowa
Trochę tak, co do kilku słów miał(a)bym wątpliwości
Żadnego, byłaby to dla mnie bułka z masłem

W konkursie Gwiazd Ortografii tegorocznego Ogólnopolskiego Dyktanda, pisanego w sobotę w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach, wystartowało 18 zaproszonych gości specjalnych, m.in. aktorzy Anna Dereszowska, Matylda i Mateusz Damięccy, lekkoatleta Marek Plawgo, tancerka Edyta Herbuś, posłowie Lucjan Karasiewicz i Marek Wójcik.

Ponieważ popularne Ogólnopolskie Dyktando świętuje w tym roku jubileusz 20-lecia, dla podkreślenia tej rocznicy organizatorzy zaprosili do jego pisania tylko osoby w wieku od 20 do 29 lat. Prace laureatów konkursu gwiazd sprawdzali członkowie jury: prof. Walery Pisarek, prof. Jerzy Bralczyk, prof. Andrzej Markowski oraz prof. Edward Polański.

Lauretat "Brylantowej Gżegżółki" Szczepan Kończal powiedział po otrzymaniu nagrody, że do dyktanda przygotowywał się dzień wcześniej przez 40 minut, przeglądając słownik ortograficzny. Podkreślił, że swoją wiedzę ortograficzną zawdzięcza mamie, która pracowała jako korektorka w katowickim dzienniku "Sport".

- Tekst był przeciętnie trudny, to znaczy naszpikowany trudnymi wyrazami tylko po to, żeby ludziom utrudnić życie" - ocenił Kończal. "Nie chcę mówić nic więcej, bo boję się, że cokolwiek powiem, powiem nieortograficznie - zażartował. - Jestem w prawdziwym szoku przez "s" i "z". Mój tata nie maczał w tym palców, wszystko było uczciwie - przekonywała Kwaśniewska. - Dziękuję profesorowi Pisarkowi, którego byłem studentem. Nie byłem na wielu jego wykładach, ale te, na których byłem, były absolutnie znakomite - mówił Zając.

Prócz sławnych gości, Ogólnopolskie Dyktando pisało też w sobotę w Katowicach blisko tysiąc osób. Wyniki ich rywalizacji mają być ogłoszone po południu. Główna nagroda dla Bezbłędnego Dwudziestolatka to 20 tys. zł. Jury przyzna też 20 wyróżnień; ich laureaci otrzymają po tysiąc złotych.

Żemojcin wygrała konkurs na tekst dyktanda, ogłoszony w tym roku po raz pierwszy z okazji przypadającego właśnie jubileuszu 20- lecia tej imprezy.

Zwyciężczyni nie było na sali. Jednak jury, aby uniknąć sytuacji, że autor dyktanda pisałby je również jako uczestnik, zmieniło nieco tekst, dodając jedną zwrotkę i zmieniając niektóre wyrazy.

Tekst obfitował w trudne zwroty i sformułowania. Był m.in. superrozczochraniec, zrzędliwy ekspingpongista i "konterfekt Nietzschego odzianego w poncho". Kiedy odczytywał go przewodniczący jury prof. Walery Pisarek, uczestnicy śmiali się i ze zgrozą słuchali kolejnych pułapek.

Dyktando Uchatki

Pół dżdżem, pół suszą będąc, w półśnie pogrążony,

właśniem miał w okamgnieniu w mróz się przepoczwarzyć,

kiedy mój współlokator, z tych niewydarzonych,

chrząknął niby przypadkiem tuż-tuż przy mej twarzy.

Chcąc nie chcąc i rad nierad, nie jestem bezuchy,

widzę, skonfundowany, choć się oczy plączą,

pejzaż spod Igołomi popstrzony przez muchy

i konterfekt Nietzschego odzianego w poncho.

Tak złorzeczył zazwyczaj, bo zawżdy przegrywał,

choć koleżków miał przecie niegłupich skądinąd:

ryży skrzypek, co hurtem crescenda mógł grywać,

ornitolog amator, majster-klepka pilot.

Muzyk chow-chow hodował, płowożółte zwierzę,

ponaddwuipółletnie, superrozczochrańca,

które na równi w uczuć burzy czcił prawie że

z rondem capriccioso a-moll u Saint-Saënsa.

Drugi z druhów, zrzędliwy dość ekspingpongista,

chyży, hardy, o cerze sczerniałej z latami,

świetnie tańczył jiveęa, paso doble, twista,

a w marzeniach przeżywał rendez-vous z ptakami.

Lotnik bujał w przestworzach, w jakim bądź naprędce

skleconym wehikule, tak na łapu-capu.

Napowietrzne swe harce dedykował Helce,

pół-Rosjance z abchaską prababką spod Baku.

Ptasia grypa pod Płockiem

aa, Płock, man, Gazeta.pl
2007-12-01, ostatnia aktualizacja 2007-12-01 19:35

Zobacz powiększenie
Myśliborzyce - dalej już nie można dojechać
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG

Ogniska ptasiej grypy zostały wykryte w gminie Brudzeń Duży w powiecie płockim - w miejscowościach Uniejewo i Myśliborzyce. - To przede wszystkim choroba ptaków, a nie ludzi - uspokajają służby wojewody.

Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Ferma - ognisko ptasiej grypy w Myśliborzycach
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Ferma - ognisko ptasiej grypy w Uniejewie
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Patrol policyjny w Myśliborzycach
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Zamknięta droga w Murzynowie
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Jeden z patroli pod Brudzeniem
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Konferencja prasowa w starostwie
Zobacz powiekszenie
Fot. Tomasz Niesłuchowski / AG
Wójt Brudzenia Dużego Henryk Kisielewski
Byłeś świadkiem tego wydarzenia? Przyślij relację lub zdjęcia na Alert 24.

Co to jest ptasia grypa? Przeczytaj odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Sprawdź, jak uniknąć tej choroby - Państwowa Inspekcja Sanitarna przygotowała specjalną ulotkę.

- Już dwa tygodnie temu słyszeliśmy, że na fermie w Uniejewie ptaki zaczynają chorować - opowiadała nam sołtys Irena Matusiak. Jest jednocześnie sąsiadką właścicieli fermy drobiu w Myśliborzycach. - Ludzie mówili o tym i podejrzewali, że to wina paszy - dodawała... przeczytaj naszą relację z dwóch wsi, o których w sobotę mówił cały kraj.

Jak informuje Michał Boszko, starosta płocki, pierwsze informacje o padłych ptakach służby weterynaryjne dostały w piątek. Próbki zostały wysłane do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach. O 3. rano w sobotę przyszła wiadomość: wszystko wskazuje na to, że to najgroźniejsza odmiana wirusa H5N1. Półtorej godziny później rozpoczął pracę zespół kryzysowy w powiatowym inspektoracie weterynarii. Ostateczne potwierdzenie wirusa H5N1 dotarło do niego o 10.

Zakażenie przyszło z góry

Z relacji Hilarego Januszczyka ze starostwa powiatowego wynika, że na jednej fermie było 3,2 tys., a na drugiej 1 tys. indyków. Na jednej padło ponad 300 sztuk, na drugiej ok. 100 (po południu miała się rozpocząć operacja zagazowania pozostałych).

- Brudzeń Duży i okolice to teren podwyższonego ryzyka - ocenia Jacek Gruszczyński, powiatowy lekarz weterynarii. - W pobliżu są Wisła i jej dopływy, liczne jeziora. Bytuje tu dużo ptactwa wodnego. Z dużym prawdopodobieństwem można więc stwierdzić, że źródłem zakażenia były jego odchody. Wystarczyło, że wolno żyjące ptaki przedostały się choćby tylko na chwilę na teren fermy albo nad nią przeleciały.

Jedną z pierwszych decyzji sztabu kryzysowego było sprowadzenie mat dezynfekcyjnych. Takie muszą być m.in. na wszystkich drogach prowadzących do Uniejewa i Myśliborzyc. Całkowicie zakazany został wstęp do gospodarstw, na których są fermy z ptasią grypą.

Januszczyk relacjonuje, że zostały wyznaczone dwie strefy: zapowietrzona (w promieniu 3 km) i zagrożona (w promieniu 10 km). Dla mieszkańców okolicznych miejscowości zostały przygotowane ulotki z podstawowymi zaleceniami.

Mięso spod Brudzenia w sklepach?

W południe do tej sprawy odniósł się przebywający na Pomorzu premier Donald Tusk.

- Od rana jestem stale informowany o przypadkach ptasiej grypy pod Płockiem - odpowiadał na pytania dziennikarzy. - Wiem, że powstał zespół do monitorowania sytuacji, nie ma powodów do paniki, nie ma zagrożenia dla zdrowia ludzkiego. Jest tylko pewien problem sanitarny i weterynaryjny.

Premier dodawał, że kontaktował się z wicepremierem Grzegorzem Schetyną i z minister zdrowia Ewą Kopacz.

Ewa Lech, Główny Lekarz Weterynarii, podczas konferencji prasowej w Warszawie, wyliczała, że ok. 2 tys. sztuk drobiu z ferm zakażonych ptasią grypą mogło trafić do sklepów. To ok. 6 tys. kg mięsa, z których 1 tys. kg nie zostało poddane obróbce termicznej.

Mięso było najpierw przewiezione do trzech ubojni z woj. warmińsko-mazurskiego (najwięcej do ubojni w Drwęcznie, gm. Orneta), a potem prawdopodobnie do sklepów.

- Nie ma żadnych powodów do obaw, wirus powodujący ptasią grypę u drobiu jest niebezpieczny dla człowieka tylko wtedy, gdy podlega mutacjom. Wszystko jest pod naszym nadzorem. Właśnie sprawdzamy drogę, jaką przebyło mięso, ustalamy konkretne sklepy - zapewniała Ewa Lech.

Lekarze zlustrują fermy

Uspokajał też Józef Knap, doradca Głównego Inspektora Sanitarnego: - Owszem, wirus H5N1 jest potencjalnie podejrzewany o to, że przenosi się na człowieka, ale dzieje się tak jedynie w skrajnych warunkach. Np. w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie ludzie mieszkają bezpośrednio na fermach, jedzą surowe mięso. W żadnym kraju Unii Europejskiej nie było dotąd przypadku przeniesienia się wirusa na człowieka. Trzeba pamiętać, że wirus ginie poza organizmem ptaka lub podczas obróbki cieplnej.

Jak zapowiada Ewa Lech, w najbliższym czasie będą skontrolowane tzw. gospodarstwa kontaktowe - te, w których byli np. ludzie wcześniej przebywający w fermach uznanych za ogniska ptasiej grypy.

Lech nie wyklucza pojawienia się w okolicy kolejnego ogniska choroby. - Dlatego zostali wyznaczeni lekarze wolnej praktyki, którzy zajmą się lustracją wszystkich ferm w strefie zapowietrzonej - zapowiada Jacek Gruszczyński.

- Są już powiadomieni sołtysi, jesteśmy w kontakcie z proboszczami, którzy podczas mszy będą mówic ludziom, jak należy się w najbliższych dniach zachowywać - opowiadał Henryk Kisielewski, wójt Brudzenia Dużego. - Nie spodziewam się większych problemów. Tym bardziej, że nasza gmina nie słynie z ferm drobiowych. Zdecydowana ich większość to małe fermy, w tym roku nie rozwijały się z powodu wysokich cen paszy.

Sytuacja kryzysowa, ale w kategoriach gospodarczych

W przerwie wspólnego posiedzenia dwóch zespołów zarządzania kryzysowego: wojewódzkiego i powiatowego, kolejna konferencja prasowa odbyła się w budynku płockiego starostwa.

- W tym tygodniu zostałem wojewodą mazowieckim, wolałbym, aby to pierwsze spotkanie z państwem w Płocku przebiegało w innych okolicznościach. Niestety, mamy sytuację kryzysową, musimy dzielić się informacjami na jej temat - mówił Jacek Kozłowski.

Relacjonował, że o 10.30 uczestniczył w spotkaniu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Uzupełniał: - Tego typu ogniska pojawiają się zwłaszcza jesienią już od kilku lat. Ale i ja pragnę przypomnieć, że jeszcze nigdy dotąd w Europie nie doszło do przeniesienia wirusa na człowieka. Wystarczy stosować podstawowe zasady higieny i poddawać mięso obróbce termicznej. Oceniam sytuację jako kryzysową w kategoriach gospodarczych, może się ona odbić na hodowcach drobiu i zakładach zajmujących się obróbką mięsa.

Zakładamy, że żadnych pacjentów nie będzie

Wojewoda podał, że w strefie zapowietrzonej (czyli w promieniu 3 km) są dwie gminy: Brudzeń Duży i trzy miejscowości w gminie Nowy Duninów po drugiej stronie Wisły. Z kolei strefa zagrożona (10 km) obejmuje teren gmin Brudzeń Duży, Stara Biała, Nowy Duninów (wszystkie w powiecie płockim) i Mochowo w powiecie sierpeckim oraz jedną gminę w woj. kujawsko-pomorskim. - Nie ma tam żadnych nowych ognisk zapalnych - zapewniał Jacek Kozłowski.

Jakie miejscowości obejmuje każda ze stref, wszystkie obowiązujące od soboty zakazy i nakazy - można znaleźć w specjalnym, wydanym po południu rozporządzeniu wojewody mazowieckiego.

- Ustalamy osoby, które mogą być narażone na zakażenie. W ogóle jest ich 40 - obliczała Małgorzata Czerniawska-Ankiersztejn, mazowiecki wojewódzki inspektor sanitarny. - Wśród nich: 21 mieszkańców powiatu płockiego i 19 z powiatu nidzickiego.

Ci ostatni to tzw. łapacze - ludzie, którzy wyłapywali indyki następnie przewiezione do ubojni.

- Od rana jeździmy do każdej z rodzin tych 40 osób, by ocenić stan zdrowia i poinformować, że w razie pojawienia się dolegliwości należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza - mówiła Małgorzata Czerniawska-Ankiersztejn. - Zakładamy, że żadnych pacjentów nie będzie, ale dmuchając na zimne, sprawdzamy czy na ich przyjęcie są przygotowane oddziały zakaźne.

O powołaniu własnego sztabu kryzysowego informował też Jacek Olejnik, zastępca komendanta płockiej policji. Zadaniem jego ludzi jest kontrola ruchu drogowego, zabezpieczenie stref zapowietrzenia i zagrożenia. - Mieszkańcy zachowują się odpowiedzialnie, ze zrozumieniem. Mam nadzieję, że tak będzie przez cały czas - komentował Olejnik.

Będą odszkodowania

Marek Sawicki, minister rolnictwa, zakazał organizacji "targów z udziałem ptaków oraz pojenia drobiu wodą z otwartych zbiorników". Rozporządzenie zostanie opublikowane w poniedziałek.

Sawicki zapewnił jednocześnie, że hodowcy drobiu z Uniejewa i Myśliborzyc otrzymają odszkodowania. - Chcemy, by skutki gospodarcze były też jak najmniej dotkliwe dla producentów - zaznaczył.

Nawiązał do przypadków ptasiej grupy w Rumunii, Niemczech i Wielkiej

Brytanii. - Tam nie miało to wpływu na zachowania konsumentów i handlowców - komentował. Oświadczył, że ma nadzieję, iż podobnie będzie w Polsce. Zagwarantował, że UE nie wprowadzi zakazu eksportu drobiu; wstrzymany ma być wyłącznie handel drobiem ze strefy zapowietrzonej.

Przypomnijmy: po raz pierwszy przypadki ptasiej grypy wykryto w Polsce w marcu 2006 r. w centrum Torunia.

Pandemia mało prawdopodobna

Największym niebezpieczeństwem ptasiej grypy dla ludzi byłoby pojawienie się mutacji w strukturze genetycznej wirusa, która pozwoliłaby mu na przenoszenie się od człowieka do człowieka. W chwili obecnej człowiek może zakazić się jedynie od zwierzęcia. Prawdopodobne jest pojawienie się (na drodze mutacji) zmiany w genetycznej struktur ze wirusa umożliwiającej mu przenoszenie się od człowieka do człowieka, ale wymaga to bardzo niekorzystnego zbiegu okoliczności. Aby doszło do tej mało prawdopodobnej sytuacji człowiek lub zwierzę (np. świnia) musi zarazić się równocześnie wirusem ludzkim i zwierzęcym. Wtedy dzięki podziałowi na segmenty możliwa jest wymiana genów pomiędzy dwoma wirusami pasożytującymi na tej samej komórce. Dopiero w takiej sytuacji może powstać zupełnie nowy szczep zdolny do wywołania pandemii.

Do tej pory stwierdzono jeden przypadek przejścia wirusa z człowieka na człowieka bez utraty zjadliwości. 25 czerwca 2006 w Indonezji zmarł na ptasią grypę ojciec, zaraziwszy się uprzednio od swojego 10-letniego syna.

Zwykła grypa niebezpieczniejsza od ptasiej grypy

Najgroźniejszym obecnie szczepem wirusa ptasiej grypy jest szczep H5N1. Po raz pierwszy stwierdzono go w Hongkongu w 1997 roku. Prawdziwa epidemia ptactwa domowego wybuchła jednak dopiero w 2003 roku. Według WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) od 2003 roku zmarło co najmniej 130 na 228 osób zakażonych wirusem. Ptasia grypa charakteryzuje się więc dość dużą zjadliwością, co jest czynnikiem zmniejszającym ryzyko pandemii.

Tymczasem - jak pokazują statystyki - o wiele większa liczba ludzi umiera po zarażeniu się zwykłym wirusem grypy. Większość pacjentów, którzy zapadną na grypę, wraca do zdrowia w ciągu od jednego do dwóch tygodni. Jednak każdego roku na całym świecie na skutek grypy życie traci 2 mln ludzi. Główną przyczyną śmierci nie jest co prawda sama grypa, ale występujące po niej powikłania. Większość zgonów dotyczy pacjentów w wieku powyżej 65 lat lub młodszych, ale osłabionych przez inne niż grypa choroby. Grypa może być też niebezpieczna dla niemowląt oraz małych dzieci. W przypadku niewłaściwego leczenia albo jego braku nawet pacjenci w sile wieku mogą nabawić się poważnych komplikacji.