wtorek, 26 czerwca 2012

Odpowiedzialność za zobowiązania członków zarządu spółek kapitałowych

16.03.2006


Pomimo nieposiadania przez spółkę kapitałową środków na zaspokojenie swoich zobowiązań w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością można domagać się ich spłaty przez członków jej zarządu.

Pod pojęciem definicji ustawowej spółki kapitałowej rozumiemy spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i spółkę akcyjną. Spółka kapitałowa posiada osobowość prawną i za zaciągnięte zobowiązania odpowiada majątkiem własnym. Cechą charakterystyczną takiego podmiotu jest posiadanie niejako „funduszu gwarancyjnego” w postaci kapitału zakładowego dla zaspokojenie ewentualnych wierzycieli. Celem takiej konstrukcji jest wyłączenie odpowiedzialności osobistej wspólników z ich majątków własnych. Wierzyciel spółki kapitałowej powinien móc skutecznie zaspokoić swoje roszczenie w drodze egzekucji z majątku spółki.

W sytuacji nieposiadania przez spółkę kapitałową wystarczających środków na spłatę zaciągniętych lub powstałych zobowiązań może dojść do bezskutecznej egzekucji z majątku spółki. W tym miejscu istotnym jest przedstawienie odmiennych skutków, jakie rodzi taka sytuacja w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, a jakie w spółce akcyjnej.

W spółce akcyjnej ustawodawca nie przewidział odpowiedzialności innych podmiotów za zobowiązania spółki poza nią samą.

W odniesieniu do spółki z o.o., posiadającej z założenia mniejszy kapitał zakładowy, przyjęto, iż ryzyko wystąpienia opisanej powyżej sytuacji zdarzy się częściej. Podstawą zaspokojenia wierzycieli w omawianym przypadku jest odpowiedzialność cywilnoprawna członków zarządu spółki z o.o. za jej zobowiązania. Cywilnoprawna odpowiedzialność członków zarządu oznacza ujemne następstwa prawne, jakie przepisy prawa cywilnego wiążą z niewykonaniem przez nich określonego obowiązku lub generalnie niedołożeniem należytej staranności przy wykonywaniu obowiązków powierzonych w związku ze sprawowaną funkcją.

Bezskuteczna egzekucja

Dla ochrony wierzycieli tego rodzaju spółki kapitałowej wprowadzono w art. 299 Kodeksu spółek handlowych obostrzony mechanizm możliwości ich zaspokojenia przy braku środków własnych spółki. Wierzyciel nie musi zastosować wszystkich dostępnych mu sposobów egzekucji czy też wskazać wszystkich składników majątkowych podmiotu nadających się do pokrycia wierzytelności. Wystarczy wskazać brak skuteczności choć jednej egzekucji należności z któregokolwiek składnika majątku:

- może to być klasyczne działanie przez organ egzekucyjny, jakim jest komornik;

- wierzyciel może też domagać się wyjawienia majątku spółki przed samym wszczęciem egzekucji i uzyskać wykaz wskazujący na nadmiar wartości zobowiązań nad majątkiem dłużnika;

- wreszcie sąd właściwy do ogłoszenia upadłości spółki może oddalić jej wniosek w tej sprawie z uwagi na brak możliwości zaspokojenia kosztów samego postępowania z majątku wnioskodawcy;

- ten sam sąd może stwierdzić, iż majątek spółki został obciążony, np. na hipotece, w takim zakresie, że nie ma możliwości pokrycia z niego kosztów postępowania upadłościowego zarówno z majątku pozostałego, jak i części nieobciążonej.

W tym miejscu należy wskazać na rozbieżności w orzecznictwie Sądu Najwyższego dotyczące przeprowadzenia przez wierzyciela postępowania dowodowego na okoliczność bezskuteczności egzekucji. W wyroku z dnia 26 czerwca 2003 r. (V CK 416/01) SN stwierdził możliwość wykazania bezskutecznej egzekucji na podstawie każdego dowodu, z którego wynika, że spółka nie ma majątku pozwalającego na zaspokojenie wierzyciela pozywającego członków jej zarządu. Mając na uwadze cel wprowadzenia art. 299 K.s.h., przyjęte stanowisko zasługuje na aprobatę. Odmienne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 21 września 2005 r. (V CK 129/05), stwierdzając konieczność posiadania przez wierzyciela tytułu egzekucyjnego wystawionego przeciwko spółce. Brak jednolitości orzecznictwa w omawianym zakresie zasługuje na krytykę.

Warto przypomnieć, że ustawodawca jednoznacznie wskazał w odniesieniu zarówno do spółki z o.o. w art. 151 § 4 K.s.h., jak i co do spółki akcyjnej w art. 301 § 5 K.s.h., brak odpowiedzialności wspólników spółki za jej zobowiązania. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy wspólnicy spółki z o.o. są również członkami zarządu. Zgodnie z treścią wyroku Sądu Najwyższego z dnia 14 lutego 2003 r. (IV CKN 1779/00, OSNC 2004, nr. 5, poz. 76) przepis art. 159 § 3 K.h. (obecnie art. 151 § 4 K.s.h.) nie wyłącza przewidzianej w art. 298 § 1 K.h. (obecnie art. 299 § 1 K.s.h.) odpowiedzialności w stosunku do członków zarządu, będących zarazem wspólnikami spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.

Odpowiedzialność zarządu

Odpowiedzialność członków zarządu spółki z o.o., zawarta w art. 299 K.s.h. i określona w nauce prawa jako odpowiedzialność subsydiarna, ma charakter „zastępczy” w stosunku do odpowiedzialności, jaką ponosi spółka za swoje zobowiązania. Przesłanką odpowiedzialności subsydiarnej jest bezskuteczność egzekucji w stosunku do pierwotnego dłużnika, jakim jest inny podmiot. Dopiero gdy majątek posiadany przez ten podmiot nie pokryje należnych zobowiązań, ma zastosowanie odpowiedzialność za ich zaspokojenie członków zarządu spółki. Co ważne, odpowiedzialność członków zarządu spółki z o.o. jest odpowiedzialnością osobistą, co oznacza, że odpowiadają oni za całość zobowiązań spółki., jest również odpowiedzialnością solidarną, co oznacza, że wszyscy odpowiadają za cały dług. Wierzyciel może wybrać, z majątku którego lub których członków zarządu dokona swojego zaspokojenia i w jakiej wysokości. Członkom zarządu, których majątek podlega egzekucji, przysługuje w stosunku do pozostałych roszczenie regresowe. Oznacza ono prawo domagania się na drodze sądowej zwrotu poniesionych należności od pozostałych zobowiązanych. Jego zakres określony jest stosunkowym pokryciem należności na nich przypadających.

Moment, od którego członek zarządu podlega odpowiedzialności za zobowiązania spółki z o.o., jest chwilą powołania go do zarządu. Nie ma znaczenia data zgłoszenia tego faktu do rejestru sądowego. Dokonanie wpisu do rejestru czy też wykreślenie z niego ma charakter deklaratoryjny. W razie wystąpienia zdarzeń uniemożliwiających wykonywanie obowiązków członka zarządu (np. choroby) nie będzie on ponosił odpowiedzialności. Osoby faktycznie pełniące funkcję członków zarządu spółki a niepowołane w skład zarządu nie ponoszą odpowiedzialności za zobowiązania spółki. Czym innym jest powołanie w skład organu uprawnionego do reprezentacji, a czym innym samo pełnienie funkcji. Osoba prawna działa przecież przez swoje organy.

Członek zarządu spółki z o.o. ponosi odpowiedzialność za wszystkie zobowiązania spółki powstałe między dniem powołania go do zarządu a wykreślenia z rejestru handlowego. W momencie wytaczania przeciwko niemu powództwa nie musi on być członkiem zarządu.

W tym miejscu warto dokładniej przyjrzeć się chwili powstania zobowiązań spółki, aby zostały one objęte odpowiedzialnością członków zarządu spółki na podstawie art. 299 K.s.h. Powszechnie brak wątpliwości co do odpowiedzialności za zobowiązania powstałe przed zaistnieniem przesłanek do ogłoszenia upadłości. Co w przypadku, gdy pomimo upływu terminu przewidzianego do zgłoszenia stosownego wniosku zarząd nie dopełnił tego obowiązku, spółka zaciąga dalej zobowiązania, a zgłoszenie upadłości następuje faktycznie w okresie późniejszym?

Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 25 listopada 2003 r. ( III CZP 75/03) stwierdził, iż członkowie zarządu spółki z o.o. odpowiadają zarówno za zobowiązania istniejące w momencie zajścia przesłanek ogłoszenia upadłości, jak i za zobowiązania spółki powstałe dopiero po spełnieniu się przesłanek zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości..

Kontrowersje w orzecznictwie SN budzi określenie charakteru zobowiązań spółki, za które można pociągnąć do odpowiedzialności członków zarządu. Zgodnie z uchwałą SN z dnia 15.09.1993 r. (II UZP 1993 r.) odpowiedzialność członków zarządu może dotyczyć zarówno zobowiązań w rozumieniu art. 353 K.c., czyli „prywatnych”, jak i zobowiązań o charakterze publicznoprawnym.

Odmiennie - SN w uzasadnieniu do wyroku z dnia 24 czerwca 2004 r. (III CK 107/03) wywodzi, że nie jest dopuszczalna droga sądowa do dochodzenia, w trybie art. 299 K.s.h., należności publicznoprawnych od członków zarządu.

W orzecznictwie wystąpił również pogląd wyłączający odpowiedzialność członków zarządu spółki, w ramach art. 299 K.s.h., za zasądzone w tytule wykonawczym koszty procesu i koszty postępowania egzekucyjnego umorzonego następnie z powodu bezskuteczności egzekucji (I ACa 85/04, OSAB 2004 nr. 3 poz.16). Jest to pogląd krytykowany w doktrynie z powodu zmuszania niejako wierzycieli do ponoszenia nakładów finansowych z tytułu kosztów procesu przeciwko spółce z jednej strony, a z drugiej strony pozbawiania ich możliwości odzyskania poniesionych kosztów od członków zarządu spółki w razie bezskuteczności zaspokojenia ich z majątku spółki.

Uwolnienie się z odpowiedzialności

Członek zarządu spółki może uwolnić się od odpowiedzialności w następującym stanie faktycznym:

1) gdy wykaże, że we właściwym czasie zgłosił wniosek o upadłość spółki lub wszczęto postępowanie układowe;

2) gdy nie doszło do zgłoszenia wniosku o upadłość oraz nie wszczęto postępowania układowego nie z jego winy;

3) gdy, pomimo niezgłoszenia wniosku o upadłość lub niewszczęcia postępowania układowego, wierzyciel nie poniósł szkody.

W pierwszym przypadku należy wykazać, że stosowny wniosek zgłoszono we właściwym czasie, zgodnie z przepisami prawa upadłościowego i układowego. Zgodnie z art. 21 ust 1 Ustawy z dnia 28 lutego 2003 r. Prawo upadłościowe i naprawcze ( Dz. U. z 2004 r. nr 96 poz. 959 z późn. zm) członkowie zarządu, działając w imieniu dłużnika-spółki, są zobowiązani nie później niż w ciągu dwóch tygodni od dnia, w którym wystąpiła podstawa do ogłoszenia upadłości, zgłosić w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. Istnieją dwie przesłanki ogłoszenia upadłości:

a) niewypłacalność spółki powstająca, gdy nie wykonuje ona swoich wymagalnych zobowiązań;

b) niewypłacalność spółki powstająca, gdy zobowiązania przekroczą wartość majątku spółki, niezależnie od tego, czy na bieżąco wykonuje ona swoje zobowiązania.

Obowiązek zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości spoczywa na zarządzie spółki bez względu na wartość niewykonanych zobowiązań czy długość opóźnienia ich wykonania. Sąd może oddalić wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli opóźnienie w wykonaniu zobowiązań nie przekracza trzech miesięcy, a suma niewykonanych zobowiązań nie przekracza 10% wartości bilansowej przedsiębiorstwa dłużnika. Sąd nie oddali wniosku, jeżeli niewykonywanie zobowiązań ma charakter trwały albo gdy oddalenie wniosku może spowodować pokrzywdzenie wierzycieli.

Nie jest istotnym, kto z członków zarządu zgłasza wniosek o ogłoszenie upadłości, taki wniosek może zgłosić równie dobrze wierzyciel spółki. Wystarczającym jest uznanie, że wniosek złożono w czasie, kiedy spółka stała się niewypłacalna. Ustalenie początku okresu, od którego to nastąpiło, może budzić wątpliwości. Często zdarza się, iż jego ustalenie wymaga zasięgnięcia opinii biegłego.

W tym miejscu należy zaznaczyć, iż zapis art. 299 K.s.h. powołujący się na „otwarcie postępowania układowego” jest niedostosowany do noweli przepisów o postępowaniu upadłościowym z dnia 1 października 2003 r. W jej wyniku ustawodawca zastąpił postępowanie układowe, wprowadzając postępowanie upadłościowe z możliwością zawarcia układu oraz postępowanie naprawcze. Wszczęcie postępowania naprawczego, na podstawie art. 492 ust 1 i 2. Prawa upadłościowego i naprawczego, jest jedynie prawem, a nie obowiązkiem zarządu. Nie przewidziano żadnego terminu dla wszczęcia postępowania naprawczego. Można zatem przyjąć, choć budzi to kontrowersje, że wszczęcie postępowania naprawczego pozwala członkom zarządu spółki z o.o. uchylić się od odpowiedzialności za zobowiązania spółki.

W drugim przypadku należy wykazać brak winy członka zarządu spółki z o.o. w opóźnieniu lub zaniechaniu złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości. Wynika to z oparcia odpowiedzialności członka zarządu na domniemaniu winy. Ciężar dowodu braku tej winy obciąża członka zarządu. Powinien wykazać, iż jego działanie nie było bezprawne, tym samym nie naruszył swoich obowiązków, lub mimo naruszenia prawa nie można przypisać mu niedbalstwa w prowadzeniu spraw spółki. Klasycznym powodem może być wprowadzenie go w błąd co do danych o wynikach finansowych spółki czy dłuższa, usprawiedliwiona nieobecność, obejmująca okres, w którym wystąpiły przesłanki złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości. Nowi członkowie zarządu, składając, natychmiast po objęciu swojej funkcji i zapoznaniu się ze stanem finansów spółki, stosowny wniosek, również uwolnią się od odpowiedzialności. Uchyla przesłankę poniesienia odpowiedzialności wykazanie, że w okresie, kiedy dana osoba pełniła funkcję członka zarządu, stan finansów spółki nie uzasadniał złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości czy otwarcie postępowania układowego.

W trzecim przypadku należy wykazać mniejszy zakres zaspokojenia wierzyciela z majątku spółki w przypadku zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości lub wszczęcia postępowania układowego niż faktyczną wartość uzyskaną przez wierzyciela w chwili obecnej. O wystąpieniu ewentualnej szkody będziemy mogli mówić jedynie wtedy, gdy wystąpi różnica pomiędzy wielkością zaspokojonej wierzytelności w wyniku wszczęcia przytoczonych powyżej postępowań a rzeczywistym zaspokojeniem należności. Brak szkody oznacza brak uszczerbku dla wierzyciela. Z praktyki wynika, że dowodzenie braku szkody po stronie wierzyciela jest bardzo utrudnione.

Dochodzenie roszczeń

Powództwo przeciwko członkowi zarządu spółki z o.o. powinno zostać wniesione do sądu właściwego ze względu na miejsce zamieszkania członka zarządu. Podstawą jest przyjęcie, że nie mamy do czynienia z odpowiedzialnością odszkodowawczą członków zarządu. Większość doktryny odniosła się krytycznie do odmiennego stanowiska, jakie zajął SN w uchwale z dnia 22 września 1995 r. (III CZP 120/95).

Bieg przedawnienia roszczenia wierzyciela wobec członka zarządu spółki rozpoczyna się w dniu bezskuteczności egzekucji wierzytelności na podstawie prawomocnego tytułu egzekucyjnego, wystawionego przeciwko spółce, i wynosi trzy lata. Co do zasady, zgodnie z art. 118 § 1 K.c., takie wierzytelności zaliczane są do roszczeń związanych z działalnością gospodarczą. Istnieją jednak różne implikacje, nie zawsze przekonywające. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 28 stycznia 2004 r. (IV CK 176/02) stwierdził, iż roszczenie wierzyciela przeciwko członkom zarządu za zobowiązania spółki z ograniczoną odpowiedzialnością ulega przedawnieniu w terminie określonym w art. 442 § 1 K.c. W tym przypadku przyjęto, że mamy do czynienia z roszczeniem o naprawienie szkody powstałej w wyniku czynu niedozwolonego, które przedawnia się w ciągu trzech lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie zobowiązanej do jej naprawienia. Wydaje się, że taka szkoda może mieć miejsce w przypadku omawianym powyżej, jako trzeci stan faktyczny umożliwiający uwolnienie się członka zarządu z odpowiedzialności za zobowiązania spółki. Należy przypomnieć, że co do zasady odpowiedzialność członków zarządu jest ściśle gwarancyjna, a nie odszkodowawcza. By podnieść roszczenie przeciwko członkom zarządu, należy ustalić, czy istnieje jakiekolwiek zobowiązanie spółki. Przyznaje się prawo podniesienia przez wspomniane osoby takich zarzutów przeciwko dochodzeniu należności, jakie przysługiwałyby spółce. Jeżeli spółka, podnosząc te zarzuty, zostałaby zwolniona z obowiązku zaspokojenia wierzyciela, to tym bardziej jej członkowie zarządu.

Wierzyciel, by skierować przeciwko członkom zarządu spółki z o.o. powództwo, powinien wykazać wystąpienie łącznie zarówno bezskuteczności egzekucji przeciwko spółce, jak i brak możliwości zwolnienia z odpowiedzialności za taki stan rzeczy członków jej zarządu. Wydaje się, iż powinno się dążyć w kierunku objęcia odpowiedzialnością członków zarządu wszystkich powstałych zobowiązań spółki. Należy odnieść się krytycznie do występowania braku jednolitości orzecznictwa sądów w zakresie wykładni postanowień art. 299 K.s.h.

(WIT)

Prokuratura: śledztwo ws. śmierci Petelickiego potrwa kilka miesięcy

Kilka mie­się­cy po­trwa śledz­two w spra­wie oko­licz­no­ści śmier­ci gen. Sła­wo­mi­ra Pe­te­lic­kie­go - po­wie­dział rzecz­nik pro­wa­dzą­cej po­stę­po­wa­nie Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w War­sza­wie Da­riusz Śle­po­ku­ra. Po­twier­dził, że prze­słu­cha­no dziś Ja­ro­sła­wa Ka­czyń­skie­go.

gen. Sławomir Petelicki, fot. Waldemar Kompała / Agencja Gazeta
gen. Sławomir Petelicki, fot. Waldemar Kompała / Agencja Gazeta

- Cze­ka­my na za­mó­wio­ne przez pro­ku­ra­tu­rę spe­cja­li­stycz­ne eks­per­ty­zy ba­li­stycz­ne, tok­sy­ko­lo­gicz­ne oraz bil­lin­gi po­łą­czeń zmar­łe­go. Ich uzy­ska­nie zaj­mie za­pew­ne kilka mie­się­cy - po­wie­dział pro­ku­ra­tor Śle­po­ku­ra.

O dzie­siej­szym prze­słu­cha­niu li­de­ra PiS po­in­for­mo­wa­ło Radio Zet. Ja­ro­sław Ka­czyń­ski zo­stał we­zwa­ny w związ­ku ze swą wy­po­wie­dzią z ze­szłe­go wtor­ku. - Kilka ty­go­dni przed tym wy­da­rze­niem (śmier­cią gen. Pe­te­lic­kie­go - red.) pewna osoba, po­wszech­nie znana, wy­mie­ni­ła go na krót­kiej li­ście osób, które bar­dzo dużo mówią, w związ­ku z czym są za­gro­żo­ne. Nie­któ­re z tych osób już zo­sta­ły na różne spo­so­by ude­rzo­ne - mówił wów­czas dzien­ni­ka­rzom Ka­czyń­ski. Pro­ku­ra­tu­ra już wcze­śniej za­po­wie­dzia­ła, że chce po­znać wie­dzę pre­ze­sa PiS w tej spra­wie i go prze­słu­chać.

Gen. Pe­te­lic­ki po­cho­wa­ny na Po­wąz­kach Woj­sko­wych. "To życie nie bie­gło pro­sty­mi dro­ga­mi"

Twór­ca i dwu­krot­ny do­wód­ca jed­nost­ki GROM gen. bryg. Sła­wo­mir Pe­te­lic­ki zo­stał dziś po­cho­wa­ny na Cmen­ta­rzu Woj­sko­wym na war­szaw­skich Po­wąz­kach. Jego życie nie bie­gło pro­sty­mi dro­ga­mi - wspo­mi­nał zmar­łe­go abp Sła­woj Le­szek Głódź.

Uro­czy­sto­ści po­grze­bo­we Pe­te­lic­kie­go roz­po­czę­ły się po­że­gna­niem w sie­dzi­bie jed­nost­ki GROM. Przed po­łu­dniem od­by­ła się msza św. w ka­te­drze po­lo­wej Woj­ska Pol­skie­go, którą kon­ce­le­bro­wa­li me­tro­po­li­ta gdań­ski i były bi­skup po­lo­wy WP abp Sła­woj Le­szek Głódź oraz obec­ny bi­skup po­lo­wy Józef Guz­dek.

- Miało to życie, tak nagle urwa­ne, wiele barw i od­cie­ni. Nie bie­gło pro­sty­mi dro­ga­mi. Sta­no­wi­ło świa­dec­two pol­skiej hi­sto­rii. Ludz­kich wy­bo­rów, de­cy­zji, de­kla­ra­cji i mo­ty­wa­cji – mówił o Pe­te­lic­kim abp Głódź.

- Sła­wo­mir Pe­te­lic­ki był przez wiele lat funk­cjo­na­riu­szem służb ko­mu­ni­stycz­ne­go sys­te­mu. Do­ce­nia­nym, od­no­szą­cym suk­ce­sy, na­gra­dza­nym. Nie spo­sób od­po­wie­dzieć, czy na dro­gach tam­tej służ­by nie miał mo­ral­nych wahań, wąt­pli­wo­ści, czy był tylko spraw­nym i sku­tecz­nym pro­fe­sjo­na­li­stą. Ale kiedy przy­szła w 1989 r. nowa rze­czy­wi­stość, opo­wie­dział się po stro­nie war­to­ści, z któ­rych po­wstał dom pol­skiej wol­no­ści. Wię­cej, po­czął im z od­da­niem słu­żyć - pod­kre­ślił abp Głódź. Wspo­mi­nał za­słu­gi Pe­te­lic­kie­go jako twór­cy i do­wód­cy GROM-u.

Szef MON To­masz Sie­mo­niak po­wie­dział na za­koń­cze­nie na­bo­żeń­stwa, że lu­dzie czynu nie lubią wielu słów, lecz po­zo­sta­wia­ją po sobie dzie­ła. - Ge­ne­rał Sła­wo­mir Pe­te­lic­ki stwo­rzył jed­nost­kę GROM. Słu­ży­ła ona i służy spra­wom waż­nym dla Pol­ski, na­szym war­to­ściom takim jak pokój, so­li­dar­ność, walka z ter­ro­ry­zmem. W wielu miej­scach na świe­cie zo­sta­wi­ła swój dobry ślad. Tę sławę GROM-u przy­wo­ła każde wspo­mnie­nie zwią­za­ne z ge­ne­ra­łem - mówił Sie­mo­niak. W roz­mo­wie z dzien­ni­ka­rza­mi na­zwał Pe­te­lic­kie­go "nie­spo­koj­nym pol­skim pa­trio­tą, który nie go­dził się z tym, że pewne rze­czy nie są tak, jak trze­ba usta­wio­ne przez ostat­nie 20 lat".

Prócz ro­dzi­ny zmar­łe­go, w mszy św. uczest­ni­czy­li szef BBN Sta­ni­sław Ko­ziej i rzecz­nik rządu Paweł Graś. Byli też szef Szta­bu Ge­ne­ral­ne­go WP gen. Mie­czy­sław Cie­niuch, do­wód­ca ope­ra­cyj­ny sił zbroj­nych gen. broni Edward Grusz­ka oraz do­wód­ca Wojsk Spe­cjal­nych i b. do­wód­ca GROM-u gen. bryg. Piotr Pa­ta­long. W mszy św. wzię­li udział także dawni współ­pra­cow­ni­cy gen. Pe­te­lic­kie­go, b. szef UOP gen. bryg. Gro­mo­sław Czem­piń­ski i b. wi­ce­szef MSWiA Woj­ciech Bro­chwicz. Po­ja­wi­li się ak­to­rzy Piotr Fron­czew­ski i Da­niel Ol­brych­ski (po­że­gnał zmar­łe­go cy­ta­tem z "Ham­le­ta" Szek­spi­ra) oraz muzyk Paweł Kukiz.

Na cmen­tarz przy­szli też żoł­nie­rze oskar­że­ni o zbrod­nię wo­jen­ną w afgań­skiej wio­sce Nan­gar Khel, któ­rych gen. Pe­te­lic­ki pu­blicz­nie bro­nił.

W ka­te­drze i na cmen­ta­rzu wartę przy trum­nie gen. Pe­te­lic­kie­go peł­ni­li żoł­nie­rze GROM w peł­nym rynsz­tun­ku. W ko­ście­le przed trum­ną na dy­wa­nie le­ża­ła po­je­dyn­cza biała róża. W kon­duk­cie, który po na­bo­żeń­stwie prze­je­chał na Po­wąz­ki, były m.​in. trzy bo­jo­we wozy Hu­mvee. W po­grze­bie wzię­ły udział także pocz­ty sztan­da­ro­we ze służb pod­le­głych MSW, har­ce­rze, kom­ba­tan­ci i we­te­ra­ni.

Po­grzeb na Po­wąz­kach odbył się z ce­re­mo­nia­łem woj­sko­wym. Zmar­łe­mu asy­sto­wa­ła or­kie­stra woj­sko­wa i kom­pa­nia ho­no­ro­wa, która od­da­ła trzy salwy. Gdy skła­da­no ciało do grobu, nad cmen­ta­rzem prze­le­cia­ły dwa woj­sko­we śmi­głow­ce.

Do­wód­ca jed­nost­ki GROM płk Piotr Gą­stał prze­ma­wia­jąc na cmen­ta­rzu, pod­kre­ślił, że ge­ne­rał spo­cznie nie­da­le­ko gro­bów ci­cho­ciem­nych, któ­rzy są pa­tro­na­mi jed­nost­ki. Przy­po­mniał, że Pe­te­lic­ki dbał o żoł­nie­rzy, któ­rzy skoń­czy­li służ­bę, i an­ga­żo­wał się w pomoc w le­cze­niu ran­nych. Jak za­zna­czył, Pe­te­lic­ki two­rząc GROM, otwo­rzył nowy roz­dział w hi­sto­rii Woj­ska Pol­skie­go.

Nie żyje gen. Sła­wo­mir Pe­te­lic­ki. To on stwo­rzył le­gen­dar­ny GROM

Ciało Pe­te­lic­kie­go zna­le­zio­no w ubie­głą so­bo­tę w pod­ziem­nym par­kin­gu wie­lo­ro­dzin­ne­go bu­dyn­ku, w któ­rym miesz­kał. Zna­le­zio­no przy nim broń, z któ­rej padł strzał. Za naj­bar­dziej praw­do­po­dob­ną przy­czy­nę śmier­ci ge­ne­ra­ła przy­ję­to sa­mo­bój­stwo. For­mal­ne śledz­two w tej spra­wie pro­wa­dzi sto­łecz­na pro­ku­ra­tu­ra okrę­go­wa. Wstęp­ną kwa­li­fi­ka­cją praw­ną jest art. 151 Kk, który prze­wi­du­je karę po­zba­wie­nia wol­no­ści od 3 mie­się­cy do lat 5 dla tego, kto na­mo­wą lub przez udzie­le­nie po­mo­cy do­pro­wa­dza czło­wie­ka do tar­gnię­cia się na życie. Taka kwa­li­fi­ka­cja z re­gu­ły jest przyj­mo­wa­na przy śledz­twach w spra­wie sa­mo­bójstw. Może się zmie­nić, jeśli po­ja­wi­ły­by się "nowe oko­licz­no­ści".

- Nic nie wska­zu­je, żeby można było zmie­nić przy­ję­tą kwa­li­fi­ka­cję wstęp­ną czynu z art. 151, pro­ku­ra­to­rzy nie na­tra­fi­li na żaden ślad, który wska­zy­wał­by na udział osób trze­cich, okre­śli­li bar­dzo sze­ro­ko za­kres swo­ich dzia­łań - mówił dzi­siaj rano pro­ku­ra­tor ge­ne­ral­ny An­drzej Se­re­met w radiu RMF FM.

Ujaw­nił, że po do­kład­nym prze­szu­ka­niu miesz­ka­nia ge­ne­ra­ła - łącz­nie z jego sej­fem - nie zna­le­zio­no żad­ne­go listu. - Żad­nych in­for­ma­cji, które mia­ły­by wska­zy­wać na motyw tego czynu, do tej pory nie udało się zna­leźć - dodał Se­re­met.

We­dług niego pro­ku­ra­to­rzy do­cie­ra­ją do ostat­nich pu­blicz­nych wy­po­wie­dzi Pe­telc­kie­go, by "wy­ja­śnić jego sta­tus ro­dzin­ny czy sy­tu­ację ro­dzin­ną, fi­nan­so­wą, zdro­wot­ną także".

Pe­te­lic­ki był ge­ne­ra­łem w sta­nie spo­czyn­ku; ofi­ce­rem wy­wia­du PRL, potem za­ło­ży­cie­lem i pierw­szym do­wód­cą jed­nost­ki GROM. We wrze­śniu skoń­czył­by 66 lat. W 1969 r. zo­stał ofi­ce­rem wy­wia­du MSW. Od 1973 do 1978 r. był at­ta­che kul­tu­ral­nym, na­uko­wym i pra­so­wym w Nowym Jorku, a od 1975 r. - wi­ce­kon­su­lem ds. Po­lo­nii. Od 1978 do 1983 r. pra­co­wał w cen­tra­li wy­wia­du. Pra­co­wał w pol­skiej am­ba­sa­dzie w Sztok­hol­mie, w la­tach 1987-1988 był za­stęp­cą na­czel­ni­ka kontr­wy­wia­du za­gra­nicz­ne­go, a od 1988 do 1989 r. - do­rad­cą mi­ni­stra spraw za­gra­nicz­nych i kie­row­ni­kiem ochro­ny pla­có­wek.

Był twór­cą i pierw­szym do­wód­cą (do 1995 r.) sfor­mo­wa­nej w 1990 r. słyn­nej jed­nost­ki an­ty­ter­ro­ry­stycz­nej GROM (Grupa Re­ago­wa­nia Ope­ra­cyj­no-Ma­new­ro­we­go). W maju 1996 r. zo­stał na krót­ko peł­no­moc­ni­kiem ów­cze­sne­go pre­mie­ra Wło­dzi­mie­rza Ci­mo­sze­wi­cza ds. prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej w Ra­dzie Państw Ba­se­nu Morza Bał­tyc­kie­go. Po­now­nie zo­stał do­wód­cą GROM w grud­niu 1997 r. Zo­stał od­wo­ła­ny we wrze­śniu 1999 r., po kon­flik­cie ów­cze­snym mi­ni­strem ko­or­dy­na­to­rem ds. służb spe­cjal­nych Ja­nu­szem Pa­łu­bic­kim. Po od­wo­ła­niu Pe­te­lic­ki prze­szedł w stan spo­czyn­ku i zajął się biz­ne­sem. Był współ­wła­ści­cie­lem firmy Grupa Grom, za­trud­nia­ją­cej by­łych żoł­nie­rzy GROM. Zo­sta­wił żonę i dwoje dzie­ci.

(TSz, RZ)

piątek, 22 czerwca 2012

Boniek: Przegraliśmy jak frajerzy. Franek i jego drużyna to spieprzyli

Boniek: Przegraliśmy jak frajerzy. Franek i jego drużyna to spieprzyli

Data dodania: 2012-06-22 06:00:09 ▪ Ostatnia aktualizacja: 2012-06-22 10:24:38

Polska

Cezary Kowalski

Boniek: Przegraliśmy jak frajerzy. Franek i jego drużyna to spieprzyli

Zbigniew Boniek (© FOT GRZEGORZ JAKUBOWSKI/POLSKAPRESSE)

- Generalnie to nasza drużyna miała prawo przegrać, zawsze przecież ktoś w sporcie musi być przegrany. Ale można było przegrać jak Szwecja, Ukraina czy Chorwacja. Z honorem, po wielkiej walce i dobrej grze. My przegraliśmy jak frajerzy. Czy się to komuś podoba, czy nie - mówi Zbigniew Boniek, legendarny piłkarz reprezentacji Polski, w rozmowie z Cezarym Kowalskim.

Uważa Pan, że blisko trzy lata pracy Franciszka Smudy to czas, który nie został stracony, i zostały stworzone solidne fundamenty pod reprezentacjęna eliminacje mistrzostw świata, które rozpoczynają się we wrześniu? 
Panie, jeszcze jedno takie pytanie i pójdę po alkomat, i poproszę, aby pan dmuchnął. (śmiech) Przez cały okres swojej pracy Smuda zagrał trzy poważne mecze o punkty, dwa zremisował, jeden przegrał. Dodam, że wszystkie graliśmy na własnym terenie. Gdyby ktoś w ten sposób rozpoczął jakiekolwiek eliminacje - od takich wyników, u siebie - od razu straciłby pracę, bo to pewnie oznaczałoby, że stracił również szanse awansu. No, nie można tego określić inaczej: to kompromitacja.
∨ Czytaj dalej

Reklamy Google

Oferta Dla Kibica
Mistrzowska Oferta od TESCO. Sprawdź Co Się Przyda Na Mecz!
www.Tesco.pl/Dla_Kibica

Pokoje na Euro 2012
Niskie Ceny Pokoi, 8km do Stadionu. WiFi,TV,Wyżywienie,Parking, Zobacz!
noclegiokecie.pl/Euro_2012_Warszawa

Nie chcę znęcać się nad Frakiem, bo jak śpiewała Maryla Rodowicz: "Ale to już było". Podobało mi się, że od razu po przegranym meczu powiedział, że odchodzi. Wyjechał sobie do Wadowic, koniec, kropka. No tak, skasował jeszcze solidnie PZPN na koniec, ale to nie nowina. Wiadomo przecież, jak bardzo Franek kasę lubi. Jakby była taka możliwość, to wziąłby nie tylko za te dwa punkty, ale także za wrażenia artystyczne. (śmiech) 

Waldemar Fornalik z Ruchu Chorzów ma zostać następcą Franciszka Smudy. To dobry kandydat na selekcjonera? 
Żaden nie jest zły. Pytanie tylko, czy prawdą jest, że cały sztab dobrać ma mu PZPN. A słyszałem, że tak, i drugim trenerem ma zostać dotychczasowy asystent Franciszka Smudy Jacek Zieliński, pewnie zostawią także trenera od przygotowania fizycznego, fizjologa, psychologa, trenera od napastników i tak dalej. Jeśli tak miałoby być, to od razu Fornalik stawia się na przegranej pozycji. Daje sobie wszystko narzucić i staje się marionetką. Zresztą Franek też kiedyś mówił, że nie potrzebny mu psycholog, bo kadra to nie dom wariatów. A jak zbliżał się turniej, to jednak ktoś taki znalazł się w kadrze i prowadził terapię z zawodnikami. 

Pytam się, co taki specjalista może zrobić w ciągu paru tygodni. Przecież on nawet nie zdąży poznać tych ludzi, do których powinien podchodzić indywidualnie. Nawrzucali grzybów do barszczu i spodziewali się sukcesu. To tak, jakby zebrać najbardziej doświadczone polskie piosenkarki - Santor, Rodowicz, Sobczyk, Sipińską - i kazać im grać w zespole oraz zmusić do zrezygnowania z prywatnych ambicji. Taki Fornalik, jeśli zostanie selekcjonerem, musi mieć swoich ludzi, być prawdziwym szefem i do tego mieć parasol ochronny. Widzieliśmy, jak Franek był pozbawiony wsparcia, jak miotał się i wypowiadał w każdej sprawie. Dzisiaj piłka nożna to jest towar. Nie wystarczy wygrywać, aby być dobrym. Za to dobrym można być nawet bez wygrywania. Trzeba jednak wiedzieć, jak w tym biznesie się poruszać. Prawdę mówiąc, to zatrudnienie Fornalika jest taką randką w ciemno. Nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie kotary. 

Pan kiedyś też zagrał w ciemno, ściągając z Cypru Jerzego Engela, który później, pierwszy raz po 16 latach, awansował z kadrą na mundial. 
Zgadza się, ale Jurek dostał prawdziwy parasol ochronny. Pamiętacie, ile meczów nie mógł wygrać, zanim zaczęło mu iść. Nie było konferencji prasowej, na której redaktor Kmiecik nie zadawał pytania wprost: Kiedy ten pan zostanie wyp... Nie jestem pewien, czy Fornalik jest w stanie dostać takie wsparcie w związku, jakie miał kiedyś Engel. Zresztą dyskusja o nowym selekcjonerze to nie jest największy problem polskiej piłki. To jest w ogóle bardzo mało istotne, kto nim będzie. 

Cała Polska tym żyje. 
Bo przecenia rolę trenera w piłce nożnej. Zastanawiam się, dlaczego kiedyś wszyscy trenerzy byli dobrzy? Wszyscy. Górski, Gmoch, Strejlau, Kulesza, nawet Wójcik. A teraz wszyscy są źli. I wie pan, dlaczego, bo jednak najwięcej zależy od samych zawodników. Trener może trochę pomóc albo trochę zaszkodzić, ale takiego radykalnego wpływu na drużynę nie ma. 

W takim turnieju jak Euro, w takiej drużynie jak Polska to trochę może jednak oznaczać zwycięstwo zamiast remisu albo remis zamiast porażki. 
No, zgadza się. Gdyby z Grekami wpuścił Sobiecha na ostatnie minuty i kazał grać długą piłką do napastników, to może by coś wpadło. Ja mówię jednak o pryncypiach. Nam się wydaje, że sport to jest nie wiadomo jaka dziedzina, i podchodzimy do niej przesadnie naukowo. Pamiętam, jak Małysz w pewnym momencie wpadł w dołek. Cały sztab zaangażowano, aby to badał. Psycholog, fizjolog zastanawiali się, pod jakim kątem nogę zgina, jak się wybija z progu. A jak się Aleksander Kwaśniewski zapytał Apoloniusza Tajnera, dlaczego Małysz przestał tak daleko skakać, to usłyszał, że oni przede wszystkim nie wiedzą, dlaczego w ogóle zaczął. A to przecież żona mu doradziła: Weź, Adam, i zacznij wreszcie skakać. No i zaczął. (śmiech) 

Czyli trener nic nie jest w stanie sknocić? 

Oczywiście, że jest. Pamiętam, jak po kilku dniach zgrupowania Robert Lewandowski powiedział, że jak tak dalej będzie trenował, to za dwa, trzy dni będzie biegał, ale do tyłu. No i sprawdziło się. Biegał do tyłu. Na pewno zawodnicy nie grali tak dobrze jak w klubach. Generalnie to nasza drużyna miała prawo przegrać, zawsze przecież ktoś w sporcie musi być przegrany. Ale można było przegrać jak Szwecja, Ukraina czy Chorwacja. Z honorem, po wielkiej walce i dobrej grze. My przegraliśmy jak frajerzy. Czy się to komuś podoba, czy nie. 

Co dalej z tą kadrą? 
Czterech, pięciu czy nawet sześciu zawodników powinno sobie dać spokój.

Na pewno nie jest też tak, jak mówi Smuda, że po Leo Beenhakkerze zastał spaloną ziemię i brał do kadry tylko nowych zawodnikówNo, to przeanalizujmy. Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, Dudka, Murawski, Wasilewski, Brożek, Obraniak. Oni wszyscy byli powoływani za Beenhakkera. Nawet Szczęsnego Leo wziął jako pierwszy na zgrupowanie. Zasługą Franka są oczywiście te farbowane lisy. I to też nie wszystkie, bo przecież Obraniaka już za Leo farbowali. Muszę jednak przyznać, że te lisy, które zafarbował Franek, się jednak sprawdziły. Taki Boenisch popełnił kilka błędów, ale generalnie się spisywał. Jak na solidnego niemieckiego profesjonalistę przystało. (śmiech) 

Oglądał Pan konferencję Grzegorza Laty? 
Tak. I nie wiem, po co ją zorganizował. Jakieś tłumaczenie z pieniędzy na premie. Przecież to kompromitacja, że prezes mówi, że zaproponował ileś tam, ale się rada drużyny nie zgodziła. A co to związki zawodowe, w drużynie, która się kilka razy w roku zbiera. Prezes powinien powiedzieć, że dostaną pieniądze, ale za wyjście z grupy. Koniec kropka. A jak się nie podoba, to do widzenia i w kadrze będą grali inni. Co to jest, że piłkarze po przegranym turnieju domagają się kasy? Albo ten tekst o tym, że w sprawie wyboru trenera rozpoczyna jakieś procedury. Propozycje powinien przedstawić prezes po konsultacji z dyrektorem sportowym i tyle. A teraz co zarząd będzie wszczynał procedury i porównywał Skorżę do Fornalika, Engela do Probierza? Zrobią tajną naradę, a później tajne głosowanie? 

Kto jest Pana faworytem? 
Jak bym teraz powiedział, że Fornalik, to już właśnie bym go ugotował. Przecież wiadomo, że Lato zrobi dokładnie odwrotnie, niż chciałby Boniek. (śmiech) 

Prezes PiS Jarosław Kaczyński twierdzi, że Pan powinien uzdrowić polską piłkę i skorzystać ze znajomości z Michelem Platinim. 
Z całym szacunkiem dla tego wybitnego polityka, ale ja już odpowiedziałem. Nie uważam, aby politycy powinni zmieniać polska piłkę. Z Platinim gadam, ale nie koniecznie o polskiej piłce. Nie zamierzam mu jakichś donosów składać. Zresztą nie gram w drużynie pana prezesa Kaczyńskiego. 

Gra Pan w drużynie PO? 
W żadnej nie gram. Ja już od dawna nie gram w piłkę. (śmiech) Kuratora usiłowali wprowadzać już Dębski, Lipiec i Drzewiecki. Wszyscy wiemy, jak to się kończyło. Owszem, politycy mogliby w jakiś sposób kontrolować sport, ale rozsądnie. Nie tak jak minister Mucha na przykład, która nawet nie wiem, czy wie, że wydaje corocznie na polską piłkę pięć milionów złotych. Na gimnazja sportowe. Zamiast marnować tę kasę na 14- czy 17-latków, którzy już powinni grać w tym wieku w piłkę na wysokim poziomie, trzeba by to przeznaczyć dla najlepszych wojewódzkich związków, które szkolą młodzież. Zastanowić się, jak wykorzystać orliki, stworzyć rozsądny program itd. 

Ile stracimy finansowo na porażce Polaków już w pierwszej rundzie? 
Setki milionów złotych. Może nawet jakiś mały procent PKB. Rozmawiałem ze specjalistami. Mogła się ta koniunktura jeszcze pokręcić. A tak załamały się kontrakty sponsorskie, reklamy, marketing, odbije się taki wynik także na sprzedaży praw do transmisji eliminacji następnego turnieju, inwestycjach w futbol klubowy i wielu innych czynnikach. Żal zmarnowanej szansy, bo była okazja, aby naprawdę boom na piłkę się w Polsce pojawił. Skoro mecze wtelewizji oglądało po 15 mln ludzi, to znaczy, że nie byli to tylko kibice, ale ludzie, którzy po prostu kochają Polskę i tym futbolem z okazji tego święta się zainteresowali.
Te wszystkie zapewnienia o tym, że atmosfera jest świetna, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, że jesteśmy świetnie przygotowani fizycznie i gotowi na każdą ewentualność, okazały się jednym, wielkim kitem. Znamienny był ostatni mecz Smudy. Trener, który słynął z tego, że jego zespoły zawsze grały ofensywnie, i swego czasu nawet na Hiszpanów wystawił trzech napastników, skończył w meczu, który musiał wygrać z jednym miotającym się w ataku Lewandowskim. Za to z trzema defensywnymi pomocnikami.