wtorek, 12 lutego 2008

Współpracownik talibów z Nanger Khel nagrany przez "Superwizjer"

awe, rik, PAP, IAR
2008-02-12, ostatnia aktualizacja 12 minut temu

Zobacz powiększenie
Patrol z bazy Wazi-Kwa w prowincji Paktika dwadzieścia kilometrów od granicy z Afganistanem
Fot. Damian Kramski / AG

W Nangar Khel byli Talibowie. Poszukiwany za morderstwa i organizowanie zamachów przed kamerą mówił o tragedii wioski ostrzelanej przez polskich żołnierzy - pisze "Rzeczpospolita". We wczorajszym "Superwizjerze" TVN sugerowano, że wysoko postawieni oficerowie tuszowali sprawę zabójstwa sześciorga cywili. - Banda durniów strzelała do cywili. Nie jestem za to odpowiedzialny - odpowiedział były minister obrony Aleksander Szczygło.

Bismelah, syna Sarwara

Rzeczpospolita dotarła do listy poszukiwanych przez wywiad sił koalicyjnych (ISAF) terrorystów afgańskich. Wśród nich pojawia się nazwisko Bismelaha, syna Sarwara Khana, urodzonego w 1973 roku. - W czerwcu został namierzony przez polskie służby jako osoba blisko współpracująca z talibami - mówi oficer rozpoznania wojskowego z pierwszej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. - Wcześniej informacje na jego temat przekazali nam Amerykanie, gdy obejmowaliśmy strefę.

Bismelah był zamieszany w przygotowywanie zasadzek, m.in. na polskie konwoje. Według relacji żołnierzy ma też na sumieniu kradzieże, napady, morderstwa. - Był lokalnym watażką. Grabił ludność cywilną i w ten sposób pozyskiwał środki na działalność oddziału talibów, z którym współpracował - dodaje inny polski żołnierz.

Współpracownik talibów w "Superwizjerze"

Kilka tygodni po zatrzymaniu wojskowych podejrzanych o zabicie cywilów w Nangar Khel telewizja TVN w programie "Superwizjer" pokazała reportaż z wioski. Wśród osób, które rozpaczały po stracie bliskich, był... Bismelah. - Polacy są najeźdźcami, nawet gubernator może to potwierdzić. Najechali na nas bez powodu ś mówił przed kamerami. Oburzał się, że polscy żołnierze przesłuchali afgańskie kobiety, choć miejscowe prawo tego zabrania. - Chcę jedynie, by przestrzegano praw człowieka - zakończył.

- To bez wątpienia Bismelah - mówi oficer rozpoznania. Dlaczego nie został zatrzymany, choć polski wywiad miał informacje na temat jego działalności? Polscy żołnierze, z którymi rozmawiała "Rz", twierdzą, że wiedzieli doskonale, iż mieszkańcy wioski Nangar Khel współpracowali z talibami.

Amerykański wywiad: Mieszkańcy pomagali terrorystom

Potwierdzają to informacje amerykańskiego wywiadu. Według armii USA mieszkańcy wioski pomagali terrorystom organizować zasadzki na żołnierzy sił sojuszniczych, w tym także na Polaków. Amerykański meldunek został dołączony do stenogramu z posiedzenia tzw. shury, czyli spotkania, które zwołano w sierpniu po śmierci cywilów. W dokumencie czytamy, że w tym samym dniu, w którym doszło do ostrzału wioski przez Polaków, siły koalicyjne schwytały w Nangar Khel dwóch talibów.

Znaleziono przy nich taśmę wideo z nagraniem egzekucji jednego z wysokich urzędników afgańskich współpracujących z siłami NATO. Egzekucji dokonali talibowie schwytani w wiosce. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału zginęło sześciu afgańskich cywilów. W listopadzie do aresztu trafiło siedmiu weteranów misji. Dziś sąd wojskowy w Warszawie będzie rozpatrywał wniosek prokuratury o przedłużenie aresztu.

"Niech gniew Boży spadnie na te wioski"

Wczoraj "Superwizjer" wrócił do tematu ostrzału Nangar Khel. Informator autorów programu opowiadał, jak po przybyciu na miejsce tragedii zobaczył 6 ciał. Jeden chłopiec jeszcze żył. Żołnierz próbował wezwać sanitariuszy i śmigłowce, jednak dotarły one na miejsce dopiero po dwóch godzinach. Od rana w bazie mówiło się, że major chce strzelać do ludzi - powiedział. - Nie widziałem żadnych terrorystów - kontynuuje. - Byliśmy przekonani o zasadności tego rozkazu, podjęliśmy decyzję, że będziemy strzelać - dodaje.

Żołnierze mieli zeznać, że rozkaz ostrzału wydał im dowódca bazy. Według nich, rozkaz brzmiał: "napie... w wioski". Potem mieli jeszcze słyszeć z jego ust: "Niech gniew Boży spadnie na te wioski". Żaden z nich nie odmówił wykonania rozkazu, bo - jak twierdzą - bali się konsekwencji. Przypominali o wcześniejszym buncie w oddziale. Doszło do niego, gdy żołnierze odmówili wyjazdu na patrol w za słabo - ich zdaniem - opancerzonych samochodach.

Kilkanaście osób złożyło wówczas wnioski o przeniesienie ich do innego miejsca. Część z nich wróciła do Polski. Wszczęto śledztwo w sprawie odmowy wykonania rozkazu. Pozostałych nakłoniono do wycofania wniosków. W tuszowaniu sprawy mieli zdaniem informatora "Superwizjera" uczestniczyć płk. Adam Stręk i gen. Marek Tomaszycki. Jak powiedział dowódca Olgierd C., płk. Stręk wymyślił wersję o ataku terrorystów na polski oddział. - To pułkownik Stręk kazał mi tak mówić do mieszkańców wioski - powiedział.

"Banda durniów strzela do cywili".

Według zeznań informatora "Superwizjera", ówczesny minister obrony narodowej Aleksander Szczygło miał zabrać samolotem dwóch żołnierzy, którzy uczestniczyli w masakrze w Nangar Khel. - Od ustalania prawdy jest prokuratura. Proszę się zwrócić do osób zarządzających transportem - uciął Szczygło. Były minister nie czuje się odpowiedzialny, że - jak to określił - "jakaś banda durniów strzela do cywili".

Autorzy w ogóle nie byli w Afganistanie?

Tymczasem Informacyjna Agencja Radiowa twierdzi, że reporterzy "Superwizjera" w ogóle nie byli w Afganistanie, a do reportażu wynajęli ekipę afgańskiej telewizji. Nieoficjalnie potwierdziła IAR to jedna z autorek reportażu.

Sam fakt, że wioska współpracowała z talibami, dawała im nocleg i żywność jest wśród żołnierzy w Afganistanie sprawą powszechnie znaną. Polskie Radio informowało o tym już dwa miesiące temu - donosi IAR. W kilka dni po zatrzymaniu komandosów z Bielska-Białej potwierdzał to dowódca pierwszej zmiany Polskiej Grupy Bojowej w Afganistanie płk Adam Stręk. "Sama wioska leży na uboczu drogi Viper. Wzdłuż tej drogi wielokrotnie dochodziło do ataków na siły koalicyjne. To miejsce jest tak niebezpieczne, że czasami pododdziały amerykańskie bały się w ten teren w ogóle wjeżdżać" - stwierdził oficer. "Myślę, że to jest pewność, że talibowie tam byli" - dodał.

Brak komentarzy: