Jadący quadem Rafał Sonik zakończył Rajd Dakar na trzecim miejscu. To najlepszy wynik w historii polskich startów w tej prestiżowej imprezie
ZOBACZ TAKŻE
- Rajd Dakar: Udany eksperyment (18-01-09, 17:17)
- Hołowczyc: Pojechałem jak dakarowiec (17-01-09, 22:23)
- Hołowczyc piąty a Sonik trzeci na mecie Rajdu Dakar (17-01-09, 16:16)
- Rajd Dakar: Popis Hołowczyca (17-01-09, 13:39)
- Hołowczyc: Rajdy nie polegają na tym, żeby zabijać ludzi (17-01-09, 12:01)
- 30. Rajd Dakar - Hołowczyc drugi na 13. etapie (16-01-09, 22:19)
SERWISY
Przed wylotem do Ameryki Południowej 42-letni krakowianin zaznaczał, że ma dwa cele do zrealizowania: dotarcie do mety i promocję sportu quadowego w Polsce.
Misja 1. Szybciej niż Dąbrowski
Nic nie zapowiadało sukcesu. Sonik to debiutant; nie znalazł się w Orlen Teamie, a wyjazd sponsorował sobie sam. Tymczasem z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi tegoroczny Rajd Dakar przeniesiono z Afryki do Argentyny i Chile. Koszty poszły w górę, a proporcjonalnie z nimi poziom imprezy.
- To nadal morderczy rajd, podczas którego człowiek walczy z maszyną, samym sobą i naturą. O trudności trasy świadczy fakt, że organizatorzy raz po raz skracali odcinki - twierdzi Andrzej Koper, który w 1990 roku jako pierwszy polski kierowca dotarł do mety Rajdu Dakar.
Na starcie stanęło 25 zawodników, ale do mety dotarło już tylko 13 (siódme miejsce zajęła Francuzka Elisabeth Kraft). Już na drugim odcinku spalił się silnik w quadzie Sonika. Gdy inni wymieniali napęd w połowie trasy, Sonik przez 12 etapów musiał oszczędzać swój pojazd.
- Silnik ledwo zipał, niezbyt dobrze było ze skrzynią biegów, więc jechałem wolno. Robienie wyniku dnia mogłoby okazać się samobójcze. Uznałem, że najważniejsze jest zachowanie ostrożności i dotarcie do mety - relacjonował na swoim blogu po 13. etapie.
Ostatni odcinek z Cordoby do Buenos Aires pokonał bez problemów i nie stracił przewagi nad rywalami. Ostatecznie Polak zajął trzecie miejsce, tuż za Czechem Janem Machaczkiem oraz Argentyńczykiem Marcosem Patronellim.
To najlepszy Polski wynik w Rajdzie Dakar. Dotychczas najlepszy był Marek Dąbrowski, który w 2003 roku zajął dziewiąte miejsce. Jego wynik spadł jednak na trzecią lokatę, bo w tym roku na piątej pozycji wyścig ukończył Krzysztof Hołowczyc.
- Rafałowi taki sukces się należał, bo zaangażował się w quady całym sercem. Dbał nawet o dietę niczym skoczek narciarski - uśmiecha się Bogusław Sonik, eurodeputowany i kuzyn kierowcy.
Misja 2. Lepiej niż Kaczyński
Quadowcy startują w Rajdzie Dakar dopiero od dziewięciu lat, tymczasem w Polsce kojarzeni są głównie z aktami wandalizmu. Dlatego w 2001 roku Sonik założył stowarzyszenie ATV Polska, które łączy amatorów tego sportu i daje im możliwość jazdy na torach oraz w profesjonalnie zorganizowanych imprezach.
Trzecie miejsce Sonika to największa szansa na promocję tego sportu. Dotychczas media poświęcały quadom niewiele uwagi. Nieświadomie sport rozpropagował były premier Jarosław Kaczyński, który zdaniem "Polityki" miał jeździć w lasach w okolicach prezydenckiego ośrodka na Helu, co zresztą potwierdził ówczesny rzecznik rządu.
Kaczyński łamał przepisy, bo do jazdy quadem potrzebne jest prawo jazdy kategorii A, poza tym za wjazd do lasu grozi spora grzywna. Jacek Bujański, współzałożyciel ATV Polska, ma nadzieję, że dzięki sukcesowi Sonika problem quadów zauważą ustawodawcy.
- Quady to wciąż egzotyczne pojazdy w Polsce, a tak uniwersalne. Mamy kilka torów. W USA się dało. W parkach narodowych wytyczono ścieżki dla quadowców i można łączyć pożyteczne z przyjemnym - twierdzi.
Na razie w Polsce quadowcy natrafiają na same miny. Sukcesu Sonika nie można było zobaczyć w telewizji, bo TVP swoje transmisje przeznaczała na relacjonowanie zmagań wyłącznie Orlen Teamu. Stowarzyszenie ATV wystosowało do TVP list otwarty w tej sprawie. Sukces Sonika zauważono, gdy schodził z podium w Buenos Aires.
Misja 1. Szybciej niż Dąbrowski
Nic nie zapowiadało sukcesu. Sonik to debiutant; nie znalazł się w Orlen Teamie, a wyjazd sponsorował sobie sam. Tymczasem z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi tegoroczny Rajd Dakar przeniesiono z Afryki do Argentyny i Chile. Koszty poszły w górę, a proporcjonalnie z nimi poziom imprezy.
- To nadal morderczy rajd, podczas którego człowiek walczy z maszyną, samym sobą i naturą. O trudności trasy świadczy fakt, że organizatorzy raz po raz skracali odcinki - twierdzi Andrzej Koper, który w 1990 roku jako pierwszy polski kierowca dotarł do mety Rajdu Dakar.
Na starcie stanęło 25 zawodników, ale do mety dotarło już tylko 13 (siódme miejsce zajęła Francuzka Elisabeth Kraft). Już na drugim odcinku spalił się silnik w quadzie Sonika. Gdy inni wymieniali napęd w połowie trasy, Sonik przez 12 etapów musiał oszczędzać swój pojazd.
- Silnik ledwo zipał, niezbyt dobrze było ze skrzynią biegów, więc jechałem wolno. Robienie wyniku dnia mogłoby okazać się samobójcze. Uznałem, że najważniejsze jest zachowanie ostrożności i dotarcie do mety - relacjonował na swoim blogu po 13. etapie.
Ostatni odcinek z Cordoby do Buenos Aires pokonał bez problemów i nie stracił przewagi nad rywalami. Ostatecznie Polak zajął trzecie miejsce, tuż za Czechem Janem Machaczkiem oraz Argentyńczykiem Marcosem Patronellim.
To najlepszy Polski wynik w Rajdzie Dakar. Dotychczas najlepszy był Marek Dąbrowski, który w 2003 roku zajął dziewiąte miejsce. Jego wynik spadł jednak na trzecią lokatę, bo w tym roku na piątej pozycji wyścig ukończył Krzysztof Hołowczyc.
- Rafałowi taki sukces się należał, bo zaangażował się w quady całym sercem. Dbał nawet o dietę niczym skoczek narciarski - uśmiecha się Bogusław Sonik, eurodeputowany i kuzyn kierowcy.
Misja 2. Lepiej niż Kaczyński
Quadowcy startują w Rajdzie Dakar dopiero od dziewięciu lat, tymczasem w Polsce kojarzeni są głównie z aktami wandalizmu. Dlatego w 2001 roku Sonik założył stowarzyszenie ATV Polska, które łączy amatorów tego sportu i daje im możliwość jazdy na torach oraz w profesjonalnie zorganizowanych imprezach.
Trzecie miejsce Sonika to największa szansa na promocję tego sportu. Dotychczas media poświęcały quadom niewiele uwagi. Nieświadomie sport rozpropagował były premier Jarosław Kaczyński, który zdaniem "Polityki" miał jeździć w lasach w okolicach prezydenckiego ośrodka na Helu, co zresztą potwierdził ówczesny rzecznik rządu.
Kaczyński łamał przepisy, bo do jazdy quadem potrzebne jest prawo jazdy kategorii A, poza tym za wjazd do lasu grozi spora grzywna. Jacek Bujański, współzałożyciel ATV Polska, ma nadzieję, że dzięki sukcesowi Sonika problem quadów zauważą ustawodawcy.
- Quady to wciąż egzotyczne pojazdy w Polsce, a tak uniwersalne. Mamy kilka torów. W USA się dało. W parkach narodowych wytyczono ścieżki dla quadowców i można łączyć pożyteczne z przyjemnym - twierdzi.
Na razie w Polsce quadowcy natrafiają na same miny. Sukcesu Sonika nie można było zobaczyć w telewizji, bo TVP swoje transmisje przeznaczała na relacjonowanie zmagań wyłącznie Orlen Teamu. Stowarzyszenie ATV wystosowało do TVP list otwarty w tej sprawie. Sukces Sonika zauważono, gdy schodził z podium w Buenos Aires.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz