środa, 23 kwietnia 2008

Półfinał Ligi Mistrzów

Kartki:

Marquez - żółta

Skład:

Victor Valdes - Gianluca Zambrotta, Rafael Marquez, Gabriel Milito, Eric Abidal; Xavi, Yaya Toure, Deco (77. Henry); Lionel Messi (62. Krkić), Samuel Eto'o, Andres Iniesta

Trener: Frank Rijkaard


0 : 0

0
:
0


23 kwietnia 2008 godz. 20:45
Nou Camp - Barcelona
Sędzia: Massimo Busacca (Switzerland)

Kartki:

Hargreaves - żółta

Skład:

Edwin van der Sar - Owen Hargreaves, Rio Ferdinand, Wes Brown, Patrice Evra; Cristiano Ronaldo, Michael Carrick, Paul Scholes, Park Ji-sung; Carlos Tevez (85. Giggs), Wayne Rooney (76. Nani)

Trener: Alex Ferguson



Ronaldo nie strzela, Manchester nie wygrywa
Michał Szadkowski
W hitowym półfinale Ligi Mistrzów Barcelona zremisowała z Manchesterem United 0:0. Cristiano Ronaldo przestrzelił rzut karny. Jego Manchester przez cały mecz się bronił, ale słaba Barcelona nie potrafiła strzelić gola
Relacja z czuba

Kto pamięta ubiegłoroczny półfinał LM Milan - Manchester, w środę w drugiej minucie przeżywał deja vu. Oto obwołany przez media najlepszym piłkarzem świata Cristiano Ronaldo z rzutu karnego strzelił obok bramki. Drugi raz w tym sezonie na siedem prób. W najważniejszym meczu sezonu znów zawiódł. Od wspomnianego występu na San Siro przylgnęła do niego łatka piłkarza, który nie radzi sobie w meczach wielkich - gdy patrzy na niego cały świat, gdy drużyna potrzebuje go najbardziej.

Portugalczyk jakby chciał tej opinii zaprzeczyć już kilka sekund po rozpoczęciu meczu wywalczył rzut wolny, a chwilę później jedenastkę. Gdyby ją wykorzystał, Barca chyba by się już nie podniosła. Gracze z Katalonii wyszli na mecz przestraszeni, przybici fatalną postawą w lidze. Nie wierzyli w nich nawet kibice, którzy szans na zwycięstwo upatrywali w stawiennictwie świętego Jerzego. W środę Katalonia hucznie obchodziła dzień swojego patrona. I choć św. Jerzy jest także patronem Anglii, w środowy wieczór bardziej niż angielskim George'em był katalońskim Jordim.

Po zmarnowanym karnym Ronaldo jego kolegów zatkało. Przez następne pół godziny nie przekroczyli linii środkowej. A Carlos Tevez faulował Yayę Toure tuż przed polem karnym van der Sara. Obrona Manchesteru potrzebowała wsparcia, bo w takim zestawieniu grała pierwszy raz. Ba, Owen Hargreaves na prawej obronie wystąpił dopiero drugi raz od mundialu w Niemczech! Zastępujący cierpiącego na bóle brzucha Nemanję Vidica (wtorkowy poranek spędził w szpitalu) Wes Brown popełniał błąd za błędem.

Będąca bez formy Barca nie potrafiła jednak wykorzystać przewagi. Częściej posiadała piłkę, strzelała i wykonywała rzuty rożne, ale nie była w stanie rozegrać akcji złożonej z kilku podań. Takich, którymi zachwycała, gdy dwa lata temu wygrywała LM.

Jeśli miała okazję, to po indywidualnych akcjach Henry'ego i Messiego lub błędach Manchesteru. Van der Sar albo był równie zszokowany co koledzy, albo jego permanentnie chore pachwiny nie pozwalają mu już na kopanie piłki. Tylko w pierwszej połowie 38-letni bramkarz dwukrotnie wybijał piłkę pod nogi Messiego.

Argentyńczyk, o którym Katalończycy mówili, że jest jedyną nadzieją Barcy na korzystny wynik, choć grał pierwszy mecz w podstawowej jedenastce od półtora miesiąca, spisywał się lepiej niż Ronaldo. To po jego podaniach świetną szanse miał Samuel Eto'o, to on próbował sprawić, by Barcelona grała jak za najlepszych czasów. Nie udało mu się, ale i tak w starciu drugiego (Ronaldo) z trzecim (Messi) piłkarzem świata ubiegłego roku górą był ten trzeci. Bo Ronaldo po przestrzeleniu karnego próbował już tylko pokonać Victora Valdesa z rzutów wolnych. Ani razu nie był blisko. Znów zawiódł.

We wtorek, w rewanżu na Old Trafford Portugalczyk dostanie jeszcze jedną szansę na pokazanie, że stać go na coś więcej niż tylko strzelanie goli Newcastle i Boltonowi. Mimo słabego meczu na Camp Nou to Manchester będzie faworytem. Jeśli Portugalczykowi się nie uda, kwestionujący porównywanie go do legendarnego George'a Besta będą mieli jeszcze jeden argument. Reprezentant Irlandii Północnej strzelił co prawda mniej goli w sezonie 1967/68 (32, przy 38 Ronaldo), ale doprowadził Manchester do zwycięstwa w Pucharze Europy.

Pierwszy półfinał Legii z Zagłębiem Lubin

Maciej Weber
2008-04-21, ostatnia aktualizacja 2008-04-21 21:06

Zobacz powiększenie
Sędzia Hubert Siejewicz podczas meczu Legia - Zagłębie
Fot. Bartosz Bobkowski / AG

- Nieważny styl. Chodzi o awans - mówi bramkarz Jan Mucha. We wtorek Legia gra pierwszy półfinałowy mecz Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin. Rewanż - za tydzień

Te mecze mogą być dla legionistów nawet ważniejsze niż ligowe o wicemistrzostwo. Tam do ostatniej kolejki trwać będzie walka o miejsce gwarantujące start w europejskich pucharach. A na przykład Lech ma korzystniejszy układ spotkań - w niedzielę Legia zmierzy się z najlepszą w kraju Wisłą Kraków. Przez puchar droga może być znacznie krótsza. Jeżeli stołeczna drużyna wyeliminuje lubinian, to zakładając, że w drugiej parze Wisła ogra Groclin, wystarczyłby sam awans do finału.

Na koniec ubiegłego sezonu broniąca mistrzostwa Legia na własnym stadionie oddała tytuł właśnie Zagłębiu (1:2, wcześniej w Lubinie przegrała 0:1). W tym mało było drużyn, z którymi tak dobrze by sobie radziła. Jesienią wygrała 2:0, wiosną to właśnie spotkaniem z Zagłębiem przełamała kryzys i zwyciężyła aż 3:0. Dla rywali Puchar Polski to jedyna szansa na start w pucharach. Zakładając, że decyzja o karnym zdegradowaniu lubinian dotyczy tylko ligi. I że w ogóle ta decyzja o karach zostanie utrzymana.

W niedzielę w prestiżowym ligowym meczu z aktualnym już mistrzem Wisłą Kraków z powodu żółtych kartek nie zagrają Takesure Chinyama i Jakub Rzeźniczak. - Na szczęście we wtorek będą mogli wystąpić. Mecz z Zagłębiem jest bardzo ważny. Wiemy, że tą drogą możemy się dostać do europejskich pucharów. Natomiast w lidze walka będzie bardzo zacięta, bo nie jesteśmy zależni tylko od siebie. Nie warto wybiegać za daleko w przyszłość. Dlatego w ogóle nie myślę o meczu z Wisłą. W tej chwili ważne jest tylko Zagłębie - mówi trener Jan Urban.

Wynika z tego, że Legia zagra w najsilniejszym zestawieniu, jak to będzie możliwe (z kontuzjowanych zostali już tylko Piotr Giza i Edson). A w tym najmocniejszym ostatnio znalazło się miejsce dla takich młodych piłkarzy, jak 18-letni Maciej Rybus, czy zwłaszcza najmłodszy strzelec bramki w historii klubu 16-letni Ariel Borysiuk. Trener Urban jest co prawda zwolennikiem poglądu, że należy rozsądnie gospodarować siłami młodych piłkarzy, lecz z drugiej strony chyba nie ma co ich zatrzymywać, kiedy są zdecydowanie na fali.

Na ten mecz może zajść zmiana także na środku obrony. Po kontuzji i operacji kręgosłupa do zdrowia już wrócił Dickson Choto, który bardzo udanie wystąpił w meczu z Wisłą w Pucharze Ekstraklasy. - Nie może jeszcze grać wszystkich meczów po 90 minut - stwierdził trener Urban przed meczem z Odrą w Wodzisławiu, sadzając stopera z Zimbabwe na ławce rezerwowych. Postawił tym samym po raz kolejny na duet Inaki Astiz - Wojciech Szala. Powrót Choto oznaczałby odpoczynek dla tego drugiego. W bramce natomiast, mimo że na początku rozgrywek tak jak i w Pucharze Ekstraklasy stał Wojciech Skaba, pewnie wystąpi Mucha. - Bardzo chcę grać - mówi Słowak.

Z drużyną gości po raz kolejny przyjedzie wieloletni legionista Piotr Włodarczyk. Podczas poprzedniej wizyty nie zaprezentował się szczególnie, a tym razem nie wiadomo, czy zaprezentuje się w ogóle. W sobotnim wygranym przez Zagłębie 5:2 meczu z Jagiellonią Białystok trzy bramki strzelił jego rywal do miejsca w ataku Michał Chałbiński, i to on zagra od pierwszej minuty. Bardziej interesujące wydaje się to, jak spiszą się prawy obrońca Grzegorz Bartczak i prawy pomocnik Szymon Pawłowski, którymi Legia (podobnie jak i Wisła) jest zainteresowana.



LEGIA WARSZAWA - ZAGŁĘBIE LUBIN. Wtorek, godz. 18 - ul. Łazienkowska 3 (transmisja w N sport). Legia: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Aleksandar Vuković, Roger Guerreiro, Ariel Borysiuk, Maciej Rybus - Takesure Chinyama. Zagłębie: Aleksander Ptak - G. Bartczak, Michał Stasiak, Vitas Alunderis, Thiago Gomes - Szymon Pawłowski, Maciej Iwański, Michał Goliński, Rui Miguel, Robert Kolendowicz - Michał Chałbiński. Rewanż w środę 30 kwietnia w Lubinie.



Bramka i asysta Burkhardta

Marcin Burkhardt strzelił pierwszego gola dla IFK Norrkopeing, odkąd przeprowadził się do ligi szwedzkiej. W meczu z Helsingborgs IF w 28. minucie przyjął piłkę na początku pola karnego, podbił ją, a następnie uderzył z powietrza. Zrobił to z pełnego obrotu, mając za plecami próbującego mu przeszkadzać obrońcę. Piłka wpadła do siatki po odbiciu od słupka. Tuż po przerwie rywale w ciągu 4 minut strzelili dwa gole. Najpierw trafił słynny Henrik Larsson (były gracz m.in. Celticu Glasgow, Barcelony i Manchesteru United, wielokrotny reprezentant Szwecji), za chwilę - Rene Makondele. Jednak jeszcze raz pokazał się Burkhardt. W ostatnich sekundach spotkania dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Kristoffera Arvhage, dzięki czemu goście wywieźli remis.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

Gimnazjaliści wiedzieli, że będzie Gall Anonim

Grzegorz Staszak, Opole
2008-04-23, ostatnia aktualizacja 2008-04-23 08:04

Gimnazjaliści pisali wczoraj pierwszą część egzaminu na koniec szkoły. Dzień wcześniej znaleźliśmy na jednym z młodzieżowych forów internetowych wpisy o tym, co będzie na teście humanistycznym

Zobacz powiekszenie
Fot. Andrzej Monczak / AG
Prawie 500 tys. trzecioklasistów z gimnazjów napisało test humanistyczny
Zobacz powiekszenie
Informacje w internecie jeszcze przed rozpoczęciem egzaminu
Zobacz powiekszenie
Informacje w internecie jeszcze przed rozpoczęciem egzaminu
SERWISY
Na forum portalu www.o2.pl, w wątku „Egzamin gimnazjalny - przeciek?" w poniedziałek, czyli dzień przed testem, o godzinie 20.45 użytkownik podpisujący się najprawdopodobniej swoim numerem z Gadu-Gadu napisał: „Dzisiaj udało mi się zobaczyć kawałek testu. No będą to czasy XII wieku i teksty Galla Anonima”.

Wczoraj na egzaminie znalazły się trzy teksty źródłowe, na podstawie których gimnazjaliści mieli odpowiedzieć na kilkadziesiąt pytań zamkniętych. Jednym z nich był tekst Galla. Do tego tekstu gimnazjalistom zadano osiem pytań, każde warte po jednym punkcie (w sumie z całego testu można ich było uzyskać 50).

Również w wieczór poprzedzający egzamin, o 22.01 użytkownik podpisujący się thund3r0 napisał: "Na teście mają być czasy Krzywoustego, Galla Anonima oraz obraz Szermanowskiego".

Na teście humanistycznym rzeczywiście było siedem pytań dotyczących Bolesława Krzywoustego na podstawie tekstu Galla Anonima.

Wprawdzie nie ma i nie było takiego malarza jak "Szermanowski", ale prawdopodobnie internauta błędnie wpisał to nazwisko, bo na teście znalazły się trzy zadania za 3 punkty każde, w którym trzeba było posłużyć się interpretacją dołączonego do testu obrazu Józefa Szermentowskiego pt. "Stary żołnierz i dziecko w parku".

Jak dowiedzieliśmy się w Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, testy gimnazjalne są pakowane w specjalne folie i nie da się ich wyciągnąć bez uszkadzania. CKE dostarcza dzień przed egzaminem do okręgowych komisji tyle testów, ilu jest uczniów w danym okręgu, i nigdy żaden arkusz nie zostaje wolny. Okręgowe komisje jeszcze tego samego dnia dostarczają testy do szkół. Uczniowie otrzymują swoje zafoliowane arkusze tuż przed rozpoczęciem egzaminu.

- Te zabezpieczenia sprawiają, że jestem całkowicie przekonany o tym, że żaden test nie mógł trafić w niepowołane ręce - mówi Marek Legutko, dyrektor CKE. - To, co znalazło się na forach, uważam za zwykłe strzały, które akurat się sprawdziły. Gdyby ktoś umieścił całe zadania wtedy na pewno odpowiednio byśmy reagowali, a tak to zwyczajnie trafiony strzał - dodał.

Dla wielu gimnazjalistów był to jednak dowód, że warto wieczorem poczytać, co dziś może być na części matematycznej.

Źródło: Gazeta Wyborcza