sobota, 1 września 2007

Radwańska: Wygrałam, więc jedziemy na zakupy

Jakub Ciastoń, Nowy Jork
2007-09-01, ostatnia aktualizacja 2007-09-01 21:55

Agnieszka Radwańska sprawiła największą sensację tegorocznego US Open pokonując w III rundzie obrończynię tytułu - Marię Szarapową (6:4, 1:6, 6:2). Na pomeczowej konferencji prasowej pokazała, że błyszczeć umie nie tylko na korcie - korespondencja Sport.pl z Nowego Jorku.

Zobacz powiekszenie
Fot. Julie Jacobson AP

Pomeczowa konferencja prasowa odbyła się w głównej sali na parterze Arthur Ashe Stadium. Radwańska była tam po raz pierwszy - wcześniej interesowali się nią głównie polscy dziennikarze i rozmawiali bądź na korytarzu, bądź w jednej z bocznych sal.

Czy zdajesz sobie sprawę, że jutro w USA jest najważniejszy dzień dla prasy sportowej? Wszystkie gazety mają wielkie dodatki, a twoje zdjęcie będzie na okładce każdego z nich? - zapytał jeden z Amerykanów.

- Tak? To fajnie - odparła Radwańska, uśmiechając się szeroko.

Na konferencji Polka zrobiła świetne wrażenie. Amerykanie zasypywali ją pytaniami przez 25 minut. Radwańska powiedziała, że miała plan na mecz z Szarapową i konsekwentnie go realizowała - zmuszała Rosjankę do biegania, starała się ruszać podczas drugiego serwisu Rosjanki, bo wie, że ją to denerwuje.

- Jesteś świetnie przygotowana fizycznie. Jak wygląda twój trening? - pytał inny amerykański dziennikarz. - Normalnie. Trenuję cztery godziny dziennie. Gdzie? W Polsce, w Krakowie, czyli w domu.

Polka była kompletnie wyluzowana, uśmiechnięta, sala co chwila wybuchała salwą śmiechu po kolejnej błyskotliwej odpowiedzi Polki, która zdradziła, że przed meczem założyła się z młodszą siostrą Urszulą, że jeśli wygra z Szarapową, to kupi dla siebie i Uli drogie torebki Louisa Vuittona (kilka tys. dolarów sztuka).

- No i wygrałam, więc dziś wieczorem jedziemy na zakupy - śmiała się Radwańska.

Potem Polka przez kilkanaście minut rozmawiała z polskim dziennikarzami. - Uwierzyłam, że wygram dopiero po meczbolu. No może trochę wcześniej, gdy przełamałam Szarapową na 5:2 - mówiła Polka.

Podkreśliła, że niczym się nie denerwowała, ani przytłaczającą liczbą 20 tys. widzów na korcie centralnym, ani tym, że na przeciwko niej stoi broniąca tytułu, druga w światowym rankingu Rosjanka. - Grałam swoje. W drugim secie dałam się zdominować Szarapowej, ale ona się wtedy naprawdę nieźle wkurzyła, potem jednak wszystko wróciło do normy - mówiła Polka, która wyjmując z kieszeni telefon komórkowy złapała się za głowę, bo miała 17 nieodebranych wiadomości. - Do wieczora będzie 700 - rzucił któryś z fotografów. - Nie wiem nawet z kim mogę grać w kolejnej rundzie, bo nie patrzyłam na drabinkę poza Szarapową - stwierdziła 18-letnia krakowianka.

Gdy dziennikarze powiedzieli jej, że może to być Nicole Vaidisova lub Sahar Peer, Agnieszka stwierdziła, że woli grać z młodszą od siebie o dwa miesiące Czeszką.

- Oczywiście podczas meczu słyszałam doping na trybunach. Pod koniec zaczęli mi już chyba dopingować Amerykanie, bo "Agnieszka" krzyczeli z akcentem - śmiała się Polka, która na korcie centralnym w Nowym Jorku grała po raz pierwszy w karierze.

Radwańska już na 100 proc. awansuje po turnieju do pierwszej trzydziestki na świecie (będzie pierwszą tak wysoko notowaną Polką, Magdalena Grzybowska była w 1998 r. na 30. pozycji). - To, że będę pierwszą Polką tak wysoko, mnie interesuje, ale to, że będę w trzydziestce już tak. Do końca roku chcę być w dwudziestce - powiedziała Radwańska. Polka opowiadała też, że po meczu w szatni gratulowały jej wszystkie inne tenisistki. - Martina Hingis podeszła do mnie i poklepała po plecach.

Szarapowa gratuluje Radwańskiej

- Nie wiem co się ze mną stało w trzecim secie, gdy przegrałam sześć gemów z rzędu. To nie powinno się zdarzyć - zaczęła swoją konferencję prasową Szarapowa.

Czy przegrałaś, bo nie zagrałaś dziś na 100 procent? - zapytał jeden z dziennikarzy. - Muszę pochwalić rywalkę, która umiała zagrać ten mecz i wygrać go. Wiele dziewczyn w jej sytuacji nie umiałoby poradzić sobie z presją. Ona umiała i należy jej się za to szacunek - odparła Szarapowa.

Nie przeszkadzało ci to, że kibice byli za Radwańską? - To normalne, bo nie była faworytką. Kibice zawsze w takiej sytuacji wspierają teoretycznie słabszą zawodniczkę, a mieli powód, bo grała bardzo dobrze.

Air Show: Dwie ofiary śmiertelne zderzenia samolotów

Monika Firlej, "Gazeta Wyborcza" Radom, Szymon Jadczak, "Gazeta Wyborcza" Kraków
2007-09-01, ostatnia aktualizacja 43 minuty temu
Zobacz powiększenie
Fot. KACPER PEMPEL REUTERS

Podczas pokazów lotniczych Air Show zginęli dwaj piloci z zespołu akrobatycznego "Żelazny". Ich samoloty zderzyły się na wysokości ok. 30 m, przy predkości 300 km/h.

Zobacz powiekszenie
Zdj. Grupa "Żelazny"
Inż pil. Piotr Banachowicz Członek Aeroklubu Ziemi Lubuskiej, reprezentant Aeroklubu na Mistrzostwach Polski w akrobacji samolotowej
Zobacz powiekszenie
Zdj. Grupa "Żelazny"
Ppłk rez. mgr inż. pil. Lech Marchelewski Instruktor Dyrektor Aeroklubu Ziemi Lubuskiej, instruktor szybowcowy i samolotowy, egzaminator PLKE, twórca zespół, lider. Był pilotem liniowy w firmiue SKY Express
Zobacz powiekszenie
Fot. Karol Piętek / AG Fot. Karol Piętek / AG
Żelazny - podczas Air Show 2003
Zginął Lech Marchlewski, założyciel "Żelaznych" i Piotr Banachowicz, młody członek grupy.

Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak odowłał pokazy i wszystkie imprezy towarzyszące Air Show 2007 oraz wprowadził 3-dniową żałobę w mieście. Według nieoficjalnych informacji "GW" to ostatni Air Show w Radomiu.



Tragedia przy 300km/h

Do tragedii doszło, kiedy samoloty wykonywały w powietrzu figurę nazywaną ''rozetą''. Maszyny miały minąć się na wysokości ok. 30 m, w odległości ok. 1,5 m od siebie. Leciały z prędkością 300 km/h. Niestety doszło do zderzenia.

Jeden z pilotów w momencie zderzenia wyleciał z samolotu. Druga maszyna rozsypała się na kawałki. - W pierwszym momencie, myślałem, że piloci dla uatrakcyjnienia widowiska wyrzucili coś. Kolega, który był zemną krzyknął "wypadek, uciekamy, zaraz coś na nas spadnie" - opowiadał Piotr, jeden z widzów zebranych na radomskich pokazach.

Szczątki obu samolotów rozleciały się w promieniu klkuset metrów. Teren zabezpieczyli żołnierze, którzy szukli fragmentów maszyn.

Na miejscu pojawił się prokurator wojskowy.

Po tragedii kapelan z publicznoscią odmówił modlitwę z zebranymi widzami.

Lech Marchelewski, który zginął w wypadku, to płk rezerwy, dyrektor aeroklubu Ziemi Lubuskiej, pomysłodawca i załozyciel grupy "Żelazny". Miał 62 lata.

Inżynier pilot Piotr Banachowicz był młodym, 24-letnim, członkiem Aeroklubu Ziemi Lubuskiej, wylatał 500 godzin.

Grupa "Żelazny"

Grupa akrobacyjna Żelazny powstała wiosną 2000 r. w Aeroklubie Ziemi Lubuskiej.

Na początku zespół dysponował trzema maszynami Zlin - dwoma Zlinami 526 AFS oraz jednym modelem 50 LA. Akrobaci w powietrzu dokonują rzeczy niebywałych. Do historii przeszedł już popis, jaki "Żelaźni" dali na Pikniku Lotniczym w Góraszce przed dwoma laty. Z lotniska wystartowały trzy samoloty spięte czterometrowymi łańcuchami. Piloci w powietrzu wykonali dwie pętle i wylądowali.

Do grupy należą: Lech Marchelewski, Piotr Banachowicz, Krzysztof Kossiński, Piotr Haberland, Tadeusz Kołaszewski i Wojciech Krupa.

To nie pierwszy wypadek "Żelaznych"

2 czerwca 2003 r. pod Zieloną Górą rozbił się dwusilnikowy samolot Morava. Zginęli dwaj piloci Grupy Akrobatycznej Żelazny - Marek Dubkiewicz i Sebastian Chrząszcz.

Samolot wystartował z lotniska w Przylepie. Spadł dwie minuty po starcie.

Dubkiewicz starał się o licencję pilota samolotów wielosilnikowych. Zajęcia w pilotażu rozpoczął trzy dni wcześniej. Jego instruktorem był pilot Marchelewski, a zmiennikiem - drugi pilot Grupy Żelazny Sebastian Chrząszcz.

Radwańska lepsza od Szarapowej!

Jakub Ciastoń, Nowy Jork
2007-09-01, ostatnia aktualizacja 2007-09-01 20:59
Zobacz powiększenie
Fot. Julie Jacobson AP

Agnieszka Radwańska dokonała jednego z największych wyczynów w polskim sporcie. Na centralnym korcie w Nowym Jorku pokonała Marię Szarapową, drugą tenisistkę świata w III rundzie US Open. To największa sensacja tegorocznego turnieju!

Zobacz powiekszenie
Fot. Julie Jacobson AP Zobacz powiekszenie
Fot. Julie Jacobson AP Zobacz powiekszenie
Fot. SHAUN BEST REUTERS

To historyczna chwila. Szarapowa tak wcześnie nie odpadła w turnieju Wielkiego Szlema od trzech lat. Radwańska po raz pierwszy w karierze zagra w 1/8 finału jednego z najbardziej prestiżowych turniejów świata. Polka zadziwiła świat nie tylko znakomitą grą, ale także odpornością psychiczną, która pozwalała jej przetrwać, gdy rywalka zadawała się panować na korcie.

Polka zagrała znakomicie w pierwszym i trzecim secie.

Potwornie długi gem

Mecz był pełen dramaturgii. Rosjanka przełamała serwis Polki już w trzecim gemie, ale chwilę potem Radwańska doprowadziła do remisu, rewanżując się w ten sam sposób utytułowanej rywalce. W siódmym gemie przy stanie 3:3 Szarapowa miała trzy szanse na przełamanie rywalki. W końcu jednak Radwańska obroniła się w tym potwornie długim gemie i wyszła na prowadzenie. Po chwili przełamała rywalkę po raz drugi w tym secie. Wygranie seta było na wyciągnięcie ręki, ale szybko przy serwisie Polki zrobiło się 0:40. Radwańska przegrała swoje podanie, ale nie dała doprowadzić do remisu. Kolejnego gema znów wygrała przy serwisie rywalki!

Seria Szarapowej - seria Radwańskiej

W drugim secie Szarapowa odzyskała inicjatywę. Od stanu 1:1, wygrała 7 kolejnych gemów. Wydawało się, że potężnie serwująca Rosjanka nie pozwoli spłatać sobie figla, a jednak...

Radwańska nie zraziła się prowadzeniem rywalki 2:0 i wygrała... sześć kolejnych gemów, a w ten sposób cały mecz. To Polka zaczęła rządzić na korcie, a Szarapowa popełniała coraz więcej błędów. Kluczowy znów okazał się potwornie długi siódmy gem, w którym raz przewagę miała Rosjanka, raz Polka. W końcu szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyliła Radawńska i w następnym gemie zakończyła spotkanie.

Szarapowa popełniła w całym meczu aż 12 podwójnych błędów serwisowych wobec tylko dwóch Radwańskiej. Poza tym popełniła 49 niewymuszonych błędów, wobec tylko 23 Polki.

Ruskie pierogi

- Wiedziałam, że Szarapowa nienawidzi, jeśli ktoś rusza się, gdy ona serwuje - powiedziała Radwańska. - W związku z tym wiedziałam, że mam szanse tylko wtedy, gdy będę tak robić, a on będzie za to psuć wiele drugich serwisów.

- Najpierw było sushi, potem żabie udka, teraz czas na ruskie pierogi - zażartował w swoim stylu Robert Radwański, ojciec i trener Agnieszki przed meczem z Rosjanką. Okazało się, że bojowe nastroje w obozie Radwańskich nie były przesadną fanfaronadą. Polska tenisistka miała plan pokonania Szarapowej i konsekwentnie go zrealizowała.

Gratulacje od Hingis

Konferencja prasowa z udziałem Polki po meczu trwała dwa razy dłużej niż zwykle. Polka zachowała uśmiech i spokój.

- Czy zdajesz sobie sprawę, że jutro wszystkie okładki dodatków sportowych w tym kraju będą miały na okładkach twoje zdjęcie - pytali rozentuzjazmowani amerykańscy dziennikarze.

- Tak? To fajnie - mówił Radwańska, która nie ekscytowała się swoim największym sukcesem w karierze.

- Po meczu wszystkie dziewczyny w szatni gratulowały mi zwycięstwa. Podeszła nawet Martina Hingis, która powiedziała - "cieszę się, że nie tylko ja" - opowiadała Radwańska, która pokonała niedawno Szwajcarkę w turnieju w Miami.

W 1/8 finału rywalką Radwańskiej będzie zwyciężczyni meczu pomiędzy Czeszką Nicole Vaidisovą (nr 13.) i Shahar Peer z Izraela (18.). Mecz zostanie rozegrany w sesji wieczornej (po pierwszej czasu polskiego). Polka powiedziała, ze wolałaby grać z Vaidisovą.